Graliśmy w Far Cry 5 – tu nie będzie rewolucji - Strona 2
Chwyciliśmy za pada i wybraliśmy się na amerykańską prowincję. Far Cry 5 nie wprowadza wiele nowości w sprawdzonej formule – dla jednych będzie to zaleta, dla innych wada.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Far Cry 5 – szalony sandbox
- piąta główna odsłona serii strzelanek w otwartym świecie;
- tym razem akcja toczy się w amerykańskim stanie Montana;
- gracz stanie do walki z fanatyczną sektą, która terroryzuje okolicę;
- kampanię będzie można przejść w 2-osobowej kooperacji;
- na starcie sami stworzymy kierowaną postać;
- listę dostępnych środków transportu uzupełnią samoloty;
- premiera 27 lutego 2018 r.
Spotkanie z Far Cry 5 było obowiązkowym punktem naszej wizyty na stoisku Ubisoftu podczas targów E3 w Los Angeles. Jedna z najbardziej znanych marek tej firmy powraca z pełnoprawną piątą odsłoną serii, choć – jak doskonale pamiętamy – po ciepło przyjętej „czwórce” mieliśmy jeszcze do czynienia z prehistorycznym skokiem w bok w postaci Far Cry Primal. O znaczenie cyfry w tytule zapytaliśmy zresztą prowadzącego pokaz producenta nowej strzelaniny i zgodnie z przypuszczeniami dowiedzieliśmy się, że numerowane gry będą odnosić się do tych tradycyjnych pozycji z cyklu, pozwalających postrzelać bronią palną i rozgrywanych w czasach nam współczesnych.
Małymi krokami
Choć piąte Far Cry zaprezentuje zupełnie nowe realia (nieistniejącą w rzeczywistości miejscówkę w Stanach Zjednoczonych), gra na pierwszy rzut oka niewiele będzie różnić się od „trójki” i „czwórki” oferujących bardziej egzotyczne lokacje. W zasadzie studio Ubisoft Montreal nie dokonuje w swoim kolejnym dziele żadnych rewolucyjnych zmian, a jedynie rozwija sprawdzoną formułę, dodając do niej odświeżające elementy. Jeśli komuś takie podejście przeszkadzało już przy okazji wizyty w Kyracie, tym razem również będzie kręcić nosem. Powiedzmy to sobie już na starcie – „piątka” nie robi aż tak wielkiego kroku naprzód jak chociażby opisywane już przez nas Assassin’s Creed: Origins.
Podczas pokazu w Los Angeles deweloperzy skupili się więc przede wszystkim na wprowadzonych zmianach, pozwalając zagrać w prezentujące je krótkie demo. Zabawę rozpoczęliśmy od wyboru kompana, który jest chyba najbardziej znaczącą nowością w tej odsłonie. W trakcie zmagań nawiążemy kontakt z dwogiem bohaterów niezależnych, którzy po wykonaniu kilku prostych zleceń zaoferują dalszą, tym razem trwałą, współpracę.
Choć mieliśmy możliwość odpalenia mapy, deweloperzy sprytnie zasłonili dostępny w grze areał za pomocą mgły wojny. Pytanie o wielkość całego obszaru przyniosło odpowiedź, której się spodziewaliśmy. „Piątka” zaoferuje największy teren spośród wszystkich wydanych dotąd odsłon cyklu, ale jak duży – nie wiadomo. Miejmy nadzieję, że tym razem mapa została faktycznie stworzona od podstaw, dzięki czemu nie powtórzy się wtopa z Far Cry Primal.
Właściciel firmy transportowej Nick jest pilotem i jego atuty związane będą z posiadanym przez niego samolotem – maszyną niewielką, za to potężnie uzbrojoną. Z kolei spotkana w kampanii Grace Armstrong to taki odpowiednik Quiet z Metal Gear Solid V. Kobieta dzierży karabin snajperski i na życzenie będzie eliminować kolejnych wrogów za pomocą tej śmiercionośnej broni. Trzecim i ostatnim towarzyszem okazuje się pies Boomer. Zwierzak ma odwracać uwagę przeciwników i sprawiać, że ci nie są w stanie walczyć, stając się łatwym celem dla głównego bohatera. Psiak potrafi również przynosić w pysku broń, co może stanowić przydatną umiejętność podczas częstych w tej serii wymian ognia.