Armia umarłych pokazuje innym filmom, że warto pokochać własną głupotę
To już któryś materiał o tym filmidle. Pamiętacie jeszcze, że to portal o grach?
Dzis bedzie ogladane!
Pamiętacie jeszcze, że to portal o grach?
A wiesz, ze jestes w dziale Filmomaniak?
Obudziles sie dopiero niedawno? GOL juz dawno uderza w rozne dzialy tematyczne. Z poczatku mnie tez to denerwowalo. Teraz leje na to sikiem prostym. Nie moja brocha. Rownie dobrze moglby to byc serwis randkowy z dzialem filmowym....
Co za ludzie przecież to jest pod serwis "filmomaniak" myślałem że każdy już o tym wiedział :P
GOL juz dawno uderza w rozne dzialy tematyczne.
Tak... zawsze miast treści wysokiej jakości można czytelników zarzucić hektokilobajtami zbędnego badziewia.
Jeszcze trochę to będzie tu druga Interia, WP czy inny Onet.. :-(
Oraz powstaną specjalne działy:
-Snyder się rozwodzi
-Musk zrobił kupę
-Shitflix przedstawia
Ludwiku Dorn...Sabo... nie idźcie tą drogą ;-D
Będę musiał obejrzeć "Army of the Dead", a widząc trailer wydaje się, że to będzie mix Dzień żywych trupów 1985, Świt żywych trupów 2004 remake i Word War Z 2013.
"Noc żywych trupów" 1968 i "Świt żywych trupów" 1978 G.Romero to arcydzieła horroru więc dało się zrobić nawet filmy o tej tematyce wybornie. Te dwa filmy ocenami miażdżą pozostałe filmy o żywych trupach. Jeszcze, że pomysł oryginalny, świetne wykonanie, kapitalnie zbudowany klimat, wspaniały soundtrack to mają przesłanie i są uniwersalne. Noc żywych trupów to nie był całkiem nowy pomysł, bo bazuje na filmie "Ostatni człowiek na ziemi" 1964.
Bardzo solidne też są "Zombie pożeracze mięsa" 1979, "Noc żywych trupów" 1990 (remake). Też mają świetne zdjęcia, klimat, udźwiękowienie, sceny grozy, których brakuje w nowszych filmach o zombie, które są grzeczniejsze i gorsze klimatycznie. "Zombie pożeracze mięsa" 1979 był włoską odpowiedzią na amerykański "Świt żywych trupów" 1978. We Włoszech Świt żywych trupów był tytułowany Zombi, a Zombie pożeracze mięsa jako Zombi 2, ale te filmy nie są tą samą serią oczywiście. Ale przy obu soundtrack przygotowała grupa Goblin znana też między innymi z soundtracków do filmów D.Argento z lat 1975-1985.
Z parodii o żywych trupach najmocniej wyróżniły się te:
"Powrót żywych trupów" 1985, "Martwica mózgu" 1992, "Wysyp żywych trupów" 2004.
Niezły dają ubaw.
Z nowszych znacznie mniej lubię, bo biegające zombi pasują mi bardziej do parodii. Takie filmy są bez klimatu.
Ale z biegającymi zombi wyróżniły się - "28 dni później" 2002, "Świt żywych trupów" 2004 (remake), "Jestem Legendą" 2007, "World War Z" 2013 oraz "Zombie Express" 2016. Dwa z nich w sumie nie mają nawet zombie, bo ludzie stali się skrajnie agresywni przez mutację.
Dobry jest też "Rec" 2007 wersja hiszpańska z trzęsącą się kamerą. Nic nie widać, ale ciekawy to był pomysł :)
Remake "Świt żywych trupów" 2004 Snydera też jest dość solidny, ale sporo mu brakuje moim zdaniem do oryginału, a znam oba filmy klatka po klatce. W tym oryginał widziałem w 3 wersjach. Polecam zwłaszcza 170 minut i 156 minut, bo ta najbardziej znana z TV 127 minut jest zbyt pocięta.
Bardziej podobał się mi remake "Noc żywych trupów" 1990 Saviniego, który zrobił go kapitalnie.
Zachował mocny klimat, a że pracował jako charakteryzator przy wielu horrorach wygląd zombie był mega realistyczny. Nie był to horror tak groteskowy jak remake Świtu Snydera z sprinterami zombi tylko w klasycznej formule grozy z budowaniem klimatu. A ten był mocarny. Oczywiście oryginał lepszy, ale i tak uważam, ze remake Nocy bardziej zasługuje na pochwały niż remake Świtu.
