........no coz, ksiazke czytalem i film widzalem.....generalnie zgadzam sie z tym co pan Shuck napisal a od siebie dodam tylko tyle , ze film mi przypomina banke mydlana, co na zewnatrz wyglada cudnie, wrecz przepieknie, lecz w srodku pustka siedzi!
to ja sie niezgadzam tylko w jednej kwestii: orzel zostal zawiadomiony przez gandalfa przy pomocy motylka. smieszne ale prawdziwe, wystarczy uwaznie film ogladac, bo niby po co by ten motylek tam sobie tak najpierw przylecial i na umiech gandalfa odlecial i powrocil tuz przed pojawieniem sie ptaszka
Zgadzam się z autorem film jest beznadziejny , starałem się o tym pisać na tym forum , ale zostałem zmieszany z błotem . Na nasze szczęście są ludzie , którzy dostrzegli , że ten film jest beznadziejny i nie jesteśmy sami .
Ja nie zgadzam się w jednej kwestii , nie wiem czy pójde na kolejne części :)
Kangel-> nie na usmiech, tylko przez dobrych pare sekund Gandalf do niego szeptal :)
Jak ktoś usilnie chce coś spłodzić to i spłodzi, czego najlepszym przykładem jest Pan Borys. Każdy ma prawo do swojego zdania, ale to wydaje mis ie nie do końca przemyślane. Do trylogii nie wracałem mniej więcej od pięciu - siedmiu lat. Książka jest niezła - ale dla mnie liczy sie przede wszystkim Silmarillion (Obłęd). WP pamiętam jak przez mgłę więc nie jestem obarczony tak silna potrzebą zobaczenia pewnych dialogów lub scen. Liczył się dla mnie klimat i Katharsis i to się UDAŁO zaróno w moim przypadku jak też mojego Puchatka - który nota bene tego samego dnia został moim Władcą Pierścienia :). Puchatek ciężko przebijał się przez Silmarillion więc nie spodziewałęm sie nazbyt pozytywnego odbioru. Na szczęście było inaczej - w ciągu 7 dni widzieliśmy ten film 3 rtazy i zanosi się na kolejne kilka (Kinepolis na nas nieco zarobi :)). Wracając do tematu - mojej Cioci ten film też się bardzo podobał, chociaż nie posądzałbym Jej o jakąkolwiek sympatię do Fantastyki. Tak więc nie uwierzę, że ktoś, kto nie czytał książki pogubi się w postaciach /fabule. A czepianie się na siłę licencia poetica reżysera jest według mnie przesadzone. Teraz czytam drugą część trylogii i świetnie zdaję sobie zdanie z faktu, że wszystkie dialogi są do wycięcia/przerobiebienia/skrócenia. A przecież trzeba zachować ducha powiećsi ( i zmiwścić się w trzech godzinach). Przykład: teksty jakie wymianiaja Gimli/Legolas/Aragorn w czasie pościgu. Gadanie piękne w formie z którego nic nie wynika. A Byłoby tego na kilkanaście minut filmu. Myślę, ze w przypadku tego obrazu wiele osób ma swój próg zadowolenia umieszczony blisko nieskończoności i to im bardzo psuje cały odbiór WP. Nie ma nic gorszego niż zawiedzione oczekiwania. Na szczęście Pan Borys jest już całkiem zdołowany więc kloejne częsci oceni pewnie lepiej (mam taka nadzieję ?).
P.S. Chodzą plotki o 4-godzinnej wersji reżyserskiej. Może znajdą się w niej sceny, których tak oczekuja pewni fanatycy:)
dodajac swoje 3 grosze:
osobiscie uwazam, ze Moria byla zrobiona beznadziejnie. mowie tu o tej wielkiej sali i wysypujacych sie z sufitu "pajakach" (bo jak inaczej nazwac cos co biega po scianach?). dodatkowo te ustawione idealnie rowno kolumny o identycznym wygladzie... po krasnoludach spodziewalem sie misterniejszej roboty :P
To i ja sie wypowiem :
Po czesci sie zgodze z ta recenzja i recenzentem, ale dorzuce cos od siebie : ksiazka i film nigdy nie beda takie same. ksiazke mozna czytac nawet tydzien a niestety normalny czlowiek nie usiedzi w fotelu kinowym wiecej niz 3 godziny. Trylogia jako ksiazka jest arcydzielem w swojej klasie , trylogia jako film w swojej. Nie mozna do konca tego porownywac. Tez zaluje pominiecia calego watku od slawetnych pieczarek az do Toma, ale widocznie to by bylo za duzo jak na 3 godziny. A czepianie sie szczegolow niezgodnosci filmu z ksiazka ma na pewno jakis cel, tylko niestety ja go nie widze.
