Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 1 maja 2019, 11:30

Leszy. Słowiański wiedźmin i jego NIEsłowiańskie potwory

Spis treści

Leszy

NA STRONIE ZNAJDZIESZ

Choć jako przeciwnik leszy nie stanowi w grze poważnego wyzwania dla weteranów wiedźmińskiego fachu, będziemy rękami i nogami bronić stwierdzenia, że to jedno z najbardziej przerażających monstrów w całej serii. Spotkanie tego potwora potrafi w okamgnieniu zmienić niewinną przechadzkę po lesie w doświadczenie rodem z horroru – budząca respekt postura, ciało jak pień drzewa i przede wszystkim czaszka z kolosalnym porożem straszą samym swoim wyglądem. A do tego dochodzą dziwaczne ryki i umiejętność znikania w gromadzie głośno skrzeczących kruków...

Gdy ma się przed oczami taką wizję leszego, nietrudno odpuścić sobie samotne wędrówki po lesie. - 2019-05-01
Gdy ma się przed oczami taką wizję leszego, nietrudno odpuścić sobie samotne wędrówki po lesie.

Tymczasem sam leszy w wierzeniach słowiańskich równie często, co niebezpieczną bestią, bywał opiekuńczym duchem lasu, mogącym żyć z ludźmi w dobrej komitywie, o ile tylko ci nie zapuszczali się do jego dominium. Jeżeli nie ścinali zbyt wielu drzew i polowali z umiarem, potrafił bronić ich przed napaściami dzikich zwierząt lub pomagać osobom zagubionym w puszczy. Ukazywał się wówczas w postaci starca z długą brodą i rogami z gałęzi, choć umiał też przybierać kształt wilka, sowy czy... wiatru. Leszy nie okazywał litości jedynie drwalom – nic dziwnego, bo jego moc była bezpośrednio powiązana z kondycją strzeżonego przez niego lasu. Nie atakował ich jednak samodzielnie, tylko zwodził odgłosami wichury i echem, sprowadzając niemiłych sobie wędrowców ze ścieżek i wydając ich na żer dzikiej zwierzynie. Ludzie traktowali go więc z podszytym strachem respektem i często składali ofiary ze zwierząt domowych, by zyskać sobie jego przychylność.

WENDIGO, FOLKLOR LUDU ALGONKINÓW

Północnoamerykański duch Wendigo według wierzeń ludów algonkińskich był demonem zamieszkującym lasy, miał serce z lodu i nienasycony głód ludzkiego mięsa. Napadał na wędrowców, którzy zabłądzili w kniejach, celowo hałasując i wprowadzając ich w stan całkowitej paniki, by następnie pożerać ich serca lub rozrywać na kawałki. Mógł też zarażać swoją naturą ludzi, w których odzywały się wówczas niemożliwe do powstrzymania kanibalistyczne skłonności. Tak przynajmniej według części badaczy Indianie tłumaczyli sobie schizofrenię paranoidalną, która dopadała niektórych z nich w czasie okresów głodu – pozbawieni jedzenia, potrafili zabijać i zjadać swoje rodziny, za co najczęściej byli wypędzani do lasu.

W środowiskach naukowych nie ma jednoznacznej zgody, czy psychoza Wendigo była prawdziwym zjawiskiem, czy jedynie elementem folkloru, którego opisy zostały wzięte przez europejskich antropologów na poważnie.

Dziki Gon

Zbiorowy antagonista ostatniej, trzeciej (przynajmniej na razie) części growego Wiedźmina nie mógł się tutaj nie pojawić. Upiorni jeźdźcy pod wodzą króla Eredina podążają śladem Ciri, przybranej córki Geralta, pustosząc przy okazji Bogu ducha winne wsie i przynosząc ludziom zgubę. Z żołnierzami i generałami Dzikiego Gonu mierzymy się przy różnych okazjach i zazwyczaj są to najbardziej widowiskowe pojedynki w grze –chociażby starcie z Imlerithem na Łysej Górze czy z Caranthirem w zamarzniętej niecce.

Dziki Łów w europejskich wierzeniach przypominał raczej ekspedycję kółka łowieckiego niż gotowy materiał na okładkę metalowego albumu. - 2019-05-01
Dziki Łów w europejskich wierzeniach przypominał raczej ekspedycję kółka łowieckiego niż gotowy materiał na okładkę metalowego albumu.

