autor: Maciej Kurowiak
Mercenaries: Playground of Destruction - zapowiedź
Mercenaries to gra akcji w trzeciej osobie, będąca skrzyżowaniem Battlefront 1942 i Grand Theft Auto. Brzmi to z pozoru absurdalnie, ale efekt może okazać się piorunujący i bardzo, ale to bardzo wybuchowy.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji XBOX.
Czy kiedykolwiek zdarzyło Wam się marzyć o wycieczce do Korei Północnej? Nie? Znakomicie, ponieważ oznacza to, że mimo godzin spędzanych w błękitnym świetle telewizorów pozostał w Was jeszcze instynkt samozachowawczy. Na szczęście jest inna metoda, by dobrać się do okrutnego reżimu nie ruszając się przy tym z fotela.
Za stworzenie Mercenaries odpowiedzialni są ludzie z Pandemic Studios, fachowcy od gier dotyczących konfliktów zbrojnych, którzy zdążyli już stworzyć takie tytuły jak Full Spectrum Warrior czy Star Wars: Battlefront. Grę za Atlantykiem wydało Lucasarts znane przede wszystkim z produkcji opartych na świecie Gwiezdnych Wojen. W Europie na Najemników trzeba będzie poczekać jeszcze co najmniej miesiąc (PS2) lub dwa (Xbox). Warto już teraz napisać o nich dwa słowa, gdyż gra jest nietuzinkowa i może okazać się jednym z najlepszych produktów Lucasarts.
Korea Północna – rządy obejmuje szalony generał Song, syn prezydenta Kima, który natychmiast zaczyna sprzedawać broń nuklearną ugrupowaniom terrorystycznym. Szybka inwazja sił sojuszniczych (w błękitnych hełmach niczym żołnierze ONZ) zamienia północną część półwyspu w ziemię niczyją, najeżoną zasiekami strefę wojny, na której ścierają się wpływy różnorakich sił, a każda z nich ma do osiągnięcia inne cele. Chiny chcą powiększyć swoje terytorium, wojska sojuszu szukają generała Songa i jego zauszników, Korea Południowa chciałaby zjednoczenia z wrogim sąsiadem, a rosyjska mafia ma apetyt wzbogacić się kosztem ich wszystkich. Jedyną siłą, która ma pełną swobodą są najemnicy i właśnie w jednego z nich masz okazję się wcielić.
Mercenaries to gra akcji w trzeciej osobie, będąca skrzyżowaniem Battlefront 1942 i Grand Theft Auto. Brzmi to z pozoru absurdalnie, ale efekt może okazać się piorunujący i bardzo, ale to bardzo wybuchowy. Wyobraźcie sobie GTA; miasto zamieńcie na strefę wojny pełną zasieków, bunkrów, umocnień, pojazdów wojskowych, artylerii i… pałętających się cywilów. Zamiast mafiosów, jako zleceniodawców wstawcie wojskowych generałów i bonzów handlujących bronią. Do tego uzupełnijcie arsenał środków ciężkim sprzętem, artylerią oraz helikopterami i w efekcie mamy Mercenaries.
Jako najemnik wykonujący misję dla jednej ze stron musisz liczyć się z tym, że drugiej może się to nie spodobać. Dysponujesz specjalną planszą, na której ukazane są statystyki dotyczące tego, co aktualnie czuje do Ciebie dana frakcja. Pracując dla Korei Południowej możesz np. narazić się Chińczykom, a wykonując zadania dla rosyjskiej mafii przypadkiem zajdziesz za skórę siłom sprzymierzonym. Problem znika w przypadku wojsk północnokoreańskich, które zawsze są nastawione wrogo. Identycznie jak w GTA możesz skraść każdy pojazd, jaki znajdziesz na swojej drodze i nie jest istotne czy jest to wóz opancerzony czy samochód osobowy. W Mercenaries nie ma czasu na nudę - misji jest dużo i dzięki swojej „otwartości” zapożyczonej z GTA możemy je wykonać na wiele sposobów (czyt. zdetonować, zniszczyć lub zaorać za pomocą różnorakiej broni). Po wykonaniu zadania na nasze konto przelewana jest odpowiednia sumka, a do skrzynki pocztowej przychodzi list od następnego potencjalnego pracodawcy, który umawia się z nami na spotkanie w jakimś gabinecie lub zupełnej spelunie. Wykonane misje premiowane są nie tylko gotówką, ale także możliwością kupna nowego sprzętu. Ciekawie zapowiada się też czarny humor i odniesienia do rzeczywistej sytuacji na świecie. Na przykład dla sił sprzymierzonych istotne jest byś odnalazł, zabił lub aresztował 52 działaczy kierownictwa Korei Północnej, przedstawionych za pomocą… talii kart (pikowym asem jest tutaj gen. Song).