The Ward: Posłaniec z Przyszłości - poradnik do gry
Ostatnia aktualizacja: 1 sierpnia 2016
No i co? Ładnie to tak zostawiać człowieka samego na pastwę obcych? I znowu sam, cholera, wszystko będę musiał robić...
Akt pierwszy - Baza księżycowa
Obudziłem się... I na co mi to było? Znajdowałem się w czymś w rodzaju kostnicy, w szyję uwierała mnie dziwna obroża, a nad głową latała kulista sfera. Na jednym z łóżek, które zdawały się przeczyć prawom fizyki, leżały dwa ciała: człowieka i obcego. Zwłoki ludzkie, poza oderwanym palcem i straszliwymi obrażeniami raczej nie wzbudzały we mnie ciekawości. Natomiast przy ciele obcego, w kieszeni odnalazłem kartę identyfikacyjną. Zabrałem ją, gdyż może się kiedyś przyda? W pojemniku znalazłem śrubokręt, który również wziąłem. Na ścianie znajdował się ogromny ekran przedstawiający prawdopodobnie wnętrze poszczególnych korytarzy statku. Obok, wśród kontrolek, widać było szczelinę na kartę, ale moja, znaleziona przy obcym, nie pasowała.
Wyjrzałem za drzwi, ale przenikliwy dźwięk spowodował, że musiałem błyskawicznie wrócić z powrotem. Po chwili skojarzyłem, że ma to związek ze sferą. Ponieważ za drzwiami dostrzegłem kolejne ciało obcego, musiałem się do niego dostać. A nuż ma coś, co mi się przyda? Błyskawicznie podbiegłem do ciała, pomimo bólu wywoływanego falami dźwiękowymi, obejrzałem zwłoki i zabrałem stamtąd kartę bezpieczeństwa. Wróciłem do kostnicy. Tak jak przypuszczałem karta ta pasowała do szczeliny obok ekranu i jej użycie spowodowało, że mogłem już swobodnie wyjść z kostnicy. Tak, łatwo powiedzieć, ale dokąd tu pójść?
Na korytarzu, obok obcego, znalazłem pistolet, ale nie wydawał się, przynajmniej na razie, przydatny. Na ręce umarlaka widniał pierścień, którego jednak nie mogłem zdjąć. Podobny znalazłem na palcu ręki należącej do drugiego ciała martwego obcego. Trzy ciała? Ktoś tu musiał narozrabiać...
Skręciłem w prawo, użyłem jednej z kart i wszedłem do pokoju medycznego. Zaraz obok drzwi znajdował się sensor. Włożyłem do niego kartę medyczną i pojawił się panel kontrolny. Nacisnąłem kolejno przyciski numer jeden, trzy i sześć (licząc od lewej), a spod sufitu zsunęły się ostrza chirurgiczne. Teraz mogłem wrócić do obcego i za pomocą ostrego narzędzia zabrać mu pierścień o wyjątkowo silnym grawerunku. Po powrocie do pomieszczenia medycznego z gablotki zabrałem wszystkie trzy próbki krwi. Teraz pora ruszać do laboratorium. Przy drzwiach stało coś w rodzaju mikroskopu, przynajmniej tak to wyglądało. Kiedy zacząłem naciskać małe przyciski, zauważyłem, że w pewnym momencie zaświecił się ten duży, środkowy. Wówczas mogłem wyjąć ze środka próbkę krwi i coś w rodzaju świecących soczewek. W tym momencie zgasło światło... Znowu coś narozrabiałem? Po chwili zrobiło się jaśniej, a drzwi stanęły otworem. Wyjrzałem na zewnątrz... W co ja, do cholery, się wpakowałem...
