Doom 3: Resurrection of Evil - przed premierą - Strona 2
Od wydarzeń w marsjańskiej bazie minęły dwa lata. Mimo tragicznej w skutkach inwazji sił z Piekła rodem, placówkę nadal zamieszkują ludzie. UAC poczyniła odpowiednie starania, aby oficjalna informacja o wypadkach nie pokrywała się z rzeczywistością.
Przeczytaj recenzję Doom 3: Resurrection of Evil - recenzja gry
Publikowanie dodatków do komercyjnych hitów nie jest niczym nadzwyczajnym. Już przy okazji pierwszej odsłony Quake’a, firma id Software czyniła starania, aby pamięć o tej strzelaninie szybko nie zagasła, dzięki czemu niedługo po premierze mogliśmy jeszcze dwukrotnie zagłębić się w świat „Wstrząsu” a to za sprawą rozszerzeń Dissolution of Eternity oraz Scourge of Armagon. W przypadku Dooma 3, autorzy byli tak pewni sukcesu swojego programu, że już w fabule podstawowej wersji gry zostawili otwartą furtkę dla późniejszego powrotu na Marsa. Zniszczenie Cyberdemona nie załatwiało przecież problemu – w Piekle wciąż przebywał główny sprawca całego zamieszania, opętany manią zabijania Malcolm Betruger. Już sam tytuł dodatku – Resurrection of Evil – powinien powiedzieć wiele wszystkim fanom gry. Zło nie zostało ostatecznie pokonane i nadal czai się w ruinach pradawnej cywilizacji...
Od pamiętnych wydarzeń w marsjańskiej bazie minęły dwa lata. Mimo tragicznej w skutkach inwazji sił z Piekła rodem, placówkę nadal zamieszkują ludzie. Koncern UAC (Union Aerospace Corporation) poczynił odpowiednie starania, aby oficjalna informacja o wypadkach nie pokrywała się z rzeczywistością. Śmierć kilkuset naukowców wytłumaczono stopieniem rdzenia reaktora atomowego, ot zwykła awaria, która przerodziła się w prawdziwy holokaust naukowej części bazy.
Zgodnie z rozkazami szefów korporacji, naukowcy nadal badają ruiny starożytnych budowli, jakie przed wiekami zostały wzniesione przez potężną cywilizację. Nikt jednak nie spodziewa się, że przebywający w Piekle Malcolm Betruger ma nowy plan na sprowadzenie swoich podwładnych do naszego świata. Odpowiednią przynętą staje się potężny artefakt – nieustannie bijące serce, które kryje w sobie potężne moce. Kiedy jeden z naukowców odkrywa ów przedmiot, nie zdaje sobie sprawy, że trzyma w rękach klucz do ponownej inwazji istot z najgłębszych otchłani Piekła. Nagle wszystko wymyka się spod kontroli. Żołnierze otrzymują rozkaz przybycia na miejsce wykopalisk, ale gdy tam wreszcie docierają, okazuje się, że jest już za późno. Po raz kolejny demony przedostały się do naszego świata i rozpoczęły wielką rzeź.
Aby uniknąć pomyłki związanej z niedocenianiem przeciwnika, Malcolm Betruger postanawia wysłać Twoim śladem trzech łowców. Ich zadaniem jest zabić Cię, zanim zdołasz jeszcze raz zagrozić planom opętanego naukowca. Wspomniane istoty będą pojawiać się podczas rozgrywki co jakiś czas i stanowić coś na wzór mini-bossów. Ostatecznym przeciwnikiem w Resurrection of Evil jest sam Betruger a właściwie to, co zostało z niego podczas przeobrażania się w demona.
Dodatek w dużej części powiela mroczną, klaustrofobiczną atmosferę pierwowzoru. W Resurrection of Evil spędzisz masę czasu na eksploracji nowo wydrążonych tuneli w Site One i zwiedzisz laboratoria utworzone na jednym z księżyców Marsa, Phobosie. Celem wyprawy jest oczywiście Piekło, ale ostateczna konfrontacja z Malcolmem Betrugerem odbędzie się dopiero po jego opuszczeniu i powrocie na Czerwoną Planetę. Oprócz znanych, dopieszczonych pod względem wizualnym korytarzy stacji, w Resurrection of Evil znajdziemy kilka nowości. Jedną z nich będą zatopione przez toksyczne substancje podziemia, gdzie konieczne stanie się użycie specjalnego uniformu ochronnego. Ubrany w kombinezon komandos stanie się niewrażliwy na działanie trujących substancji, ale jego ruchy będą spowolnione. Szklana kopuła okalająca głowę spowoduje, że wszystkie dźwięki, jakie będą docierać do uszu komandosa staną się przytłumione. Autorzy zapewniają, że ten pomysł wprowadzi zupełnie nową jakość do walki z potworami. Wcielenie się w głęboko oddychającego komandosa, gubiącego się w ciasnych i ciemnych korytarzach jeszcze lepiej wpłynie na klimat zaszczucia, jakiego przecież w nadmiarze doznaliśmy w podstawowej wersji gry. Uniform będzie miał jeszcze jedną zaletę – źródło światła przytwierdzone do hełmu – co z pewnością zadowoli graczy, narzekających na konieczność nieustannej zmiany latarki i broni w pierwowzorze.