Testujemy wersję beta gry Hitman - średnio udany pilot serialu
Wersja beta Hitmana na PlayStation 4 dostarcza sporo frajdy z ponownego wcielenia się w Agenta 47, ale rodzi też niemało wątpliwości co do długości rozgrywki i żywotności gry pomiędzy wydaniami kolejnych epizodów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Hitman - krótki epizod z życia Agenta 47
Artykuł powstał na bazie wersji PS4.
Kiedy w lipcu zeszłego roku pisałem artykuł o nowym Hitmanie – oparty wtedy jedynie na wywiadzie z twórcami i pierwszym zwiastunie – zachwytom nie było końca. Duńczycy z IO Interactive obiecywali powrót do korzeni i rozwiązań z Krwawej forsy, otwarty świat i ogromną swobodę. W międzyczasie był jeszcze robiący wrażenie pokaz na targach gamescom, a informacje, że przygody Agenta 47 zostaną podzielone na części, budziły więcej ciekawości niż niepokoju. Na początek mieliśmy dostać trzy wielkie mapy, kilka misji głównych i szereg wyzwań sieciowych, opartych na kontraktach ważnych tylko przez krótki czas. Słynny zabójca na zlecenie miał powrócić w starym dobrym stylu, wykorzystując możliwości nowych konsol, ulepszonego silnika Glacier i skumulowanych najlepszych rozwiązań z poprzednich gier. W styczniu okazało się jednak, że wydawca zmienił trochę plany i w dniu premiery otrzymamy tylko jedną mapę, a następne w kolejnych miesiącach. Hitman zaczął rozmieniać się na drobne, a w zasadzie przekształcił w prawdziwy serial, na odcinki którego przyjdzie nam niecierpliwie czekać. Początkowo pomysł ten nawet mi się spodobał i wydał bardzo klimatyczny – wszak znani z filmów słynni zamachowcy właśnie tak pracują, od jednego zlecenia w tajemniczej wiadomości do drugiego, a przechodzenie gier często my sami rozciągamy w czasie na wiele tygodni. Udostępniona niedawno wersja beta z prologiem gry stanowi więc jakby odcinek pilotażowy serialu, mający zachęcić do kupna całego sezonu. Po kilkakrotnym „obejrzeniu” mam jednak tyle samo obaw, ile nadziei, że taka konwencja się sprawdzi.
Z oczywistych powodów w becie nie zobaczyliśmy misji w Paryżu, która na razie stanowi główną zawartość gry, a jedynie sam początek, będący prequelem całej serii. Jeszcze nieoficjalny „47” musi dowieść agencji ICA swych umiejętności w dwóch treningowych misjach: likwidacji słynnego złodzieja dzieł sztuki i mistrza szachowego – sowieckiego szpiega. Trening potraktowano tu bardzo dosłownie, bo jako zabójca na zlecenie nie udajemy się ani do Sydney, ani na Kubę. Wszystko rozgrywa się w tajnym centrum ICA i jest symulowane na potrzeby testu, a to oznacza, że zarówno luksusowy jacht, jak i kubańska baza wojskowa zostały prowizorycznie zbudowane ze sklejki i płyt gipsowych. Wprowadza to niewątpliwie jakąś realistyczną otoczkę, ale z drugiej strony słabo prezentuje jakość grafiki oraz zapowiadane rozległe mapy. Obie lokacje są wręcz mikroskopijnie małe, a szarobure wnętrza dość ubogie w szczegóły i detale. Trzeba jednak przyznać, że nawet takie miejscówki robią lepsze wrażenie niż te z Rozgrzeszenia – czuć ich otwartą strukturę i pełną swobodę poruszania się.
Zamiast więc spektakularnymi lokacjami w wersji beta twórcy chwalą się mnogością pomysłowych sposobów likwidacji celu. Na pierwszy rzut oka jest ich naprawdę sporo, ale warto dodać, że większość to uniwersalne metody. W obu misjach możemy delikwenta zastrzelić, udusić, utopić w toalecie czy spuścić mu coś ciężkiego na głowę, lepiej jednak rozejrzeć się za tymi specjalnymi rozwiązaniami, opartymi na dokładnie zaplanowanych przez autorów skryptach. W kubańskiej bazie wojskowej szczególne wrażenie robi radziecki myśliwiec SU-24, który nie stoi on tam jedynie w celach dekoracyjnych. Możemy ukartować wszystko tak, że planujący ucieczkę do ZSRR szachowy mistrz sam wyprawi się do nieba, katapultując z kabiny zaparkowanego samolotu, albo zostanie przypadkowo porażony prądem przez oficera KGB.