P.S. Brawa 9czesciowe ) dla krytyka, choc uwazam , ze 9 i za to wlasnie tylko czesciowe) recenzje tego filmu powinno sie podzielic na dwie czesci : recenzja filmu jako wiernej kopii i recenzja filmu jako adaptacji trylogii.
A tak btw. mi sie film podobal , jedyne czego zaluje to , ze byly tylko nedzne 3 godziny.
No coz... Tak jak juz przede mna powiedzial Sky jak ktos chce cos usilnie spolodzic to i owszem moze i splodzi... Ale najgorsze jest to jezeli zrobi to fanatyk (bo bez watpienia chyba mozna imc Borysa do takich zaliczyc). A szukanie dziury w calym jest wg mnie totalna bzdura.
Film jest, rzeklbym naprawde bardzo poprawnie skonstruowany. Ba! Jest to kawal dobrego kina! A to, ze niektore watki zostaly albo pominiete albo przeinaczone wynika z tego ze powiesci o takim kalibrze poprostu nie da sie wiernie przeniesc na ekran z powodow bardzo prozaicznych. Chodzi tu oczywiscie o ograniczenia czasowe. Gdyby tworcy filmu chcieli kazdy dialog, kazda scene, ktora zarysowywuje sie w ich wyobrazni podczas czytania ksiazki przelac na ekran, nie wystarczyloby im czasu, pieniedzy i chyba zycia takze... Dlatego tez, Jackson wg mnie poradzil sobie z problemem doskonale, gdyz wybral czysta esencje fabularna - skoncentrowal sie na glownym watku, zaznaczajac jedynie gdzieniegdzie co bylo wczesniej i/lub w innym czasie. Osobiscie zaluje jedynie ze nie bylo sceny gdy czworka hobbitow spotyka grupe elfow z Gildorem Inglorionem na czele, i pewnego zdania, do ktorego czuje wyjatkowy sentyment (nie wiem czemu) (mowa oczywiscie o "Elen sila lumenn omentielvo"). Ale tak jak juz wczesniej powiedzialem jest to "smaczek" ktory ma jak najwieksze prawo znajdowac sie w powiesci ale niekoniecznie w filmie gdyz nie ma wiekszego znaczenia na przebieg glownego watku fabularnego. Podobnie rzecz sie ma z kurchanami (rowniez bardzo lubie te scene) i niejakim obywatelem Tomem Bombadilem i tu pewnie zostane obrzucony blotem, do ktorego czuje nieuzasadniona antypatie, i wcale mi nie przeszkadza ze nie zostal umieszczony w filmie. A czepianie sie muzyki to wg mnie absolutna paranoja gdyz wg mnie niesamowicie oddaje klilmat calosci. Ograne motywy, pompatyczne chory? No to mi wskarzcie film w ktorym nie ma chocby ulamka ogranych motywow przewodnich i pompatycznosci... Apropos klimatu wg mnie, rezyserowi jak i calemu zespolowi (zwlaszcza scenografom) w 100% udalo sie go zachowac. A o to przedewszystkim chodzilo - o oddanie atmosfery. Pan Borys powie ze nie ma napiecia... Coz, jezeli ksiazke czytalo sie niewiadomo ile razy i zna sie ja na pamiec to napiecia nie doznamy chocby sie dzialo "niewiadomoco". Czemu? Bo wiemy co sie stanie za chwile? A czy Gandalf bedzie zyl w drugiej czesci? ;-). Osobiscie bylem w kinie z osoba, ktora nie czytala trylogii (jak mogla?!?! ;-)) i morzecie mi uwierzyc ze napiecie zbudowane w filmie za pomoca zdjec, muzyki, scenografii, itp. udzielilo sie jej w calej okazlosci. Ufff... Dobra to by bylo chyba na tyle. Koniec.
Pozdrawiam.
ja rozumiem ze mozna "pominac" kilka mniej istotnych szczegolow, w celu skrocenia filmu itp. ale po co przeinaczac inne fragmety ?? (np. narada u Elronda - gdzie wszyscy zglosili sie sami na ochotnika - a to Elrond powinien niektorych wyznaczyc) przeciez rezyser mogl ten fragment zrealizowac W TYM SAMYM CZASIE I TAKIM SAMYM KOSZTEM zgodnie z dzielem Tolkiena gdyby zechcial (potarzam zechcial), jednak nieeee ten koles mysli ze moze se zmieniac co mu sie podoba ! Takich przykladow mozna by dac wiecej (obecnie jestem w trakcie konczenia I tomu i mnustwo przychodzi mi na usta).
