autor: Przemysław Zamęcki
Testujemy grę Kingdom Come: Deliverance - realizm kontra grywalność - Strona 3
Piętnastowieczne Czechy część z nas zna z cyklu Andrzeja Sapkowskiego o Reynevanie z Bielawy. Czy nasi południowi sąsiedzi z firmy Warhorse też poczuli ten klimat i postanowili przenieść go do wirtualnego świata?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Kingdom Come: Deliverance - między Gothikiem a Wiedźminem
- w końcu jakieś realistyczne cRPG;
- wybór interesującego okresu historycznego;
- otwarty i żyjący świat pełen ciekawych aktywności;
- dobrze zrealizowany fechtunek oraz korzystanie z broni strzeleckiej;
- klimat i fabuła choćby na miarę Przyłbic i kapturów lub powieści o Reynevanie.
- ambitny projekt, który może się nie udać;
- mrzonki o otwartym świecie (żółta kartka za sposób ograniczenia wolności w alfie);
- atak klonów, powtarzalnych wnętrz i tematów, na które można porozmawiać z wirtualnymi mieszkańcami świata;
- uwaga na wyrost, ale póki co warta odnotowania: coś pójdzie nie tak i walka mieczem albo jazda konna okażą się słabe, co zupełnie zabije przyjemność z zabawy;
- wydawanie gry w formie odcinkowej.
Pierwszoosobowe RPG z otwartym światem rozgrywające się w średniowiecznej Europie pozbawionej wszelkich naleciałości rodem z fantasy. Mniej więcej tymi słowami reklamują swoje dzieło Czesi ze studia Warhorse. Nie, nie... Nie Bohemia Interactive, chociaż gdyby przymknąć jedno oko na pierwsze zdanie tego tekstu, to właśnie najprawdopodobniej ta firma przyjdzie na myśl większości z nas. No cóż, południowi sąsiedzi rosną w branżową siłę i szykują się do kolejnej ofensywy. Kingdom Come: Deliverance uderzył z brutalnością i siłą niemieckiego blitzkriegu, by w ciągu kilku dni z gry, której wydaniem absolutnie nikt nie był zainteresowany, stać się jednym z najbardziej pożądanych tytułów 2015 lub 2016 roku. Ha! Taka moc drzemie w społeczności graczy wskazującej kierunek rozwoju naszego kochanego rynku.
Wici o powstawaniu Kingdom Come zostały rozpuszczone niemal przed rokiem. Od tej pory twórcom udało się zebrać sporą ilość gotówki, niemniej jednak publiczna zbiórka pieniędzy nadal jest możliwa. Z wdzięczności dla osób wspierających firma postanowiła udostępniać im wczesne wersje gry. Pierwszą alfę można już od kilku dni testować, czego nie omieszkaliśmy zrobić.
Dostępna w tej chwili wersja oferuje przede wszystkim możliwość sprawdzenia, jak posiadany przez nas komputer będzie radził sobie z grą napędzaną najnowszą iteracją silnika CryEngine. W menu raczej nie uświadczymy szaleństw i dostępne opcje ograniczone są do podstawowych ustawień. Daje to jednak jakieś pojęcie o przyszłych wymaganiach, choć oczywiście nie należy zapominać, że do czasu premiery tytuł zostanie doszlifowany. Na razie na komputerze o średniej wydajności animacja nie jest zbyt płynna, jednak ta kwestia nie powinna nam zaprzątać w ogóle głowy. Aczkolwiek – jako że realistyczne gry od Czechów jak do tej pory nie grzeszyły dobrą optymalizacją – istnieje obawa, że twórcy Kingdom Come mogą podtrzymać tę niechlubną tradycję.
Karta postaci uzmysławia, że Czesi bardzo poważnie podchodzą do cyferek charakteryzujących naszego bohatera.
Ale dosyć tych kasandrycznych myśli. Jako testerzy otrzymujemy do wglądu wioskę składającą się z kilku zagród i domostw oraz jej najbliższe przyległości. Przepływający przez wioskę strumyk, drepczące wokół kury i trochę owiec. Do tego dochodzi dosłownie kilkunastu kmieci, wśród których jedynie trzy osoby odgrywają ważną dla nas rolę dawców questów.