Battalion 1944 – czy tęsknimy za sieciowymi FPS-ami w starym stylu?
Battalion 1944 przywołuje ducha pierwszych strzelanin sieciowych w klimatach II wojny światowej, ale czy nostalgia i porzucone dawno temu mechaniki wystarczą, by zatrzymać przy sobie graczy?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- dynamiczna sieciowa strzelanina oparta na dawnych mechanikach;
- klasyczne tryby rozgrywki;
- brak specjalnych zdolności postaci i nagród za serię zabójstw;
- e-sportowy tryb Wartide z wątkiem ekonomicznym;
- płatne skrzynki ze skórkami na broń.
Co jest lepszym rozwiązaniem – czysta rozgrywka oparta na prostych mechanizmach, z wizją ewentualnej wygranej po kilkunastu bądź kilkudziesięciu minutach, czy ciągłe nagradzanie gracza punktami, odznakami, opcją mocniejszego ataku i wyznaczanie mu małych, szybko osiągalnych celów? Wirtualny świat sieciowych potyczek ewoluował na przestrzeni lat – od zwykłych pojedynków na skill, czyli quick-scope’ów i jumpshotów, po istny festiwal kill-streaków, unlocków i rank-upów. Już nie trzeba zawsze wygrywać, by czuć się nagrodzonym, a deweloperzy pilnują, by motywacja do systematycznej zabawy stale rosła.
Tymczasem twórcy Battalion 1944 chcą przypomnieć, jak multiplayerowe strzelaniny wyglądały kiedyś. Ich gra, która właśnie ukazała się w programie wczesnego dostępu, nawiązuje do pierwszych odsłon Call of Duty i Medal of Honor, gdy liczyły się tylko czyste umiejętności i radość z zaliczanych fragów. Battalion 1944 istotnie stanowi hołd złożony tamtym tytułom, ale widać w nim również chęć zostania drugim Counter Strikiem – twórcy nie kryją się z e-sportowymi ambicjami, które stawiają ponad wszystko. Tylko czy rzeczywiście brakuje nam drugiego Counter Strike’a, tyle że z garandami i MP40?
Jump, jump, bunny hop! To nie graficzny glicz, to staroszkolna taktyka ciągłych skoków na niezwykłą wysokość, by utrudnić wrogowi celny strzał. Battalion 1944 odtwarza ją perfekcyjnie.
Słowniczek sieciowego FPS-owca:
skill – umiejętność, czyli nasz talent do likwidacji wroga tylko za pomocą refleksu, spostrzegawczości oraz sprawnej obsługi myszki i klawiatury;
quick scope – technika strzelania polegająca na szybkim przywołaniu celownika (prawy klawisz myszy) i strzeleniu w tym samym momencie, w którym krzyż pojawi się na ofierze;
jumpshot – wykorzystywanie wysokich skoków postaci do uzyskania przewagi i strzelanie do wrogów, będąc w powietrzu, tak by maksymalnie utrudnić im celowanie;
kill-streak – premia po uzyskaniu pewnej liczby zabójstw pod rząd, pozwalająca skorzystać z dodatkowego, mocniejszego ataku, np. zrzucenia bomby;
unlock – dodatki do broni odblokowywane po oddaniu się konkretnym aktywnościom;
rank-up – zwiększanie poziomu doświadczenia postaci w grach sieciowych.
Counter Strike: WWII
Wejście Battalionu 1944 do programu wczesnego dostępu rozpoczęło się od dość poważnych kłopotów z serwerami – twórcy padli niejako ofiarą klęski urodzaju, nie przewidując aż tylu chętnych do wypróbowania ich produkcji. Zamiast serwerów gotowy był za to sklepik z loot-boksami dostępny z poziomu głównego menu gry, w którym za niecałe 6 złotych można kupić skrzynkę z losową skórką na broń. Uzyskiwane w ten sposób pieniądze mają być w sporej części przeznaczane na pulę nagród w e-sportowych turniejach, a resztę ma dorzucać wydawca – Square Enix.
Ascetyczne, białe menu, ikonki do zapraszania znajomych u góry i skrzynki ze skórkami - Battalion 1944 to deja vu na każdym kroku.
