Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 9 grudnia 2002, 11:02

autor: Borys Zajączkowski

X2 The Threat - zapowiedź

X2 The Threat to kontynuacja przebojowego symulatora kosmicznego X-Beyond the Frontier, stworzonego przez niemiecką firmę Egosoft.

Przeczytaj recenzję X2 The Threat - recenzja gry

Artykuł powstał na bazie wersji PC.

Dopóki Ziemia była płaska, a mapy wyrysowane ręką najbardziej śmiałych podróżników nie sięgały dalej od Europy, niż o ledwie parę godzin lotu Boeingiem, dopóty gwiazdy były jedynie dziurkami w płaszczu nocy i doprawdy nie istniał po temu żaden powód, by miały być czymkolwiek innym. Gdy z czasem okazało się, że na naszej planecie żadna prosta droga nie ma więcej niż 40 tysięcy kilometrów, a z map poznikały jednorożce i krakeny, gwiazdy zaczęły zyskiwać na trójwymiarowości i niedostępności. Tajemniczość i powab zyskały niewiele później wraz z nieprzyjemnym poczuciem, iż na Ziemi nie ma już nic do zobaczenia. Koniec końców co ciekawsze miejsca i co bardziej dramatyczne wydarzenia zdążyły ludziom zbrzydnąć za tysięcznym wydaniem wieczornych Wiadomości. Każdy zmęczony, znużony i zagubiony w krzykliwej a pustej rzeczywistości romantyk marzy o tym, by się wyrwać, gdzie wzrok nie sięga i naprawdę nie mieć pojęcia, co go spotka gdzieś tam daleko... Żaden jednak romantyk nie dysponuje statkiem międzygwiezdnym, nie posiada stosownego przeszkolenia i może nawet nie ma pojęcia o tym, że wszechświat jest w pełnym tego słowa znaczeniu nie-ludzki. Ale od tego właśnie wynaleziono komputery, by otaczającą nas czterowymiarową rzeczywistość poszerzyć o jeszcze jeden wymiar – głębię wyobraźni.

Nieobca nikomu, kto w dresie nie chodzi romantyka gwiezdnych podróży zaowocowała całą serią gier osadzonych bądź dawno temu w odległej galaktyce, bądź za kilka wieków całkiem niedaleko. Jednakże te najbliższe ideałowi, czyli pełnej swobodzie w poruszaniu się po wyimaginowanym świecie przyszłości były wyłącznie niezwykłe gry pana Philipa Brabena – „Elite” i „Frontier” w swoich kolejnych odsłonach. Poza jednak tą niepodważalną zaletą, iż dawały one możliwość wylądowania na dosłownie niezliczonych planetach, w olbrzymiej ilości portów kosmicznych, dokowania w orbitujących wokół planet stacjach i odbywania podróży gwiezdnych w nie wyssanym z palca wszechświecie, miały one kilka wad. Podstawową wadą pecetowej wersji „Frontierów” było ich totalne zapluskwienie, które niemal uniemożliwiało grę... W efekcie jedyną grą, która zdołała choć trochę ziścić nie tylko moje marzenia o swobodnych gwiezdnych podróżach okazał się „Privateer”. Nie dawał on graczowi takiej swobody poczynań jak „Frontier”, lecz jego nastrój nie miał sobie równych. Niestety już jego druga część zwiastowała posuchę nie pozwalając się tak zatopić w sektorze Gemini, jak to miało miejsce w pierwszej. A potem długo, długo nic, aż w 1999 roku fragment tej jak najbardziej kosmicznej pustki zapełniło dzieło niemieckiego zespołu Egosoft – „X – Beyond the Frontier”. Gra inspirowana legendarną „Elite”, do czego jej autorzy chętnie a nawet z dumą od zawsze się przyznawali. Stworzony na potrzeby gry wszechświat X, odległy od naszego i nie znany ludzkości przypadł go gustu rzeszom graczy, którzy po latach posuchy rzucili się w wir międzygwiezdnego handlu oraz bezpardonowych walk w przestrzeni. Po blisko trzech latach oczekiwania, osłodzonego pojawieniem się dodatku „X – Tension”, przyszedł czas na kolejny krok ku wirtualnej swobodzie pośród gwiazd – „X – The Threat” (we wcześniejszej fazie produkcji: „X – The Khaak Threat”).

Od czasu wydarzeń rozgrywających się w „X – Beyond the Frontier” minęło 25 lat. We wszechświecie X nastał względny pokój. Po szeregu wojen, w których swój udział brały nieprzeliczone rzesze fanów XBTF, zwaśnione rasy doszły do niepewnego porozumienia – połączyła je unia walutowa, umowy handlowe oraz ujednolicenie systemów czasowych. Nauka poszła naprzód, pojawiły się nowe technologie, a wraz z nimi nowe produkty, nowe statki i nowe bronie. Sam wszechświat rozrósł się o dodatkowe sektory, lecz te stare, dobrze już poznane pozostały tam, gdzie się ich każdy weteran spodziewać będzie. Stare stacje kosmiczne uległy jednak modernizacjom, a pojawiły się również nowe. Żaden pokój nie jest w stanie trwać wiecznie, gdyż inaczej przestałby się pokojem nazywać... A poza tym, gdyby nie zaistniała konieczność uratowania wszechświata przed zagładą, zdecydowanie zmniejszyłoby to zainteresowanie grą. Stąd we wszechświecie X pojawia się agresywna i ekspansywna rasa Khaak – rasa doskonałych i inteligentnych wojowników, wymagających znacznie większych umiejętności oraz bardziej zaawansowanych technologii, by stawić im z powodzeniem czoła. Zgodnie z zapowiedziami etatowi wrogowie z poprzednich odsłon „X” – piraci oraz Xenon – stanowić będą tym razem ledwie przedszkole przygotowujące do walk z Khaak.

Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?
Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?

Przed premierą

Star Citizen to bardzo obiecujący projekt - zebrał w końcu w formie crowdfundingu 95 milionów dolarów. Na jakim etapie są prace? Czy zawirowania wokół tytułu odbiją się na jakości gry?

Star Citizen -  spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?
Star Citizen - spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?

Przed premierą

Chris Roberts ma prawie 30 milionów dolarów na wprowadzenie w życie nowoczesnej mieszanki Wing Commandera, Privateera i Freelancera. Rozmach Star Citizena jest ogromny, ale równie wielkie są oczekiwania fanów.

Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online
Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online

Przed premierą

Chris Roberts chce przywrócić blask gatunkowi kosmicznych symulatorów tworząc grę, która połączy jakość bitew i fabuły z Wing Commandera z otwartym światem Privateera.