Graliśmy w Wolfensteina II: The New Colossus – w III Rzeszy bez zmian - Strona 2
Podczas wizyty w Londynie mieliśmy okazję przetestować grę Wolfenstein II: The New Colossus. Następna odsłona przygód B.J. Blazkowicza nadal serwuje mnóstwo świetnej i satysfakcjonującej zabawy. Zabraknie za to znaczących nowości.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wolfenstein II: The New Colossus – mocarny kolos
- bezpośrednia kontynuacja gry Wolfenstein: The New Order;
- akcja toczy się kilka miesięcy po wydarzeniach z „jedynki” (w roku 1961);
- tym razem obszarem działań są okupowane przez Niemców Stany Zjednoczone;
- ponownie brutalne strzelanie zostanie połączone z interesującą fabułą;
- jedną z nowości w rozgrywce – niestety nielicznych – będzie używanie egzoszkieletu;
- premiera 27 października 2017 r.
Jest rok 1961. Nazistowskie Niemcy rządzą całym światem. Stany Zjednoczone od trzynastu lat znajdują się pod jarzmem III Rzeszy – po tym, jak bomba atomowa, zrzucona na Nowy Jork, zmusiła Amerykanów do kapitulacji. Resztki nadziei na lepsze jutro powoli gasną. Do tej ponurej rzeczywistości trafia kapitan William Joseph Blazkowicz. Jako drugowojenny weteran wykorzysta swój autorytet, by poprzez edukację obywateli i pracę u podstaw oddolnie wzbudzić w amerykańskim społeczeństwie wolę pokojowego nieposłuszeństwa wobec najeźdźców... Spokojnie, tylko żartuję. Będzie robić tylko jedno: zabijać nazistów.
Podczas niedawnego pokazu w Londynie miałem okazję rozegrać dwa etapy z zapowiedzianego na październik Wolfensteina II: The New Colossus. I muszę przyznać, że choć gołym okiem da się zauważyć pewne usprawnienia i pomniejsze nowości, byłem nieco rozczarowany tym, jak niewiele ta gra różni się pod względem rozgrywki od The New Order. Oczywiście nie spodziewałem się zmian radykalnych, które zresztą rozczarowałyby fanów bardzo dobrej pierwszej części, ale w zaprezentowanych w stolicy Wielkiej Brytanii poziomach nie było żadnej funkcji, która wprowadzałaby znaczące nowości do zabawy. Na razie wygląda więc na to, że studio MachineGames podeszło do swojego drugiego Wolfensteina z wprost skrajną ostrożnością, i nie ukrywam, że taka postawa nieco mnie zawiodła.
W ostatnich dniach sporo emocji wywołał fakt, że polska strona gry Wolfenstein II: The New Colossus jest pozbawiona swastyk. Wielu graczy uznało to za próbę cenzury i zakłamywania historii. Okazało się, że prawda jest znacznie bardziej prozaiczna: chodzi o przepisy w naszym prawie, które niedokładnie określają, w jakich przypadkach publikowanie symboli nazistowskich może być uznane za promowanie ustrojów totalitarnych. Swastyka zniknęła więc z materiałów promocyjnych, jednak sama gra nie zostanie pod tym względem ugrzeczniona. Inaczej natomiast będzie w Niemczech, gdzie reprezentowanie symboli nazistowskich w grach wideo jest całkowicie zakazane. W związku z tym za naszą zachodnią granicą gracze postrzelają do żołnierzy walczących pod nieco innymi sztandarami.
Więcej na temat legalności symboli nazistowskich w grach przeczytacie w artykule Kto się boi swastyki? Nazistowskie symbole w grach wideo.
Jesteśmy w branży zabijania nazistów...
Niemal pewne jest, że The New Colossus nie będzie ostatnią odsłoną Wolfensteina autorstwa MachineGames. Deweloperzy od samego początku zakładali, że stworzą spójną fabularnie trylogię – o ile oczywiście zostanie ona dobrze przyjęta przez graczy. Dokładniejszych planów na zakończenie historii Blazkowicza nikt jeszcze nie ujawnia, ale twórcy nie wykluczają, że w jej finalnym rozdziale zmierzymy się z Mecha-Hitlerem. To byłby oldskul.
Oczywiście na rozczarowanie przyszedł czas dopiero po odejściu od komputera. Podczas samej zabawy nie było nawet chwili wytchnienia: deweloperzy zaprezentowali etapy wypełnione po brzegi nazistami i dali nam pełną swobodę tego, jak się z nimi rozprawimy. Nie miejcie przy tym najmniejszych wątpliwości: choć poprzednia odsłona cyklu nie skończyła się dla Blazkowicza zbyt dobrze i pierwszą misję w The New Colossus nasz bohater spędza na wózku inwalidzkim, nadal stanowi on niekwestionowany autorytet w dziedzinie masowego wybijania nazistów. Nadchodząca odsłona Wolfensteina nie tylko dorównuje intensywnością poprzedniej części, ale w niektórych momentach nawet ją przewyższa. Akcja toczy się szybciej, przeciwników jest więcej – trudno nie podejrzewać twórców o inspiracje ubiegłorocznym Doomem... na co bynajmniej nie mam zamiaru narzekać.
Ciekawą nowością jest stosowanie pułapek. Aby oszczędzać amunicję (momentami potrafi jej zabraknąć), Blazkowicz może włączać pola elektromagnetyczne, które w mgnieniu oka usmażą każdego, kto przez nie przejdzie. To dobry sposób na zabezpieczenie sobie tyłów, mimo że samemu także można się na owe pola nadziać. Niestety, pułapki pojawiły się wyłącznie w pierwszym z testowanych przeze mnie etapów i obawiam się, że nie będziemy mieć okazji, by korzystać z nich zbyt często.
A szkoda, bo oprócz nich większość usprawnień jest tak naprawdę kosmetyczna. W The New Colossus nasz bohater sam może wybierać ulepszenia do poszczególnych spluw, ma także możliwość trzymania różnych typów broni w obu rękach. Ponadto pojawiają się nowe rodzaje przeciwników, jak chociażby przemieszczające się z zawrotną prędkością roboty, oraz uzbrojenia – w tym siekiera, która zastąpi w ekwipunku nóż i pozwoli na zdecydowanie brutalniejsze egzekucje. Mimo że zabrakło mi nieco świeżości, podczas gry nie narzekałem na nudę. Etapy są duże, oferują sporo miejsca na własną inwencję, a niektóre segmenty powalają dynamiką. W drugim z zaprezentowanych poziomów, rozgrywającym się w Strefie 52, miałem m.in. okazję walczyć na szczycie pędzącego pod ziemią pociągu – skoki adrenaliny gwarantowane!