autor: Bartosz Świątek
Nie rozumiem, czemu Blizzard wydał Warcraft 3 Reforged
Wyczekiwany remake Warcrafta 3 trafił na rynek i... spotyka się z przyjęciem chłodniejszym niż iglica Lodowego Tronu. I szczerze mówiąc, nie rozumiem czemu Blizzard w ogóle zdecydował się wypuścić grę w takim stanie.
No dobrze, powiedzmy sobie jedną rzecz otwarcie – zamieszanie wokół Warcrafta III: Reforged jest nieco przesadzone, nawet jeśli przyczynę całej tej sytuacji stanowią realne problemy. Pomimo wszystkich swoich wad to w gruncie rzeczy nadal stary, dobry Warcraft III – świetny RTS, w pakiecie z równie udanym dodatkiem The Frozen Throne. Ani jedno, ani drugie z tych dzieł z pewnością nie zasłużyło na najniższą w historii ocenę graczy w serwisie Metacritic.
Burza towarzysząca najnowszemu dziełu Blizzard Entertainment tylko częściowo związana jest z jakością samej gry. To bardziej wyraz frustracji. Kara za niespełnione obietnice oraz obecny stan wspomnianego studia deweloperskiego. Długie lata firma ta była przez graczy darzona olbrzymim zaufaniem, a obecnie – przez nieprzemyślane ruchy i głupie błędy – raz za razem to zaufanie zawodzi. Gracze czują się zdradzeni, a zdrada zawsze karana jest najmocniej.
Mowa między innymi o aferze związanej z protestami w Hongkongu, o niefortunnej zapowiedzi Diablo Immortal, a ostatnio także o słabym stanie World of Warcraft. Umówmy się, każda firma ma prawo do potknięć, a te Blizzarda wcale nie są najgorszymi w dziejach branży. Niemniej wystarczyły, żeby bardzo solidnie podkopać zaufanie graczy.
Blizzard dostaje też od fanów srogie baty za kontrowersyjne zmiany w licencji użytkownika, które de facto odbierają twórcom modów prawa do ich dzieł. Jak na dłoni widać, że powodem wprowadzenia tych poprawek jest – nie bójmy się tego słowa – chciwość. Firma chce w przyszłości uniknąć takiego scenariusza jak w przypadku Doty (Defense of the Ancients), czyli sytuacji, gdy autorzy moda tworzą coś o ewidentnym potencjale sprzedażowym, a następnie wynoszą to poza grę w formie komercyjnego produktu. Tutaj akurat krytykę uważam za absolutnie uzasadnioną i – szczerze mówiąc – mam nadzieję, że deweloper jeszcze tę sprawę przemyśli.
Zaryzykuję jednak tezę, że gdyby podczas zapowiedzi na BlizzConie 2018 nie padały hasła o ambitnym remake’u – nie obiecywano by ulepszonego interfejsu, a także zremasterowanych kampanii z zupełnie nowymi, znacznie bardziej szczegółowymi i widowiskowymi scenami przerywnikowymi – większość z nas łyknęłaby Warcrafta III: Reforged bez mrugnięcia okiem. Niektórzy pewnie otarliby łezkę za utraconymi funkcjami w trybie multiplayer albo ponarzekali na „ociężałe” menu, ale koniec końców cieszyliby się grą, która w sumie nie odbiega specjalnie od tego, czego spodziewamy się po przeciętnym remasterze.
W oficjalnym sklepie Blizzarda Warcraft 3: Reforged kosztuje 30 euro bez jednego centa, czyli niecałe 130 złotych. Dodajmy, że w sklepie nie ma opcji, by kupić osobno Warcrafta 3 w wersji Classic.
Bo ostatecznie otrzymaliśmy właśnie taki zwyczajny, typowy remaster, a nie remake w stylu Resident Evil 2 z 2019 roku. Grę, która nie jest tak dobra, jak mogłaby być, i z pewnością nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań, a do tego nie zachwyca wykonaniem (przykładowo przestarzały interfejs woła o pomstę do nieba).
To po prostu Warcraft III „na modach” – najważniejszym elementem są tutaj ulepszone tekstury, modele i wsparcie dla wyższych rozdzielczości. Mamy także dodatkowe misje w kampanii, które rozbudowują nieco pewne części opowieści, takie jak np. perypetie Thralla w prologu. Gra się w nie całkiem fajnie, bo Blizzard dalej wie, jak zaprojektować dobre mapy i zadania, ale moim zdaniem nie wnoszą niczego odkrywczego do scenariusza i równie dobrze mogłoby ich nie być.
I tak naprawdę to samo można powiedzieć o... samym Warcrafcie III: Reforged. Myślą, która najczęściej towarzyszyła mi w trakcie kilkugodzinnego powrotu do Azeroth, było: „Nie rozumiem, po co oni to w ogóle wydali”.
Wypuszczenie remastera w obecnej postaci wydaje się pozbawione sensu. Jasne, gra wygląda nieco lepiej, ale nie na tyle, by uznać ją za nowoczesny, atrakcyjny graficznie produkt – szczególnie że specyfika RTS-ów powoduje, iż wiele poprawek po prostu umyka nam podczas normalnej rozgrywki. Nowych graczy Reforged raczej nie przyciągnie (nie sądzę, by był to tytuł, który ma szansę pobić rekordy sprzedaży, nawet w założeniach swoich twórców), starych jedynie wkurza, bo grzebać przy legendach należy albo perfekcyjnie, albo wcale. Więc po co ci to wszystko było, Blizzardzie?
SZANSE NA „CZWÓRKĘ”
Wydanie odświeżonej wersji „trójki” może być albo przygotowywaniem publiki na informację o kontynuacji, albo swego rodzaju testem. Jeśli sprzedaż okaże się duża, Blizzard być może rozważy stworzenie kolejnej części gry. Pytanie tylko, czy po takim teście wynik może być pozytywny?