Najbardziej z wszystkich filmów o zombie zawiódł mnie "Resident evil" 2002. Byłem wtedy wielkim fanem gier Resident evil 1996, Resident evil 2 1998,
Resident evil Code Veronica 2000, Resident evil 1 remake 2002, Resident evil 0 2002.
Sądziłem, że film będzie w stylu tych gier i trylogii Romero. Będzie mega klimatyczny horror. A tu okazało się, że zrobili film akcji z muzyką techno. Nigdy nie poczułem się tak oszukany. I wiedziałem po ekranizacjach Tomb Raider 2001 i Resident evil 2002, że nie warto już nigdy nastawiać się i mieć oczekiwań. A już tym bardziej przy ekranizacji gier. Ale w tym roku w listopadzie ponoć ma być premiera wierniejszej ekranizacji, która ma zawierać to co było w grach Resident evil 1 i 2 czyli rezydencja, komisariat, laboratorium.
Jestem ciekaw filmu Resident Evil: Welcome to Raccoon City, który ma mieć premierę 24 listopada. Ale pewnie znów wyjdzie kiepsko.
Z ciekawości, czy jesteś księgowym/urzędnikiem itp? Bez złośliwości, po prostu większość Twoich postów, niezależnie od tematu, to listy i pogrupowane tytuły, od gier po filmy. Zastanawia mnie więc czy ma to może przełożenie na wybór ścieżki zawodowej? Jeszcze raz, nie przypieprzam się, taki masz widocznie styl, po prostu jestem ciekawy.
Aen --> mnie tez to zawsze zastanawialo :D dodatkowa ciekawostka jest dla mnie fakt, ze ten user dzialal juz pod kilkoma nickami - w tym nawet przez spory czas podawal sie za kobiete. Za kazdym razem zdradzal go sposob pisania i te obszernie opisane listy z datami wydania i typowym dla niego formatowaniem tekstu. :)
Widać że recenzja miłośnika tego reżysera ;D Mortal kombat be, to jest fajne. Ogólnie film oscyluje na granicy 6-7. Więc jest spoko. Na razie na takim IMDb 7.5 ale to raczej fani Snydera i zombie ;D
Wada 1: Jedna z postaci powinna mieć więcej historii.
Wada 2: Film jest za długi o 10 minut można by parę scen wyciąć.
Logika góruje.
Film totalnie bez klimatu, akcja toczy się jak po grudzie, bohaterowie zupełnie bez wyrazu. No szkoda.
całkiem fajnie się oglądało mimo bzdur scenariuszowych, smutne było w zasadzie tylko intro z matką i córką a poza tym to komedia gore a nie horror.
Bawiłem się świetnie przy Mortal Kombat, nie rozumiem krytyki tego filmu u autora.
To przeczytaj tą recenzję dla "Mortal Kombat" 2021 - całe 3/10 i wyjaśnione dość precyzyjnie co poszło nie tak w filmie.
https://naekranie.pl/recenzje/mortal-kombat-recenzja-filmu
Sam wypunktowałem pod tą recenzją 8 wad filmu.
Przy którym się tak świetnie bawiłeś?
Osobiście to ja przy żadnym. Z ostatnim włącznie.
Oczywiście mi nie przeszkadza że ktoś miał radochę ale moja opinia od lat się nie zmieniła. Filmy na podstawie gier to jakaś pomyłka.
Dodam że mam nietuzinkowy pomysł na przeniesienie gry na duży ekran. Niestety nie mam czasu się zakręcić przy tym projekcie. Tak po prawdzie to jestem z nim w lesie.
Boję się że życia nie starczy. :-(
Filmy na podstawie gier to jakaś pomyłka
To zależy, czy masz na myśli te istniejące, czy ogólną zasadę. To jest IMO wyłącznie kwestia tego, że szyszki w wytwórniach nie czują growego języka, więc zamiast zekranizować grę, z której można zrobić coś dobrego biorą się za najbardziej popularne marki w nadziei, że na tym zarobią.
Za najlepszą ekranizację gry uważa się "Mortal Kombat" 1995. To powinno dać do myślenia jak słabe są ekranizacje gier.
