Enlisted - darmowy Battlefield, w którym i tak będziesz płacił - Strona 2
Enlisted nie jest złą grą, ale ma złe korzenie. Albo raczej specyficzne, bo politykę free-to-play twórców War Thundera albo się akceptuje, albo nie. Ja nie jestem ich fanem, ale strzelało mi się tutaj lepiej niż w Battlefieldzie 5.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
- sieciowa strzelanka w realiach II wojny światowej;
- dwie kampanie z własnymi mapami: bitwa o Moskwę oraz Normandia (w planach dwie kolejne);
- bitwy z piechotą, czołgami i samolotami na wzór tych z Battlefielda;
- tryb rozgrywki sieciowej z towarzyszącymi graczom botami SI i tradycyjny – bez botów;
- levelowanie broni i żołnierzy z wirtualnych drużyn;
- możliwość przyspieszenia odblokowywania zawartości i levelowania walutą premium.
Enlisted to sieciowy shooter osadzony w realiach II wojny światowej. Stoi za nim wydawca Gaijin Entertainment, a to oznacza, że bez zaskoczenia możemy spodziewać się czegoś w stylu War Thundera z piechotą w roli głównej. Czyli niby takie free-to-play, niemniej klient bogatszy, nieżałujący grosza na mikro- bądź makrotransakcje zawsze będzie tym nieco szczęśliwszym (o czym więcej za chwilę).
Dla niektórych jednak możliwość rozpoczęcia zabawy bez żadnej opłaty już okaże się wystarczającą zachętą, zwłaszcza że konkurencja na pecetach w postaci Post Scriptum, Hell Let Loose czy choćby ciągle żywego Battlefielda V wymaga zakupu własnego egzemplarza gry. A najwięcej zaciekawienia Enlisted wzbudzi chyba na konsolach nowej generacji, bo strzałem w dziesiątkę jest dostępność otwartej bety na Xboksie Series X/S i PlayStation 5.
O ile więc konsolowcy w okresie totalnej posuchy dostali coś w rodzaju next-genowej strzelanki gratis, i to nawet takiej bardziej realistycznej od Battlefielda V, tak na pecetach kolejny drugowojenny FPS to już jedna opcja z wielu. I to raczej last-genowa, bo oprawa wizualna, nawet po ustawieniu grafiki na maksa, wrażenia nie robi. Muszę za to przyznać, że stopień realizmu i tempo rozgrywki przypadły mi o wiele bardziej do gustu niż rozwiązania z BFV.
Szkoda tylko, że po każdej bitwie trzeba wyjść do menu, gdzie w oczy rzucają się warthunderowe korzenie – przypominające na każdym kroku, do czego nie mamy dostępu, jak duży grind nas czeka i o ile fajniej jest kupić sobie wszystko jednym kliknięciem. A póki co mikrotransakcje to opcja bardzo droga, zaś grind, by zdobyć to, co w tej wersji oferuje gra, jakoś niespecjalnie mnie kręci.
„Darmowy Battlefield 5” naprawia braki, jakie miała wersja od EA. Szkoda tylko, że w fazie na plaży jest pusto i łatwo.
Realizm w punkt!
Pomimo pewnych wad na pewno pozostanę fanem balansu rozgrywki w Enlisted. Jest świetnie wyważona pomiędzy zręcznościowym luzem a wymagającym uwagi realizmem. Szybko wkraczamy do akcji, nie musimy martwić się o komunikację głosową, skład zespołu i ewentualne humory dowódcy (jak w Post Scriptum). Jednocześnie nieco powolne poruszanie się i możliwość zgonu od pojedynczej kuli wymusza bycie uważnym i stosowanie taktyki, zamiast chaotycznego biegania. Nie ma uczucia, że ktoś nam „zwiał spod lufy”, bo trafna seria nie wyczerpała mu paska życia. Jeśli strzelimy celnie, mamy praktycznie pewność fraga – w nielicznych przypadkach wróg zostaje ranny i ma krótką chwilę na opatrzenie krwawienia, mogąc się jedynie czołgać. Wtedy jest okazja do dobicia nieprzyjaciela drugą kulą.
Co ciekawe, pomimo tak łatwego zgonu od każdego trafienia i faktu, że większość wymian ognia odbywa się na średnie i duże dystanse, praktycznie nie zdarzyło mi się, żebym zginął od jakiegoś frustrującego strzału znikąd. Zwykle mogłem winić tylko siebie, że pozwoliłem sobie na odsłonięcie się z jakieś strony. Fajnym dodatkiem jest opieranie broni o elementy otoczenia czy możliwość otwierania i zamykania drzwi, choć akurat kiepska oprawa dźwiękowa na razie nie pozwala wykorzystywać tej opcji w pełni.
Spodobał mi się realizm w Enlisted - prawie każdy celny strzał to trup, i o dziwo, w żadnym momencie nie jest to frustrujące.
MAPY
Obecnie do wyboru są dwie kampanie „Bitwa o Moskwę” oraz „Inwazja na Normandię” – i po kilka map na każdą z nich. Póki co odniosłem wrażenie, że niezależnie od lokacji mapy wydają się bardzo do siebie podobne i stanowią mieszaninę terenów wiejskich, pól z lasem oraz większych i mniejszych budynków Są oczywiście jakieś różnice, jak w przypadku normandzkiej plaży (której szturm wypada, niestety, bardzo blado i nudno) czy zimowych plenerów ze śniegiem w Rosji, ale ogólnie różnorodność nie powala. Ciekawie natomiast przedstawiają się różne zakamarki i obiekty pozwalające flankować punkty zapalne czy możliwość wejścia na wysokie konstrukcje z karabinem snajperskim.
Oprawa graficzna ogólnie nie jest brzydka, ale trudno ją nazwać next-genowym krokiem naprzód. Jako tako zaczyna wyglądać dopiero po przestawieniu wszystkich suwaków na najwyższe ustawienia. Niezależnie od tego roślinność ma nieco zbyt nasycone, jaskrawe kolory, a technologia jej generowania skojarzyła mi się z obrazami impresjonistów i zlepkiem nieostrych plamek. Dużo do życzenia pozostawiają też animacje żołnierzy.
Nieco realniejsze wydaje się używanie czołgów czy innych pojazdów bojowych, głównie w związku z brakiem widoku TPP i bardziej wiarygodną mechaniką napraw. Ale tu z kolei model jazdy i kolizji nie przypadł mi do gustu. Ciągle miałem wrażenie, że walczę z maszyną, a nie korzystam z niej w boju. I to chyba nie tylko moje odczucia, bo wielokrotnie widywałem jakieś czołgi zablokowane i porzucone gdzieś w okopach lub na ścianie budynku. Być może lepiej się nimi steruje za pomocą pada, a nie klawiatury?