autor: Maciej Śliwiński
Google'a atak na Facebooka
Społecznościowa odpowiedź Google na hegemonię Facebooka wystartowała. Czy Google+ ma szanse powtórzyć sukces internetowego imperium Zuckerberga?
Imperium kontratakuje. Tak w skrócie można podsumować ofensywę Google’a w kierunku serwisów społecznościowych. Gigant internetowej branży z Mountain View jeszcze do niedawna za pośrednictwem najwyżej postawionych osób w firmie przyznawał, że przespał moment wielkiego boomu na tego rodzaju usługi i nie do końca poradził sobie z fenomenem Web 2.0.
Google+ ma to zmienić, choć będzie mu niezwykle ciężko. 750 milionów użytkowników Facebooka jest już dość mocno przyzwyczajonych do korzystania z tego serwisu i zmiana tego stanu prostym zadaniem raczej nie będzie, nawet dla Larry’ego Page’a. Plus ma jednak szanse, jak pokazują pierwsze tygodnie funkcjonowania nowego serwisu społecznościowego – całkiem duże szanse.
Tym, co w zamyśle ekipy Google’a ma wyróżniać Plusa na tle konkurencji (w domyśle Facebooka) jest przede wszystkim pełna kontrola nad treściami udostępnianymi przez nas na łamach witryny. Koncern podszedł do sprawy w sposób bardzo prosty – atutem swojej nowej społecznościówki uczyniło to, za co Mark Zuckerberg był regularnie krytykowany. Całość serwisu opiera się na Kręgach, do których możemy dodawać konkretne kontakty. Domyślnie jest ich 5 (Znajomi, Dalsi Znajomi, Rodzina, Praca, Obserwowani), jednak to użytkownik ma niczym nieskrępowane możliwości tworzenia tylu Kręgów, ile tylko potrzebuje. Definiowanie do kogo dotrą publikowane przez nas treści jest przy tym bajecznie proste – pod postem ustawiamy widoczność dla określonych grup.
Teoretycznie podobne możliwości dawał oczywiście Facebook, grupowanie znajomych w listy jest tam dostępne od dawna, jednak zupełnie nie eksponowano tego elementu, traktując go po macoszemu. Zmieniło się to dopiero kilka dni temu, a korekty w kontroli udostępnianych treści nieprzypadkowo zbiegły się ze startem otwartej bety Google+. Tymczasem wśród użytkowników serwisów społecznościowych i specjalistów od social mediów coraz powszechniejsze staje się przekonanie, że jednym z najważniejszych elementów życia w sieci jest pełna kontrola nad tym, co w niej zamieszczamy. Produkt Google’a idzie tu o krok dalej – jeśli chcemy, daną treść możemy udostępnić nawet konkretnej osobie, wystarczy zamiast Kręgu wpisać jej adres mailowy i nie musi być ona przy tym wcale czynnym użytkownikiem Plusa. Zresztą, w ten właśnie sposób internauci zapraszali się do serwisu podczas wstępnego etapu beta-testów.
Google pomne przykrych doświadczeń z produktami, które – delikatnie mówiąc – nie sprawdziły się w internetowej batalii o użytkownika (Buzz, Wave), postawiło tym razem na schemat znany z początków funkcjonowania poczty Gmail. Początkowo Plus dostępny był wyłącznie za pośrednictwem zaproszeń – co automatycznie w świadomości przeciętnego człowieka powodowało skojarzenia z elitarnością i wyjątkowością produktu. A tym samym większą chęć wypróbowania go. Jeśli wierzyć statystykom udostępnianym przez szefostwo Google’a – udało się. I choć do Facebooka jest jeszcze bardzo daleko, to Plus zaliczył całkiem zadowalający start. Nawet mimo faktu, że przez pierwsze dwa tygodnie na serwisie urzędowali niemal wyłącznie ludzie związani z Internetem raczej zawodowo. Najważniejszy test dla usługi zaczyna się dopiero teraz. To pierwsze tygodnie funkcjonowania serwisu z otwartą rejestracją pokażą, czy stanie się on realnym graczem na rynku społeczności internetowych.