Tak jak napisał Matysiak G. Biorą się za ekranizowanie gier, gdzie siłą jest grywalność i klimat, a nie fabuła. A potem powstają takie gnioty jak filmy Super Mario Bros, Street Fighter, Tomb Raider, Tekken czy Resident evil.
Dlaczego nie ma ekranizacji cRPG i przygodówek, które mają najlepsze fabuły ?
Przykłady świetnych fabuł:
Betrayal at Krondor 1993, Gabriel Knight 1993, Broken Sword 1996, Final Fantasy VII 1997, Blade Runner 1997, Jedi Knight: Dark Forces II 1997, Metal Gear Solid 1998, Fallout 2 1998, Planescape Torment 1999, The Longest Journey 1999, System Shock 2 1999, Deus Ex 2000, Baldur's Gate II 2000, No One Lives Forever 2000, Silent Hill 2 2001, Metal Gear Solid 2 2001, Syberia 2002 + Syberia 2 2004, Jedi Knight II: Jedi Outcast 2002, Mafia 2002, Black Mirror 2003, KOTOR 2003 + KOTOR 2 2004, Vampire: The Masquerade - Bloodlines 2004, Pathologic 2005, Still LIfe 2005, Dreamfall-The Longest Journey 2006, Neverwinter Nights 2 - Maska zdrajcy 2007, Bioshock 2007 + Bioshock Infinite 2013 + dodatki, Mass effect 1-3 2007-2012, Wiedźmin 1-3 2007-2015, Dragon Age-Origins 2009, Gray Matter 2010, Heavy Rain 2010, L.A. Noire 2011, Deus Ex: Human Revolution 2011, The Last of Us 2013, Life is Strange 2015, SOMA 2015, Pillars of Eternity 2015 + Pillars of Eternity 2 2018, NieR Automata 2017, Persona 5 2017, RDR2 2018, Disco Elysium 2019 itd.
Pytanie czemu nie zrobili ekranizacji tych gier :)
Jedynie serial The Last of Us od HBO jest nadzieją na coś lepszego fabularnie, bo serial Wiedźmin ma opierać się na podstawie książek w całości, a nie gier z tego co orientuje się.
"to zależy, czy masz na myśli te istniejące, " (@Matysiak G)
Ależ skąd miałem na myśli te które nadejdą ;-E
"...czy ogólną zasadę. To jest IMO wyłącznie kwestia tego, że szyszki w wytwórniach nie czują growego języka, więc zamiast zekranizować grę, z której można zrobić coś dobrego biorą się za najbardziej popularne marki w nadziei, że na tym zarobią. "
Obawiam się iż trafiłeś w sedno. :-(
Pozdrawiam.
EDYCJA: Poprawiłem - cudzysłów i dodałem "@".
Nie zgadzam się z autorem.
Snyder to grafoman i niestety nie zdołał się ogarnąć na potrzeby tej produkcji. Film o tytule "Armia Umarłych" powinien być jak kolejka górska. A tymczasem dostaliśmy spacerek po lunaparku. Jest tu parę świetnych pomysłów (TYGRYS), jest tu trochę ładnych ujęć, ale jest też bałagan, niekonskwencja (po co wątek dziecka, po co wątek strażnika szuji?) i kiepskie tempo. Za długa ekspozycja, za dużo slow motion, za dużo gadania i przestojów, kompletnie zbędna, nieprzekonująca rodzinna drama. Za mało akcji i humoru. IMO wbrew opinii Huberta, film wcale nie bawi się konwencją. On po prostu jest źle napisany. Jak się to powinno robić, pokazał Panos Cosmatos w "Mandy".
Można obejrzeć, ale na coś więcej niż bardziej kolorowe Resident Evil nie ma co się nastawiać. Szkoda, bo wystarczyło, żeby ktoś z czerwonym pisakiem w ręce zabrał Snyderowi scenariusz i powykreślał zbędne rzeczy. Mielibyśmy świetną rozrywkę.
Obejrzałem i oceniam na 6/10. Ale mniej więcej tego spodziewałem się. Lepszym filmem Snydera o zombie jest Świt żywych trupów remake 2004.
Zdecydowanie najwyżej z wszystkich filmów o zombie doceniam Noc żywych trupów 1968 i Świt żywych trupów 1978, a dalej Zombie pożeracze mięsa 1979, Noc żywych trupów remake 1990. A z parodii świetne są Powrót żywych trupów 1985, Martwica mózgu 1992, Wysyp żywych trupów 2004.
