Doom Eternal to przeurocza rzeź dla każdego – wiemy, bo graliśmy
Znasz Dooma od 1993 roku? Będziesz zachwycony! Grałeś tylko w poprzednią część z 2016? Będziesz zachwycony! Doom Eternal zapowiada się na prawdziwą „klasykę na czasie”.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Doom Eternal – demon tkwi w szczegółach
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
W pierwsze dwie części Dooma grywałem nałogowo po szkole. Kiedy więc na zeszłorocznej prezentacji Dooma Eternal zobaczyłem w nim liczne nawiązania oraz szczegóły wyjęte wprost z klasycznych odsłon tego cyklu z lat 90., nostalgia odezwała się we mnie z podwójną mocą! Byłem od razu kupiony! Kolorowa grafika, praktycznie taki sam wygląd przeciwników czy znajdowanych po drodze zapasów zapowiadały najprzyjemniejszy powrót do przeszłości w nowoczesnej, niesamowitej oprawie. Krótki kontakt z grywalną wersją na targach PGA potwierdził tylko, że jest na co czekać do marca 2020 roku, a oprócz paru nowości znalazłem też kolejny ukłon w stronę weteranów serii!
Grywalne demo rozpoczyna samouczek objaśniający nowe mechanizmy rozgrywki w Doomie Eternal. Niby nudy, obowiązkowe wciskanie przycisków na komendę w jakiejś sztucznie wykreowanej rzeczywistości wirtualnej, ale w tle przygrywają znajome dźwięki. Ni mniej, ni więcej, tylko The Healer Stalks Roberta Prince’a, czyli kawałek z drugiego etapu Dooma II: Hell on Earth. Nostalgiczny easter egg kończy się wraz z rozpoczęciem właściwej rozgrywki, kiedy to po znanym ze zwiastuna skanowaniu karty spanikowanego naukowca zaczyna się masakra demonów z soczystym heavy metalem w tle.
Trochę za dużo skakania
W przeciwieństwie do Hell on Earth z 1994 roku Doom Eternal nie jest tylko zbiorem dodatkowych poziomów i demonów, stanowiącym uzupełnienie niezwykle udanej poprzedniej części z 2016 roku. Nowa gra wprowadza sporo świeżych rozwiązań, głównie w sposobach poruszania się po mapach. Doom Slayer potrafi, niczym jakiś łowca przygód, wspinać się po ścianach, skakać po rozbujaniu się na drążku czy śmignąć błyskawicznie w wybraną stronę, przedłużając tym skok lub robiąc szybki unik. Nową zabawką jest też linka z hakiem na wyposażeniu klasycznej dwururki, dzięki której można szybko przemieścić się w pobliże ofiary. Areny do walk stały się przez to o wiele bardziej wertykalne, pełne obiektów pozwalających poruszać się nad przeciwnikami, a poszukiwanie drogi wyjścia z poziomu częstokroć zmienia grę w rasową platformówkę FPP…
…co akurat niespecjalnie przypadło mi do gustu – przynajmniej po przejściu tych paru dostępnych etapów. Elementów platformowych jest tu moim zdaniem zbyt wiele. Część mechanik nie pasuje do ciężkiego, zakutego w pancerz Doom Slayera, a przede wszystkim zabiera zbyt wiele czasu. Zamiast po prostu strzelać i wycinać w pień demony szukamy drążków, wind czy chropowatych ścianek, których można się złapać. Miałem też wrażenie, że przez wszystkie te nowości w poruszaniu się Slayer jest paradoksalnie nieco wolniejszy niż w ostatniej odsłonie serii. Praktycznie co chwilę wciskałem odruchowo klawisz sprintu, który tutaj odpowiada za unik, bo wydawało mi się, że postać nie śmiga tak, jak powinna. Cóż – albo będzie to dla mnie wada nowego Dooma, albo w pełnej wersji złapię właściwy rytm i się przyzwyczaję.
Rzeźnia dla każdego
Przyzwyczajać się za to na pewno nie będę musiał do nowej broni i jej działania, jak i do wszelkich nowych możliwości siania demolki. Wszystko po prostu wygląda i działa wyśmienicie, sprawiając ogromną wręcz frajdę. W strzelankach mamy zwykle jakąś jedną czy dwie ulubione spluwy. W Doomie Eternal podczas oczyszczenia areny z przeciwników używa się praktycznie całego dostępnego arsenału! Różny oręż wykazuje różny efekt w przypadku poszczególnych wrogów, co warto wykorzystywać.
