Bohemian Killing – jedna z bardziej oryginalnych gier powstaje w Polsce - Strona 3
Jednoosobowe studio The Moonwalls ma zamiar zrobić coś, czego w grach do tej pory nie było: sądowy dramat z kompletnie nieliniową strukturą. I choć może się wydawać, że projekt ten to porywanie się z motyką na słońce, zapowiedzi twórcy brzmią intrygująco.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Bohemian Killing – pomysł świetny, z wykonaniem już gorzej
- gra prawnicza, przygotowana określana jako połączenie Phoenix Wright: Ace Attorney z Gone Home;
- miejscem akcji XIX-wieczny Paryż, do którego zawitały elementy steampunku;
- działania gracza podczas wspomnień bezpośrednio wpływają na przebieg procesu;
- ogromna nieliniowość: możemy zarówno przyznać się do zbrodni, jak i wrobić w nie innych;
- możliwość interakcji z niemal każdym napotkanym przedmiotem.
„Lepiej pozostawić bezkarnym występek złoczyńcy, niż skazać niewinnego” – czytamy w zwiastunie Bohemian Killing cytat z Corpus Iuris Civilis. Nie łudźcie się jednak: nowa gra The Moonwalls, studia Marcina Makaja, wcale nie będzie miała na celu chronienia sprawiedliwości i wymierzania słusznej kary. Wejdziemy bowiem w świat fałszywych zeznań, wątpliwej wiarygodności świadków oraz podejrzanych alibi. Jedynym, co nie ulega żadnej wątpliwości, jest wina gracza. Czas więc zakasać rękawy i przekonać wszystkich, że tak naprawdę za tajemniczym morderstwem stoi kto inny.
Prawnicze gry nie rosną ostatnimi czasy (no dobrze, chyba nigdy nie rosły) na drzewach, a znaleźć solidną, dojrzałą produkcję z tego gatunku to już prawdziwy wyczyn. Autor najwidoczniej ma jednak pomysł na to, by zaspokoić nie tylko tych, którym brakuje w interaktywnej rozrywce porządnego sądowego dramatu, ale i tych, którzy sceptycznie podchodzą do wysłuchiwania zeznań i przeglądania sterty dowodów. W Bohemian Killing nie będziemy potrzebowali żadnej wiedzy z zakresu prawa: wystarczy mieć pojęcie na temat tego, jak wygląda przykładowy proces. „Jak ktoś widział chociaż jeden odcinek Sędzi Anny Marii Wesołowskiej, to sobie na pewno poradzi” – żartuje Marcin Makaj.
Dla Marcina Makaja to pierwsze starcie z silnikiem Unity na PC. Na razie chyba wychodzi z niego obronną ręką.
Gra osadzona jest w XIX-wiecznym Paryżu i zawiera elementy steampunku. Te ostatnie mogą dziś brzmieć dość groteskowo (rury dostarczające żywność bezpośrednio do domów?), ale są silnie inspirowane obrazkami, przedstawiającymi, jak ludzie z tamtego okresu wyobrażali sobie życie za 100 lat.
Zacznijmy jednak od początku. W przeciwieństwie do serii Phoenix Wright: Ace Attorney, na której w dużej mierze wzorowany jest omawiany tytuł, tutaj nie prowadzimy obrony oskarżonego, a sami nim jesteśmy. Jako wynalazca Alfred Ethon musimy przekonać sąd, że to nie my dokonaliśmy morderstwa. Jest jednak jeden haczyk. „Fakt, że główny bohater jest winny zabójstwa, jest bezsprzeczny” – mówi nam deweloper. Od nas zależy więc, czy będziemy kłamać jak z nut, wrabiając kolejnych nieszczęśników i kompromitując wiarygodność świadków, czy może potulnie poddamy się karze i wyjdziemy na zimnokrwistego kryminalistę. Każda z takich rozpraw potrwa około sześciu godzin i doprowadzi nas do jednego z ośmiu różnych zakończeń.
Na salach sądowych rozgrywały się już wybitne filmowe dramaty. Czy w grach prawniczych jest podobny potencjał?