Widziałem Age of Empires 4. Nie wiem, czy ta gra ma sens
Powroty znanych marek zawsze są podobne. Age Of Empires 4 chce być czymś nowym, żeby się wyróżnić, ale jednocześnie takim samym, żeby fani byli zadowoleni. Jak udało się to pogodzić?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Age of Empires 4 - powrót króla RTS-ów
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Na rynku istnieją aktualnie cztery gry z serii Age of Empires, które radzą sobie całkiem nieźle, mimo że strategie czasu rzeczywistego lata popularności dawno mają już za sobą. Nie zapominajmy również o spin-offie tego cyklu, czyli Age of Mythology, który także jest obecny na Steamie. Bez wątpienia jednak na tle tych produkcji wyróżnia się Age of Empires II: Definitive Edition. Rodzi się więc pytanie: czy jest miejsce na kolejną grę sygnowaną marką Age, której akcja toczy się w średniowieczu?
Wyznam szczerze, że pierwsza myśl, która pojawiła się w mojej głowie po zobaczeniu rozgrywki w Age of Empires IV, była następująca: „To nie wygląda jak Age of Empires”. Wszystko oczywiście może się jeszcze zmienić. To, co nam pokazano, to wersja niedokończona. Ja sam w sumie nigdy nie przywiązywałem wielkiej wagi do tego, jak dany cykl gier powinien się prezentować, jednak zdaję sobie sprawę, że seria Age ma swój unikatowy klimat, który zawdzięcza też oprawie audiowizualnej. W przypadku Age of Empires IV miałem wrażenie, że patrzę na dziecko poprzednich części oraz... Settlersów. Tereny i środowisko są niezwykle szczegółowe i przepiękne. Na ich tle odznaczają się z kolei nieco kanciaste oraz bardzo kolorowe modele jednostek. Do tego jeszcze dochodzi efekt zaburzonych proporcji: jednostki wydają się przy budynkach naprawę duże.
Nie zrozumcie mnie jednak źle – jestem ostatnią osobą, która uważa, że obniżona saturacja sprawia, iż gra staje się dojrzalsza i ładniejsza. Seria Age zawsze odznaczała się bogatą kolorystyką. Jeśli chodzi o „czwórkę”, wydało mi się jednak, że mam do czynienia z dwoma stylami graficznymi, które nie za bardzo się lubią. Trudno to dostrzec na nieruchomych screenach, ale rzuca się to w oczy, gdy patrzy się na grę w akcji. Twórcy usprawiedliwiali podjęcie decyzji o takim, a nie innym stylu przejrzystością rozgrywki. Jestem w stanie to zrozumieć. Gry z cyklu Age of Empires potrafią wyglądać chaotycznie podczas starć, szczególnie w zmaganiach sieciowych. Podejrzewam jednak, że wielu zagorzałych fanów serii, mających w głowie własne wyobrażenie tego, jak powinna się ona prezentować, będzie kręcić nosem. Ale to w końcu norma w przypadku każdego popularnego cyklu gier.
Age of Empires IV, mimo znajomego już okresu historycznego, jakim jest średniowiecze, wygląda bardziej na nowy start. Wcale mnie to nie dziwi. Nie licząc wersji odświeżonych, ostatnią w pełni nową odsłonę serii dostaliśmy w 2005 roku. Remastery zaś były skierowane głównie do fanów cyklu. Tak więc twórcy czwartej części nie mają łatwego zadania. Wygląda na to, że z jednej strony starają się zachować istotne cechy cyklu, aby trafić do osób, które spędziły z nim połowę swego życia. Z drugiej wprowadzają bardzo dużo zupełnie nowych elementów. Nie mają innego wyjścia – gra musi wyróżniać się na tle odnowionych klasycznych odsłon, żeby poradzić sobie z wewnętrzną konkurencją. Zmiany w mechanice oraz nowe atrakcje nie są jednak pozycjom z serii Age obce. Trzon rozgrywki wszystkich kolejnych części był bardzo podobny, niemniej różniły się one znacznie między sobą przeróżnymi detalami, które diametralnie zmieniały oferowane przez te gry doświadczenie. Mam wrażenie, że Age of Empires IV idzie o krok dalej. Chcecie konkretów? Proszę bardzo.
Mongołowie sobie stąd idą
Z prezentacji wynikało, że twórcy stawiają na przewagę jakości nad ilością. Czwarta część serii w liczbach nie wydaje się więc zbyt imponująca. Na początek mamy dostać osiem cywilizacji oraz cztery kampanie fabularne. W porównaniu z Age of Empires II: Definitive Edition to bardzo mało. Tam bowiem mamy 37 cywilizacji oraz 32 kampanie. Oczywiście trzeba przede wszystkim pamiętać, że druga część serii rozwijana była przez lata, a „czwórka” jeszcze nawet nie wystartowała. Mimo wszystko liczby nie robią wrażenia. Jednak zarówno dostępne w grze nacje, jak i kampanie mają nadrabiać to jakością. Twórcy stawiają bowiem na asymetryczną rozgrywkę, którą powinny zagwarantować znacznie różniące się od siebie cywilizacje. W poprzednich częściach serii te różnice oczywiście też występowały. Każda cywilizacja posiadała unikatowe bonusy oraz jednostki, a dostępność ulepszeń i technologii na drzewku rozwoju była nieco inna. Age of Empires IV tę wyjątkowość konkretnych cywilizacji ma jednak wynieść na kolejny poziom.
Z ośmiu nacji, które pojawią się w grze, widziałem cztery: Mongołów, Chińczyków, Brytyjczyków oraz sułtanat Delhi – nowość w serii. I czymże ta większa różnorodność się objawi? Ano na przykład tym, że Mongołowie mogą spakować manatki i przenieść bazę w inne miejsce. Co oczywiście ma sens, jeśli chodzi o historyczną poprawność, bo przecież Mongołowie byli ludem koczowniczym. Każda cywilizacja ma mieć właśnie takie unikatowe akcje, które mają ją wyróżniać na tle innych. Chińczykom, oprócz klasycznego postępu epok, zaimplementowano również system dynastyczny, który wpłynie na przykład na produkowane jednostki. Sułtanat Delhi z kolei posiada unikalny sposób rozwoju technologii z pomocą specjalnych uczonych. Te wszystkie elementy mają być zakorzenione w historii, bo – jak usłyszałem wiele razy podczas prezentacji – Age of Empires IV będzie „celebracją historii”. Do tego jednak wrócę za chwilę.