Upiorny orszak nie został jednak stworzony wyłącznie na potrzeby uniwersum Wiedźmina. Andrzej Sapkowski i deweloperzy z CD Projektu RED zainspirowali się mitem o Dzikim Łowie, który pojawia się w wielu europejskich kulturach, zazwyczaj w identycznej lub bardzo podobnej wersji. O ile jednak w grze Dziki Gon był ciężko uzbrojonym zastępem wojowników, to wierzenia podają raczej o pędzących po nieboskłonie myśliwych w towarzystwie watahy psów, którzy stosunkowo rzadko porywali śmiertelników, zazwyczaj ograniczając się do zwiastowania wojen, klęski nieurodzaju czy innych nieszczęść. Według niemieckiego badacza Jacoba Grimma Dziki Łów był mocno związany z mitologią skandynawską – jego liderem był Woden (utożsamiany z Odynem), a szaleńcza, destrukcyjna natura rodzi skojarzenia z najazdami wikingów. Takie wyjaśnienie tłumaczyłoby też uniwersalność mitu, który istniał na terenie całej zachodniej i środkowej Europy: od Wysp Brytyjskich aż po Półwysep Apeniński.

DULLAHAN, FOLKLOR IRLANDZKI

Powszechne w europejskiej kulturze historie o jeźdźcach bez głowy najprawdopodobniej mają swe źródło właśnie w irlandzkich wierzeniach. Mieszkańcy Zielonej Wyspy nawiedzani byli przez Dullahanów, odzianych w czerń jeźdźców na karych koniach, niosących śmierć osobom, których imię wypowiedzieli. Podczas jazdy trzymali oni pod pachą własną głowę z zastygniętym paskudnym uśmiechem od ucha do ucha na twarzy i oczami, które widziały perfekcyjnie nawet w całkowitych ciemnościach. Posługiwali się biczem wykonanym z ludzkiego kręgosłupa, oświetlali sobie drogę świecami umieszczonymi w czaszkach, a jeśli jechali powozem, był on obity wysuszoną ludzką skórą. Nic dziwnego, że w wersjach opowieści skierowanych do masowego odbiorcy jeźdźcy bez głowy wydawali się nieco mniej makabryczni...

Jakub Mirowski

Jakub Mirowski

Z GRYOnline.pl związany od 2012 roku: zahaczył o newsy, publicystykę, felietony, dział technologiczny i tvgry, obecnie specjalizuje się w ambitnych tematach. Napisał zarówno recenzje trzech odsłon serii FIFA, jak i artykuł o afrykańskiej lodówce low-tech. Poza GRYOnline.pl jego materiały na temat uchodźców, migracji oraz zmian klimatycznych publikowane były m.in. w Krytyce Politycznej, OKO.press i Nowej Europie Wschodniej. W kwestii gier jego zakres zainteresowań jest nieco węższy i ogranicza się do wszystkiego, co wyrzuci z siebie FromSoftware, co ciekawszych indyków i tytułów typowo imprezowych.

więcej

Wiedźmin: Pogromca potworów - zleciłem żonie mordowanie utopców na autostradzie
Wiedźmin: Pogromca potworów - zleciłem żonie mordowanie utopców na autostradzie

Witcher: Monster Slayer ruszyło! W ostatnich dniach zrzucałem kilogramy wcielając się w wiedźmina, tylko ze smartfonem w dłoni, a nie mieczem. Walczyłem z gryfem na budowie, włóczyłem po parkingach podziemnych nocą... było wesoło.

Najwredniejsze filmowe potwory, które pokochaliśmy
Najwredniejsze filmowe potwory, które pokochaliśmy

Umówmy się, że oglądanie samych ludzi na ekranie potrafi zwyczajnie znudzić, dlatego obecność w filmach wszelkiego rodzaju potworów jest często obowiązkowa. Które z nich najbardziej zapadły nam w pamięć? Sprawdźcie sami!

Diabeł stróż – popkultura wciąż nie może oswoić dzikiego zwierza
Diabeł stróż – popkultura wciąż nie może oswoić dzikiego zwierza

Diabła, ucieleśnienie czystego zła, popkultura próbuje oswoić już od jakiegoś czasu. Idzie jakoś opornie, bo twórcy pamiętają, że ta figura to wciąż dzikie zwierzę, jednak nie rezygnują. Ciężko oprzeć się fascynacji i pokusie.