Marvel's Spider-Man na PS4 – jak w Batmanie, tylko lepiej?
Spider-Man i inni bohaterowie uniwersum Marvela święcą triumfy na ekranach kin, ale wciąż nie mogą sobie poradzić na komputerach i konsolach. Czy kolejna efektowna piaskownica Sony ma szansę to zmienić?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Marvel's Spider-Man - z wielkimi oczekiwaniami nie przychodzi rozczarowanie
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
- Data premiery: 7 września 2018
- Platformy: PlayStation 4
- Producent: Insomniac Games
Ogólnie rzecz biorąc, Spider-Man nigdy nie miał szczęścia do gier komputerowych. Firma Activision solidnie eksploatowała tego superbohatera w ostatnich latach, chcąc maksymalnie wykorzystać potencjał umowy zawartej wieki temu z Marvelem. Znany wydawca dostarczał jednak na rynek produkty co najwyżej przeciętne. Fani Człowieka Pająka mogą dziś z rozrzewnieniem wspominać jedynie Spider-Mana 2 (i to wyłącznie w wersji na konsole szóstej generacji) studia Treyarch – pozostałe odsłony przygód nowojorskiego herosa prezentowały już znacznie słabszą formę.
Gwoździem do trumny okazała się gra The Amazing Spider-Man 2 z 2014 roku, która zebrała katastrofalne oceny w recenzjach. Chęć podpięcia się twórców pod mający się ukazać w tym samym czasie film mocno zemściła się przede wszystkim na graczach, którzy otrzymali produkt wtórny i nijaki.
Cyfrowy Manhattan budzi podziw
Nadchodząca wielkimi krokami pozycja zatytułowana po prostu Spider-Man będzie zupełnie nowym otwarciem dla miłośników tego superbohatera. Za bary z tematem wzięła się bowiem firma Sony Interactive Entertainment, która powierzyła to trudne zadanie sprawdzonemu w boju studiu Insomniac Games. Efekt jego prac mieliśmy okazję podziwiać na zorganizowanym w Warszawie pokazie.
NOWA OPOWIEŚĆ
Twórcy utrzymują, że Spider-Man nie będzie adaptacją jakiejś historii z komiksów czy filmów, ale ich własną opowieścią, wymyśloną przez nich od początku do końca. To dobra wiadomość, choć nie oznacza ona, że w grze nie znajdą się patenty wykorzystane wcześniej. Wynika to z obfitości materiału źródłowego – od 1962 roku powstało już tyle komiksów z rozpinaczem pajęczyn w roli głównej, że trudno byłoby wpaść na coś całkowicie nowego, co nie gryzłoby się z samym uniwersum. Dobry przykład mamy zresztą już na początku gry, kiedy poznajemy zaskakującego mentora Petera Parkera. To właśnie pomysł wykorzystany w filmie, a znając życie, również niejednokrotnie w komiksach.
Choć nikt nie powiedział tego wprost, jesteśmy praktycznie pewni, że deweloperzy przywieźli do stolicy pełną wersję swego dzieła. Nie oznaczało to jednak, że mogliśmy grać do upadłego. Wszystkim zebranym udostępniono jedynie otwierający całość prolog, a zabawa była brutalnie przerywana po pierwszym spotkaniu Spider-Mana z Mary Jane, mniej więcej dwie i pół godziny po rozpoczęciu zmagań.
Spider-Man jest typowym sandboksem, osadzonym – a jakże – na Manhattanie. Pobudzająca wyobraźnię wyspa podzielona została na dziewięć dzielnic, a cały obszar jest dostępny praktycznie od razu, po obowiązkowym starciu z pewnym znanym w tym uniwersum gangsterem, którego imienia oczywiście nie podamy. Miasto jest ogromne i budzi podziw dużą dbałością o szczegóły. Nowojorscy bywalcy bez trudu rozpoznają większość charakterystycznych budynków.