Na IMDB "Army of the dead" ma 6.3 na premierę. Pewnie do końca roku w okolicach 5.8-5.9. A za 15-25 lat ok 5.5-5.6.
Dla porównania na IMDB:
Noc żywych trupów 1968 - 7.9 (kiedyś 8.1 w latach 1997-2001)
Świt żywych trupów 1978 - 7.9 (kiedyś 8.2)
Dzież żywych trupów 1985 - 7.1 (kiedyś 7.3)
Noc żywych trupów remake 1990 - 6.9
Świt żywych trupów remake 2004 - 7.3
Zombie pożeracze mięsa 1979 - 6.8
Hotel siedmiu bram 1981 - 6.8
Resident evil 2002 - 6.7
28 dni później 2002 - 7.6
Rec 2007 - 7.4
Jestem Legendą 2007 - 7.2
World War Z 2013 - 7.0
Zombie Express 2016 - 7.6
Parodie najwyżej oceniane:
Powrót żywych trupów 1985 - 7.3
Martwica mózgu 1992 - 7.5
Wysyp żywych trupów 2004 - 7.9
Zombieland 2009 - 7.6
Moim zdaniem zaniżone oceny na IMDB mają Zombie pożeracze mięsa 1979, Hotel siedmiu bram 1981, bo są włoskie, a szkoda, bo to TOP5 najmocniejszych filmów o zombie obok Noc żywych trupów 1978, Świt żywych trupów 1978, Noc żywych trupów remake 1990. Takie 100% horrory.
A także dość mocno ma zaniżoną średnią Noc żywych trupów remake 1990 Saviniego. Technicznie majstersztyk. Klimat horroru z oryginału zachowany. Charakteryzacja zombiaków fenomenalna. Najlepsza obok Zombie pożeraczy mięsa Fulciego.
Najbardziej zawyżone oceny ma Zombieland. Jak dla mnie film bawi dużo mniej niż pozostałe trzy wymienione pastisze z tematyką zombie czyli Powrót żywych trupów 1985,
Martwica mózgu 1992, Wysyp żywych trupów 2004, które nawet za drugim/trzecim razem bawią lepiej niż za pierwszym razem Zombieland. Widocznie humor z Zombieland dla mnie słabszy.
Dobrze napisane i jak najbardziej się zgadzam.
Nawet często krytykowany The Dead Don't Die z gwiazdorską obsadą w reżyserii Jarmuscha wypada całkowicie subiektywnie lepiej pomimo ocen na IMDB oraz Rotten Tomatoes niż Army of the Dead Snydera. Moim zdaniem, po dzień dzisiejszy, kiedy tematyka uległa praktycznie całkowitemu wyeskploatowaniu przez przemysł filmowy i branżę rozrywki elektronicznej świętym gralem filmów o zombiakach pozostaje właśnie Night of the Living Dead z 1968 roku.
Całkowicie na marginesie, nasunęły mi się jeszcze analogicznie pomimo wątku demonicznego: The Evil Dead (1981), Army of Darkness (1992), Evil Dead II (1987). Muszę w końcu obejrzeć nie komediowy remake Evil Dead z 2013.
Seria The Evil Dead świetna, ale tam mamy jak zauważyłeś demony. "The Evil Dead" remake z 2013 nie jest komediowy. On jest bardziej poważnie zrobiony niż The Evil Dead 1981. W komediowym stylu dwójki i trójki został nakręcony serial Ash vs Evil Dead, ale tam absurd goni absurd i przesadzili z konwencją. Bo w filmach było to lepiej wyważone. A w serialu szybko zaczęło nudzić, gdy było tego za dużo. Ale remake z 2013 jak najbardziej polecam. Dobrze się ogląda.
Ulubiona moja część "The Evil Dead 2" z 1987. Oglądałem za dzieciaka pierwszy raz w latach 80' samemu w domu. Do dziś pewnie widziałem ten film z 6 razy :)
Szkoda, że G.Romero po udanej trylogii (Noc 1968, Świt 1978, Dzień 1985) tak późno zaczął kręcić kolejne części, bo czwórka, piątka i szóstka nakręcone dopiero w XXI wieku były średniakami.
Lucio Fulci też miał talent do takich filmów - Zombie - pożeracze mięsa 1979, Hotel siedmiu bram 1981, a nawet pomijane przeze mnie Miasto żywej śmierci 1980 jest ok. Jedynie słabo mu wyszło Zombie - pożeracze mięsa 2 1988. Tego filmu nie polecam kompletnie.
