Sid Meier's Pirates! (2004) - przedpremierowy test
W przeddzień targów mieliśmy sposobność zagrać w nową odsłonę kultowych Sid Meier’s Pirates!. Spotkaliśmy się również z samym Jeffem Briggsem, prezesem Firaxis, przyjacielem i wieloletnim współpracownikiem Sida Meiera, który wprowadził nas w tajniki gry.
Przeczytaj recenzję Sid Meier's Pirates! (2004) - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Piraci autorstwa Sida Meiera z końca lat 80 to tytuł niewątpliwie zaliczany dziś do klasyki gier komputerowych, a dla wielu z miłośników wirtualnej rozrywki prawdziwa legenda, powód do ciągłego cofania się myślami w przeszłość i przypominania sobie ekscytujących morskich batalii. Pragnienia miłośników gry, związane z kontynuacją oryginalnych Piratów zostały zaspokojone na początku lat 90 wersją GOLD, różniącą się od pierwowzoru jedynie nową oprawą audiowizualną, po czym na ponad 10 lat autorzy zapomnieli o swym cudeńku. Czas leciał, latka mijały, fani starzeli się (wśród nich i ja), pojawiały się nowe dzieła autorstwa Sida Meiera pod szyldem Firaxis – studia założonego przez byłych pracowników firmy Microprose, pod którego banderą wydano Piratów i Piratów GOLD. Mimo to gracze nieustannie, przy każdej możliwej okazji, zadawali Meierowi i jego współpracownikom pytanie, kiedy zdecydują się w końcu stworzyć kontynuację Piratów. Pytania te, a nawet błagania, stały się jedną głównych przyczyn, dla których pod koniec tego roku na kilka miesięcy zamienimy się w wyjętych spod prawa obywateli legitymujących się znakiem trupiej czachy, ostrą szabelką i... galeonikiem z bagatela setką naładowanych dział. A skąd o tym wiemy? No cóż, nie chwaląc się, 31 sierpnia mieliśmy okazję uczestniczyć w zamkniętej imprezie zorganizowanej przez koncern Atari, gdzie wysłuchaliśmy i obejrzeliśmy prezentację nowych Piratów, pograliśmy w niemal finalną wersję gry, a także przeprowadziliśmy wywiad z Jeffem Briggsem, odwiecznym współpracownikiem Sida Meiera, współzałożycielem Firaxis, i jego obecnym prezesem.
Nie owijając w bawełnę powiem, iż to, co zobaczyłem było rewelacyjne i w mym skromnym mniemaniu o nowej grze możemy mówić jak o hicie, legendzie, jak o... Piratach GOLD Deluxe 3D... Dlaczego? No cóż, albowiem to, co za niedługo otrzymamy do rąk, to wyśmienita gra sprzed ponad 15 lat przeniesiona w trójwymiarowy świat i nieco rozszerzona, a także zaopatrzona w ogromną dawkę czegoś, co zwykło się nazywać grywalnością. Jak powiedział Briggs, zasada jego firmy dotycząca sequeli słynnych gier to: 1/3 starych pomysłów, 1/3 nowych oraz 1/3 wszelakiego rodzaju ulepszeń. O tym, jak wizualnie prezentuje się opisywany tytuł, najlepiej możecie przekonać się oglądając naszą galerię, gdzie znajdują się screeny z pokazu, niemniej jednak nie omieszkam dopowiedzieć, iż grafika jest piękna. Nie jest to najwyższy szczyt obecnych możliwości technologicznych, aczkolwiek wygląda znakomicie, a co ważniejsze idealnie pasuje do ogólnego klimatu gry. Zarówno morze, warunki atmosferyczne, jak i okręty czy wyspy wyglądają bardzo ładnie. Podczas morskich batalii na pokładach statków widzimy uwijających przy swoich obowiązkach się marynarzy, w chwili trafienia okrętu kulami armatnimi efektowne wybuchy, uszkodzenia kadłuba, masztów czy takielunku, jak również wyrzucanych za burtę marynarzy. Gdy walczymy na szpady z wrogim kapitanem, wokół toczy się zacięta walka załóg obu okrętów, a animacja poszczególnych postaci jest płynna i szczegółowa. Reasumując – miodzio. Warto przy okazji zauważyć, iż w wersji, którą testowaliśmy, wykorzystano niektóre grafiki (w charakterze informacji o wydarzeniach) z wersji GOLD z początku lat 90. Dlaczego? Jak powiedział nam Briggs, to tylko tymczasowe rozwiązanie, aczkolwiek nie można tu wykluczyć jakichś niespodzianek dla starszych graczy kojarzących te tła, na przykład w postaci ukrytych okrętów, itp. Co się tyczy oprawy audio to również jest dobrze – tam, gdzie mamy usłyszeć BOOM słyszymy BOOM, tam gdzie skrzypienie masztu, tam słyszymy skrzypienie, zaś tam gdzie odgłosy walki wręcz... itd. Wszystko na dobrym poziomie.