W tym filmie widać i to bardzo, że jeśli był jakikolwiek pomysł na nową trylogię to albo nigdy takiego nie było albo umarł on w momencie kiedy na stołku reżyserskim posadzono Riana Johnsona i dano mu pełną swobodę twórczą. JJ dwoił się i troił aby jakoś to wszystko logicznie połączyć, jak wytłumaczyć przesadzoną do granic możliwości w mocy Rey, jak dać powód do walki ze złem kiedy w połowie nowej trylogii odstrzeliwuje się głównego złego, co zrobić z Kylo Renem, jak go dalej poprowadzić itd itp. Przyznaje, że w pewnych kwestiach Abrams dobrze wykminił np. to kim jest Rey, motywy Palpatina związane z nową sytuacją, wytłumaczenie zaawansowanego poziomu używania mocy u Lei itp ale cała reszta mniej lub bardziej już jest totalnie meh. Pomysł robienia nowej trylogii na 3 reżyserów był totalnie nietrafiony, jestem pewny że gdyby jj od samego początku do końca reżyserował epizody 7-9 wyglądałoby to lepiej. Bo Przebudzenie Mocy choć było filmem bezpiecznym, przypominającym wszystkim magię Gwiezdnych Wojen zostawił po sobie masę pytań którymi fani żyli 4 lata. Pierwotne odpowiedzi na nie raczej nigdy nie poznamy tylko te wymuszone działaniami Riana
Przybyłem. Zobaczyłem. Niedługo zapomnę.
Starając się ocenić jak najuczciwiej dałbym pewnie jakieś 6.5-7/10 w swojej klasie.
Film potrafi się w wielu miejscach obronić świetnymi efektami specjalnymi, fajnymi zdjęciami, klimatyczną (choć nieco już zgraną) muzyką. Sprawnie też gra na nostalgicznych nutach i potrafi wywołać odrobinę wzruszenia.
Uważam, że z samym poprowadzeniem narracji zarówno reżyser jak i aktorzy poradzili sobie całkiem nieźle biorąc pod uwagę, że film miał domknąć całą sagę. "Całkiem nieźle" oznacza niestety, że nie obyło się bez zgrzytów. Mnogość krótkich, bardzo dynamicznych ujęć z wieloma cięciami sprawia, że choć trudno się tu zgubić - bo prowadzona jest raczej jednotorowo - to chwilami miałem poczucie że oglądam zwiastun/teledysk. Może to i widowiskowe, ale przy dłuższej formie potrafi zmęczyć oczy.
Widać też, że producenci byli świadomi odzewu po poprzednich częściach i tym razem ewidentnie starali się przedstawić szersze spektrum galaktyki, pokreślić różnorodność zarówno scenerii, jak i ras wypełniających świat stworzony przez Lucasa. Pokazać, że Odległa Galaktyka to nie tylko kilkudziesięciu, wciąż tych samych rebeliantów ganiających po kilku tych samych planetach.
Naturalnie, na pierwszym planie wciąż mamy owych rebeliantów - ale tym razem udało się zarysować wyraźne tło i nadać mu charakter. I choć tutaj można im przyklasnąć, to zasadniczym problemem jest, że robią to w ostatnim filmie nowej trylogii. Z tego powodu wiele postaci, miejsc zaledwie miga na ekranie i nawet jeśli budzą ciekawość, to nie mają dość czasu, by dać się poznać i wybrzmieć na ekranie.
Mógłbym pewnie w ten sposób opisywać kolejne punkty przez kilka stron, ale to w sumie nie ma znaczenia, bo każdy kolejny wpisze się w ten sam szablon. Film nie jest pozbawiony zalet - tyle, że każda z nich obarczona jest jakimś "ale".
Największy problem nie tylko najnowszej części, ale całej nowej trylogii tkwi gdzie indziej - ona zwyczajnie nikomu poza Disneyem nie jest w tej formie potrzebna.
