Widzieliśmy w akcji grę Dishonored 2 – Emily Kaldwin na wojennej ścieżce - Strona 2
Kolejny fragment rozgrywki z Dishonored 2 udowadnia, że postać Emily ze specyficznym zestawem mocy najbardziej spodoba się osobom, które raczej nie lubią się skradać, i że gdy przychodzi do projektowania poziomów, mało kto dorówna Arkane Studios.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dishonored 2 - świetny sequel, który mógłby być jeszcze lepszy
Po prawdzie nieco szkoda mi każdego dewelopera, którego obejrzałem i obejrzę w trakcie tego gamescomu. Wszyscy twórcy starają się jak mogą, by zaimponować graczom i dać jak najwięcej powodów do zachwytów dziennikarzom – a ja jestem przekonany, że choćby i któreś studio poruszyło niebo i ziemię, to ja i tak zachwycać się nie będę. Wszystko za sprawą francuskiej ekipy, która jeszcze kilka lat temu znana była wyłącznie z krwistego Dark Messiah of Might and Magic. Teraz Arkane Studios to – w mojej skromnej opinii – gwiazda tegorocznych targów w Kolonii, która dwoma zaprezentowanymi grami zawiesiła poprzeczkę zbyt wysoko dla znacznej części konkurencji. Najpierw zostałem oszołomiony świetnie zapowiadającym się Prey, a potem dodatkowy cios nadszedł od strony Dishonored 2. Ba, w przypadku tej drugiej produkcji wystarczył zaledwie jeden element…
Mowa tutaj o projekcie poziomów. Podczas kilkunastominutowej prezentacji deweloperzy przedstawili fragmenty dwóch etapów i przy każdym z nich siedziałem z rozdziawionymi ustami i oczami jak pięciozłotówki. Pierwszy z nich zabrał nas do domu osobnika, którego możecie kojarzyć z pierwszego zwiastuna gry. Nasz cel był wynalazcą i nawet napotkanych ludzi traktował jak łamigłówki do rozgryzienia – co tłumaczyłoby, dlaczego początkowo pozwolił sterowanej przez prowadzącego Emily Kaldwin wejść bezproblemowo w głąb swego domu. Gdy jednak zaczęły się pierwsze kłopoty, projektanci z Arkane wystawili najcięższe działa. Protagonistka przesunęła przypadkową dźwignię i wówczas zaczęły rozsuwać się podłogi, odkrywając kolejne pomieszczenia, umożliwiając błyskawiczne przejścia pomiędzy piętrami i… kompletnie dezorientując nieprzygotowanego na takie fajerwerki gracza. Dom w tej konkretnej misji po prostu żył własnym życiem – jeden uruchomiony mechanizm mógł zarówno ujawnić niewidoczne do tej pory przejście, jak i otworzyć drzwi dla chmary strażników. Już wiem, że pokonanie tego etapu będzie dla mnie nie lada problemem – i szczerze mówiąc, tylko mnie to cieszy, bo mógłbym godzinami wpatrywać się, jak posesja zmienia się na moich oczach.
Druga lokacja już nie zwalała z nóg, ale nadal robiła fantastyczne wrażenie – tym razem udaliśmy się do skąpanego w półmroku konserwatorium, które robiło wrażenie bardzo sugestywną atmosferą, potęgowaną przez siedzących na gotyckich żyrandolach przeciwników, nieco przypominających Splicerów z BioShocka. Za sam projekt poziomów Arkane powinno dostać jakiś medal – widać, że deweloperzy starają się nie robić zwyczajnych zapychaczy, bo przecież już wcześniej mieliśmy okazję zobaczyć etap, w którym z kolei za pomocą magicznego lustra co chwila przenosiliśmy się w czasie. W skradankach interesujące rozwiązania dotyczące miejsca akcji są na wagę złota i stawiam dolary przeciw orzechom, że przynajmniej kilka poziomów z Dishonored 2 rzuci miłośników gatunku na kolana.