autor: Luc
Testujemy grę ARK: Survival Evolved - czy tak wyglądałby Far Cry: Primal z dinozaurami? - Strona 2
ARK: Survival Evolved od momentu rozpoczęcia fazy wczesnego dostępu jest regularnie aktualizowane. Sprawdzamy, w jakim stopniu ostatnie modyfikacje zmieniły rozgrywkę i czy wyszły tytułowi na dobre.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
- prehistoryczny klimat;
- sandboksowy charakter rozgrywki;
- obecność dinozaurów i innych kreatur – aktualnie ponad 40, w wersji finalnej około 100;
- świetna oprawa graficzna i ogromne wymagania sprzętowe;
- gra przeznaczona do zabawy w grupie, samotnie nie zdziałamy zbyt wiele.
Wygląda na to, że dinozaury znów są w modzie. Choć grono osób lubujących się w prehistorycznych gadach zawsze było zaskakująco duże, ostatnie kilka miesięcy to prawdziwy powrót prehistorycznego okresu do łask. Częściowo należy upatrywać tego oczywiście w filmowej premierze Jurassic World, które to dzieło pojawiło się na kinowych ekranach kilka miesięcy temu, ale w społeczności graczy niemałą rolę odegrało także debiutujące niemal w tym samym czasie ARK: Survival Evolved. No, „debiut” to być może zbyt wielkie słowo, „rozpoczęcie wczesnego dostępu” to bardziej odpowiednie określenie – bez względu jednak na definicję już wtedy miałem okazję nieco bliżej przyjrzeć się tej produkcji. Przetrwanie, otwarty świat i dinozaury? Któż mógłby się temu oprzeć? Podstawowym pytaniem, jakie wówczas sobie zadawałem (i nie tylko zresztą ja), było: czy ten intrygujący, ambitny projekt przetrwa próbę czasu i czy „wczesny dostęp” nie przekształci się szybko we „wczesne rozczarowanie”? Wiele aktualizacji później usiadłem więc do ARK ponownie i cóż... jedno trzeba przyznać – gra mocno się zmieniła.
Klasyczne początki
Zabawę rozpoczynamy tak jak poprzednio – od wykreowania bohatera. Do wyboru mamy całe mnóstwo suwaków decydujących o takich kwestiach jak szerokość barków, wzrost, długość nóg, wielkość głowy i tak dalej, i tak dalej... Klasyczny – wydawać by się mogło – kreator niemal w każdym przypadku prowadzi do stworzenia nieco pokracznego dżentelmena tudzież damy, którzy mimo humanoidalnych kształtów wyglądają chwilami dość komicznie. Większość akcji oglądamy jednak z perspektywy pierwszoosobowej, nie zwraca się więc na to szczególnej uwagi. Głowy nie zawracamy sobie także warstwą fabularną, ta bowiem (jeszcze?) nie istnieje. Protagonista budzi się nagle na plaży, widzi „wbudowane” w swoją dłoń dziwne urządzenie i po prostu rusza przed siebie z jednym, konkretnym celem – przeżyć.
ARK: Survival Evolved to niezmiennie hardkorowy survival. I nie chodzi jedynie o samą mechanikę rozgrywki, ale także to, co dzieje się z postacią, kiedy się wylogujemy. Ta po rozłączeniu klienta po prostu... zasypia w miejscu, w którym ją zostawiliśmy. W zależności od serwera inni gracze mogą nas wówczas zabić lub okraść ze wszystkich przedmiotów. Można się przed tym uchronić, chowając się we własnych budynkach z zamykanymi na PIN drzwiami, choć i takie zabezpieczenie da się oczywiście obejść.
Na głębszą refleksję nad sytuacją, w jakiej się znaleźliśmy, i tak zresztą nie ma czasu. Podstawowe potrzeby, takie jak odczuwana temperatura, pragnienie czy głód, błyskawicznie zmuszają nas do udania się na poszukiwania potrzebnych do życia materiałów. Zaczynamy oczywiście od klasycznego zbieractwa i obijania drzew pięściami, a wraz z postępem rozgrywki i awansowaniem bohatera otrzymujemy dostęp do coraz bardziej skomplikowanych narzędzi, pozwalających na pozyskiwanie jeszcze lepszych materiałów oraz tworzenie konstrukcji. W kwestii craftingu zmieniło się w ARK niewiele, ten element przetrwania da się więc stosunkowo szybko opanować, przynajmniej w podstawowym stopniu. Całkowicie inaczej jest jednak, gdy w naszym survivalowym równaniu uwzględnimy również dinozaury.
To już nie jest dinoprzedszkole
Od mojej ostatniej wizyty na serwerach ARK grze przybyło przynajmniej kilkanaście nowych gatunków prehistorycznych gadów. Obecnie jej świat przemierza już bodajże ponad 40 unikalnych kreatur, różniących się nie tylko wyglądem, ale i nawykami żywieniowymi, zadawanymi obrażeniami, wytrzymałością i jeszcze kilkoma innymi cechami. Spotykamy zarówno łagodnych roślinożerców, jak i agresywne drapieżniki. I to te drugie stanowią, rzecz jasna, największe wyzwanie, zwłaszcza w początkowych fazach rozgrywki. Zagęszczenie dinozaurów jest tak jakby nieco większe niż jeszcze kilka miesięcy temu, a to oznacza, że potencjalnych mięsożerców czyhających na nasze życie również jest więcej – także w pobliżu stref startowych. Wbrew pozorom spotkanie tyranozaura kilka kroków od miejsca, w którym się obudziliśmy, wcale nie jest niemożliwe i choć chwilami wydaje się to niesprawiedliwe, podnosi nieco trudność rozgrywki PvE – a to ARK było bardzo potrzebne. Do tego dochodzi jeszcze fakt, że nawet we wcześniej względnie spokojnej wodzie nie jesteśmy już bezpieczni. Liczba pływających drapieżników również wzrosła i radosne wskakiwanie do jeziora bez zastanowienia się nad ewentualnymi konsekwencjami zazwyczaj kończy się tragicznie.