Spory czas temu, tuż po premierze Przebudzenia Mocy napisałem dłuższy tekst o tym czemu ta trylogia się nie uda. Nie czemu nie udała się pierwsza część, ale czemu nie uda się i rozczaruje cała trylogia.
I dziś to zdanie podtrzymuję:
Disney podjął się kontynuacji sagi ikonicznej. Mającej niebagatelny wpływ na rozwój całej kinematografii. Być może dziś nie jest to już marka równie popularna co Marvelowskie filmy, ale jest dużo głębiej zakorzeniona historii kina, w nostalgii i wyobraźni milionów ludzi na niej dorastających.
Największą siłą tej sagi nie była wcale jakaś wielce spójna i wciągająca historia. Nie była nią nawet uniwersalna opowieść o rodzinie, rycerzach i walce dobra ze złem.
Siłą Gwiezdnych Wojen było poszerzanie granic masowej wyobraźni. Pokazywanie "niemożliwego" na ekranach kina. Zachwyt nad tym, że zobaczyć możemy rzeczy wcześniej nieosiągalne.
Tyle, że taka rzecz możliwa jest tylko w przypadku medium młodego na tyle, że te granice rzeczywiście można daleko przesunąć. Zachwytu i i poczucia obcowania z czymś epokowym nie da się powtórzyć na dzisiejszym poziomie kinematografii. W ciągu 40 lat które upłynęły od premiery pierwszej części przemysł filmowy dokonał gigantycznego rozwoju technologicznego. Dopracował do perfekcji elementy, których prekursorem były pierwsze GW. Dziś jesteśmy wręcz bombardowani dziesiątkami "epickich", gigantycznych widowisk szlifujących do granic możliwości komputerowych efektów specjalnych.
Kolejna wybuchająca planeta, kosmiczny statek i efektowny pokaz mocy może się spodobać. Ale nie sprawi, że miliony ludzi oniemieją i usiądą z wrażenia. Nie oszołomi i nie rozbudzi tysiąca obrazów w wyobraźni tak jak kiedyś.
Co więc mogły zrobić Gwiezdne Wojny?
Nie mogły po raz drugi zrewolucjonizować branży, ale mogły spróbować zrewolucjonizować serię. Ale jak groźne są próby przerabiania sagi, która ukształtowała całe pokolenia widzów pokazał już gniew, który wybuchł po premierze prequeli. Wybrano więc wariant bezpieczny i odtwarzanie na nowo tych samych motywów.
Tylko jakie szanse na sukces miało takie podejście?
Dla pokolenia wyrosłego na napakowanych gigantycznymi budżetami superbohaterskich produkcjach nic tutaj nie spowoduje opadu szczęki i drżenia rąk. Spodoba się? Owszem, możliwe. Ale nikt w kinie nie zakrzyknie z wrażenia na widok startującego myśliwca.
A dla wielu wychowanych na Starej Trylogii nowa będzie zwyczajnie niepotrzebna. Bo oni przecież już raz to widzieli. Zdesperowanych rebeliantów, pokonujących własne lęki Jedi, mroczne, kuszące obietnicą mocy i zemsty Imperium.
Nie potrzebują by ktoś pokazywał im kolejny raz to samo, zmieniając jedynie ukochanych bohaterów na ich młodsze wersje.
I to jest największa wada Star Wars: Skywalker - To film niepotrzebny. Niepotrzebny tak jak cała seria.
I choćby reżyser dwoił się i troił, to oglądając
spoiler start
Palpatine'a, który powstaje z martwych tylko po to, by po raz kolejny zostać zabity przez kolejne wcielenia Luke'a Skywalkera i Lorda Vadera
spoiler stop
trudno jest wykrzesać choćby cień dawnych emocji.
Napiszę krótko: ostatnia część trylogii Disneya nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzednich dwóch filmów tego producenta. To nadal całkiem spoko film fantasy, baśń w kosmosie, nie licząc śmiesznego wątku wnuczki <i tu nie będę spoilerował kogo>.
