autor: Kacper Pitala
Graliśmy w Serca z Kamienia - pierwszy duży dodatek do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon - Strona 3
Spędziliśmy kilka godzin przy pierwszym pełnoprawnym dodatku do Wiedźmina 3, czyli Sercach z Kamienia. Czy październikowa premiera będzie wystarczającym powodem, żeby znów wejść w buty Geralta?
Przeczytaj recenzję Recenzja dodatku Serca z Kamienia do gry Wiedźmin 3: Dziki Gon
Wszyscy, którzy grali w pierwszego Wiedźmina, pamiętają na pewno czwarty akt. Były nawiązania do Balladyny, ujmujący nastrój rodem z polskiej wsi i ogólnie rzecz biorąc to, co dla nas okazało się sympatycznie swojskie, a dla graczy z Zachodu sympatycznie egzotyczne. Tę charakterystyczną stylistykę oraz jej pozytywny odbiór ekipa z CD PROJEKT RED miała z tyłu głowy, tworząc Wiedźmina 3, i – szczerze mówiąc – nie przyszło mi do głowy, że w pierwszym dużym rozszerzeniu postanowi podnieść to wszystko do kwadratu. Jako Geralt trafiłem na wiejskie wesele, obijałem pyski sztachetami, odganiałem dzika, poganiałem świnie i słuchałem cytatów z Wyspiańskiego. I to w jednym zadaniu.
Do świń i dzików jeszcze wrócimy, bo Serca z Kamienia mają do zaoferowania nieco więcej. Twórcy przystąpili do projektowania dodatku w podobny sposób jak do składania zupełnie nowej gry, a więc oprócz wątku fabularnego dostajemy kolejną dawkę zadań pobocznych, zleceń, pytajników na mapie i oczywiście lokacji, w których te wszystkie rzeczy można zmieścić. Rozszerzenie dosłownie rozszerza teren gry, przesuwając granice w północno-wschodniej części Ziemi Niczyjej i zapełniając niedostępne wcześniej lasy opracowanymi od podstaw miejscówkami. Osobiście spodziewałem się, że autorzy będą chcieli wykorzystać wykreowany już świat i po prostu uzupełnić go questami, ale nikt tu nie idzie na łatwiznę. Chociaż nieraz postawimy stopę w Oxenfurcie, to większość wątków prowadzi przez rezydencje, krypty, wsie i obozy, które w podstawce zwyczajnie nie istniały.
Te wszystkie nowe lokacje całkowicie przestają dziwić, kiedy okazuje się, że pod względem struktury dodatek faktycznie jest porównywalny z premierową wersją gry. Podczas gdy główna linia fabularna ma wystarczyć na jakieś dziesięć godzin, kolejne pięć można wycisnąć z zadań pobocznych, zaś wisienką na torcie kilkadziesiąt pytajników na mapie, które wypełniają eksplorowany przez Geralta obszar. „Trochę nam to spuchło” – przyznaje Konrad Tomaszkiewicz, który kieruje projektem. Żeby było bardziej interesująco, część zadań pobocznych i pomniejszych aktywności odwołuje się bezpośrednio do fabuły pierwszego Wiedźmina. Powiem tylko tyle, że w Sercach z Kamienia pojawia się kolejny epizod historii Zakonu Płonącej Róży, z którym Geralt miał swego czasu do czynienia.
Do zawartości rozszerzenia da się dotrzeć na trzy sposoby. Oprócz wczytania starego zapisu gry i zabrania się za oznaczone zadanie możemy też rozpocząć klasyczną nową przygodę, gdzie owo zadanie dostępne jest od momentu pojawienia się w Velen. Próg wejścia stanowi siła przeciwników, ponieważ Serca są dostosowane do postaci od trzydziestego poziomu wzwyż. Trzeci sposób to specjalny tryb „Nowa gra: Serca z Kamienia”. Stworzony z myślą o tych z Was, którzy stracili swoje sejwy, pozwala wygenerować Geralta z odpowiednią ilością doświadczenia oraz rynsztunku i natychmiast rozpocząć zabawę z dodatkiem, bez potrzeby angażowania się w poszukiwania Ciri.