Wrażenie robi też zejście na poziom ulicy, co w przypadku tej produkcji raczej nie będzie zdarzać się zbyt często. Ciasnymi drogami przemieszcza się tutaj sporo samochodów, a na chodnikach, placach i w parkach spotykamy mnóstwo ludzi. Większość z nich to jedynie zapychacze, niepełniący żadnej istotnej roli, ale sam fakt, że silnik bezproblemowo obsługuje tak dużą liczbę obiektów, budzi respekt.
EKRANY ŁADOWANIA
Podniebne harce w Nowym Jorku nie są przerywane loadingami, więc bujanie się z użyciem pajęczych sieci okazuje się płynne i bezproblemowe. Nie oznacza to jednak, że ekranów ładowania nie uświadczymy w ogóle. Każde wejście do budynku wymaga wczytywania, to samo dzieje się po wyjściu na zewnątrz. Warto też podkreślić, że gra nie pozwala zwiedzać wnętrz według własnego widzimisię. Dodatkowe lokacje dostępne są wyłącznie w misjach, chyba że rzecz dotyczy wybranych miejscówek, które odwiedzać można w dowolnym momencie zmagań. W takich przypadkach loading również jest obowiązkowy.
Sandboksowa klęska urodzaju
Wspomnieliśmy już, że Spider-Man jest sandboksem, więc potencjalni nabywcy gry muszą zaakceptować związane z tym konsekwencje. Tak, swoboda działania okazuje się ogromna, ale z drugiej strony produkt po brzegi wypełniony jest niezbyt atrakcyjnymi zapchajdziurami. Deweloperzy poszli tutaj drogą swoich kolegów z Ubisoftu. Mgłę wojny odsłania się po przejęciu wież komunikacyjnych (obsługuje je prosta, ale na dłuższą metę nudna do bólu minigierka), a po uzyskaniu kontroli nad sygnałem na mapie pojawia się pierdyliard znaczników wszelkiej maści, z których trudno wyłowić nawet fabularne misje poboczne.
Będziemy odszukiwać pozostawione przez Petera plecaki ze sprzętem, eliminować miejscowych rzezimieszków, którzy napadają na ludzi lub sklepy, brać udział w wyzwaniach na prowizorycznych arenach (zlokalizowanych np. na dachu wieżowca), robić zdjęcia „landmarkom” oraz inne, niezbyt angażujące rzeczy. Kiedy gra otwiera sandboksową puszkę Pandory, można złapać się za głowę. Szybkie przestudiowanie mapy prowadzi do następującego wniosku – w całym mieście czeka bez mała kilkaset zapychaczy, które zmuszają do wykonywania żmudnych i tych samych czynności. Fanom maksowania gier autentycznie współczuję, bo o ile na początku oddawanie się tym aktywnościom zdaje się być sympatyczne, tak później będzie jedynie przykrym obowiązkiem.
WYRWAĆ SIĘ Z SIECI
Dyskusyjna wydaje się w grze pajęcza sieć. Z jednej strony jest w stanie utrzymać przylepione do ścian plecaki przez wiele długich tygodni, z drugiej podrzędne oprychy rozrywają ją bez problemu po kilku sekundach. Jesteśmy ciekawi, czy zostało to fabularnie uzasadnione, ale podejrzewamy, że gra pozwoli udoskonalać formułę sieci, dzięki czemu wyswobodzenie się z pułapki zajmie wrogom więcej czasu.
Zresztą, nie tylko im, bo na bazie aktywności pobocznych zdobywamy żetony pozwalające ulepszać strój i sprzęt. W grze funkcjonuje tradycyjny model rozwoju postaci oparty na punktach doświadczenia i zdolnościach (do odblokowania są trzy zróżnicowane drzewka), ale gadżety i nowe gatki to zupełnie inna historia. Dość szybko można się zorientować, że bez zbierania plecaków nie będziemy w stanie uskładać odpowiedniej liczby żetonów potrzebnych do udoskonalania zabawek, a co za tym idzie – uzyskać dostępu do dodatkowych mocy i umiejętności. Szukanie znajdziek jest więc wliczone w ten sport i trzeba się nim zajmować, czy się to komuś podoba, czy nie.