autor: Łukasz Malik
The Fall: Last Days of Gaia - zapowiedź
Studio Silver Style tworząc „The Fall” postanowiło zapełnić lukę w post-apokaliptycznych grach role playing. „Wzrosła temperatura powietrza, stopniały lodowce, światowe metropolie znalazły się pod wodą, a ogromne huragany dopełniły dzieła zniszczenia”.
Przeczytaj recenzję The Fall: Last Days of Gaia - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Całkiem niedawno słyszałem, jak branżowe rekiny głosiły rychły upadek single-playerowych cRPG’ów kosztem ogromnych, tętniących życiem światów w grach MMORPG. Na szczęście były to te same branżowe rekiny, które głosiły upadek gier przygodowych. Wystarczy jednak przejść się do dowolnego sklepu z grami, aby zobaczyć, że obydwa gatunki jeszcze istnieją. Może nie uginają się pod nimi półki sklepowe, ale zawsze lepiej przedkładać jakość nad ilość. Na szczęście owe rekiny po zobaczeniu takich produkcji jak „Morrowind”, „Syberia” czy KOTOR ucichły nieco i nic o upadku dwóch wielbionych przeze mnie gatunków nie mówią. Mam nadzieję, że „The Fall: Last Days of Gaia” będzie potwierdzeniem tezy, iż cRPG trzyma się dobrze i ma sporo zwolenników (przynajmniej na starym kontynencie).
Developer uczy się na błędach...
Studio Silver Style tworząc „The Fall” postanowiło zapełnić dużą lukę w post-apokaliptycznych grach role playing. Zanim jednak przejdziemy do meritum, przyjrzyjmy się dorobkowi Silver Style, a jest on nader skromny. W Polsce dane nam było zagrać w dwie gry niemieckiego developera. Pierwszą był „Gorasul” – chłodno przyjęty cRPG, żywcem pogrzebała go oprawa audio-wizualna i system walki. Drugą grą, która wyszła spod klawiatur programistów Silver Style byli „Soldiers of Anarchy”. Była to przyzwoita gra strategiczno-taktyczna osadzona w post-apokaliptycznym świecie. Dużego sukcesu nie odniosła, w zasadzie trudno powiedzieć dlaczego. Wierzę, że Silver Style będzie wyciągać wnioski z poprzednich produkcji i robić coraz to lepsze gry. Myślę, że czytając dalszą część zapowiedzi utwierdzicie się w przekonaniu, że zespół ma potencjał i potrafi zrobić grę, która stanie się przebojem.
Kolonizacja Marsa, terroryści i dwutlenek węgla
Te trzy z pozoru pozbawione związku pojęcia przyczyniły się pośrednio i bezpośrednio do upadku Ziemi, jaką znamy i powstania świata, jaki ujrzymy w „The Fall”. Rok 2062, NASA wdraża w życie program kolonizacji Marsa. Na czerwoną planetę ma zostać wysłanych 6 gigantycznych statków zwanych Terraformerami, które wyposażone są w ogromne ilości CO2. Dwutlenek węgla ma być umieszczony w atmosferze Marsa, aby stworzyć tam warunki podobne do ziemskich. Jest 2 października 2062, za 11 dni statek Amstrong I ma przetransportować Terraformery do miejsca przeznaczenia, niestety plany NASA krzyżuje ekstremistyczna sekta. Używając najnowszych zdobyczy technologii i broni konwencjonalnej przejmuje Terraformery grożąc użyciem ich na ziemi – cały cywilizowany świat wstrzymuje oddech. Podczas negocjacji z terrorystami dzieje się coś, czego nikt nie przewidział. Z nieznanych powodów Terraformery zaczynają pompować do atmosfery ogromne ilości CO2, nikt nie jest w stanie ich powstrzymać. Puszka Pandory została otwarta...
Rozpoczęła się reakcja łańcuchowa – wzrosła temperatura powietrza, stopniały lodowce, największe światowe metropolie znalazły się pod wodą, a ogromne huragany dopełniły dzieła zniszczenia. Cześć ziemi, której nie pochłonęły oceany, zmieniła się w pustynię, cała cywilizacja legła w gruzach, przeżyli nieliczni, zapanowała anarchia i bezprawie.