Przepraszam, nie spodziewałem się tak szybkiej odpowiedzi i edytowałem dodając "całkowicie na marginesie".
Serial z Ashem obejrzałem i miał swoje momenty ale tak jak piszesz, przesadzili serwując widzom nadmiar absurdalnego humoru, przykładowo wątek w kostnicy.
Film ma dwie wady: jest nudny i głupi.
Głupotę czasem można wybaczyć, tutaj dałoby radę gdyby akcje spełniały pewną zasadę - były cool. Jak coś jest głupie i jest cool to nie jest głupie. Niestety akcje są dość nudne, postaci nieciekawe i nie ma między nimi nic ciekawego.
Dałoby też radę go skrócić nie o kilka minut, a o godzinę. A parę bohaterów powinno się wyrzucić w całości, bo wnoszą niewiele.
Jeżeli przed filmem spiszemy sobie motywy z filmów o zombiakach, a potem zaczniemy oglądać, okaże się, że pewnie zagadnęliśmy większość. Jest to rzecz bez polotu, bez humoru, bez oryginalności. Od taki film do obejrzenia w tle, jak się robi co innego. 4/10, może 5 jak ktoś lubi zombie.
nie przeszkadza mi glupota przedstawionej akcji, ktora wynika z konwencji, ale przeszkadza mi bardzo glupota bohaterow, byl moment w ktorym chcialem wylaczyc...
spoiler start
...jak Pani Meksykanka zostala zamknieta przez Martina z zombiakami, a potem stamtad wyskoczyla i zamiast krzyczec do swojego chlopaka i innych, ze ten jest zdrajca to wolala patrzec w milczeniu, a potem krzyczec tylko "uciekaj".
spoiler stop
spoiler start
Ta scena faktycznie szczypała w oczy, to że nie ostrzegła pozostałych to jedno a drugie to.... że właściwie została w tym korytarzu na własne życzenie.
spoiler stop
spoiler start
Końcówka jak wsiadają do śmigłowca podobnie udana. Goni ich szef szefów a ci się zatrzymali w pół drogi żeby przegadać parę spraw.
spoiler stop
spoiler start
Dla mnie szczytem głupoty jest, że facet wysyła ekipę na włam do własnego sejfu i nie daje jej kombinacji do niego.
spoiler stop
Ten film to "Cyberpunk" świata zombie-kinematografii. Wyszło tak słabo, że przewinąłem ze 30% , bo oczy mi się zamykały. Gdyby nie sympatia do Dave'a Bautisty i Elli Purnell to chyba bym wyłączył. Pomijam klasyczne absurdy typu, uciekamy bo zaraz zginiemy, ale zanim wsiądziemy do helikoptera i odlecimy, popatrzymy sobie w oczy w długiej pauzie. Czasami miałem wrażenie, że film jeszcze czeka na montaż. Najlepiej wyszło na ekranie zniszczone Las Vegas i pożeranie Garreta Dillahunta przez zobmie-tygrysa. Słaba trója.
Film z jednej strony mi się podobał, ale z drugiej brakowało mi tu trochę więcej akcji, w końcu bohaterowie znaleźli się w mieście pełnym zombie. Swoją drogą liczyłem, że film będzie taki jak scena na początku (nie daję w spoiler bo i tak nic tu nie zdradzam z fabuły) kiedy omawiali plan i było wyobrażenie jak stoją razem i walczą z zombie.
Niestety, ale znowu są pewne głupoty scenariuszowe, które zaczynają mnie coraz bardziej męczyć w czy to filmach czy serialach
spoiler start
jak chociażby wymieniona scena przez kolegów wyżej kiedy stoją na dachu i patrzą się na siebie przy helikopterze, a jak by wsiedli i odlecieli od razu to by przeżyli
spoiler stop
gdzie zawsze mam w głowie pytanie czy nie można by sobie tego darować. Snyder chyba za bardzo skupił się na JL i po prostu zrobił ten film trochę po łebkach.
Nie podzielam entuzjazmu, film mocno średni. Jeśli chodzi o zabawę konwencją, to polecam Grindhouse: Planet Terror, swoją drogą zastanawia mnie że nikt nie pamięta o tym filmie, wg. mnie bardzo udanym.
Miałem okazję wczoraj zerknąć.
Obawiam się iż Pan Snyder począł mi się kojarzyć z tandetą.
