autor: Luc
Graliśmy w Mortal Kombat X – najbrutalniejszą bijatykę, jaka kiedykolwiek powstała - Strona 2
Pomimo tego, że od debiutu serii minęły już ponad dwie dekady, jej formuła nie zmieniła się ani odrobinę. Niezwykle obrazowa brutalność od początku stanowiła o sile marki, a Mortal Kombat X ponownie przesuwa jej granice.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mortal Kombat X - słynny smok dostał lekkiej zadyszki
- dziesiąta, pełnoprawna odsłona kultowej serii bijatyk;
- każda z postaci posiada trzy różnorodne style walki;
- jeszcze większa brutalność niż w poprzednich częściach;
- nacisk na sieciowe połączenie wszystkich grających – każdy bierze udział w Faction Wars;
- odrobinę mniejsze, ale w pełni interaktywne areny;
- gra oparta o zmodyfikowany silnik Unreal Engine 3.
Jeszcze kilka lat temu w wielki powrót króla bijatyk wielu mocno powątpiewało. Seria Mortal Kombat znalazła się w ewidentnym dołku, a fakt, iż na rynku nieustannie pojawiały się coraz to nowsze konkurencyjne tytuły, nie pomagał sytuacji Scorpiona i spółki ani trochę. Reboot, jakiego podjęło się studio NetherRealm w 2011 roku, okazał się jednak dokładnie tym, czego marka potrzebowała – odświeżeniem, które choć dodawało kilka nowości i stawiało na kolejny rozdział historii, pozostało wierne temu, co pokochali fani. Efektownie rozpoczęta wówczas druga młodość serii trwa zresztą aż do dzisiaj, a wiele wskazuje na to, że z tronu, na który ponownie się wspięła, nie zamierza w najbliższym czasie schodzić. Wszystko za sprawą nadchodzącego, rewelacyjnie zapowiadającego się Mortal Kombat X. Wrażenie to utwierdził zresztą niedawny zamknięty pokaz, na którym nie tylko twórcy zaprezentowali swoją wizję najnowszej odsłony, ale podczas którego mieliśmy także okazję spędzić dobrych kilka godzin na polu bitwy. Wnioski? Tak krwiście jeszcze nie było – zarówno dosłownie, jak i w przenośni.
Wszyscy jesteśmy wojownikami
Najistotniejszą cechą szczególną Mortal Kombat X ma być przede wszystkim jego sieciowy charakter. Choć granie w pojedynkę jest oczywiście jak najbardziej możliwe, to nawet podczas starć ze sztuczną inteligencją bierzemy udział w globalnym konflikcie. Frazes ten twórcy powtarzali już wielokrotnie, teraz nareszcie jednak rzucili odrobinę światła na cały ten koncept. W czym najlepiej się owo „sieciowe” nastawienie przejawia? Przede wszystkim w tak zwanym Faction Wars, czyli wojnie toczonej pomiędzy poszczególnymi stronnictwami na wspólnym, ogólnoświatowym serwerze. Samych frakcji w grze uświadczymy łącznie pięć – Lin Kuei, Biały Lotus, Bractwo Cienia, Siły Specjalne i przedstawicieli Czarnego Smoka. Każda z nich jest mocno zakorzeniona w historii uniwersum i wszyscy fani Mortala bez większych problemów powinni skojarzyć ich genezę oraz podstawowe cele. Nie fabularne motywy poszczególnych wojowników w tym wypadku są istotne, lecz to, w jakim celu frakcje ze sobą walczą. W tym przypadku stawką jest zwycięstwo w cotygodniowym rankingu. Gracze co siedem dni wybierają, do której z frakcji chcą przynależeć, a następnie zdobywają punkty, które są sumowane z wynikami ich współbratymców. Stronnictwo, które pozyska ich najwięcej – wygrywa rywalizację.