autor: Radosław Wasik
Graliśmy w Holdfast: Nations at War – napoleońskie Mount & Blade: Warband - Strona 2
Jeśli ograliście już wszystkie odsłony serii Mount & Blade to czekacie pewnie niecierpliwie na „dwójkę”. A tej ciągle nie ma. Na ratunek przychodzi Holdfast: Nations at War, które oferuje sieciowe napoleońskie potyczki w stylu Mount & Blade: Warband.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Zapowiedziane na początku tego roku Holdfast: Nations at War zostało natychmiast ogłoszone duchowym następcą Mount & Blade: Warband - Napoleonic Wars. Produkt tworzony przez Anvil Games Studio, czyli część zespołu odpowiedzialnego za wspomniane DLC do popularnego cyklu gier wojennych, trafił w formie wczesnego dostępu na Steama. Okazuje się, że Holdfast zasługuje na takie miano – już pierwsze minuty rozgrywki przywodzą na myśl serię Mount & Blade. I nie chodzi tu tylko o nieco koślawe animacje.
Wojna z fletem w tle
- sieciowa gra będąca duchowym następcą Mount & Blade: Warband - Napoleonic Wars;
- tytuł osadzony w realiach XVIII wieku – epoki napoleońskiej;
- produkcja zadebiutowała we wczesnym dostępie;
- bitwy morskie i lądowe;
- nacisk na kooperację graczy.
Zabawę rozpoczynamy od określenia strony konfliktu oraz klasy postaci. Pierwsza kwestia ogranicza się jedynie do wyboru między Wielką Brytanią a Francją, ale w przypadku drugiej mamy już więcej opcji. Oprócz zwykłych klas (piechota czy strzelcy) w oczy rzuca się kilka nietypowych stanowisk – stolarz, marynarz ze skrzypcami, czy żołnierze grający na fletach lub bębnach. I nie są to bezużyteczne funkcje, bowiem obecność postaci z instrumentami muzycznymi zwiększa celność innych uczestników zabawy.
Okazuje się to szczególnie ważne, gdyż gra stara się oddać realizm wojen napoleońskich, więc trafienie przeciwnika jest dość trudne, a przeładowanie broni trwa długo – niecelny strzał wiąże się z szybką śmiercią (no chyba że gracz z wrogiej drużyny również nie trafi). Ten aspekt przekłada się na tempo całej rozgrywki. Akcja toczy się tu zdecydowanie wolniej od tego, z czym mamy do czynienia w większości sieciowych strzelanek dostępnych na rynku i opiera na nieśpiesznym poruszaniu się po mapie oraz zdobywaniu kolejnych punktów.
Ile w Holdfast: Nations at War jest Mount & Blade: Warband - Napoleonic Wars?
Wspomniałem, że już początek zabawy nasuwa skojarzenia z serią Mount & Blade. Trudno nie zauważyć wielu podobieństw, a fani poczują się tu jak w (bardziej rozbudowanym) domu. Nieco specyficzne animacje, sposób strzelania i celowania, możliwość przełączania się między widokiem pierwszo- i trzecioosobowym, system walki wręcz – wszystko to jest niemal identyczne jak w Napoleonic Wars.
Oprócz standardowych map z kilkoma kluczowymi pozycjami do przejęcia Holdfast: Nations at War oferuje również coś w rodzaju oblężeń. Jedna drużyna stacjonuje w ruinach czy fortecy, a druga stara się przedrzeć przez defensywę – a że na polu bitwy może znajdować się do 125 graczy, to na zapełnionym serwerze walki mają niezły rozmach. Zarówno strona broniąca, jak i atakująca otrzymuje do dyspozycji wsparcie w postaci artylerii. Umiejętne korzystanie z armat potrafi przechylić szalę zwycięstwa, ale nie jest to łatwa sztuka, a celne strzały przychodzą po osiągnięciu odpowiedniej wprawy. Długo ładująca się broń sprawia, że w trakcie podboju często dochodzi do bezpośrednich starć, kiedy trzeba sięgnąć po szable czy użyć bagnetu (lub – jak ktoś ma ochotę – pięści, ale nie jest to zbyt skuteczny sposób).
Walka wręcz do poprawy
Już samo strzelanie z karabinu przypomina rozwiązania znane z serii Mount & Blade, ale to walka wręcz od razu przywołuje wspomnienia pojedynków z tego cyklu. Twórcy skorzystali ze znanego systemu, w którym ruch myszki decyduje o kierunku ataku. Machnięcia gryzoniem odpowiadają za ciosy z danej strony. Na takiej samej zasadzie działa blokowanie uderzeń. Intuicyjna i dość skomplikowana mechanika walki mogłaby być niezwykle satysfakcjonująca, gdyby tylko została wykonana poprawnie – obecnie bezpośrednie starcia nie wyglądają zbyt dobrze.
Najbardziej dają się we znaki wszechobecne lagi, występujące nawet pomimo niskich pingów. Przy strzelaniu nie jest to tak widoczne, ale podczas walki wręcz często zauważa się „teleportujące się” i uderzające powietrze postacie. Zdarzają się też sytuacje, w których trudny (z powodu lagów) do trafienia przeciwnik z szablą wpada w skupisko graczy i wycina w pień cały oddział. Opóźnienia to nie jedyna wada – animacje ciosów są trochę zbyt wolne, a przełączanie na tryb walki wręcz nie zawsze działa. Oprócz tego irytuje brak możliwości przerwania ładowania broni i natychmiastowego przejścia do ataku z bliska.
Pomimo kulejących potyczek na szable czy bagnety Holdfast potrafi dostarczyć wiele dobrej zabawy. Po przejściu z lądu na pokład statku docieramy do chyba najciekawszej zawartości gry. Tam walki z użyciem broni białej występują już sporadycznie.