autor: Krzysztof Osuch
Dlaczego laptopy do gier nie są tak wydajne jak komputery stacjonarne?
Przenośne komputery posiadają wiele zalet, ale mają też ograniczenia. Istnieją obiektywne powody, dla których laptop nie będzie tak wydajny, jak komputer stacjonarny.
Spis treści
Tytułowa teza jest bardzo popularna. Gdy w portalach społecznościowych pada pytanie o to jakiego laptopa powinno się kupić do gier natychmiast pojawia się odpowiedź „kup blaszaka bo wydajniejszy”. Czy jednak aby na pewno jest to jedyne rozwiązanie? Przyjrzyjmy się bliżej szczegółom konstrukcji obu urządzeń.
Obudowa
W przypadku typowego komputera stacjonarnego mamy sporą przewagę przestrzeni. Nawet najmniejsze obudowy mini tower są z reguły sporo obszerniejsze od największych laptopów. Przewaga ta jest niebagatelna gdyż umożliwia montaż większych podzespołów (odpada zatem potrzeba miniaturyzacji), a także daje pole do popisu dla projektantów układów chłodzenia. Duże dobrze wentylowane obudowy stacjonarnego PC zawsze będą miały przewagę nad było nie było zminiaturyzowanymi choćby na potrzeby mobilności układami chłodzenia z laptopów.
Już samo to jest znaczącą przewagą dla komputera stacjonarnego. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że producenci laptopów sięgają po wciąż mało popularne, acz technicznie całkiem nieźle przemyślane obejścia tego problemu.
Karta graficzna i procesor
Dla gracza najważniejsza jest wydajność karty graficznej i procesora. Karty graficznej, gdyż ta generuje obraz w grach, a procesora by jego obliczenia nie stanowiły wąskiego gardła dla wydajności karty. Laptopy głównego nurtu dedykowane dla graczy w obu aspektach nie są w stanie sprostać desktopowej konkurencji.
Ważnym czynnikiem jest tutaj TDP (ang. Thermal Design Power) czyli maksymalna ilość wydzielanego ciepła, którą trzeba odebrać. Procesory ultra mobilne mają ten współczynnik na poziomie 15W, „normalne” CPU dedykowane dla laptopów osiągają 45W zaś w przypadku procesorów stacjonarnych wartość ta zaczyna się od 65W. Podobne ograniczenia dotyczą także kart graficznych. Mobilne karty z reguły ograniczone są do 80W, czasem 100W. W desktopowych odpowiednikach wartości te sięgają i 300W.
Ciepło jak wspominałem trzeba odprowadzić i tu dużo mniejszy układ chłodzenia w laptopie będzie mieć ogromny problem ze sprostaniem pod względem wydajności swojemu desktopowemu odpowiednikowi, a to wymusza ograniczanie wydajności podzespołów w urządzeniach przenośnych.
Wspomniałem jednakowoż o obejściach i tu ratunkiem dla laptopów jest stacja z zewnętrzną kartą graficzną dawniej podłączaną przez ExpressCard a dziś przez port Thunderbolt. Za sprawą owych stacji do laptopa można podłączyć standardową desktopową kartę graficzną. Takie rozwiązanie działa, choć oczywiście kosztuje i ogranicza naszą mobilność, która teoretycznie jest sensem istnienia laptopów.
A co z limitami generowanymi przez procesor? Te niestety w laptopach głównego nurtu wciąż będą nas ograniczać. Widoczne będzie to zwłaszcza, gdy zestawimy wysokowydajną kartę z procesorem nisko napięciowym.
Wiele osób zwróci także uwagę na fakt iż praktycznie każdy komputer stacjonarny ma wymienialne podzespoły. To co za tym idzie to fakt, iż często przy niewielkiej rozbudowie posiadanej konfiguracji można znacząco zwiększyć wydajność „blaszaka”. Notebooki pod tym względem są mocno ograniczone. Kiedyś, do czwartej generacji procesorów Intela, mobilne procesory były wymienialne. Niestety współczesne generacje przylutowywane są w większości przypadków do płyt głównych na stałe.