W trakcie testowania dema ucieszył mnie brak dającego się we znaki w poprzedniej odsłonie serii uciążliwego grzebania w menu gry, by odblokować jakąś zdolność czy ulepszyć broń. Tutaj wszystko „wskakiwało” z automatu po znalezieniu w terenie. Być może było to specjalnie przygotowane ulepszenie na potrzeby wersji demonstracyjnej, ale raczej spodziewam się tego samego także w finalnym wydaniu.
Dzięki nowym zabawkom i jeszcze bardziej wymyślnym animacjom zabójstw chwały Doom Slayer wydaje się obecnie chyba najbardziej mocarną postacią ze wszystkich bohaterów gier. Niezależnie od tego, czy korzysta ze specjalnego ostrza na ramieniu, miotacza płomieni lub kultowej piły łańcuchowej, eksterminacja demonów po prostu upaja. I mimo że robimy im naprawdę sporą krzywdę, wycinając czasem całe kawały ciała czy odstrzeliwując siejące zniszczenie kończyny – zupełnie nie odczułem w tym jakiegoś nadmiaru przemocy. Być może dlatego, że to rzeczywiście tylko demony i potwory, a być może również dlatego, że wszystko jest bardzo kolorowe i jakby nieco komiksowe – Doom Eternal pod tym względem to zdecydowanie lżejszy kaliber niż Mortal Kombat czy rentgeny ze Snipera Elite. To wręcz przeurocza rzeź dla każdego.
Poproszę Dooma Eternal shareware!
Na frajdę z rozgrywki duży wpływ ma z pewnością oprawa graficzna i dźwiękowa. Doom Eternal wygląda i brzmi po prostu fantastycznie. Dzięki starannemu przygotowaniu wersji demo przeskakiwaliśmy co jakiś czas do kolejnych lokacji, zwiedzając zarówno bazę w kosmosie i jej futurystyczne korytarze, jak i przedsionek samego piekła z budowlami w stylu przypominającym gotyk. Brązowobura sepia z Dooma 2016 ustąpiła miejsca żywej, o wiele bogatszej kolorystyce, która naprawdę cieszy oko. Z kolei żołnierze zombie, Mancubus, Cacodemon czy Pain Elemental wyglądają jak w klasycznej wersji sprzed lat, tyle że zamiast ogromnych pikseli widzimy ich w jakości HD (choć dziś może bardziej pasuje 4K) – dokładnie tak, jak kiedyś można było tylko wyobrażać to sobie na grafikach koncepcyjnych i fanartach.
Doom Eternal ma szansę być idealnym przykładem tego, jak powinno się wskrzeszać kultowe marki z lat 90. Jak tworzyć remaki, by jednocześnie zachować klimat oryginału oraz iść z duchem czasu i zauroczyć nowe pokolenia. Mam wprawdzie pewne obawy co do wspomnianych elementów platformowych, ale może w pełnej wersji okażą się one strzałem w dziesiątkę – zobaczymy. Póki co, trzeba przełknąć opóźnienie jak gorzką pigułkę i uzbroić się w cierpliwość. Testowane przeze mnie demo lubiło wyskakiwać co chwilę do pulpitu – to fakt, ale ogólnie podczas rozgrywki nie zauważyłem żadnych błędów, gliczy czy spowolnień.
A na gwiazdkę życzyłbym sobie jeszcze jednego nostalgicznego nawiązania do lat 90. – udostępnienia dema w wirtualnych sklepach wszystkich platform, by można było grać w nie przynajmniej do marca 2020. Krótka runda na PGA to stanowczo za mało. A taki darmowy Doom Eternal shareware episode zamiast kolejnej „otwartej bety” – zupełnie jak kiedyś – to dopiero byłby hit i hołd złożony klasyce!
ZASTRZEŻENIE
Wejściówkę na targi PGA 2019, na których przetestowaliśmy grę Doom Eternal, otrzymaliśmy bezpłatnie od organizatorów.