Analizujemy grę Lost Ark – pogromcę Diablo III z gwintem na pokładzie
Gdy Blizzard zasypia i spowalnia rozwój Diablo III, hack’n’slashowa konkurencja podnosi głowę. Przed Wami Lost Ark – najbardziej efektowna gra typu „siecz i rąb”, jaką widział świat.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Lost Ark - fani Path of Exile i Diablo 3 muszą to sprawdzić!
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- MMORPG w konwencji hack’n’slasha, szykowane z myślą o modelu free-to-play;
- dzieło koreańskiego zespołu Tripod, które doczeka się również wersji anglojęzycznej;
- produkcję wyróżnia bardzo efektowna, dynamiczna akcja i śliczna grafika na silniku Unreal Engine;
- nacisk na kooperacyjne wyzwania PvE, ale nie brakuje też zmagań PvP;
- akcja toczy się w otwartym świecie fantasy, w którym funkcjonuje i magia, i dość zaawansowana technologia;
- do wyboru 18 zróżnicowanych klas postaci;
- gra powstaje wyłącznie na PC;
- obecnie trwają zamknięte beta-testy w Korei Południowej.
Ostatnimi czasy na rynku klasycznych hack’n’slashy zapanowała pewna stagnacja. Od „poważnej” premiery w tym gatunku – gry Grim Dawn stworzonej przez ludzi, którzy wcześniej dali światu Titan Questa – minęło ponad pół roku. Jednocześnie Blizzard wyhamował z rozwijaniem Diablo III (choć to pewnie tylko cisza przed jakąś większą zapowiedzią), więc entuzjaści sieczenia i rąbania obecnie nie bardzo mają się czym ekscytować. Jedno obiecujące Wolcen: Lords of Mayhem to trochę mało – zwłaszcza że o tej grze ostatnio również jakoś cicho – sytuacji nie poprawiają znacząco zapowiedzi takich pozycji jak Vikings: Wolves of Midgard czy Book of Demons. Wobec powyższego warto nieco poszerzyć horyzonty i zajrzeć do Korei Południowej, gdzie powstaje właśnie kilka ciekawych gier sieciowych, które powinny przypaść do gustu miłośnikom hack’n’slashy. W niniejszym tekście zajmiemy się bodaj najbardziej interesującym spośród tych tytułów – Lost Ark studia Tripod.
Gdy zielony pasek dojdzie do końca i atak się naładuje, po tej grupce przeciwników nie zostanie nawet mokra plama.
Diablo dobra grafika
Co takiego przyciąga do Lost Ark? Może zabrzmi to banalnie, ale w dużej mierze chodzi o szeroko pojętą oprawę wizualną. Nie oszukujmy się, o sile gry w omawianym gatunku decyduje nie tylko poziom dopieszczenia mechaniki czy różnorodność i obfitość wyzwań, ale również to, czy całość odpowiednio okazale prezentuje się w akcji. W końcu fundamentem hack’n’slashy jest walka, a ta dostarcza większej satysfakcji, gdy towarzyszy jej wykonywanie spektakularnych ataków oraz efektowne unicestwianie przeciwników i dewastowanie otoczenia, prawda? Dlatego warto podkreślić, że dzieło Koreańczyków będzie mieć to wszystko. W dodatku starcia okażą się emocjonujące, bowiem twórcy stawiają na zręczność gracza i dynamikę. Z tego, co można wywnioskować z udostępnionych fragmentów gameplayu, umiejętności specjalne przeładowują się stosunkowo szybko, ale korzystać z nich trzeba precyzyjnie, ponieważ przeciwnicy nacierają na bohatera dziesiątkami, a celowanie odbywa się ręcznie (nie przewidziano automatycznego namierzania wrogów). Mało tego, możemy wzmacniać swoje ataki i/lub łączyć je w kombinacje, aktywując kolejne zdolności w odpowiednim momencie. Nie muszę chyba tłumaczyć, iż nie jest to wcale łatwa sztuka, zważywszy na zamieszanie, jakie panuje na ekranie – zwłaszcza że przy tym wszystkim należy jeszcze chronić własną skórę i uskakiwać przed niebezpieczeństwami.
Jednak efektowna grafika i obiecująca mechanika walki to tylko część atrakcji. Równie istotne jest, jak w ogólnym zarysie prezentuje się rozgrywka w produkcji studia Tripod – a to, co dzieje się na ekranie, deklasuje wszystko, co do tej pory widzieliśmy w hack’n’slashach. Rozgrywce towarzyszą cut-scenki na silniku gry, jakich nie powstydziłby się rasowy slasher z widokiem trzecioosobowym, a dodatkowo atrakcyjności zabawie przydają skrypty.
Świetnie zilustrowano to w powyższym zwiastunie (z sierpnia), rozpoczynającym się od wbijających w fotel scen szturmu na twierdzę. Bohater zbliża się do murów na wieży oblężniczej w asyście setek żołnierzy, a kamera swobodnie „pływa” po polu bitwy – nie odbierając jednak graczowi kontroli nad postacią – i np. pokazuje, jak pociski z armat niszczą sąsiednie wieże. Słowem, takiego spektaklu nie powstydziłoby się nawet For Honor – a w toku przygód podobne efekciarstwo wystąpi, jak się zdaje, na każdym kroku. Dotyczy to zwłaszcza potyczek z bossami, które formą również przypominają wspomniane slashery. W zwiastunach omawianej gry deweloper pokazuje widowiska, podczas których gracze np. pomagają sobie rozstawionymi na arenie balistami, walcząc z potworem atakującym spod powierzchni zamarzniętego jeziora, albo manipulują otoczeniem, by utorować sobie drogę na szczyt wieży, podczas gdy po piętach depcze im rozszalała bestia, zawalając schody rumowiskiem.