Marzy mi się polska kampania w Company of Heroes 3
RTS–y to podupadły gatunek, ale lubię je odkurzać. Wróciłem do Company of Heroes 2 i zrozumiałem, jak brakuje mi w wielkiej grze o II wojnie światowej polskiej kampanii. Company of Heroes 3 mogłoby naprawić ten problem. Także z korzyścią dla siebie.
Bardzo lubię RTS-y, ale nie jestem w stanie tak po prostu się w jakiś wgryźć. Potrzebuję dobrego bodźca – ciekawej mechaniki (Original War), fabuły (StarCraft i Original War), charyzmatycznych bohaterów (StarCraft, Warcraft, Original War) albo podobnego bajeru.
Do Company of Heroes wracam ze względu na przystępność i filmowość. Gra potrafi zaleźć za skórę, ale też sprawić mnóstwo frajdy. Najczęściej stawia na bohatera zbiorowego, choć i od tego zrobiła wyjątek np. w Company of Heroes 2, które tak „pokochali” Rosjanie za pokazanie ich dowódców jako skończonych kanalii. Ale i ze zbiorowego bohatera da się coś wycisnąć. Mnie na przykład – i prawdopodobnie każdemu polskiemu fanowi RTS-ów – we wczuciu się pomogłaby polska kampania w nadchodzącym Company of Heroes 3. Choćby w popremierowym DLC. Pewnie, wymagałaby trochę kombinowania ze strony Relica, ale myślę, że opłaciłaby się na wielu frontach.
Nie będę biadolił i darł szat, jeśli się okaże, że Relic nie spełni takiej prośby. CoH3 to gra Relica, jego kapitał, dzieło, historia i plan na zyski. Jeśli tego nie widzi – w porządku. Po prostu jako przedstawiciel średnio lub mało znaczącego na arenie międzynarodowej państwa doskonale rozumiem, że fajnie byłoby być doreprezentowanym. Każdy czasem chce poczuć się bohaterem w efektownej grze. Ludzie z mniejszości etnicznych, seksualnych, płciowych, religijnych czy też z narodów zepchniętych na margines – nawet jeśli teraz historia w przypływie wrednego humoru znów pcha nas na front wydarzeń. Dlatego dobrze byłoby się odciąć i poczuć jak herosi w czasach dawno minionych, które już nas nie ugryzą w tyłki. Zwłaszcza że to okazja do pokazania czegoś intrygującego w grze.
Opowieść o polskich oddziałach z czasów drugiej wojny światowej daje sposobność, by przedstawić ciekawą, dramatyczną i mocno filmową historię – a do takiej jakości Company of Heroes aspiruje od zawsze. Wyobraźcie sobie tę fabułę. Żołnierze z państwa rozjechanego przez niemieckie i rosyjskie czołgi (często więzieni np. w rosyjskich obozach) zbierają się na obczyźnie w armię. Żądną zemsty, wściekłą, gotową do walki. I ruszają, o rety, jak pięknie ruszają. Zmagają się z własnymi demonami, przeciwnościami logistycznymi i oczywiście z uzbrojonym po zęby przeciwnikiem. Ale zwyciężają.
Zwyciężają tam, gdzie inni polegli. A na koniec i tak zostają wystawieni do wiatru przez „sojuszników” z państw, które na wojnie wyszły mimo wszystko trochę lepiej. Niezła dynamika, nie? Porównywalna, a może nawet lepsza niż w kampanii z „podstawki” w Company of Heroes 2. Tamta przyniosła serii jeszcze większy rozgłos i trochę kontrowersji – a te, jak pokazują ostatnie lata, są przepotężną dźwignią handlu. Jako że RTS-y czasy świetności mają już dawno za sobą – taka dodatkowa dźwignia CoH3 raczej by nie zaszkodziła.
