autor: Szymon Liebert
Testujemy Conan Exiles – falujące fallusy i impotencja serwerów
Firma znana z MMO bierze się za survival. Czy Conan Exiles może podskoczyć dotychczasowym królom gatunku, czyli grom Rust i ARK?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Conan Exiles – nie tylko falujące fallusy
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Nie jest łatwo utrzymać się na powierzchni oceanu znanego kartografom jako MMO – tak wiele łajb ze słowem „online” w nazwie poszło w ostatnich latach na dno. Nawet największe zwodowane jednostki pływające pod znanymi banderami, pokroju The Elder Scrolls Online czy Star Wars: The Old Republic, muszą szybko brać gratis nowych pasażerów na pokład. Przy tak niepomyślnych wiatrach i szalejącej busoli da się zrozumieć decyzję sternika firmy FunCom o drastycznej zmianie obranego kierunku. Chociaż może w przypadku studia znanego z Age of Conan czy The Secret World chodzi nie tyle o całkowity zwrot, co raczej o zawinięcie do portu, w którym ostatnio wielu się wzbogaciło.
Po horrorze The Park, mającym wstrzelić się w oddolne odrodzenie tego gatunku (prześledźmy drogę od Slendera aż do Resident Evil VII), norweska firma stawia na tytuły survivalowe z wczesnego dostępu. Uzbrojeni w licencję na opowieść o pewnym barbarzyńcy, producenci celują w fanów takich gier jak Rust, ARK: Survival Evolved czy Hurtworld. Czy zarzucenie sieci na miłośników i miłośniczki zabawy w jaskiniowców przyniesie dobry połów? Cóż, ten rynek wydaje się tak chłonny, że Conan może złapać parę duszyczek, nawet jeśli jego niewód nie jest w najlepszym stanie.
Falujące fallusy, ale o co tu chodzi?
Conan Exiles zaliczyło „interesującą”, że się tak wyrażę, premierę, bo na moment grze udało się mocno skupić na sobie uwagę. Szczyt zainteresowania osiągnięto za pośrednictwem dyndających na wietrze fallusów oraz dorodnych kobiecych piersi. FunCom umieścił w grze pełną nagość i dopracował jej każdy detal. Oczywiście pamiętamy, że podobne zamieszanie wywołał swego czasu Rust, który losował rozmiar członka na podstawie numeru użytkownika, ale można powiedzieć, że kwestia genitaliów jest w świecie gier świeża, więc wciąż atrakcyjna.
Pytanie brzmi: czy ten ruch wynikał z chęci zbudowania pełnokrwistego uniwersum, w którym kobieta i mężczyzna prowadzą nieustanne starcie na tle seksualnym? W obecnej wersji gry nie znajdziemy na nie odpowiedzi, bo seksu czy przemocy seksualnej, które towarzyszyły opowieściom o Conanie w tej czy innej postaci, w Conan Exiles nie uświadczymy (chyba nie liczy się możliwość zaprzęgnięcia niewolników do pracy w naszym imperium). Na szczęście, chciałoby się powiedzieć, bo w innym przypadku gra stałaby się symulatorem dla frustratów i zapewne wzbudziłaby tak duże kontrowersje, że szybko zniknęłaby z radarów.
Męskie zwisy i kobiece krągłości przysłaniają jednak esencję tego, czym jest nowa produkcja FunComu. Conan Exiles to dość typowy przedstawiciel gatunku survivalowych gier online funkcjonujących we wczesnym dostępie. FunCom wydaje się podążać sprawdzoną, chociaż dość wyboistą drogą, obraną wcześniej przez chociażby Rusta czy Hurtworlda. Zabawę rozpoczynamy więc na wydmach hyboryjskiej pustyni jako wesoły nagusek. Zalążek fabuły każe nam podążać w stronę miasta, chociaż tak naprawdę gra szybko odrzuca jakiekolwiek formy odgórnego opowiadania historii.
Miast wikłać się w intrygi, gracz momentalnie musi zabrać się do pracy: z zebranego włókna uszyć pierwsze ciuchy, z kamieni i patyków sklecić kilof oraz toporek, a z setek brył piaskowca zbudować małą lepiankę. W tym wszystkim przeszkadzają mniej lub bardziej agresywne zwierzęta, inni gracze oraz oczywiście konieczność zaspokajania potrzeb. Tu uproszczono sprawę do właściwie dwóch istotnych wskaźników: pragnienia oraz głodu. W obecnej wersji gry nie trzeba więc przynajmniej troszczyć się o takie detale jak ciepło organizmu. I dobrze, powiedzą niektórzy, bo dzięki temu można cały czas latać na golasa.