Final Fantasy XV - kultowa seria odradza się z popiołów
Przez prawie dziesięć lat od rozpoczęcia produkcji Final Fantasy Versus XIII przeszło długą, wyboistą i pełną zmian koncepcyjnych drogę, nim w końcu zaczęło zyskiwać ostateczny kształt jako Final Fantasy XV.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Final Fantasy XV – triumfalny powrót serii kultowych RPG-ów
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
Zadyszka serii Final Fantasy, która zaczęła się na starcie siódmej generacji konsol, miała poważne konsekwencje dla całego gatunku japońskich gier fabularnych. Niegdyś jeden z najpopularniejszych wyjątkowo szybko stał się wypełnioną produkcjami o bardzo ograniczonym budżecie oraz reedycjami niszą, w której tytuły AAA policzyć można było na palcach jednej ręki. Przez długie lata fani z utęsknieniem spoglądali w kierunku Final Fantasy Versus XIII, które miało wszelkie predyspozycje, by odrodzić zarówno kultową serię, jak i podupadły gatunek. Przeciągający się developing stopniowo studził zapał fanów, wszystko jednak wskazuje na to, że w tym roku w końcu doczekamy się debiutu tego tytułu, w międzyczasie przechrzczonego na Final Fantasy XV.
Stań przy mnie
Tym, co od samego początku miało wyróżniać najnowszą część liczącego przeszło pięćdziesiąt odsłon (bez remasterów!) cyklu, jest znacznie większy realizm – dotyczy to głównie przedstawionego świata, ale także charakterów postaci i ogólnego klimatu opowieści. Oczywiście tytuł zobowiązuje i mimo wszystko odwiedzimy pełną niezwykłych istot oraz potężnych magicznych mocy krainę fantasy, ale tym razem o znacznie wiarygodniejszych fundamentach. Eos, obszar dostępny w Final Fantasy XV, pod względem rozwoju technologicznego przypominać ma dzisiejszą Ziemię, a w niektórych aspektach ją przewyższać. Znajdziemy tu więc nowoczesną broń palną, liczne samochody i pojazdy latające. Kraina ta podzielona została pomiędzy wiele nacji, z czego wszystkie prócz jednej zjednoczyły się pod panowaniem imperium Niflheimu. Ostatnim niezależnym królestwem przez długi czas pozostawało Lucis, które swoją autonomię zawdzięczało posiadaniu ostatniego na świecie magicznego kryształu, pozwalającego stawiać czoła znacznie liczniejszemu i dysponującemu lepszą technologią wrogowi.
Grę rozpoczniemy wkrótce po tym, jak Lucis podstępnym atakiem zostanie podbite przez imperium. Wcielimy się w Noctisa, spadkobiercę świeżo utraconego tronu, do którego wieści o upadku królestwa dotarły, gdy był w podróży. Razem z trzema przyjaciółmi – Gladiolusem, członkiem szlacheckiego rodu od pokoleń chroniącego rodzinę Noctisa, młodym taktykiem Ignisem oraz pochodzącym z niższej kasty Prompto – młody książę wyruszy z misją odzyskania kryształu i pokonania wrogich sił. Mimo dość typowego dla gier tego rodzaju zawiązania akcji, skupiającego się na wielkich wydarzeniach, patos i rozmach, choć oczywiście obecne, znajdą się na drugim planie. Twórcy celują bowiem w klimat znany z kina drogi, kładąc nacisk na przygody czwórki dobrych przyjaciół podróżujących po świecie i w trakcie wędrówki przechodzących przemiany charakterów. Drugim wątkiem przewodnim mają być więzi – między ową czwórką kompanów, ale także między Noctisem a jego ojcem. Wydaje się, że motyw miłosny, sugerowany przez pełną supermocy i olbrzymich monstrów japońską wersję Romea i Julii z pierwszych materiałów promocyjnych, został odsunięty na bok, co niektórych mocno uradowało, innych zaś strasznie rozczarowało.