autor: Luc
Just Cause 3 - zwariowany sandbox odwiedza Europę
Ogromny świat do zwiedzenia, dziesiątki broni, zabójcza dynamika, efektowne eksplozje i pełna swoboda – formuła Just Cause od samego początku wygląda identycznie, jednak nie przeszkodziło to serii we wdarciu się do czołówki sandboksów.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Just Cause 3 - efektowna demolka w cieniu licznych baboli
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
- Gra z otwartym światem;
- Pełna swoboda w wykonywaniu misji oraz eksploracji;
- Po raz kolejny wcielamy się w Rico Rodrigueza;
- Usprawnione sterowanie – w tym model jazdy;
- Akcja rozgrywa się na wyspie Medici – zbliżonej rozmiarami do Panau z „dwójki”;
- Brak trybu multiplayer, dostępna jedynie rozgrywka dla pojedynczego gracza.
Kiedy gra Just Cause debiutowała w 2006 roku, nikt nie wróżył jej wielkiego sukcesu. Od samego początku zmagająca się z zarzutami (słusznymi zresztą) bazowania na pomysłach wykorzystanych wcześniej w GTA oraz pierwszym Far Cry, stanowić miała co najwyżej ciekawostkę dla fanów gatunku. Szybko okazało się jednak, iż produkt stworzony przez raczkujące wówczas studio Avalanche przypadł użytkownikom do gustu. Bez zbytecznego patosu, za to z niemal nieograniczonymi możliwościami i swobodą, której mogłaby mu pozazdrościć konkurencja, tytuł sprzedał się na tyle dobrze, że musiał powstać sequel. Tego doczekaliśmy się wprawdzie dopiero kilka lat później, ale cierpliwość miłośników wirtualnych piaskownic i tym razem została nagrodzona – to, za co pokochali „jedynkę” dodatkowo poszerzono i usprawniono w niemal każdym calu. Trzecia odsłona, którą ujawniono zaledwie kilka tygodni temu, ma nadzieję powtórzyć jej sukces i dorzucić coś swojego do sandboksowego ogródka, który w ostatnim czasie rozrósł się do niebotycznych rozmiarów.
W Just Cause 3 – jak tradycja nakazuje – po raz kolejny wcielimy się w Rico Rodrigueza i wyruszymy w kierunku opanowanej przez wojskową dyktaturę ziemi. Tu fabularne podobieństwa do poprzedników się jednak kończą. Nasz bohater nie działa już w ramach tajemniczej Agencji, z którą związany był we wcześniejszych odsłonach, a zamiast na latynoskie lub tropikalne archipelagi udamy się na Morze Śródziemne, gdzie znajduje się wyspa Medici. Jak nietrudno się domyślić, nie jest to miejsce przypadkowe, a protagonista nie trafia tam wskutek pomyłki – główny motyw, który nim kieruje to... chęć wyzwolenia własnego domu. Wspomniane Medici to najzwyczajniej region, gdzie Rico dorastał, aż do momentu, w którym zainteresowały się nim służby specjalne. Kraina jego dziecięcych lat staje się jednak ofiarą wojskowego przewrotu, który wyniósł na szczyt władzy bezwzględnego generała Di Ravello. Dlaczego sam Rodriguez odszedł z Agencji w kilka lat po wydarzeniach z „dwójki” wprawdzie nie wiemy, ale swoich umiejętności z pewnością nie zatracił, bez chwili wahania rusza więc z odsieczą uciemiężonej ojczyźnie.