Graliśmy w Expeditions: Viking – krew i zdrada w wikińskim RPG - Strona 3
Nadciąga kawał solidnego RPG-a. Expeditions: Viking bestsellerem nie zostanie, ale fani erpegów powinni mieć ten tytuł na radarze, bo zapowiada się bardzo ciekawie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Expeditions: Viking – bardzo dobre RPG, ale z błędami
- taktyczne RPG z elementami strategicznymi;
- następca Expeditions: Conquistador;
- nacisk na realizm historyczny (brak magii);
- początek akcji w Danii pod koniec VIII wieku;
- rozbudowany system tworzenia i rozwoju postaci;
- taktyczny system walki oparty na turach;
- duża rola dialogów i decyzji;
- silnik Unity;
- polska wersja językowa;
Jest ciepły majowy poranek. Znad strzech drewnianych domostw unosi się dym, a ogień powoli trawi budynki. Między płotami walają się trupy. Ktoś jeszcze się rusza, ktoś charczy… W oddali na horyzoncie widać biało-czerwony żagiel rozciągnięty nad odpływającym drakkarem. Wikingowie dopełnili swojego dzieła – wracają do domu. Do takiego świata zaprasza nas w Expeditions: Viking studio Logic Artists.
Pierwsza odsłona serii Expeditions opowiadała o konkwistadorach, którzy ruszyli na podbój Nowego Świata. W drugim dziele duńskiego studia, czyli w Viking, twórcy zabiorą nas w swoje rodzinne rejony, przenosząc akcję do wczesnośredniowiecznej Danii, gdzie wcielimy się w rolę wikińskiego wodza. Staniemy na czele klanu i przyjdzie nam walczyć o władzę, handlować, a także organizować łupieżcze wyprawy. Spędziłem z demem produkcji ponad siedem godzin i choć początkowo gra nie zachwycała, to im dłużej z nią przebywałem, tym bardziej mi się podobała. Expeditions: Viking nie będzie produkcją dla każdego, ale fani hardkorowych RPG-ów powinni mieć ją na radarze. Zwłaszcza jeśli uważają, że oprawa graficzna to nie wszystko.
Odcięta głowa nie spiskuje
Epoka, gdy wikingowie siali postrach na Wyspach Brytyjskich, trwała mniej więcej w latach 800–1050. Za symboliczny jej początek uznaje się złupienie klasztoru na wyspie Lindisfarne (793 r.), a za koniec bitwę pod Stamford Bridge (na obrazku), gdzie zginął król Norwegii, Harald III, nazywany ostatnim wikingiem (1066 r.).
Zacznijmy od fabuły, bo już teraz widać, że będzie silną stroną produkcji. W Expeditions: Viking przenosimy się do Danii pod koniec VIII wieku i wcielamy w młodego wikinga, który po śmierci ojca staje na czele klanu. Nasz rodzic nie był najwybitniejszym wodzem, więc jego nagła śmierć w trakcie zamorskiej wyprawy stawia nas w trudnej sytuacji – okoliczni przywódcy chcą wykorzystać okazję i osłabić nasze wpływy.
Przygoda rozpoczyna się podczas rodowej stypy – w trakcie rozmów szybko dochodzi do spięć, a następnie ataku jednego z sąsiadów. Gdy tylko uporamy się z buntownikami (krnąbrnego Erlingra możemy oszczędzić, wygnać lub… skrócić o głowę), musimy stawić czoła najazdowi hardych wojowników ze Skandynawii. Nie chcę zdradzać zbyt wiele, ale w ciągu pierwszych kilku godzin opowieść toczy się wokół organizowania przez naszego bohatera wyprawy łupieżczej (bądź handlowej – to nasz wybór) na Wyspy Brytyjskie. W momencie, gdy zwerbowałem dziesięciu ochotników, zdobyłem wartościowe przedmioty na handel, a także znalazłem odpowiednie drewno, z którego wioskowy szkutnik przygotował drakkar, demo się skończyło.
Żałuję, że zaliczenie wersji alfa zajęło tylko siedem godzin, bo zdążyłem się wciągnąć w tę historię. Nie od razu, ale z czasem coraz bardziej doceniałem dialogi, których jest cała masa, czy nacisk na trudne decyzje. Przykładowo, aby dostać się do starożytnego grobowca, mogłem albo wymordować chroniących go mieszkańców, albo zgodzić się na złożenie ofiary z ludzi, by przebłagać podziemne bóstwa – do wyboru był jeden z towarzyszy lub trzech anonimowych niewolników. Takich momentów w ciągu pierwszych kilku godzin było całkiem sporo.