autor: Szymon Liebert
Widzieliśmy Dark Souls III – dokąd zmierza kultowa seria? - Strona 2
Choć Dark Souls III nie zapowiada się na rewolucyjną odsłonę, to From Software rozwija sprawdzoną formułę o rozwiązania wprowadzone w Bloodborne.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dark Souls III - symulator umierania żegna się z klasą
„Jest jedna rzecz, dla której warto żyć – Dark Souls – i nie zmienia się nic” – chciałoby się sparafrazować popularny kawałek hip-hopowy po pokazie Dark Souls III. From Software od kilku lat działa według pewnego schematu, ale za każdym razem potrafi zmienić dorosłych mężczyzn i kobiety w roztrzęsione galarety. Nie inaczej było i tym razem. Prezentację gry w pokojach Bandai Namco poprowadził sam Hidetaka Miyazaki, czyli ojciec serii, co oczywiście niezwykle cieszy. Ten producent niedawno awansował na stanowisko prezesa firmy, więc pewnie mógł oddelegować na E3 któregoś z podwładnych. Jego obecność naturalnie gwarancją jakości nie jest, niemniej pokazuje, że sam Miyazaki wciąż lubi to, co robi. Takie podejście od zawsze wydawało mi się kluczowe dla Soulsów.
Sama gra, bo to pewnie interesuje Was najbardziej, jest... kolejną odsłoną serii. Tylko tyle – bo From Software nie szykuje żadnych rewolucyjnych zmian, i aż tyle – gdyż producent stawia na ewolucję poszczególnych elementów stworzonego przez siebie uniwersum. Czy metoda małych kroczków wystarczy, by zaspokoić potrzeby fanów i ponownie ich zaskoczyć? Tego jeszcze nie wiem, ale mogę powiedzieć, że jestem zaintrygowany...
Apokalipsa na nową skalę
Zwykle prezentacja kolejnej gry From Software zaczyna się od nakreślenia ogólnych założeń, rysu fabularnego i lakonicznego opisu świata. W tym przypadku wiemy właściwie tylko tyle, że fabuła będzie skupiać się wokół postaci znanej jako Lord of Cinder, czyli najprawdopodobniej kogoś, kto zdołał „połączyć się z ogniem” (niczym Gwyn z pierwszego Dark Souls). Świat gry ma łączyć dwie zasadnicze cechy: apokaliptyczne nastroje z „urokiem przekwitniętego piękna”. Przytłumione zachodzące słońce i dziwaczne uschnięte drzewa zespolone z ciałami ludzi były tego najlepszym przykładem. Widziałem także zwłoki smoka, które Miyazaki skwitował krótką uwagą, że większość gadów tego typu została zabita. Kilka minut później trafiliśmy jednak na żywego, który standardowo zagrodził bohaterowi drogę ognistym podmuchem. Japoński producent przyznał, że to jego ulubiona scena – smok na dobry początek, by postraszyć i przypiec gracza.
Jak wiemy, ma to być pierwsza odsłona Dark Souls dedykowana tylko obecnej generacji konsol i pecetom. Z tego powodu producent będzie w stanie zwiększyć skalę lokacji i wykorzystać nowe efekty wizualne, gwarantujące dodatkową imersję. W tym pierwszym przypadku nie chodzi o to, że mapa gry okaże się znacząco większa, a raczej o rozmach architektoniczny czy pole widzenia. W demie zobaczyliśmy w oddali zamek z wieloma strzelistymi, acz nadkruszonymi wieżami, który zresztą występuje również w zwiastunie (ta lokacja nazywa się Wall of Lodeleth). Powróci zasada, że prędzej czy później dotrzemy do każdego punktu widocznego na horyzoncie. Poszczególne obszary mają też być ze sobą powiązane na wzór pierwszego Dark Souls, co zapewne ucieszy osoby rozczarowane „rozbitymi” lokacjami z „dwójki”.
Dark Souls III na targach
Na halach wystawowych Dark Souls III obecne nie było. Bandai Namco przygotowało za to instalację przy wejściu na imprezę. Inscenizacja sceny z gry przedstawiała postać ze zwiastuna rozpaczającą nad zwłokami mężczyzny. Z rany co jakiś czas wydobywała się fontanna czarnej mazi. Miyazaki, autor Dark Souls, wytłumaczył na pokazie, że scena ta jest istotna dla fabuły trzeciej części serii.