God of War zachwyca! Porządnie ograliśmy nadchodzący hit na PS4
Nowe God of War wywraca do góry nogami podstawy popularnej serii, nie tylko przenosząc akcje do innej mitologii, ale rewolucjonizując także podstawy rozgrywki. Sprawdziliśmy, jak nowe rozwiązania sprawdzają się w praktyce. I bardzo nam się podobało!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry God of War – arcydzieło rzezi tylko na PS4
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
- reboot kultowej serii slasherów Sony;
- tym razem tłem opowieści jest mitologia nordycka;
- dynamiczna, mięsista walka;
- filmowość na miarę Uncharted;
- sporo zagadek środowiskowych;
- półotwarty świat (?) – tak sugeruje mapa w demie.
Restartowanie popularnych serii gier nie jest zjawiskiem częstym, ale kiedy faktycznie do niego dochodzi, taki ruch jest szeroko komentowany przez fanów elektronicznej rozrywki. Nie ma w tym nic dziwnego. Rebooty na ogół odcinają się grubą kreską od dotychczasowej fabuły i przedstawiają historię głównych bohaterów na nowo, a nierzadko zmiany w opowieści to tylko preludium do radykalnych modyfikacji mechaniki rozgrywki, które mają zadanie odświeżyć oklepaną formułę. Z takim przypadkiem mieliśmy do czynienia kilka lat temu w Tomb Raiderze i tak samo postąpiono teraz z God of War, choć tutaj akurat nikt w życiorysie Kratosa mieszać nie zamierzał.
Tak, nowy „Bóg wojny” przynosi zupełnie nowe rozdanie, związane chociażby ze zmianą otoczenia, w którym spartański rzeźnik obecnie egzystuje, ale mimo przedsięwzięcia próby ucieczki na daleką północ przeszłość wojownika nie daje o sobie zapomnieć. Mamy więc do czynienia z kontynuacją starej opowieści, a cały ciężar związany z rebootem przeniesiono na rozgrywkę. I trzeba to sobie od razu powiedzieć – była to bardzo dobra decyzja.
Przed Wami wrażenia z pierwszych 3 godzin gry w nadchodzące God of War.
Na północ!
Początek nowej przygody Kratosa zbiega się z tym, co widzieliśmy w zaprezentowanym półtora roku temu na E3 fragmencie rozgrywki. Pogromca greckich bogów próbuje wieść w miarę normalny żywot w małej chacie gdzieś na krańcu świata, opiekując się przy okazji swoim synem. Ze szczątkowych informacji podawanych przez grę wynika, że tata przez długi czas nie był obecny w życiu pierworodnego, ale postanowił wrócić do domu, gdy zmarła jego matka. Atreus nie jest samowystarczalny i daleko mu do wojownika, dlatego wiecznie poirytowanego Kratosa chłopiec potrafi doprowadzić do szału. Ma on jednak dla jego niemocy sporo zrozumienia (niechętnie okazywanego, rzecz jasna), więc gdy tylko młodzieniec znajdzie się w sytuacji zagrażającej życiu, ojciec zawsze pospieszy mu na ratunek.
Fabuła gry koncentruje się na podróży obu bohaterów przez skute lodem tereny dalekiej północy. Powodów wyruszenia na wycieczkę z oczywistych względów nie zdradzę, ale mimo zastosowania dość wyświechtanego motywu zostawienia wszystkiego za plecami spokojnie przyjąłem informację, że czas opuścić bezpieczne ściany drewnianej chaty i uciekać w siną dal. Jak nietrudno się domyślić, na drodze obu panów stanie teraz cała masa żądnych krwi stworów, wyjętych wprost z nordyckiej mitologii. A że fantastycznych istot w niej nie brakuje, możecie być pewni, iż w trakcie wędrówki nie zdarzy się Wam narzekać na nudę.
Wzorem Uncharted
God of War całkowicie wywraca do góry nogami dotychczasową koncepcję gry. Oczywiście tytuł zachował slasherowy kręgosłup – walczyć będziemy tu długo i często, ale sama prezentacja opowieści nabrała wybitnie filmowego charakteru i teraz bardziej kojarzy się z serią Uncharted niż z poprzednimi odsłonami cyklu.
Warto zwrócić uwagę na pracę kamery. W grze nie ma ani jednego cięcia, akcję w większości przypadków obserwujemy zza ramienia Kratosa, a kiedy program chce pokazać coś innego, np. w przerywniku filmowym, kamera płynnie zmienia pozycję i wraca na swoje miejsce po zakończeniu sceny. To absolutnie fenomenalne rozwiązanie sprawia, że czasem trudno się połapać, czy jeszcze gramy, czy już nie. Wzorem Uncharted 4 w God of War nie uświadczymy także ani jednego loadingu. Kiedy rozpoczniemy zmagania, możemy ukończyć je za jednym posiedzeniem, nigdy nie widząc ekranu ładowania. Nowe obszary wczytują się wyłącznie podczas przerywników filmowych. Tak przynajmniej było w długim demie.
Draugry to podstawowi przeciwnicy w God of War, ale dość szybko szeregi przeciwników zaczną uzupełniać inne monstra.
Tytuł od samego początku utwierdza nas w przekonaniu, że mimo zmiany perspektywy, z jakiej obserwujemy akcję, o taryfie ulgowej absolutnie nie ma mowy. God of War to nadal God of War, więc dostajemy tu potężną porcję niczym nieskrępowanej sieczki. Po ubiciu kilkunastu podstawowych draugrów do boju wkraczają nowe monstra, a każde z nich można widowiskowo wypatroszyć, w zależności od użytych środków. Tak jak poprzednio stwory da się ogłuszać i rozrywać na strzępy, można też nimi rzucać w przeciwników i biegiem wprasowywać je w ściany.
Rzeźnickim zapędom Kratosa pomaga zaskakująco bogaty zestaw ciosów i kombosów (tych ostatnich uczymy się z czasem, tak jak dawniej). Przeciwników tłuczemy zarówno toporem, jak i gołymi pięściami, bronią można też rzucać, by natychmiast zamrozić zmierzającego ku nam delikwenta. Co ważne, topór nigdy nie wraca do nas samodzielnie, więc musimy wydać dodatkową komendę, by ten – niczym legendarny Mjölnir Thora – ponownie znalazł się w naszym ręku. Takie zagranie można wykorzystać taktycznie, bo lecący z ogromną prędkością oręż również zadaje obrażenia stojącym na jego drodze rywalom.