autor: Luc
Testujemy Albion Online – swoboda i hardkorowość w ultymatywnym wydaniu
W chwili, w której większość MMORPG-ów wygląda identycznie, Albion Online stawia na rzadko spotykane rozwiązania. Zaskakująco duża swoboda, uzupełniona mnóstwem grindu daje bardzo interesujące rezultaty.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Albion Online – MMO hardkorowego jak Tibia i Ultima Online
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- hardkorowe MMORPG kładące nacisk na formułę sandboksową;
- rzut izometryczny i wokselowa grafika;
- możliwość toczenia pojedynków PvE i PvP;
- rozwój postaci oparty o przedmioty oraz wykonywanie pojedynczych zadań;
- brak wyraźnie zarysowanej linii fabularnej;
- rozgrywka nastawiona na grind;
- duża swoboda w podejmowaniu decyzji i wyborze kierunku podróży.
Gdybym miał wskazać najczęściej powtarzane sformułowanie w odniesieniu do rynku gier wideo… Cóż, kandydatów byłoby kilku, ale w ich gronie z pewnością znalazłoby się stwierdzenie: „World of Warcraft się skończył”. Pomimo, że słuchamy tego od dobrych kilku lat, gra Blizzarda wciąż mocno się trzyma, a co więcej – ciągle stanowi wzór do którego równać chcą wszystkie pozostałe gry MMORPG. I chyba właśnie w tym leży ich największy problem – wszystkie „chcą być WoW-em”, a żadna nie oferuje niczego przesadnie oryginalnego. W efekcie otrzymujemy tabuny klonów i produkcji, które – gdyby nie nazwa – ciężko byłoby rozróżnić. Nawet jeśli ktoś sili się na nowe rozwiązania, reszta projektu jest często przygotowana fatalnie i efektu końcowego nie trudno się domyślić.
W takiej właśnie rzeczywistości przyszło powstawać Albionowi Online – tytułowi od Sandobx Interactive. Miałem okazję bliżej przyjrzeć się tej produkcji podczas trwających właśnie alfa testów i jeśli mam być szczery – jej autentyczna inność wciągnęła mnie tak bardzo, że chwilami czułem się ponownie jak w starym, dobrym roku 2004.
Tam gdzie nogi poniosą
W przypadku Albion Online jedno trzeba przyznać już na starcie – to nie jest MMORPG dla wszystkich. Jeżeli odrzuca Was koncepcja grindu, możecie przestać czytać już w tej chwili. Powtarzalność czynności w grze jest zastraszająco duża i choć to charakterystyczne dla produkcji z tej kategorii, towarzyszy ona nam praktycznie nieustannie. O szczegółach jednak za chwilę, a teraz skupmy się na „początku”. Po uruchomieniu tytułu, musimy stworzyć oczywiście naszego bohatera. Ilość opcji jest znikoma – decydujemy m.in. o portrecie, kolorze skóry i włosach. W przyszłości zdaje się że także o rasie, ale… zgadza się – nie wybieramy za to naszej profesji. Jesteśmy klasycznym „everymanem”, który z przeciętności uczynił swój główny atut. Warstwy fabularnej póki co nie znamy ze szczegółami (choć i w pełnej wersji nie powinniśmy się spodziewać cudów), po stworzeniu postaci rzucani jesteśmy więc w ogromny świat bez żadnych, konkretnych zobowiązań… i po prostu robimy to, czego dusza zapragnie.
Śmierć nikogo w Albionie Online nie oszczędza. Choć w początkowych strefach możemy liczyć na pewną taryfę ulgową, im dłużej gramy tym bardziej musimy uważać. W przypadku PvE, po zgonie możemy wprawdzie wskrzesić się w miejscu, ale nie daje nam to żadnej gwarancji skutecznej ucieczki. Do tego przedmioty tracą część wytrzymałości. Jeśli zginiemy jednak z rąk innego gracza – może on zabrać cały nasz dobytek. Zasada ta obowiązuje jednak tylko w wyznaczonych strefach.
Początkowo w naszej swobodzie jesteśmy oczywiście odrobinę ograniczeni. Zaczynamy kompletnie nadzy i bez żadnej broni. Te zorganizować musimy sobie sami – zbieramy więc kamienie, drewno, a następnie wykuwamy kolejne narzędzia, które usprawniają naszą pracę. Żadnych questów, żadnych samouczków – po prostu zwykła, naturalna kolej rzeczy, która towarzyszyła mi zresztą nieustannie przez te kilka-kilkanaście godzin zabawy z tytułem. Swoboda, którą już wtedy zaobserwowałem jest zresztą charakterystyczna dla całego Albionu Online. Ani przez chwilę do niczego się nas nie zmusza. Chcemy pójść od razu do krainy pełnej demonów – bardzo proszę (prawdopodobnie od razu zginiemy, ale cóż). A może marzyliśmy o wiecznym wybijaniu lisów kręcących się w okolicy lub o karierze najlepszego górnika w historii krainy? To także jest jak najbardziej możliwe. Sandboksowa idea jest w tym przypadku bardzo wyraźnie obecna i dawała mi o wiele więcej satysfakcji niż się spodziewałem.