Natomiast uważam, że ta trylogia nigdy nie powinna powstać. Wątek Skywalkerów i Imperium zakończył się ładnie, kiedy Palpatine został wrzucony do reaktora, a to co wypluł z siebie Disney to niepotrzebne przedłużanie na siłę czegoś, co było spięte ładną klamrą.
SW zbudowane są na dwóch filarach:
- Emocje;
- Świat przedstawiony.
Potwierdzeniem tego, iż na emocjach, jest to, że najbardziej z całej sagi lubimy Imperium Kontratakuje, w którym mamy pełny wachlarz emocji. Radość (np. uratowanie Luka na Hoth), strach (Luke i wizja przyszłości na Dagobah), miłość (Han i Leja), śmiech (C3PO i Cheweee w mieście w chmurach), złość oraz zaskoczenie (Luke i Vader: "...father").
Potwierdzeniem tego, iż opiera się na świecie, jest to, że pomimo zamkniętej historii rodziny Skywalker, z super zakończeniem w części VI, chcemy więcej - chcemy wracać do tego świata w książkach, komiksach, filmach.
Oryginalna trylogia robiła obie rzeczy dobrze.
Trylogia poprzedzająca miała spore problemy z budowaniem emocji (reżyseria oraz aktorstwo), ale nieźle budowała świat (wnosiła nowe elementy, które widz mógł chłonąć z ekranu).
Trylogia Disneya nie buduje ani emocji, ani świata. Tempo akcji jest zbyt dużo na poznanie postaci, czy świata, scenariusz też nie pomaga, tak samo jak aktorstwo. Jeżeli coś ciekawszego pojawia się na ekranie, to tylko po to, żeby zostać odhaczone z listy i lecimy dalej.
Pierwsze informacje z box office w USA mówią o 179 milionach dolarów w weekend - to w stosunku do TFA i TLJ bardzo duży spadek i przebicie 1 miliarda z całego świata stoi pod dużym znakiem zapytania. Dużo zależeć będzie od kolejnego weekendu - jeżeli spadki będą na poziomie 60-65% - powinno być ok. Generalnie do 17 stycznia film Abramsa powinien dobrze punktować (dopiero wtedy wchodzi na ekrany Dolittle), ale słabe opinie fanów i przeciętne rekomendacje tzw. szarych klientów sieci kinowych nie pomagają.
Tak czy siak - z finansowego punktu widzenia Disneya czeka srogie rozczarowanie. Zyski będą, ale o wiele mniejsze niż zakładali analitycy.
Myślę, myślę i wymyślić nie mogę co takiego nowatorskiego było w podejściu Johnsona do Star Warsów. Bo nakręcenie fabularnie idiotycznego filmu w tym uniwersum niczym nowatorskim nie było.
Trochę szkoda. Niby nie ma wielkiego rozczarowania, bo człowiek się tego spodziewał, ale do samego końca tliła się jakaś iskierka nadziei :(.
Dla mnie to niepojęte, że tak bogate i różnorodne uniwersum, harmonijnie łączące w sobie sci-fi i fantasy (a tym samym w zasadzie pozbawione jakiegokolwiek "sufitu" i pozwalające zmieścić niemal wszystko), jest tak żałośnie wykorzystywane przez swoje rodzime medium, czyli filmy. Gry, książki czy komiksy też bywały lepsze i gorsze, ale zdarzały się wśród nich perełki (jak KOTOR chociażby). Filmy to natomiast 11 banalnych i mocno sztampowych średniaków, kręcących się wokół galaktycznej wojenki partyzantów z kosmicznymi nazistami.
"Marvele" jakoś ten Disney potrafił wyczuć i opracować właściwą formułę widowiska. Przy Gwiezdnych Wojnach ani trochę ;/.