Co prawda do trzech razy sztuka ale... jakoś już nie zakładam iż do mnie przemówi.
Drugi film i te same zagrywki. Mam wrażenie iż gość się uczepił pewnego stylu i jest całkowicie nieelastyczny.
Oraz oczywiście Shitflix i jego "marksistowskie zapędy" chyba niemal we wszystkim co finansuje. Oni do wszystkiego muszą dawać te wstawki? No nic może to tylko mnie bije po oczętach.
Moja ocena filmu - kiepściutko.
Obejrzałem. Może nie tragedia, ale i tak słabo. A miałem nadzieje na fajny niezobowiązujący senas.
0. Wstęp. Po akcji
spoiler start
z konwojem czegoś tam,
spoiler stop
miałem ochotę przerwać oglądanie. Ale przeczekałem...
1. Fabuła się nie trzyma. Tu nic nie ma sensu.
2. Gra aktorska słabiutka. Jedynie niemiec dał radę.
3. Efekty.... Jakieś są ...
4. Klimat. Coś próbowano zrobić. Ale gdzieś coś nie pykło. Wszystko jest płaskie i niedorobione.
4. Soundtrack fajny i pasuje.
Kasiarz otwierający skarbiec na słuch, bez stetoskopu ...
Dobrego reżysera poznać po tym, że umie prowadzić nawet naturszczyków, tak by zagrali przekonująco. Tymczasem tutaj zawodowi aktorzy grają jak amatorzy.
Dobrego reżysera poznać po dobrze zmontowanym filmie. Tymczasem tutaj narracja jest rwana, szarpana, chaos rządzi każdym niemal kadrem ;)
Czy Snyderowi udało się zrobić dobry film? Taki naprawdę dobry?
300, Watchmen, Świt żywych trupów, Sucker Punch (ta pozycja dyskusyjna).
Liczyłem na dobrą rozrywkę. Dostałem słabą rozrywkę klasy B.
Szkoda. Fatalny scenariusz. Dialogi jak z mydlanej opery. Zła gra aktorów. Mało emocji. A przecież temat dawał ogromne pole do popisu. Zmarnowany potencjał.
Tak temat dawał ogromne pole do popisu, które wykorzystał John Carpenter w Ucieczce z Nowego Yorku i James Cameron w Aliens. Armia umarłych to taka wersja Asylum tych dwóch filmów. Nie potrafili / nie stać ich było na napisanie dialogów dla przeciwników to zmienili ich z ludzi na kosmitów. Nie stać ich było na kostiumy to kosmitów zamienili na zombie, bo to w końcu trochę statystów umazanych błotem. Tak można wymieniać w nieskończoność.
I ja rozumiem, że tego typu kina nie trzeba brać na poważnie, dopatrywać się logiki itd. i itp. Ale jak się przez cały film mówi że dwa plus dwa to cztery a na koniec mówi że pięć. To niech się nie dziwią, że ludzie nazywają ten film durnym i oceniają tak a nie inaczej.
Śledząc twórczość Snydera nie mogę oprzeć się wrażeniu, że doskonale nadawałby się do kręcenia reklam albo teledysków. Ma fajne pomysły i oko do walorów wizualnych, ale zrobienie czegoś dłuższego niż 4 minuty to go zdecydowanie przerasta.
Jako sympatyk filmów o zombiakach nie mogę (i nie chcę) wystawić tej fabularnej płyciźnie i głupocie innej oceny.
Mialem dzis obejrzec, ale po tylu "pozytywnych" recenzjach powaznie zastanawiam sie nad zmiana planow.
Film słaby. Gra aktorka jak i same postacie ssie. Na początku filmu myślałem że netflix ucina mi jakość bo wszystko było nie ostre. Później się okazało że to "zabieg artystyczny". Najlepszymi aktorami w tym filmie są zombie i to w sumie jedyny plus tego filmu. Kolejny raz dałem się złapać i wziąłem coś z "topki UK" i kolejny raz okazało się to słabe i nijakie.
Dobrze, że nie zraziłem się forumowym zrzędzeniem i odpaliłem to coś. 2.5h odmóżdżania po piątkowym dniu pracy zleciało migusiem.
Jak już wcześniej wspomniano, było parę fajnych pomysłów, parę sporego kalibru głupot oraz stanowczo za dużo gadania, przez co całość się nieco rozmydla i tempo nie jest takie, jakie być powinno.