autor: Bartosz Świątek
Mysz i konsola - tak nie zostaniesz królem strzelanek
Dzięki niewielkiemu adapterowi można bez większego problemu korzystać z myszy i klawiatury na konsoli PlayStation lub Nintendo Switch. Pytanie tylko, czy faktycznie warto? Sprawdziliśmy to dla Was na przykładzie dwóch urządzeń.
Spis treści
Konsole już dawno przestały być prostymi pudełkami do gier, które nadają się tylko do podłączenia pada i masakrowania kumpli w Tekkenie czy Street Fighterze. Dziś są to potężne urządzenia multimedialne, które stanowią swoiste domowe centra rozrywki – poza graniem możemy na nich przeglądać niektóre platformy internetowe, słuchać muzyki czy oglądać filmy. Nic dziwnego, że niektóre z nich otrzymały też wsparcie dla tradycyjnych pecetowych urządzeń peryferyjnych – klawiatury i myszki. Z kolei te, które same z siebie takiej funkcji nie posiadają, mogą ją zdobyć przy wsparciu dodatkowego, zewnętrznego adaptera. Czy takie wyjście ma sens? Sprawdziłem to na przykładzie dwóch urządzeń oraz konsol PlayStation 4 i Nintendo Switch.
Mysz i klawiatura do PS4
Na początek do konsoli PlayStation 4 podłączyłem zestaw GameSir VX AimSwitch, który składa się z adaptera, myszy i mini-klawiatury zawierającej wszystko czego potrzebuje gracz, czyli klawisze WSAD „i okolice”. Innym rozwiązaniem jest GameSir VX AimBox – tutaj kupujemy samą „przejściówkę”, do której wpinamy wybrane przez nas urządzenia wskazujące. Przetestowałem to na trzech rożnych grach: Doom (2016), Call of Duty: Modern Warfare 2 Remastered oraz Days Gone. Rezultaty były… dość interesujące. Pozwolę sobie na mały spoiler już na początku: ogólny wniosek jest taki, że podobne urządzenia nie są warte wydatku, który się z nimi wiąże i nie oferują odpowiednio wysokiego komfortu rozgrywki. Jeśli macie bardzo mało czasu, w zasadzie możecie w tym miejscu zakończyć lekturę tego tekstu. Chętnych do zapoznania się z konkretami zapraszam dalej.
Jeśli jednak zostaliście, to spróbuję Wam wytłumaczyć, skąd taki a nie inny wniosek. Otóż podstawowym problemem jest fakt, że adaptery nie tyle wzbogacają konsolę o prawdziwą funkcję obsługi myszy i klawiatury, co emulują ją z wykorzystaniem… pada. Widać to już po samym procesie podłączenia urządzenia do PlayStation 4, który jest bardziej skomplikowany, niż mogłoby się Wam wydawać. Do portu USB naszej konsoli wczepiamy bowiem tylko niewielki dongle, którego z kolei trzeba podpiąć do pada DualShock 4. Dopiero tak przygotowany system łączy się bezprzewodowo z naszą myszą i klawiaturą.
Jak mucha w smole… zalana betonem
Jeśli pomysł wydaje Wam się pokrętny… dobrze Wam się wydaje, ale nie byłby to przecież żaden problem, gdyby wszystko działało, jak należy. Niestety jest inaczej. Spróbuję Wam nakreślić tę sytuację w oparciu o pewne porównanie. Czy próbowaliście kiedyś grać w bijatykę lub grę wyścigową z wykorzystaniem klawiatury i myszy? O ile z samej „klawy” od biedy da się w takich gatunkach korzystać (choć i tak zdecydowanie lepiej sięgnąć po dobrego pada), to łączenie jej z „gryzoniem” zwyczajnie nie ma sensu. Ma się wtedy takie poczucie, że próbujecie grać w dany tytuł kontrolerem, z myślą o którym wcale nie był on projektowany. Ruchy są albo nieprecyzyjne, albo wręcz przeciwnie – nadmiernie precyzyjne. Przyciski znajdują się w niewłaściwych miejscach lub nie do końca spełniają swoje role. Ogólnie, po pół godziny ma się ochotę cisnąć tym wszystkim w diabły i trochę podobnie jest z adapterem oraz myszą i klawiaturą do PS4.
Wymienić można trzy podstawowe problemy, powodujące, że taka rozgrywka nie jest zbyt przyjemna. Po pierwsze, jako że mamy do czynienia z emulacją, a nie pełnym, natywnym wsparciem - na ekranie siłą rzeczy widzimy podpowiedzi i interfejs zaprojektowane z myślą o padzie. Przyciski te są przypisane do określonych klawiszy na klawiaturze i myszce, ale to przecież nie są jedyne klawisze na tych urządzeniach. By poruszać się po menu i grać, początkowo musimy więc ciągle zaglądać do instrukcji. Nieco męczące, ale ostatecznie to kwestia przyzwyczajenia.
Niestety, znacznie trudniej było mi przyzwyczaić się do tego, jak rusza się kursor sterowany myszą podpiętą do PS4. Widzicie, sterowanie celownikiem z wykorzystaniem „gryzonia” w grze PC i ten sam ruch na padzie podłączonym do konsoli to dwie zupełnie inne rzeczy, co jest związane bezpośrednio z naturą gałek analogowych. Trudno to opisać słowami, ale z pewnością wiecie, co mam na myśli – na kontrolerze celownik trochę „pływa” po ekranie, a gracz na bieżąco koryguje jego ruchy delikatnymi przechyleniami gałki. Korzystając z myszy podpiętej do adaptera mamy do czynienia z dokładnie tym samym zjawiskiem. Zapomnijcie o precyzji i błyskawicznych ruchach. To dalej „ociężały” celownik znany z pada – tyle, że jego ruch na ekranie znacznie trudniej kontrolować i korygować.
Trzecim i ostatnim problemem jest opóźnienie wynikające z konieczności przesłania sygnału przez dodatkowy adapter, kabel, pada, a następnie przez Bluetooth do faktycznych urządzeń peryferyjnych. Niestety fizyki obejść się nie da i przy korzystaniu z omawianego adaptera dość wyraźnie to czuć – komendy gracza są odbierane z „lagiem”, którego nie udało się obejść żadną zmianą ustawień, czy to na konsoli, czy w samych grach.
W sklepach nie ma PS5? Za to PS4 Slim 500 GB kosztuje mniej niż 1300 złotych
Jeśli połączycie w głowie to wszystko, szybko dojdziecie do wniosku końcowego: korzystanie z adaptera, myszy oraz klawiatury na PS4 to w niektórych sytuacjach prawdziwy koszmar. Jak na takiej konfiguracji działały konkretne gry? W Dooma jeszcze jako tako dało się grać, ale głównie dlatego, że brak precyzji celownika można było kontrować poruszając się na boki (inna sprawa, że w bardzo dynamicznej strzelance z płynnością na poziomie 60 fps takie sytuacje raczej nie powinny mieć miejsca). CoD-a ratował tak naprawdę wyłącznie bardzo agresywny system Aim Assist, bez którego prawdopodobnie nie byłbym w stanie trafić niczego. Jednak zdecydowanie najgorzej grało mi się w Days Gone, w którym okazało się, że choć emulacja myszy i klawiatury nie zapewnia precyzji znanej z PC, to jak najbardziej pozwala poczuć ze zdwojoną mocą wszystkie ograniczenia i problemy związane z graniem w 30 klatkach na sekundę. Naprawdę nie polecam.
Na kolejnej stronie dowiesz się, jak wygląda gra za pomocą myszy i klawiatury na Nintendo Switch.