Kurde już wiem kim się inspirowali w walce
spoiler start
Palpatine vs Rey
spoiler stop
.
Czekam:
spoiler start
aż Myszka nakręci następną część, w której okaże się żę Palpi to też był klon (i to niezbyt udany egzemplarz), a za wszystkim stoi diabelski, prawdziwy Lord Sith, Jar Jar Binks :)
Jak iść w camp, to na całego.
No i niszczyciele planet w wersji kieszonkowej, dla każdego, albo przynajmniej podpinanej do myśliwców a nie tylko krążowników.
spoiler stop
Moim zdaniem winą za marność tego epizodu należy winić tę samą osobę która pogrążyła poprzedni, czyli Riana Johnsona. Ten sympatyczny, jowialny Pan wywrócił całe SW do góry nogami (ktoś te decyzje, swoją drogą, zaakceptował...) i chyba nawet Kubrick nie dałby rady wyjść z tych dyrdymałów z 2 części obronną ręką próbując to jakoś ciekawie skleić w koniec, to się nie mogło zwyczajnie udać. I tylko szkoda, bo pokolenie które zaraz w teorii powinno pokochać Star Wars (6-7 lat?) może niechcący zacząć od tej marnej trylogii i odbić się od nudnych postaci, niespójnej fabuły oraz durnych żarcików, a wtedy ominie je filmowa przygoda życia. Cała nadzieja w rodzicach.
Tak czy siak, trylogia do zapomnienia. Nie sądzę bym obejrzał jeszcze kiedykolwiek którykolwiek z tych filmów, a na pewno nie 2 i 3. Czekam teraz na recenzję redlettermedia, spodziewam się że film zostanie rozerwany na strzępy szybciej niż Sokół doleciał do kopalni Kessel.
Jestem zaskoczony, że oglądanie tego filmu raziło Was mniej niż mnie. Absurd gonił absurd, kwestie narracyjne włożone w usta randomowych postaci, ekskluzywna lesbijska scena na siłę. Wszystko gargantuiczne i przesadzone, micro plot twisty, tylko po to aby pokazać znudzonemu widzowi coś nowego. Płytkie emocjonalne fragmenty, od których czuć było pośpiech, jakby ktoś chciał w 2.5h zmieścić 5h. Wszystko z wyczuciem godnym słabego anime.
Moralizowanie co 5 min typu: "kochajmy się wszyscy, nie jesteś sam, dasz radę". Taa, chyba dotrwać do końca filmu.
Nie jestem fanem uniwersum i nigdy nie byłem, ale współczuję fanom. Naprawdę, ten film obrażał moje poczucie dobrego smaku. Tak, wiem. Jestem panem marudą, niszczycielem gwiezdym uśmiechów dzieci.
PS. A i właśnie - każda interakcja postaci przypominała Strażników Galaktyki. Z tym, że tam działała, tutaj żenowała. To nie są Gwiezdne Wojny, których szukacie.
+ niezmiennie świetny Kylo Ren ???
Ale to tak na serio? Od pierwszej części był krytykowany chyba przez wszystkich, przynajmniej mi znanych, a tutaj jest NIEZMIENNIE świetny? Nie byłem jeszcze w kinie, ale muszę to zobaczyć, musi być kupa śmiechu, tak samo jak ta recenzja.
Pal licho dziury fabularne (poprzednim trylogiom też to się zdarzało), płaskie i niepotrzebne postacie, kiepskie aktorstwo, wtórność, ideologiczne wkręty rzucane prosto w twarz, słabe pojedynki na miecze i przekoksowanych bohaterów ale ludzkie pojęcie przechodzi to, że nowa trylogia narobiła taką kupę na dorobek poprzednich sześciu filmów, ich spójną, zamkniętą fabularnie, opowieść i tamtych bohaterów.
