Czy warto kupić PlayStation 4 Pro? Specyfikacja techniczna, plusy i minusy konsoli
Siódmego września w Nowym Jorku miała miejsce impreza pod nazwą PlayStation Meeting, na której Sony po raz pierwszy zaprezentowało konsolę PlayStation 4 Pro. Co ona potrafi i czy w ogóle warto zainteresować się tym urządzeniem?
Ponad trzy i pół roku temu, w lutym 2013 roku, Sony obwieściło światu, że zamierza wprowadzić na salony swoje kolejne dziecko, następcę wysłużonej PlayStation 3. „Czwórka” miała być bardziej przyjazna dla użytkownika, ale też łatwiejsza w programowaniu dzięki prostszej architekturze bardziej przypominającej współczesne pecety niż skomplikowany układ siedmiu rdzeni procesora Cell, na jaki zdecydowano się w trakcie projektowania przekombinowanej PS3. Jednak już wtedy, kiedy ogłaszano specyfikację techniczną PS4, dało się odczuć pewną zachowawczość w działaniach japońskiej korporacji. Na papierze nie był to sprzęt mogący stawać w szranki z najlepszymi wówczas dostępnymi na rynku pecetami. Wymówką nie mogło być także to, że bezpośrednia konkurencja w postaci Microsoftu zaanonsowała maszynę jeszcze słabszą. I choć wiadomo, że w przypadku konsoli nie liczy się to, ile ma ona teraflopów, a w jakie gry można na niej zagrać, już od czasu premiery ósma generacja była obiektem kpin ze strony zwolenników PC. A i sami konsolowcy byli podzieleni i część z nich doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że ich maszynom przydałby się jakiś lifting.
Bajka o złych producentach i biednych graczach
Czas pomiędzy kolejnymi generacjami konsol stale się wydłuża. O ile w latach osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych jedna generacja trwała przeciętnie od czterech, do pięciu lat, o tyle już od czasów szóstej generacji pojawił się widoczny trend w działaniu firm zajmujących się tym rynkiem. Kiedy w 1998 roku startował Dreamcast trudno było się spodziewać, że na faktyczną zmianę jakościową przyjdzie nam czekać aż do grudnia 2005 roku, kiedy początek siódmej generacji zapoczątkowała premiera Xboksa 360. Potrzeba było długich siedmiu lat, aby wprowadzić do gier nowinki, które dzisiaj stanowią o podstawie mechaniki wielu gatunków, a oprawa audiowizualna wzbogacona o bogate shadery wzniosła się na zupełnie nowy poziom. Na start kolejnej generacji trzeba było czekać już aż lat osiem, chyba że weźmiemy pod uwagę debiut w 2012 roku konsoli Nintendo Wii U, ale to chyba byłoby zbyt śmiałym założeniem.
Niemniej w chwili obecnej, kiedy za chwilę miną dopiero trzy lata od zapoczątkowania nowej generacji, informacje o nowych wersjach urządzeń od największych branżowych graczy z jednej strony potwierdzają słuszność tez, jakoby wcześniej ci producenci nie doszacowali rozwoju rynku, a z drugiej nie skazują osób wolących tę formę rozrywki na bierne śledzenie zmian zachodzących w coraz lepiej prezentujących się tytułach na komputerach osobistych. I o ile trudno pogodzić się z koniecznością wydania niemałej w końcu sumy pieniędzy na nowy sprzęt, to warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, kiedy pogoń za nowoczesną technologią wymaga dodatkowych inwestycji bez międzygeneracyjnych podróży – kilkanaście lat temu posiadacze Sega Megadrive aż dwukrotnie musieli przysposabiać swoje konsole do nowej rzeczywistości poprzez zakup zestawu Sega Mega CD i przystawki 32X umożliwiającej uruchamianie 32-bitowych programów.
Najsłabiej strzeżona tajemnica
Zostawmy przeszłość i skupmy się na dniu dzisiejszym. Siódmego września, w czasie imprezy PlayStation Meeting Sony zaprezentowało dwa nowe modele konsol. Fakt istnienia ich obu wcześniej był tylko tajemnicą poliszynela, a zdjęcia i filmiki pokazujące „odchudzoną” PS4 (CUH-2000) krążyły w Internecie od kilku tygodni. Wiedzieliśmy także o istnieniu PlayStation 4 NEO, które ostatecznie okazało się być PlayStation 4 Pro, co trzeba przyznać, brzmi trochę dziwnie w przypadku urządzenia przeznaczonego do zabawy. To właśnie ta konsola niemal zupełnie zdominowała spotkanie z branżowymi dziennikarzami, które można było jednak śledzić w sieci za sprawą relacji na żywo. Dzięki temu wiemy na czym przedstawiciele firmy chcieli skupić naszą uwagę, a my tym samym możemy już teraz spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto wsiąść do wagonika z napisem…