Baldur's Gate 3 w Early Access to na razie fundament pod wielkie RPG - Strona 3
Baldur’s Gate 3 we wczesnym dostępie sprawia wrażenie gry, w której zadurzą się fani serii Divinity: Original Sin i Dragon Age… ale niekoniecznie Baldur’s Gate. Tak czy owak szykuje się znakomite RPG – o ile zostanie należycie połatane.
Przeczytaj recenzję Recenzja Baldur’s Gate 3 - RPG na dychę i na lata
Myślicie, że największą kością niezgody jest tu system walki i zastąpienie aktywnej pauzy podziałem na tury? Fani oryginalnego Baldur’s Gate mogą mieć w istocie poważniejsze zmartwienia. Wyobraźmy sobie taką sytuację. Do uszu pewnego 40-latka, który już dawno temu rozstał się z grami wideo, bo dorwało go „życie” (horror, horror), dociera wieść, że właśnie ukazała się kontynuacja ukochanej gry z czasów jego młodości. Nie namyślając się długo, człowiek ów, wiedziony wezbraną w nim nagle falą nostalgii, instaluje tego całego Steama i kupuje sobie Baldur’s Gate 3. Etykieta „wczesny dostęp” nic mu nie mówi, więc nie zwraca na nią uwagi.
I wiecie, co nastąpi potem, gdy naszemu 40-latkowi już uda się wygospodarować ponad 80 GB wolnego miejsca na dysku (!) i zainstalować grę? Szok i niedowierzanie... albo przynajmniej silne uczucie zagubienia, wynikające z obcowania z czymś, co zupełnie nie przystaje do „Baldura” ze wspomnień. Znaczy, nastąpi to, jeśli komputer „seniora” w ogóle udźwignie ten tytuł – na razie Larian Studios było bardziej skupione na sesjach motion capture i modelowaniu ładnych buzi postaciom niż na optymalizacji silnika.
Zanim rzucicie kamieniem w Larian Studios, warto powiedzieć, że optymalizacja gry we wczesnym dostępie siłą rzeczy będzie kuleć. To złożony i pracochłonny proces, przeprowadzanie którego w przypadku niegotowego jeszcze produktu, gdzie bardzo wiele się zmieni, nie ma dużego sensu.
Budowanie przyjaznych relacji w drużynie nie przychodzi łatwo, a droga do romansu jest daleka… Tak, drodzy fani Dragon Age, nie przesłyszeliście się – ba, w BG3 razem z romansami będą również „momenty”.
W każdym razie 40-latek być może zaciśnie zęby, czując przypływ młodzieńczego wigoru, i postanowi sam wszystko rozgryźć, posiłkując się, jak za tych lepszych czasów, własnym rozumem i/lub instrukcją (wbudowaną w grę). Nie zważając na brak samouczka, nauczy się kontrolować drużynę w całkowicie trójwymiarowym środowisku, zgłębi działanie mnóstwa maleńkich przycisków interfejsu i zorientuje się w licznych zmianach, jakie zaszły między drugą a piątą edycją Dungeons & Dragons – w obszarze tak mechaniki, jak i samego świata... A może stanie się inaczej? Może nasz 40-latek jednak poczuje ponowny napór „życia” i koniec końców uzna, że jest już za stary na to wszystko?
Baldur’s Gate 3 we wczesnym dostępie to:
- prolog i pierwszy akt do przejścia;
- osiem ras i sześć klas (z wariantami) do wyboru przy tworzeniu postaci;
- mechanika piątej edycji Dungeons & Dragons naniesiona na model rozgrywki żywcem wyjęty z Divinity: Original Sin 2;
- stosunkowo rozległa mapa, pełna tajemnic czekających na odkrycie;
- setki NPC, którzy prowadzą dialogi w „filmowej” oprawie;
- brak samouczka i tylko jeden poziom trudności („klasyczny” – dość wysoki);
- dziurawa polska wersja językowa;
- zatrzęsienie technicznych niedoróbek.
W grze jest już obecna polska wersja językowa. Niestety, ona też wymaga poprawek – nagminnie zdarzają się błędy w terminologii, a sporo tekstów (np. treść większości książek) na razie nie ma tłumaczenia.
Divinity: Baldur’s Sin 3?
Ale co pan pleciesz o jakichś zramolałych 40-latkach – żachnie się ktoś – mów pan lepiej, jak na to Baldur’s Gate 3 mamy zapatrywać się my, wyjadacze. Dobrze. Zapytuję więc Was, wyjadaczy: czy przeszliście i polubiliście Divinity: Original Sin 2? Jeśli na jedno i drugie odpowiadacie twierdząco, już na tym etapie możecie odetchnąć z ulgą. Larian Studios osiągnęło w DOS2 rzeczy wielkie – i w zasadzie wszystko to znajduje odzwierciedlenie w Baldur’s Gate 3.
Trzy lata temu belgijscy deweloperzy pokazali, że w rękach mają fach, a w głowach całe hałdy zaskakujących, błyskotliwych pomysłów. Stworzyli przy tym RPG, które potrafi być jednocześnie kompleksowe i intuicyjne, jak również nowoczesne i zarazem wierne gatunkowej tradycji. Po BG3 na pierwszy rzut oka widać, że powstaje na tym samym fundamencie – ale parę rzeczy próbuje zrobić inaczej i potrzebuje jeszcze trochę czasu (we wczesnym dostępie), aby doszacować optymalne proporcje poszczególnych składników... jak również dokręcić śrubki, bo połowy wciąż brakuje.
Tak jak DOS2, Baldur’s Gate 3 oferuje czteroosobowy tryb kooperacji (na razie tylko sieciowy, w przyszłości także lokalny). Nie miałem jednak okazji go wypróbować.
O CZYM TRAKTUJE TA GRA? I ILE „BALDURA” JEST W „BALDURZE”?
Akcja toczy się jakieś dwa stulecia po wydarzeniach z pierwszego i drugiego Baldur’s Gate. Nie mamy zatem do czynienia z bezpośrednią kontynuacją i można się obejść bez znajomości poprzednich odsłon cyklu.
Naszą postać – stworzoną własnoręcznie lub wybraną spośród piątki gotowych awanturników (na tę chwilę wczesny dostęp oferuje tylko pierwszą opcję) – poznajemy, gdy tkwi porwana na statku należącym do straszliwych Illithidów, zwanych też łupieżcami umysłu. Ten stan nie trwa długo, gdyż łajba tuż po prologu ulega katastrofie w pobliżu tytułowego miasta. Nie bardzo jednak możemy cieszyć się wolnością, w głowie tkwi nam bowiem „kijanka” łupieżców – i powinniśmy szybko coś z nią zrobić, nim doprowadzi do naszej przemiany w Illithida. Tak rozpoczyna się kolejna wielka przygoda w Zapomnianych Krainach.
Zastanawiacie się, na ile opowieść w Baldur’s Gate 3 łączy się z poprzednimi częściami? Prawdę mówiąc – nie wiem. Pierwszy akt nie zdradza żadnych fabularnych powiązań; na scenie nie pojawiają się znane twarze, nawet słowo „Bhaal” nie pada ani razu (a przynajmniej mnie nie było dane go usłyszeć). Fabuła zapowiada się jednak na zawiłą i wielowątkową, więc finalna wersja gry może okazać się jeszcze pełna odwołań do klasyki. Zwłaszcza gdy rozwój wydarzeń zabierze bohaterów do Wrót Baldura.