Kogo zaboli Game Pass? Microsoft wypowiada wojnę totalną
Producent konsol Xbox wytacza w tej generacji ciężkie działa i szykuje potężne uderzenie. W kogo wycelowane są jego lufy i kogo dosięgną pociski? Nie tylko PS5.
Ostatnie lata przyzwyczaiły nas do bardzo konkretnego podziału na rynku gier dla zaangażowanych graczy. O dusze i serca konsolowców walczą Sony oraz Microsoft, na PC rządzi Steam i F2P, a gdzieś obok koegzystuje nieco archaiczne, ale też genialne Nintendo. Epic niedawno trochę namieszał z własnym sklepem, ale nie na tyle, żeby zaburzyć status quo. I tutaj właśnie wkracza do akcji Microsoft ze swoim Game Passem i xCloudem.
Game Pass to jedna z najmocniejszych broni Microsoftu w wojnie z Sony, jeszcze potężniejsza po wykupieniu Bethesdy. Tylko czy rzeczywiście jej głowice skierowane są jedynie w PlayStation? Game Pass to broń totalna, wymierzona niemal w każdego.
Steam ma się czego bać
Abonament Microsoftu najbardziej może zaboleć Valve oraz Epic Games. Skyrim jest jedną z tych gier, które na Steamie przez wiele, wiele lat sprzedawały się jak świeże bułeczki. Brak jej kontynuacji będzie olbrzymim ciosem dla tej platformy i może oznaczać setki milionów dolarów utraconego przychodu. „Ale hola, hola!” – zakrzykniecie. – „Przecież gry Microsoftu dostępne są na Steamie”. Prawda i całkiem możliwe, że gry Bethesdy również na nim pozostaną. Tylko co z tego? Ilu graczy zdecyduje się zapłacić 260–360 zł za pozycję, która obecna będzie również w Game Passie za 50 zł miesięcznie? Microsoft nie potrzebuje tytułów ekskluzywnych tak długo, jak długo Game Pass pozostanie najkorzystniejszą opcją uzyskania do nich dostępu.
Podobnie może wyglądać sytuacja z „indykami”, które stanowią bardzo dużą część przychodów Valve. Promocje promocjami, ale po co ryzykować wydanie 30–40 zł na mniejszą nieznaną grę, jak ten sam lub podobny tytuł sprawdzimy w ramach posiadanego już abonamentu? Wstępne statystyki pokazują, że użytkownicy Game Passa bardzo lubią odkrywać gry indie i spędzają z nimi sporo czasu, co na pewno zachęci ich twórców do częstszego umieszczanie swoich dzieł w abonamencie. Rocket League czy Fall Guys to idealne przykłady jego siły i możliwości kreowania hitów.
Epic Store powinien być przerażony
Sony ma jeszcze swoje exclusive’y, konsolę i PS Now, a Steam olbrzymią bazę graczy przywiązanych do rozbudowanych profilów, osiągnięć oraz licznych funkcji platformy Valve. Epic Games Store znajduje się jednak w dużo gorszym położeniu. Poza darmowymi grami zostało mu niewiele do zaoferowania. Traci olbrzymie pieniądze na walkę ze Steamem, a za kilka lat może się okazać, że rynek, o który toczono tak zażarte boje, zwyczajnie przestał istnieć.
Mario też będzie krwawić
Z powodu Game Passa najprawdopodobniej najmniej straci Nintendo, ale xCloud to już zupełnie inna para kaloszy. Streaming gier w połączeniu z szeroko dostępnym 5G może sprawić, że za kilka lat granie mobilne znowu stanie się sexy dla core’owych graczy i wcale nie będzie do niego potrzebna osobna konsola. Mario, Zelda czy Ring Fit nadal pozwolą Nintendo zarabiać miliony dolarów, ale już kupowanie Hadesa czy Hollow Knighta na konsole tej firmy przestanie mieć większy sens. A należy pamiętać, że to właśnie „indyki” bardzo często okupują czołowe pozycje w eShopie i przynoszą japońskiej firmie pokaźny dochód.
Nadchodzi wojna totalna
Oczywiście wszystkie te przewidywania opierają się na założeniu, że zarówno Game Pass, jak xCloud nie trafią na zacięty opór. Konkurencja nie śpi. Sony, Valve czy Epic (Nintendo też, ale tej firmie zajmie to pewnie kolejne 10 lat ;)) prawdopodobnie już szykują odpowiedź na działania Microsoftu i będą próbowały z tego bardzo smakowitego abonamentowego tortu wykroić jakiś kawałek dla siebie.
Niewykluczone, że zawiążą różnego rodzaju sojusze z wydawcami gier, a Game Pass dużo straci ze swojej bogatej zawartości. Na horyzoncie czają się również tacy giganci jak Google, Amazon czy Apple. Nie da się jednak ukryć, że Microsoft ma zdecydowaną przewagę w tym wyścigu zbrojeń. W czasie gdy inni tylko wieszczyli nadejście growych abonamentów, gigant z Redmond postanowił to urzeczywistnić i na razie wychodzi mu to nadzwyczaj dobrze.