Graliśmy w Factorio – szarobury tycoon nowej generacji
Czeskie Factorio jest dowodem na prawdziwość tezy, że to nie oprawa zdobi grę. Za szaroburymi sprite’ami niczym z połowy lat 90. kryje się bowiem jedna z najbardziej rozbudowanych gier ekonomicznych ostatnich lat.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- ciekawy miks gatunków…
- ... w którym budujemy fabryki i bronimy się przed obcymi;
- szerokie możliwości optymalizacji produkcji;
- wymagająca rozgrywka;
- ogromnie rozbudowana zawartość gry;
- wsparcie dla modów;
- szarobura oprawa graficzna oparta na sprite’ach;
- polska wersja językowa;
- jeden z niezależnych hitów Steama.
Twórcy niezależni wiele razy udowodnili, że nie trzeba ogromnych budżetów, aby stworzyć przebojową grę, która zdobędzie serca tysięcy fanów – istnieje masa takich produkcji, że wspomnę tylko o Don’t Starve czy popularnym ostatnio Stardew Valley. Głównym czynnikiem decydującym o sukcesie tych tytułów jest – jak mniemam – autentyczna pasja, jaką do swojej pracy czują autorzy. Nie inaczej jest z innym, choć mniej nagłośnionym hitem Steama – Factorio. To zaskakujące, ale ta szarobura produkcja od miesięcy znajduje się w czołówce najczęściej ogrywanych tytułów na tej platformie. Za sukcesem stoi wysoki poziom trudności, ogrom możliwości i dość interesujące wymieszanie elementów z kilku gatunków. Postanowiliśmy sprawdzić, czy czeska gra jest dobrze naoliwioną maszyną, która pewnie zmierza w kierunku wakacyjnej premiery, czy też potrzebuje jeszcze wyregulowania.
Komunikat
Ten tekst mówi o fabrykach i taśmociągach. W grze wydobywamy węgiel i konstruujemy linie produkcyjne. Jeśli macie żyłkę do inżynierii, kochacie uzupełniać tabelki Excela, a satysfakcję sprawia wam dobrze zaprojektowana sieć montażowo-produkcyjna, to trafiliście do industrialnego raju – nieco tylko zadymionego. Jeśli to jednak nie wasze klimaty, stąpajcie ostrożnie – towarzyszyć będzie wam tylko syk pary, kłęby dymu i warkot pracujących maszyn.
Bob budowniczy
Zacznijmy od postaw – właściwa zabawa w Factorio została podzielona na kilka trybów rozgrywki. Dostępnych jest kilka kampanii, w tym wstępna, będąca rodzajem samouczka (warto też sięgnąć po poradniki wideo – tutorial to za mało). Osią rozgrywki jest jednak tryb swobodny (freeplay), w którym rzucani jesteśmy na losowo generowaną planetę. Tam mamy stworzyć gigantyczną fabrykę, nie dać się pokonać obcym insektopodobnym istotom, a wreszcie wystrzelić na orbitę satelitę. Warto podkreślić, że ten cel sprawia, że gra zachowuje spójność mimo mocno otwartego charakteru. Na samym początku rozpoczynamy z kilkoma przedmiotami i musimy postawić pierwsze kopalnie – dostarczają one podstawowych surowców, takich jak miedź, żelazo czy węgiel. Początkowo nasze środki produkcji (a więc kopalnie, ale i kotły czy piece) będą wykorzystywać do pracy energię z paliw kopalnych (głównie węgla, ale i drewno się przydaje), ale potem trzeba przestawić produkcję na elektryczność (początkowo też powstającą na bazie „czarnego złota”, do czasu, gdy opracujemy ogniwa fotowoltaiczne). Gdy więc powstają pierwsze sztabki czy trybiki, zaczynamy tworzyć z nich bardziej skomplikowane produkty – podajniki, „naukę”, amunicję, tory, pociągi, pancerze – wybór jest przeogromny. A wszystko po to, aby stworzyć coraz bardziej zaawansowane technologicznie fabryki, przedmioty i rodzaje broni.