Ponieważ walka trwała w najlepsze i koło uszu latały mi promienie lasera, szybko przeskoczyłem na drugą stronę korytarza. Ostrożnie przyjrzałem się leżącemu tam ciału obcego i, kiedy na chwilę przestali strzelać, zabrałem mu pierścień. To już trzeci. Obok drzwi, przy których stałem, zobaczyłem panel. Żeby go dokładnie obejrzeć musiałem się posłużyć świecącą lupą zabraną z laboratorium. Kiedy przyjrzałem się bliżej znajdującej się w lewym górnym rogu przykrywce, a następnie po kilku próbach usunąłem ją za pomocą śrubokręta, udało mi się przesunąć jeden z przełączników. Teraz musiałem użyć trzech sensorów, by otworzyć drzwi. Coś mi podpowiedziało, że do każdego z nich przyporządkowany jest pierścień o odpowiednim kolorze. Ponieważ panel stosował losowy układ kolorów musiałem zastosować metodę prób i błędów. Po kilku (-nastu, - dziesięciu) kombinacjach, coś zadziałało. Wówczas obcy, który w rogu korytarza walił do przeciwników ze swojego lasera, rzucił mi kolejny pierścień. Teraz jeszcze kilka prób z nową błyskotką i drzwi stanęły otworem. Kiedy wszedłem do pomieszczenia, musiałem je szybciutko za sobą zamknąć przełącznikiem na ścianie, gdyż nadciągał już robot strażniczy. Uff, udało się.
Przyjrzałem się poszczególnym ekranom i konsolom. Nic ciekawego. Na dużym stole znalazłem coś w rodzaju projektora holograficznego oraz przycisk. Kiedy go wdusiłem, pojawiło się urządzenie zwane memoryzatorem. Zabrałem je, chociaż na razie nie wiedziałem do czego mi się przyda. Wszedłem do drugiego pokoju, a ponieważ nie było tam nic ciekawego, wyszedłem na zewnątrz. Znalazłem się w kamiennym korytarzu, który zaprowadził mnie do olbrzymiego pomieszczenia na środku którego znalazłem dziwny grawerunek. W powietrzu zawieszona była nietypowa płytka. Kiedy ją zabrałem, pojawiła się inna. Ta zaś, ledwo ją przez chwilę przytrzymałem w dłoniach, zamieniła się w kryształ. Przyjrzałem się bliżej grawerunkowi na podłodze. Znalazłem tam cztery szklane płytki, dwa koła i dwa trójkąty, mogące zmieniać kolory. Musiałem ułożyć je teraz w odpowiedniej kolejności, jedna na drugą, tak by powstał układ kolorów podobny do tego, jaki był na znalezionej przez chwilą płytce. Po chwili kolory się pokryły, a kiedy na środku ułożyłem kryształ... Energia była we mnie.
Po lekkim oszołomieniu zobaczyłem przed sobą dwóch obcych z Frakcji, z którymi o dziwo mogłem się porozumieć. Bredzili coś o jakimś Wychowanku, Ogniwie, biopojemniku, Cydonii i wręczyli mi jakiś znak. Po jakiego diabła ja mam lecieć na Marsa? Ale nie było czasu by się zastanawiać. Trzeba było wiać.
Wbiegłem w korytarz, błyskawicznie ustawiłem pierścienie na panelu w zapamiętanej wcześniej kolejności i zamknąłem za sobą drzwi. Wow, ledwie uniknąłem promieni lasera. Musiałem poszukać biopojemnika, ale chyba wiem gdzie go widziałem. Postanowiłem wrócić do laboratorium, ale chyba inną drogą. W następnym pomieszczeniu, tam gdzie wcześniej znalazłem memoryzator, przyjrzałem się kratce wentylacyjnej na ścianie. Ponieważ nie mogłem jej przesunąć, załadowałem pistolet i wypaliłem w kratce dziurę. Teraz mogłem się przecisnąć. Ale wcześniej wróciłem do konsoli przy drzwiach. Użyłem na niej czwartego pierścienia, wybrałem opcję "Podtrzymywanie życia". Teraz musiałem poblokować roboty strażnicze. Na środku mapy zobaczyłem cztery pola siłowe i obok nich dwa kręcące się roboty. Wyłączyłem prawe pole i kiedy robot je pokonał, włączyłem ponownie. Teraz wyłączyłem lewe i obydwa roboty miałem w jednym miejscu. Teraz włączyłem lewe, a wyłączyłem trzy pozostałe. Mogłem już spokojnie wejść do szybu wentylacyjnego.
