Age of Darkness to strategia, którą kocham i nienawidzę - Strona 2
Na rynku pojawił się Dark Souls gier RTS – mowa o Age of Darkness: Final Stand. Produkcja ta sprawiła, że popadłem w otchłań szaleństwa i rozpaczy. Zapraszam do lektury, jeżeli chcecie się dowiedzieć dlaczego.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Gry strategiczne to moja wielka miłość (podobnie jak RPG). Można śmiało powiedzieć, że się na nich wychowałem. Dorastałem wraz z serią Age of Empires, na koncie mam setki (jeśli nie tysiące) godzin we wszystkich częściach cyklu Total War, a dzieła studia Paradox Interactive nie mają przede mną tajemnic. Jednakże poza uznanymi „tasiemcami” przez lata zawsze starałem się wyszukiwać ciekawe produkcje, które mają na siebie pomysł. Gdy usłyszałem o Age of Darkness: Final Stand, nie miałem wątpliwości, że to dla mnie pozycja obowiązkowa.
Po kilku/nastu? (straciłem rachubę) godzinach spędzonych z tym tytułem mogę powiedzieć, że jest trudny. I to bardzo. Wielokrotnie kończyłem sesję zmęczony i z poczuciem, że ta gra jest niesprawiedliwa. Zawsze jednak uparcie do niej wracałem. Za każdym razem powtarzałem sobie „tym razem pokonam kolejną falę wrogów” i przeważnie mi się udawało. Te zwycięstwa sprawiały mi wiele radości i przynosiły poczucie spełnionej misji. Mogę śmiało rzec, że pomimo wczesnego dostępu produkcja ta już teraz posiada solidne fundamenty. Nie jest to jednak pozycja dla każdego, a i twórcy będą musieli jeszcze nad nią trochę popracować.
Dzięki uprzejmości studia PlaySide udało mi się zagrać w Age of Darkness: Final Stand kilka dni przed premierą, jednak podejrzewam, że wersja ostateczna nie będzie jakoś istotnie różnić się od tej, którą miałem okazję przetestować. Tytuł ów zadebiutował dzisiaj w formie wczesnego dostępu. Na tę chwilę gracze mogą cieszyć się jedynie trybem survival, pełna wersja ma posiadać również kampanię fabularną.
They Are Darkness
Age of Darkness to gra o rozwijaniu osady i szykowaniu jej na kolejne hordy potworów, których celem jest zabicie wszystkiego, co żywe. Jeżeli w tym momencie macie flashbacki z They Are Billions, to jest to prawidłowe skojarzenie, gdyż dzieło PlaySide garściami czerpie z tej produkcji.
Zabawę zaczynamy standardowo – z jednym budynkiem, którego musimy bronić za wszelką cenę, kilkoma żołnierzami i ogromną ilością pracy do wykonania. Z pomocą dzielnych wojaków odkrywamy kolejne fragmenty mapy, wypierając z nich istoty mroku i poszerzając granice naszego miasta. Jednocześnie szukamy złóż cennych surowców, takich jak kamień, żelazo i złoto, które są niezbędne do tworzenia bardziej zaawansowanych budynków i jednostek.
Tym, co wyróżnia Age of Darkness na tle większości innych RTS-ów, jest skrajnie niesprzyjające otoczenie. Podobnie jak w They Are Billions musimy toczyć boje o każdy skrawek terenu, a naturalne zwężenia to potencjalna okazja do postawienia umocnień i odetchnięcia, choćby na chwilkę. Te momenty odpoczynku są jednak, niestety, dość rzadkie, bo jeżeli chcemy się przygotować na kolejne fale wrogów, to czeka nas ciągła walka o surowce.
Alan Wake: Age of Darkness
Gra nie jest jednak bezmyślną kalką They Are Billions i broni się oryginalnymi pomysłami. Szczególnie ważna okazuje się mechanika dnia i nocy. W dzień otaczające nas hordy wrogów są słabsze i mniej skore do walki. Jest to więc dobry moment na początkowe poszerzanie granic. Natomiast noc sprawia, że przeciwnicy stają się silniejsi i bardziej zuchwali (zgadza się – Alan Wake w wersji RTS). Instynkt podpowiada, żeby wtedy trzymać się bazy i wznosić mury. Szybko jednak musimy porzucić takie myśli, jeżeli chcemy przetrwać – po zmroku czekają nas lepsze nagrody za eksplorację, no i musimy liczyć się z czasem, następny atak hordy zawsze się zbliża.
Co kilka dni (liczba ta zwiększa się z każdą kolejną falą wrogów) na mapie „pęka” jeden kryształ. Powoduje to, że w nocy zalewają nas nieprzyjaciele. Jeżeli czujemy się na siłach, sami możemy zniszczyć kamień. Gdy dokonałem tego po raz pierwszy, liczyłem na powstrzymanie ataku. Myliłem się jednak, to jedynie przyśpiesza najazd i skraca czas na przygotowania… nie byłem gotów na taki obrót spraw.
Gdybym tłumaczył tę grę na polski, nazwałbym ten kryształ „Kamień noszący zgubę” – czekam na propozycję pracy.
Podczas tych ataków zagrożenie stanowią nie tylko przeciwnicy – nawet mgła wojny staje się dla nas niebezpieczna. Gdy nasza jednostka wkracza na opanowaną przez ciemność przestrzeń, otrzymuje status spowalniający jej ruchy i regenerację zdrowia (niektórzy przeciwnicy również mogą go nałożyć). Da się to wyleczyć za pomocą ognisk i twierdzy. Światło jest naszym przyjacielem!
W nocy na mapie pojawiają się również minibossowie. Miejsca, w których się materializują, poznamy po obeliskach. Te potwory są bardzo silne i zostawiają po sobie specjalny surowiec, pozwalający na wykupienie ulepszeń dla naszych żołnierzy. Należy jednak uważać – niektóre z tych istot bywają o wiele potężniejsze niż inne. Armia, która poradziła sobie bez większych problemów z jednym stworem, może zostać unicestwiona w parę chwil przez innego.