Epizod IX to tragiczna fabuła przypominająca platformówkę lub RPG od Bethesdy - idź tam, zdobądź to, zabij tego, a dostaniesz przepustkę do kolejnego etapu. Przy scenie z wężem brakowało tylko znaczka "Achievment Unlocked".
Film zmarnowany, dziurawy, miejscami potwornie głupi, nawet ładny ale pozbawiony iskry. A przy tym taki se blockbuster (Terminator: Dark Fate jednak jest gorsze - zaufajcie mi), na którym przy odrobinie tolerancji na bzdurki można się nawet miejscami zabawić. To nie jest jednak "kino przygody". Przygoda polega na tym, że cokolwiek by się nie działo na ekranie mi jako widzowi powinno zależeć na bohaterach. Tutaj nie ma o tym mowy bo Finn, Poe i Rey zamiast ze sobą rozmawiać po ludzku rzucają w siebie żarcikami lub sucharami.
Wielki plan Palpatine'a wygląda jak "plan ucieczki z pokoju" narysowany przez 8-latka. Brawo Disney, sprawiliście, że zakończenie Powrotu Jedi i poświęcenie Hana, Lei i Luke'a ma znikome znaczenie. Box Office Was osądzi ;) bo wpływy z TROS mają być 20-30% mniejsze od TLJ.
Ocena to tak w rejonach 4-5/10 ale tylko dlatego, że miejscami nie chciało mi się już wzdychać nad debilizmami Disneya i tym, jak nie mieli planu na tę trylogię.
Ponieważ nie miałem żadnych oczekiwań po średnim TFA i słabym TLJ, RotS podobał mi się chyba najbardziej z tej w sumie niestety nieprzemyślanej trylogii. W pełni zdaję sobie sprawę, że z racji wieku już dawno przestałem być targetem tej serii a dziś liczy się szybki montaż, efekciarstwo i gagi, a nie budowanie świata, postaci, narracji, relacji itd.
Ponieważ RotS to jeden wielki rajd na nostalgii (jedyne co mogli zrobić po zupełnie bezmyślnym TLJ i braku jakiejkolwiek spójności pierwszych dwóch filmów), to byłem w stanie się nawet dobrze bawić (stara flota, Lando). W końcu też Kylo Ren mi się podobał. Adam Driver ewidentnie zmienił podejście do tego bohatera i przestał się tak strasznie miotać jak wcześniej. Jest spokojniejszy, bardziej stonowany. Wyszło bardzo na plus (jego końcowa scena walki i ten drobny gest jak dostał miecz, absolutna rewelacja).
Poza tym mózg należy wyłączyć i w ogóle nie starać się tego całego bajzlu zrozumieć bo i tak nie będzie odpowiedzi na pytania. Popcornowe kino, nie wywołujące większych emocji, do obejrzenia i zapomnienia niemal zaraz po wyjściu z kina. Magii w tej serii dawno już nie ma i nie spodziewam się, że kiedykolwiek wróci. Inne czasy, inna widownia.
Jak już nawet na GoLu są takie recki to nie ma po co iść do kina zwłaszcza że po 8 części żałowałem że nie da się zrobić jakiegoś zwrotu kasy za bilet. Jedynie na TVFilmy jest dosyć pozytywna recka ale wiadomo że Arasz uwielbia SW więc mnóstwo wybaczy.
Ten film to smutne zabicie legendy.
Film całkiem przyjemnie się oglądało, chociaż cała nowa trylogia jest kalką starej. Mam nadzieję, że ewentualna kontynuacja nie ukaże się przynajmniej przez najbliższą dekadę; może ten czas sprawi, że Disney przestanie obchodzić się z tą marką jak z niemowlakiem i faktycznie postanowią zaryzykować nie bazując wyłącznie na obranych schematach. A tak na marginesie to jestem ciekaw
spoiler start
czy komuś jeszcze było żal Rena na końcu?
spoiler stop
U.V. chyba wyczerpał temat ;)
Tak źle poskładanego filmu (brawa za montaż...) w SW nigdy nie był.