Kręciłem się w nim, aż dotarłem do uszkodzonego robota konserwacyjnego. Za pomocą ostrza odciąłem mu rękę, która mogła mi się kiedyś przydać. Ponieważ nie wiedziałem gdzie iść dalej, postanowiłem użyć memoryzatora. Uruchomiłem "łącze komm. do robota konserwacyjnego" i nacisnąłem "Ślij". Następnie wybrałem "Route 102" i przycisk "Odbierz". Ten sam manewr powtórzyłem dla "Route 103". Teraz, kiedy obie drogi miałem załadowane do memoryzatora, mogłem go schować. Musiałem się stąd wydostać. Poszukałem kratki wentylacyjnej z dwoma uchwytami i za pomocą dłoni robota otworzyłem ją. Znalazłem się na znanym mi odcinku korytarza, tuż przy drzwiach do pokoju medycznego. Otworzyłem drzwi kartą bezpieczeństwa.
Podszedłem do konsoli na końcu pokoju i ją uruchomiłem. Wybrałem opcję "Badani/Porwani" i "Usunięcie obroży" Przecież musiałem kiedyś tego paskudztwa się pozbyć. Podszedłem do robota medycznego, a ten delikatnie zdjął obrożę. Zaraz, zaraz, komu by ją tu podrzucić... Mam. Wróciłem do szybu wentylacyjnego, odnalazłem pokój z konsolą sterowniczą i pobawiłem się polami siłowymi. Zamknąłem dolne, otworzyłem lewe, poczekałem aż przejdą przez nie roboty strażnicze, zamknąłem lewe, poczekałem aż roboty miną prawe i je zamknąłem, a na koniec otworzyłem dolne i lewe. Następnie nakazałem robotowi konserwacyjnemu, by udał się do "punktu kontrolnego nr 2". Teraz musiałem go odszukać w szybie. Kiedy go odnalazłem, założyłem na maszynę obrożę. Uruchomiłem memoryzator i ustanowiłem połączenie z robotem konserwującym. Teraz przesłałem mu dane o "Route 102" i "Route 103". Wróciłem do sterowni i uruchomiłem konsolę. Zaznaczyłem mojego robota z obrożą i wydałem polecenie, by ruszył na drogę nr 103. Niech się obcy wypchają swoją obrożą.
Wyszedłem spokojnie na korytarz i przeszedłem na drugą stronę do laboratorium. Teraz musiałem się pobawić z mikroskopem i próbkami krwi. Podszedłem do mikroskopu, ułożyłem zabrany stamtąd świecący element i załadowałem pierwszą próbkę krwi. Przycisnąłem przycisk skanowania, a kiedy zostało wykryte ludzkie DNA, za pomocą klawisza po prawej stronie przesłałem je do biopojemnika. To samo powtórzyłem z drugą próbką. Podszedłem do biopojemnika, zabrałem go ze stołu i połączyłem z kryształem. Ale jak ja mam to umieścić w środku swojego ciała?
Uruchomiłem memoryzator i wygenerowałem nowy kod, a następnie połączyłem się z biopojemnikiem i załadowałem ten kod. Kiedy z kolei wysłałem go w przestrzeń, biopojemnik znalazł się we mnie. Ale dziwne uczucie. Na wszelki wypadek zaszyfrowałem kod dostępu do biopojemnika. Teraz wyszedłem na korytarz i ruszyłem w prawo, w stronę miejsca w którym rozgrywała się nie tak dawno temu porządna strzelanina. Dotarłem do hangaru u którego powały wisiała ogromna sfera. Ledwo jej zwiałem. Musiałem odnaleźć inną sferę z której będę mógł wyciągnąć kod dostępu. Wróciłem aż do pokoju w którym nastąpiło moje przebudzenie po porwaniu. Tam przecież była sfera. Włączyłem memoryzator, połączyłem się ze sferą i kod dostępu 6 poziomu był mój. Teraz bez najmniejszego problemu poradziłem sobie ze sferą w hangarze.
Rozejrzałem się uważnie dookoła. Zabrałem leżącą tam maskę i butlę tlenową. Wszedłem powoli do stojącego obok kontenera i za pomocą memoryzatora zamknąłem za sobą drzwi. Szybciutko połączyłem maskę tlenową z butlą i ją założyłem, by mieć czym oddychać.
I tak zaczęła się moja podróż na Marsa.
Autor Poradnika
Bolesław Wójtowicz
Informacje o The Ward: Posłaniec z Przyszłości - poradnik do gry
Ostatnia aktualizacja : 1 sierpnia 2016
Poradnik zawiera : strony: 5, ilustracje: 5 .
Skorzystaj z funkcji komentarzy do wskazania błędów lub uzupełnienia poradnika.