The Settlers: Dziedzictwo Królów - testujemy przed premierą - Strona 2
O „The Settlers: Heritage of Kings” napisano już wiele rzeczy. Starzy fani odsądzają nowych „Osadników” od czci i wiary, tymczasem najnowsza produkcja firmy Blue Byte zwyczajnie zachwyca...
Przeczytaj recenzję The Settlers: Dziedzictwo Królów - recenzja gry
The Settlers była pierwszą grą komputerową, przez którą moja kariera licealisty mogła się skończyć tragicznie. Zamiast biegać do szkoły, wolałem obserwować, jak deski wędrowały z tartaku do zamku, a stamtąd wyruszały w kolejną długą podróż, tym razem na miejsce budowy. Firma Blue Byte, znana w tamtych czasach głównie za sprawą gier strategicznych z serii Battle Isle, dokonała w „Osadnikach” rzeczy niezwykłej – stworzyła wspaniały i kolorowy świat, w którym wszystko żyło, a kolejne decyzje gracza miały niebagatelny wpływ na losy całego królestwa. The Settlers była grą wartą grzechu, dlatego poświęcałem jej mnóstwo czasu, chociaż wyraźnie odbijało się to na mojej ówczesnej karierze naukowej.
Późniejsze odsłony gry, przeszły w moim życiu bez większego echa. Co prawda The Settlers II: Veni, Vidi, Vici również na długo przykuli mnie do ekranu monitora, ale nie czułem już tej radości, jak w przypadku pierwowzoru. Z częścią trzecią i czwartą było jeszcze gorzej: grałem praktycznie z musu i kończyłem zabawę po kilku dniach zmagań, odstawiając oba programy na lepsze czasy.
O The Settlers: Heritage of Kings napisano już wiele rzeczy. Starzy fani odsądzają nowych „Osadników” od czci i wiary, przeklinając firmę Blue Byte za wprowadzenie pełnego trójwymiaru, znaczne uproszczenie zasad gry (co już nie jest prawdą) oraz zbliżenie klasycznej konwencji do gatunku klasycznych RTS-ów. Mając w pamięci różne negatywne opinie usiadłem do wersji testowej najnowszej odsłony programu i ze zdumieniem stwierdziłem, że... gra jest fantastyczna. Ale o tym po kolei.