W turniejach zagramy w specjalnym trybie Wartide – wariacji na temat „znajdź i zniszcz” – w którym dwie pięcioosobowe drużyny atakują lub bronią dwóch wybranych punktów, z małą dozą ekonomii przed startem każdej rundy. Wszystko wsparte jest oldskulową rozgrywką, w której dominują strzały z szybkiego wycelowania i ciągłe podskakiwanie w biegu na nienaturalną wysokość – żadnych perków, umiejętności czy kill-streaków. Wypisz wymaluj Counter Strike w drugowojennej otoczce, z gotowym systemem zawodów i skórek w skrzyniach!
Nostalgiczny powrót
Battalion 1944 wygląda jak jeden wielki plagiat wszystkiego, co już było. Menu i interfejsem przypomina ostatnie gry Electronic Arts, skórki i turnieje wyjęto z CS-a, znajdziemy tu też sporo starego CoD-a – ale jak już kopiować, to najlepszych. Jeśli chodzi o dawne mechaniki i klimat, twórcy rzeczywiście celująco odrobili zadanie. Tutaj naprawdę można poczuć atmosferę Call of Duty 2 czy Medal of Honor: Allied Assault, skupiając się wyłącznie na własnej celności i sprycie. Rozgrywka jest niezwykle dynamiczna, strzela się i ginie bardzo szybko, historyczne karabiny mają swoje wady i zalety, a do dyspozycji są jedynie proste, klasyczne tryby, takie jak Team Deathmatch, Dominacja i Capture the Flag.
Wykolejona lokomotywa przed dworcem we Francji to oczywiste nawiązanie do prawdziwego zdarzenia słynnego mema z failami (patrz ramka).
Interesujący jest również system ekonomiczny w trybie Wartide. Zamiast pieniędzy dysponujemy tu określoną pulą żetonów pozwalających skorzystać z konkretnych typów broni, np. snajperki czy lekkiego karabinu maszynowego. Tak jak w trybie Dog-Tag w nowych CoD-ach żetony te upuszczamy w razie zgonu i jeśli podniesie je wróg zamiast kolegi, tracimy je na rzecz przeciwnej drużyny, co może w pewnym momencie pozbawić cały zespół chociażby niezwykle skutecznych snajperów. W przypadku meczów o większą stawkę każda runda wymagać będzie wspólnych narad i ustalania, kto powinien się wcielić w jaką specjalność.
Podobały mi się również mapy, zarówno pod względem artystycznym, jak i projektu, bez jakichś specjalnie poukrywanych zakamarków do kampienia. Mimo że grafika nie należy do najlepszych, a tekstury straszą niską rozdzielczością, są dość szczegółowe i pełne charakterystycznych, a czasem wręcz pomysłowych obiektów. Zdziwiło mnie jedynie, jak duże są niektóre z nich, co rzuca się w oczy przy tylko 10 osobach i ciągle tych samych dwóch gorących punktach. Gdy zabrałem się za eksplorację francuskiego miasta na mapie Derailed, odkryłem kino, dworzec i kościół, choć żadne walki nigdy tam nie dotarły. Być może to ukłon w stronę prywatnie zarządzanych serwerów i dowolnych ustawień w liczbie graczy. Na oficjalnych trochę się jednak ta przestrzeń marnuje i widać wtedy, jak przemyślane są niby klaustrofobiczne lokacje z Call of Duty: WWII.
Mapa Derailed jest trochę za duża. Są w niej miejsca, do których nigdy nie przenoszą się walki 5 osobowych drużyn.
WCZESNY DOSTĘP UROCZY JAK ZWYKLE
Kupując grę w obecnym stanie, musimy być przygotowani na standardowe problemy pozycji z Early Access. W Battalionie 1944 jest jeszcze dużo do poprawienia, jeśli chodzi o wyszukiwanie serwerów czy matchmaking. Gra potrafi czasem dziwnie połączyć drużyny lub nie dobiera zawodników, gdy ktoś wyjdzie w trakcie rozgrywki, przez co wiele meczów odbywa się w proporcjach 2 przeciw 5 czy 3 kontra 4. Nie bez wad pozostaje także system odradzania się i wykrywania trafień.