Do tego masa niedomkniętych wątków, słabe zakończenie, no i oczywiście dalej brak emocji (wątpię, by widzowie wierzyli, że coś zagraża OP Rey, gdy ta leczyła glizdę lub walczyła z Kylo ::), nie wspominając o innych emocjach, gdy żaden z bohaterów nie jest dobrze zbudowany).
Trzeba się jednak zastanowić, co JarJar Abrams mógł zrobić, po tym jak Ryan wykończył Snoka i w filmie, który miał zbudować bohaterów, wolał poświecić czas na żarciki o matkach itd.
Mnie się podobało, tak jak generalnie Gwiezdne Wojny. Nie mam do tego filmu nabożeństwa, nie traktuję jak religii tylko jako parogodzinną rozrywkę - raz w kinie i może jeszcze raz jak będzie w necie.
Czy ktoś wie, po co byli w tym filmie ci rycerze Ren?
Dlaczego do tekstu w ramce załączone jest zdjęcie barona de Belleme z Robin of Sherwood?
Niestety, film nieudany, o niczym, pozbawiony klimatu z niskobudżetową fabułą. Połowa scen wywoływała salwy śmiechu w sali kinowej lub odgłosy zażenowania. Autentycznie. Na szczęście ludzi na seansie było niewielu (Warszawa, przedpremierowy pokaz, zaskoczenie?), dzięki czemu byłem w stanie jeszcze jakoś wyłapywać dialogi spośród rechoczącego tłumu.
Mi się film całkiem podobał, moim zdaniem jest najlepszy z tych trzech nowych. Chciałbym, żeby wszystkie trzy reprezentowały taki poziom.
Jestem świeżo po seansie i szczerze? Miałem wrażenie jakbym oglądał parodie Gwiezdnych Wojen w której praktycznie każda czynność prowadzona przez głównych bohaterów była spłycona do minimum logiki.
Dla przykładu dajmy
spoiler start
Wylądowanie statkiem na niszczycielu Kylo Rena, bohaterowie po prostu sobie wybiegają "po cichu" strzelając wokół (w Nowej Nadziei na Gwieździe Śmierci musieli kombinować żeby nie dać się złapać) , a po chwili Rey przekonuje mocą dwóch szturmowców z taką łatwością, że Obi-Wan to przy niej padawan. Z Imperatora zrobili jeszcze mroczniejszego i jeszcze bardziej obrzydliwego gościa niczym jakiegoś Boga Ciemności. Nowa moc tj. uzdrawianie, czemu nie, jest to najprostszy sposób na zwrot akcji. Rudy generał (nie pamiętam jak się nazywał) i jego tekst: "Jestem szpiegiem" po tym wszyscy buchnęli śmiechem :D Flota Imperium powstała nie wiadomo skąd, z zamontowanymi działami z Gwiazdy Śmierci, spoko. Szczerze mówiąc informacja o Rey, że jest córką Palpatina nie była jakimś zaskoczeniem, bo już po Przebudzeniu Mocy mówiono o tym w formie żartu :D Zupełnie niepotrzebne postacie jak ta dziewczyna Poe i ich uczucia, komu to potrzebne? Rycerze Ren co oni tam w ogóle robili oprócz machania toporami? Na koniec jeszcze "epicka bitwa" w której na tysiące niszczycieli Imperium Ruch Oporu rusza z jedną korwetą i eskadrą myśliwców haha na szczęście Lando po znajomościach załatwia wielką flotę rebeliantów xD Jeszcze Leia, mogli ją uśmiercić już w Ostatnim Jedi, bo tutaj praktycznie nic nie wnosi. Kylo Ren w pierwszej połowie filmu zdawało się, że wraca na dobre tory, ale później został zrzucony na 3 plan. Scena walki Rey z Kylo nie wywarła na mnie prawie żadnego wrażenia (co tam robił Finn?).
spoiler stop
Podsumowując to jest tandeta, ten film można uznać za w ogóle nie powiązany ze światem Star Wars tyle w nim nieścisłości i absurdów. Muzykę praktycznie wzięli ze starej trylogii i przerobili, ta ścieżka dźwiękowa nawet do pięt nie dorasta utworom z prequelów. Jedynie efekty specjalne są ładnie zrobione. Dobrze, że chociaż Mandalorianin im wyszedł więc jest nadzieja na dobry serial z Obi-Wanem.