W roli naszego zbiorowego bohatera widziałbym 2 Korpus Polski. Dla niewtajemniczonych (to nic złego, nie każdy musi mieć piątkę z historii) – to żołnierze generała Andersa, którzy zdobyli wzgórze Monte Cassino, a na tym się przecież nie zatrzymali. Przetoczyli się przez faszystowskie Włochy jak taran i odnieśli wiele zwycięstw. Pozostali na obczyźnie jeszcze po zakończeniu wojny, bo też i ich kraj wpadł w ręce ZSRR. Pasuje do tego, o czym wspomniałem akapit wyżej. A w dodatku to z tymi żołnierzami biegał niedźwiedź Wojtek. Miś bojowy zaliczył wprawdzie występ w Iron Harveście, ale King Art Games nie ma do niego praw na wyłączność.
Zdobywanie Monte Cassino i w ogóle walki we Włoszech, w których uczestniczył 2KP, to przecież doskonała okazja, by Company of Heroes 3 pokazało pazur w nowości, którą chwali się Relic – czyli właśnie dopieszczonych bitwach w górach. Pewnie, na przeszkodzie stoi fakt, że oddziały te korzystały głównie z brytyjskiego sprzętu 8. armii wyspiarzy, ale jako gracz – i tak bym się nie obraził. Niech sobie śmigają na brytyjskim żelastwie, byle tylko o nich porządnie opowiedziano. Aby nadać takiej kampanii unikalny charakter, wystarczyłoby dokonać niewielkich modyfikacji oraz potworzyć dowódców z pomysłowymi zdolnościami. Przynajmniej animatorów pojazdów by to odciążyło, skoro Brytyjczycy znajdą się w grze niejako z marszu.
Znając życie, cała kampania raczej to nie będzie, niemniej społeczność Company of Heroes już jakiś czas temu domagała się obecności polskich wojsk w grze. Pewnie skończy się na jakiejś jednostce do werbowania w trakcie misji, ale pomarzyć zawsze można. Zwłaszcza że – jak widzicie – jest przynajmniej kilka argumentów przemawiających za tym, że to mogłoby być fajne rozwiązanie. W dodatku najwyraźniej nie jestem odosobniony w swoich marzeniach, bo przecież społeczność Reddita też lobbuje podobny pomysł. Znaczy – chęć wśród fanów jest.
A jako Polak, cóż... po prostu zobaczyłbym spektakularne dzieło kultury, w którym moi rodacy są fabularnie traktowani jak wszyscy inni – dostają po dupsku, upadają, są zdradzani, mają swoje wady, ale też i zalety, no i ich udziałem są spektakularne tryumfy. Nasze ostatnie 80 lat historii to dwa tryumfy – ucieczka z czułych objęć pieprzonej matuszki Rosji i podłączenie się do międzynarodowego krwiobiegu przez UE i NATO. I fajnie, pokojowe zwycięstwa cieszą, ale dobrze byłoby sobie przypomnieć, że nie musimy być bezbronni nawet w paskudnych okolicznościach. Tak na wszelki wypadek.
OD AUTORA
Co jakiś czas wracam sobie do Company of Heroes, żeby pyknąć jakąś mapkę – solo oczywiście, w multi rozłożyłby mnie dziesięciolatek – bo lubię tę grę. Ale zawsze brakowało mi w niej polskich oddziałów. No dobra, tak naprawdę po prostu chcę, żeby ktoś kiedyś w końcu zrobił Original War 2 w zgodzie z duchem oryginału. Ale to raczej nigdy nie nastąpi, więc próbuję się umościć tam, gdzie będzie mi choć trochę tak jak w Original War. Jednak to właśnie przez niedobór nowej zawartości związanej z Originalem sięgałem po inne RTS–y, takie jak Company of Heroes. I CoH był jednym z tych, które faktycznie doceniłem, mimo że pustki w sercu mi nie wypełniły. Może z armią, z którą łatwiej byłoby mi się utożsamić, jakoś lepiej by tej grze poszło pocieszanie osieroconego gracza?