autor: Asmodeusz
Testujemy World of Warships – krążownik Aurora w starciu z pancernikiem Yamato
W ostatnich tygodniach mogliśmy przetestować World of Warships – kolejne po World of Tanks i World of Warplanes dzieło Wargaming.net. Czy gra ma szansę na sukces, czy też może wzorem krążownika liniowego HMS Hood pójdzie na dno już po pierwszej salwie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry World of Warships – wrogie okręty w zasięgu dział
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- gra drużynowa free-to-play;
- pojedynki okrętów na morskich „arenach”;
- dziesiątki jednostek z pierwszej połowy XX wieku;
- ciekawy system prowadzenia ognia, przypominający rzeczywiste starcia pancerników;
- możliwość pokierowania Yamato i Aurorą, a w przyszłości Hoodem i Bismarckiem.
Po niewątpliwym sukcesie World of Tanks i porażce World of Warplanes Wargaming.net rozpoczyna ofensywę na morzach i oceanach. Założenia gry są identyczne jak w przypadku poprzednich tytułów: rozgrywając szybkie bitwy drużynowe, zdobywamy doświadczenie oraz walutę, za które odblokowujemy coraz większe i skuteczniejsze okręty. Jednak diabeł tkwi w szczegółach – wszak pancernik Yamato o wyporności 65 tys. ton jest „odrobinę” cięższą maszyną niż ważący 54 tony Tygrys, stąd też i rozgrywka musiała ulec zmianom. W ostatnich tygodniach solidnie testowaliśmy grę, poniżej znajdziecie nasze wrażenia.
Gdzie ta keja…
Po wybraniu okrętu możemy od razu ruszyć do walki. I tutaj pojawia się pierwsza niespodzianka: zanim dojdzie do starcia z innymi uczestnikami zabawy, konieczne jest rozegranie przynajmniej jednej gry przeciwko sztucznej inteligencji w bitwie kooperacyjnej. Tryb ten zarówno służy za samouczek, jak i pozwala na sprawdzenie naszych umiejętności i/lub nowego okrętu. Kilku graczy staje w nim przeciwko grupie botów; po zakończeniu starcia otrzymujemy odrobinę kredytów oraz doświadczenia, jak również zwiększamy poziom przebiegu służby.
Przebieg służby stanowi kolejną nowość w produkcjach Wargaming.net, zaczerpniętą wprost z gier MOBA, a określającą poziom doświadczenia naszego konta. Zwiększamy je, rozgrywając kolejne gry – wraz z jego wzrostem otrzymujemy niewielkie nagrody pieniężne, doświadczenie oraz dostęp do dalszych trybów, dzienne misje (w stylu: wygraj 5 gier, aby zyskać 50 tys. kredytów), jak również możliwość ulepszania okrętów i zatrudniania dowódców (odpowiednika czołgistów z World of Tanks, którzy tym razem dostali własne drzewko umiejętności). Na początku jednak najważniejsze jest zdobycie drugiego poziomu i odblokowanie bitew standardowych, dzięki czemu możemy zmierzyć się z innymi graczami.
Cała naprzód!
Największym zmianom, co jest oczywiste, uległo pole walki, a co za tym idzie – sposób sterowania naszymi stalowymi kolosami. Nawigacja to klasyczny „WSAD” (zwiększenie i zmniejszenie prędkości oraz skręcanie) wzbogacony o klawisze Q i E (automatyczny skręt w lewo lub prawo). Jednakże Wargaming.net dodał drugą, bardzo przydatną opcję – autopilota! Po otwarciu mapy można wytyczyć kurs okrętu i ustalić prędkość, a nasza jednostka postara się dotrzeć do wyznaczonego punktu jak najkrótszą drogą. Jedyne, na co musimy zawczasu zwrócić uwagę, to wyspy, gdyż autopilot z radością osadzi nas na mieliźnie, a wycofanie się i przestawienie na nowy kurs zajmuje dużo czasu oraz czyni nas wrażliwymi na atak – nieruchomy cel jest bardzo łatwy do trafienia.