Dla mnie najgorsza część, zaraz po Ep1. Pomysł był ciekawy, ale wykonanie takie jakieś... nijakie.
Właściwie, to po zobaczeniu trylogii Disneya zadaję sobie takie pytanie "Po co?". Te filmy prawie nic nowego nie wniosły do świata, przedtem każdy kolejny film dodawał coś ikonicznego od siebie. Tutaj miałem wrażenie, że oglądam wysokobudżetowy bootleg, bo...
spoiler start
Czy w tym "Skywalker. Odrodzenie" właśnie dali trzecią już pustynną planetę? Każdy statek wyposażyli w działa niszczące planety? Nagle tysiące zwykłych wieśniaków, miało szanse z gigantyczną flotą Star Destroyerów pełną wyszkolonych szturmowców? Czy jestem ślepy, czy zamiast użyć charakterystyczne dla SW rasy, dali całkiem nowe? Po co?
spoiler stop
Cała ta trylogia też sprawia wrażenie, jakby cała oryginalna trylogia nie miała właściwie sensu. Co z tego, że rozwalono imperium, jak ono dalej istnieje? Co z tego, że rozwalili dwie gwiazdy śmierci, jak "zło" zrobiło sobie całą planetę,
spoiler start
a potem flotę?
spoiler stop
Nagle człowiek widzący dobro w ojcu "androidzie", (który odciął mu rękę), chce zabić syna swojej siostry, bo miał sen, a potem rzuca wszystko i żyje na odludziu (i tu takie kuriozum, widzi dobro w złym Vaderze i chce mu pomóc, widzi zło w dobrym Benie i chce go zabić)? Wszystko do czego dążyli w Starej Trylogii zostało tu nagle wyrzucone do kosza, trochę tak, jakby nic się tam właściwie nie stało.
No i scena kończąca całą "trylogię skywalkerów" brzmi dla mnie zbyt bardzo, jak "hej, będzie kolejna część", impreza u Ewoków była lepszym zakończeniem.
Mam już wrażenie, że Lucas zrobiłby to lepiej, a jakby były to słabe filmy, to przynajmniej miałyby swój charakter, a nie były "popłuczynami".
W skrócie - Spoko film, nijakie Star Warsy.
Gambriemu się bardziej podobał Last Jedi niż to - oj nasze drogi się rozeszły lata temu a Ty dalej próbujesz się oddalić nawet skacząc poza krawędź dysku
Cieszę się, że to się już skończyło, i nie zamierzam oglądać tego ponownie. Nigdy. - stoję i biję brawo na stojąco !
https://www.youtube.com/watch?v=EWDPjVT51Q0&feature=youtu.be
They Fly Now They Fly Now They Fly Now
dla kogo niepotrzebnie to niepotrzebnie ;->
mi się nawet podobał, to nie starwarsy lucasowskie więc po co się spinać?
Niepotrzebnie się bałem iść do kina
wyszedł fajny film, ma trochę niedoróbek ale jest najlepszy z ostatnich!
Kogo miecz ma Rey na końcu?
Obejrzeć można taka mocna 8 choć czasami był taki Harry Potter dla 3 klasy gimbazy i było trochę przekombinowane, no luke nie jest już tym złym
Mnie najbardziej bawi kopia czy czerpanie z Expanded Universe/Legends i o ile Palpatine bardzo mnie ucieszył o tyle juz wykonanie reszty tego pomysłu imo leży i kwiczy..
