autor: Katarzyna Michałowska
Wrażenia z Yesterday Origins – krwiożercze wieprze i satanistyczna intryga - Strona 2
"Syn diuka musi umrzeć, syn szatana musi żyć", czyli czego można się spodziewać po Yesterday Origins
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
- gra przygodowa typu point and click;
- kontynuacja wydanego w 2012 roku Yesterday;
- realia współczesne i okres hiszpańskiej inkwizycji;
- mroczny nastrój niepozbawiony jednak sarkastycznego poczucia humoru autorów;
- kilku grywalnych bohaterów.
Kocham gry Pendulo Studios. Kocham tę kreskę, szalone pomysły na fabułę i zagadki, a poczucie humoru członków ekipy jest ewidentnie kompatybilne z moim. Parę lat temu zastanawiałam się, co też wyjdzie mym ulubionym autorom, wypuszczającym dotychczas produkcje śmieszne i zwariowane, gdy ci porwali się na bardziej ponure klimaty. Na szczęście Yesterday okazało się tytułem, dzięki któremu studio zyskało kolejnych sympatyków. Nie rezygnując ze swego charakterystycznego stylu graficznego, a tonując bardzo żywe dotąd barwy oraz wprowadzając nastrój mrocznej tajemnicy i niepokoju, deweloperzy stworzyli udany i trzymający w napięciu thriller psychologiczny. A teraz szykują jego kontynuację, której pełnej wersji (również w języku polskim) możemy spodziewać się pod koniec września.
Z przejęciem godnym maniakalnej fanki przygodówek odpaliłam króciutkie (jak się szybko okazało) demo. Zaczęło się z przytupem, bo znalazłam się w lochu, gdzie niejaki Miguel, syn diuka, oskarżony o bycie szatańskim pomiotem, oczekiwał na tortury. Osoba nieszczęsnego więźnia od razu nasuwa skojarzenia co do jego faktycznej tożsamości, narzucające się raczej każdemu, kto grał w poprzednią część. Rozejrzawszy się po celi, w której oprócz Miguela przetrzymywany był także krwiożerczy wieprz (za popełnienie świętokradztwa przez pożarcie mnicha, który dopiero co przyjął komunię), zyskałam dodatkowe towarzystwo w postaci zwłok Alonso, syna kucharza. Rzecz jasna, celem bohatera była ucieczka, zanim dostanie się w łapy inkwizytorskich oprawców, należało ją jednak zorganizować tak, żeby nikt, w tym drzemiący w sąsiednim pomieszczeniu strażnik, nie zorientował się, że Miguel dał nogę.
Rozwiązanie tradycyjnie okazało się niebanalne i trochę się nabiedziłam, zanim na nie wpadłam. W trakcie badania lokacji przekonałam się, że oprócz typowych znajdziek lądujących w ekwipunku gromadzimy w nim również pewne spostrzeżenia czy informacje, których da się używać jak zwykłych przedmiotów, np. łącząc je z innymi obiektami. Tak jak w Runaway 3 rzeczom z inwentarza można przyglądać się, obracając je w zbliżeniu, nowością zaś jest to, że to samo mamy okazję czynić z sylwetkami bohaterów (ich wizerunki widnieją w centralnej części ekwipunku) oraz innych osób. Na ciele tak branych pod lupę person oraz na obiektach pojawiają się wówczas aktywne punkty (białe pulsujące kółka), pozwalające na wejście w bardziej konkretną interakcję za pośrednictwem znajdziek lub spostrzeżeń – oczywiście nie zawsze przynosi to pożądany skutek. Przede wszystkim jednak klikanie ich prowokuje komentarz, czasami stanowiący pewną podpowiedź lub po prostu dodatkową informację. Autorzy zachowali w tym przypadku patent zastosowany w pierwszej części – wszelkie uwagi na temat przedmiotów, postaci, miejsc itp. wygłasza narrator, zwracając się bezpośrednio do sterowanego aktualnie przez gracza bohatera.