Kto kogo teraz trzyma w garści?
Szef marki Xbox w opublikowanym ostatnio przez The Verge wywiadzie wyraził się z uznaniem o najnowszym kontrolerze Sony DualSense. I trudno się dziwić – Sony odrobiło swoją pracę domową, a Microsoft osiadł na laurach poprzedniej generacji.
Odkąd pamiętam, byłem graczem komputerowym. Co prawda z pomocą przyjaciół spędziłem sporo czasu z konsolami, począwszy od PSX-a, ale wzrok swój kierowałem zawsze w stronę wygodnych klawiatur i coraz precyzyjniejszych myszek. Aż w końcu życie postanowiło za mnie przypiąć mój jakże osobisty komputer do telewizora i zmienić go w coś jakby konsolę. I nie było zmiłuj – czysta ergonomia nakazała przesiąść się na pada, a konkretnie na Xbox One Wireless Controller. Przegrałem na nim setki godzin, wliczając w to chociażby rozwlekłą sesję z Wiedźminem 3. Samo wspomnienie tej współpracy było tak pozytywne, że przesiadka związana z zakupem PS4 Pro okazała się dość bolesna. Powiem tylko tyle – byłem rozpieszczony pewnymi aspektami xboxowego kontrolera, zaś DualShock, moim zdaniem, nie we wszystkim mu dorównywał.
Ale Microsoft najwyraźniej tak bardzo skupił się na poprawianiu swojego, zdaje się, mistrzowskiego dzieła, że zapomniał przy okazji premier nowych konsol wprowadzić w nim jakiś powiew świeżości. Coś unikatowego, next-genowego. Za to Sony, wykorzystując nadarzającą się okazję, odważnie pożegnało się z niegdyś rewolucyjną marką DualShock. Jego następca, DualSense, jest świetny – tyle mogę powiedzieć po kilkunastu dniach spędzonych z nową konsolą Japończyków. Nie tylko poprawia to, co było słabsze w DS4 (jakość wykonania!), ale równocześnie wprowadza aż dwie istotne nowości: drgania haptyczne i adaptacyjne triggery.
Miałem okazję zagrać w cztery produkcje, które wykorzystują wspomniane technologie. O ile już Sackboy i nowy Spider-Man dają jakieś sensowne pojęcie o nowych możliwościach, to nie są one jednak w stanie przygotować gracza na to, co z nowym padem Sony wyprawiają Astro's Playroom i Call of Duty: Black Ops - Cold War. Ta pierwsza (dosłownie – gra jest preinstalowana na PS5 i stanowi rodzaj gamifikowanej instrukcji obsługi) daje wyraźnie odczuć na własnej skórze, na jakie bogactwo haptycznych doznań może liczyć gracz nowego PlayStation. Paleta różnorodnych drgań, szarpnięć i wibracji nie tylko daje satysfakcję z gry, ale potrafi również w „nomen omen” sensowny sposób korespondować z wydarzeniami odbywającymi się na ekranie. Kontroler „informuje” gracza o otaczających go zagrożeniach, pobliskich „points of interest” czy przemierzanych powierzchniach. I robi to z dokładnym ukierunkowaniem i płynną regulacją siły! To poziom precyzji, przy którym ubogie efekty drgań nowego kontrolera Xbox zdają się być reliktem z poprzedniej epoki.
Na kilka oddzielnych słów zasługuje obsługa adaptacyjnych triggerów w Cold War. Nigdy do głowy by mi nie przyszło, że tak namacalnie poczuję pracujący spust wirtualnej broni jak w produkcji Treyarch/Raven Software obsługiwanej padem DualSense. Nie chodzi nawet o to, że praca wciskanych przełączników zmienia się płynnie „w locie”, stawiając coraz większy opór naszym napierającym palcom. Okazuje się bowiem, że triggery potrafią… kopać. I to nie raz na oddaną w stronę wroga serię z karabinu czy innego pistoletu maszynowego – przełączniki odskakują, oddając odrzut każdego wystrzelonego pocisku! Siejąc serie z broni automatycznej, mamy pewność, że kontroler da nam odczuć wszystkie wystrzały, które są idealnie zsynchronizowane z działaniem broni – nawet najbardziej szybkostrzelne karabinki nie stanowią problemu dla DualSense (no dobra, jest jeden sensowny wyjątek, ale nie będę tutaj spoilerował). Okazuje się również, że każdy element arsenału w nowym Call of Duty posiada własną charakterystykę dla obsługi DualSense – inaczej korzysta się z ciężko działających RKM-ów, a inaczej z karabinów snajperskich, których spusty dosłownie same „wpadają”, co jest zgodne z realiami. Działanie adaptacyjnych triggerów jest tak namacalne, że nie tylko znacząco poprawia imersję w grze, ale nawet potrafi utrudniać przybliżanie broni czy precyzyjne trzymanie linii strzału, zwłaszcza w trybie multi (da się to szybko wyłączyć w menu gry). Ale podczas zabawy singleplayer poprawa doznań płynących z ostrzeliwania sobie drogi przez kolejne etapy jest tak satysfakcjonująca, że ciężko mi teraz wrócić do „zwykłego” pada albo myszki.
Nie, to nie są kolejne bajery, które Sony wprowadza na premierę nowej generacji, by się pochwalić w materiałach marketingowych, a na koniec o nich zapomnieć po pół roku – to krok, który w dłuższej perspektywie może rozwinąć całą branże grową. Być może jest to nawet mała rewolucja, gdyż już teraz wielu deweloperów zapowiada wprowadzenie pełnej obsługi możliwości DualSense w swoich grach. Wśród nich jest Arkane Studios z nadchodzącym w maju przyszłego roku Deathloop. Tak – studio należące pośrednio do Microsoftu chwali publicznie innowacyjne możliwości, jakie daje wyłącznie produkt Sony. Włodarze korporacji z Redmond na pewno to odczują. I to niekoniecznie haptycznie…
ZAPISZ SIĘ DO NEWSLETTERA
Jeśli spodobał Ci się ten tekst i chcesz otrzymywać kolejne felietony przed wszystkimi, zapisz się do naszego newslettera.