Jak ktoś ma ochote poczytać kilka slow wiecej marudzenia to zapraszam bez spoilerów!
[link]
Soul tak to jest jak idziesz do kina i nadal myślisz o Jedi Fallen Order a niestety trzeba było nie spać. Ten film nadaje się na jednego długiego mema :) albo jak to powiedzieli spece od Disneya "każde pokolenie ma swoje gwiezdne wojny" widocznie te zasłużyło na takie.
Tak z ciekawości jeśli weźmiemy wszystkie pierwsze sześć epizodów 1-6 to mamy spójną historię z pewnymi dziurami ale jednak spójną z dobrym zakończeniem, a teraz jak dodamy te 3 nowe to co tak naprawdę powstało -> historia o niczym.
Zostałem zmuszony do obejrzenia tego badziewia i moja ocena jest myślę że i tak pobłażliwa bardzo.
Wielki i satysfakcjonujący finał. Jedna z najlepszych części sagi.
A ja się dziwię, że ktoś te baje dla dzieci do lat 12 bierze na poważnie. To nawet nie jest sf, tu absurd goni absurd. To jest bajka w kosmicznej otoczce, nic więcej.
Godne zwieńczenie 42 lat sagii na ekranie. Od dzisiaj także moja ulubiona część SW. Świetne zdjęcia, bardzo fajnie skomponowana fabuła, w końcu cała trójka bohaterów razem, puszczanie oczka do fanów (jak to, że
spoiler start
w końcu Chewe dostał medal czy Luke podniósł myśliwiec, jego kod wywoławczy wciąż był rozpoznawany
spoiler stop
, ciekawe rozwinięcie części wątków
spoiler start
jak to czy Leia przechodziła szkolenie, a burza mocy przypomniała mi fragment pierwszej książki o Bane'ie
spoiler stop
. Oraz samo zakończenie
spoiler start
gdzie ostatecznie wszystko zakończyło się tam gdzie zaczęło. I tylko szkoda mi Kylo.
spoiler stop
Swoją drogą mam rozkminę
spoiler start
scena kiedy do Rey przemawiają Jedi którzy odeszli - jest Yoda, Luke, Ahsoka i tyle poznaję, prawdopodobnie jest też Ezra, Obi-Wan i Anakin, ale tej trójki nie jestem pewien. Liczyłem też na pojawienie się tych wszystkich osób jako widma mocy.
PS. Dobra znalazłem https://youtu.be/K8AFQTV0wJg
I wersja z aktorami głosowymi https://youtu.be/gOJGUAQyzKI
spoiler stop
Mi sie podobał. Miał swoje gorsze momenty ale tak to są Gwiezdne Wojny w najczystszej postaci. Fajne są sceny z humorem, trio głównych dobrych bohaterów w końcu ma dobre momenty razem. Kopara mi opadła jak Rey siłowala się z Benem na pustyni mocą (szok). Nie oczekiwałem cudów i też cała fabuła została prosto poprowadzona ale z ciekawym pomysłem. Można to było zrobić lepiej ale wg mnie Abrams dobrze wyreżyserował swoje filmy. Końcówka filmu mocna, zarówno wizualnie jak i fabularnie (parę razy łzy stanęły w oczach pod koniec)
Musicie popracować nad deprecjonującymi określeniami bo jak nakręcą (a nakręcą) za kilka lat kolejne 3 części to wam pejoratywnego słownictwa zabraknie.
A to tylko miły, przyjemny i dobrze nakręcony film rozrywkowy.
A ktoś by pomyślał że to manifest pokolenia, podsumowanie wieku, testament odchodzących czy coś.
Takie przyszły czasy, jak się czegoś nie zjedzie i nie zrówna z glebą to spać po nocach nie można, szczególnie jak się SW z mlekiem matki wyssało i ma się na codzień kontakt z mistrzami Jedi.