autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Wiedźmina 3: Krew i wino - ależ to będzie dodatek! - Strona 2
Wybraliśmy się do Warszawy, żeby zagrać w ostateczny dodatek do Wiedźmina 3. Jak dużo zawartości kryje w sobie Krew i wino i czy szykuje się godne pożegnanie z Dzikim Gonem?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Wiedźmin 3: Krew i wino - wszystko, czego pragniesz od dodatku
Najlepszy sposób, żeby zrozumieć Toussaint, to zobaczyć je jeszcze w Velen. Pierwsze zetknięcie z dodatkiem ma miejsce na znajomym terytorium, a kiedy wjeżdżamy powoli do jednej ze zdobiących tę perłę moczarów wiosek, przytroczone do płotu konie w złotych zbrojach zwiastują coś niecodziennego. Na tle utytłanej w błocie biedy wszystko, co pochodzi z Toussaint, jest tak bardzo groteskowe i niepasujące, jakby było nie z innego państwa, tylko niczym Ciri przeniosło się tu z innego wymiaru.
Dwóch rycerzy Xiężny Anny Henrietty to starzy znajomi z książek – nie pierwsi i nie najważniejsi, na których natkniemy się w tym dodatku. Razem z Geraltem mamy okazję postać z tyłu i popatrzeć, jak cnotliwi knechci, odziani w lśniące zbroje, przyozdobione kolorowymi piórami, próbują swoją retoryką przemówić wprost do serc palących, rabujących i mordujących bandytów. Pięć minut i piętnaście trupów później jesteśmy już w drodze do Beauclair – stolicy Toussaint, gdzie pompatyczna mowa i szlachetne usposobienie naszych towarzyszy są zupełnie na miejscu.
Kraina krwią i winem płynąca?
Toussaint to zupełnie nowy rejon na mapie Wiedźmina 3 i tak samo Krew i wino jest zupełnie nowym wiedźmińskim doświadczeniem. Pamiętacie, jak wyglądały Serca z kamienia i co się mówiło o tym dodatku? Koncentracja na fabule, podobieństwo do opowiadań, więcej głównego wątku. Mniej treści pobocznej, która odwracałaby uwagę, a w zamian za to soczysta historia. W tym rozszerzeniu dostajemy i jedno, i drugie, trochę na zasadzie takiej wiedźmińskiej dokładki. Nowy obszar jest naprawdę całkiem spory, a wraz z nim pojawia się mnóstwo zadań – potworów do zabicia, bandytów do poćwiartowania, skarbów do odnalezienia i mocy do zaczerpnięcia. Jeśli dodamy do tego jeszcze zestaw świeżych mechanizmów – o których później – to faktycznie wygląda to tak, jakbyśmy dostawali taki nowy, mniejszy „Dziki Gonik”. A na takie dodatki właśnie czekamy, prawda?