autor: Marek Czajor
Stare ale jare: GameBoy Advance
Od zarania elektronicznych dziejów rynkiem handheldów włada jedna firma i choć od czasu do czasu konkurencja próbuje coś zrobić, sytuacja się nie zmienia. Firma ta nazywa się Nintendo, a handheld, który zawojował świat – GameBoy.
Oficjalne nazwy: Nintendo GameBoy Advance, GBA.
Pieszczotliwe określenia: chłopiec.
Zaciekła rywalizacja między konsolami stacjonarnymi od lat fascynuje graczy, obfitując w nieoczekiwane zwroty, wzloty i upadki. W przypadku konsolek kieszonkowych takich emocji raczej nie ma. Od zarania elektronicznych dziejów rynkiem tym włada jedna firma i choć od czasu do czasu konkurencja próbuje coś zrobić, sytuacja się nie zmienia. Firma ta nazywa się Nintendo, a handheld, który zawojował świat – GameBoy.
Zapewne niewielu fanów pamięta popularne w latach 80-tych gierki typu Game&Watch. Nie były to konsole z wymiennymi cartami, ale jako o bezpośrednich poprzednikach GameBoy’a, warto o nich wspomnieć. W PRL-u ciężko było je dostać (co innego ruskie podróbki – pamiętacie „jajka”?), chyba że odwiedzało się regularnie giełdę. Sam „chłopiec” natomiast pojawił się w 1989 roku i jak na dzisiejsze standardy, możliwości miał niewielkie – czarnobiały ekranik wyświetlający w czterech odcieniach szarości. Wejście w kolorowy świat barw dokonało się dziewięć lat później. Wersja GB Color umożliwiała wyświetlenie 56 kolorów naraz, miała szybszy procesor i więcej pamięci. Skok jakościowy był widoczny, ale do przełomu było jeszcze daleko. Ten się miał dokonać dopiero z nadejściem następnej konsoli Nintendo.
Pierwsze wzmianki o GBA pojawiły się w 1998 roku, tuż po premierze GB Color. Skąpe przecieki z obozu „Wielkiego N” uzupełniała wyobraźnia branżowych obserwatorów. Nowy handheld miał być nowoczesnym, 32-bitowym systemem, wyświetlającym na ekranie 65 tys. kolorów, posiadającym port podczerwieni, zdolność współpracy z siecią telefonii cyfrowej, łączność z Internetem, zaimplementowany chat oraz program pocztowy, możliwość online’owego ściągania gier i aktualizacji softu, łączenie i wspólne sesje zabawowe z Dolphinem (późniejszym GameCubem) itd. Wstępna data premiery ustalona została na drugą połowę 2000 roku.
Zapowiedzi rychłej premiery GBA w żadnym wypadku nie odbiły się na popularności ani „pana kolorowego”, ani pierwszego GameBoy’a (do dziś oba modele sprzedały się łącznie w ok. 120 mln sztuk). Nintendo i tak rządziło samodzielnie na rynku handheldów, a ówczesna konkurencja niewiele miała do powiedzenia: na stareńkie Atari Lynx (2 mln sprzedanych sztuk) i Game Gear (ponad 8,5 mln sztuk) tworzyli już tylko niezależni developerzy, różne wcielenia WonderSwana (3,5 mln) pozostawały wewnętrzną ciekawostką japońskiego rynku, a Neo Geo Pocket Color nie przyjął się mimo możliwości współpracy z Dreamcastem (który jak wszyscy pamiętają, dość szybko i spektakularnie padł).
Tradycją już jest, że pierwotne terminy premier konsol nie zostają dotrzymane. Tak samo stało się w przypadku GBA, choć trzeba przyznać – obsuwa była niewielka. Advance zadebiutował w Japonii 21 marca 2001 roku, w USA – 11 czerwca tego samego roku, a w Europie – 22 czerwca 2001 r. Nintendo sprawiło się na piątkę, nie rozrzucając zbytnio czasie wszystkich premier. Cena nowego urządzenia kształtowała się na poziomie niecałych 100 dolarów. Jednym z pierwszych tytułów startowych był (jakżeby inaczej) Super Mario Advance – remake klasyka z NES-a. Wąsaty hydraulik tradycyjnie żadnej platformie Big N nie odpuszcza.
Pierwsze recenzje GBA były w większości entuzjastyczne, choć nie wszystkie wcześniejsze zapowiedzi i plotki znalazły potwierdzenie w praktyce. Nowy handheld Nintendo, mimo wstecznej kompatybilności, wyglądał zupełnie inaczej niż stare GameBoy’e, posiadając nie pionowo (jak u poprzedników), ale poziomo zorientowany wyświetlacz. Rozdzielczość 240x160 pikseli i paleta 32 768 barw nadawały obrazowi nowej jakości, tak jak i stereofoniczny dźwięk (wymagający jednak podłączenia słuchawek, bo sam głośniczek był monofoniczny). Co do multiplayera, nie sprawdziły się wcześniejsze zapowiedzi o łączu bezprzewodowym – aby bawić się w wiele osób, trzeba było łączyć konsole specjalnym kablem. Wprawdzie stosowna wireless-owa przystawka ukazała się w 2004 roku, ale do dziś niewiele gier ją obsługuje.