PS. z autorem artykulu w pelni sie zgadzam, scenografia i kreacja postaci tez mi sie podobaja,
jednak za duzo tam jest scen walki, ktore moze i wygladaja efektownie ale nic nie wnosza do tresci (ta walka z krakenem (chyba krakenem ;-] ) u wrot Morii to na filmie naprawde wygladala efektownie jednak w ksiazce bylo o tym ze 2 zdania) aaaaaa i jeszcze jeden przyklad: na fimie - maly glupiutki hobbit Mery puszcza kaczki po wodzie i przez to budzi sie potwora z jeziorka, w ksiazce - zdenerwowany i podlamany zaistniala sytuacja Boromir (!!!) (bo gonia ich Wargi a Gandalf ciagle nie moze znalezc hasla do otwacia bram Morii (wkoncu znajduje jednak to haslo SAM a nie jak w filmie ze Frodo mu podpowiada) ) rzuca ze zloscia kamieniem w wode i przez to budzi sie potwora z jeziorka
PS2. teraz na serio koncze bo z tego co tu pisze moze wynikac ze film mi sie nie podobal, a oceniam go na 4- :-)
ech, malkontenci malkontenci. Macie racje, fanatycy. Film był beznadziejny bo Elrond nie wyznaczał do drużyny, tylko sami się, bezczelni, zgłosili. Ech....
wszystkich tu obecnych zapraszam na watek przedyskutuj artykul dotyczacy tego filmu.....
a film byl beznadziejny, bo z opowiesci o ludziach, ktorzy wcale sie nie znaja, a niektorzy maja powody sie nie lubic, a jednak musza wspolpracowac razem, choc nie zawsze chetnie... a potem, z czasem, relacje te sie zmieniaja, zrobil sie kolejny tani (choc najdrozszy w historii kina) melodramat o wielkim bohaterze, ktory ratuje swiat. Brawa dla wszystkich milosnikow kina w stylu holywood!
wiem, ale film niestety usilowal osiagnac ten sam efekt (melodramatu w zlym stylu) i chyba przedobrzyli...
tylko mi nie mow, ze tobie ta Galadriela sie spodobala?
+ zerknij na moj pierwszy komentarz w watku przedyskutuj artykul, bo chyba tam wypisalam spora czesc wad filmu (wg mnie oczywiscie).... i chyba nigdzie nie bylo zbyt duzej niezgodnosci z oryginalem, bo to jednak nie film....
jirian --> albo odpowiem Ci tutaj, tam prowadzisz już jedną dysqsję więc nie będę Cię rozpraszał :-). Czy Galadriela mi się podobała? I tak, i nie. Nie była zgodna z moim wyobrażeniem tej postaci, ale po wyjściu z kina i przemyśleniu doszedłem do wniosq, że jest... lepsza niż w oryginale. Dlaczego? Wiesz, w Władcy wieke rzeczy mnie wqrza. Pierwsze parę przeczytań byłem książką zafascynowany, ale jak skończyłem 15 lat, zauważyłem, że świat Tolkiena jest z jednej strony bardzo głęboki, a z drugiej - bardzo płytki. Dlaczego głęboki nie będę pisał, bo sama na pewno wiesz, a płytkie wydają mi się rasyi wzajemne relacje pomiędzy bohaterami. Są, po prostu... sztampowi. Czarno-biali. Galadriela na przykład, jak i reszta Elfów, w książce jest dobra do wyrzygania. W filmie dostała to coś, stała sie... niejednowymiarowa. Co do sceny o której mówimy (propozycja Froda), nie bronię jej (chociaż wg mnie była znakomita), ale bronię Galadrieli, a raczej jej prawa do myślenia i odczuwania świata w innych kolorach niż różowy. Owszem, w oryginale było nieco inaczej, ale... dla mnie miarą tego filmu nie jest 100% zgodność z książką, wg mnie jest on wielki dlatego właśni, że jest inny. Ja wyczuwam w nim zaangażowanie emocjonalne Jacksona i jest to dla mnie kolejny plus. Film potraktowałbym raczej jako dialog z książką, Jackson zdawał sobie na pewno sprawę, że film substytutem książki być nie powinien (vide Harry Potter, film jest identyczny z książką, ale gdzieś po środq zatracił tą 'lekkość' oryginału jaką posiadają książki J. Rowling).
Chyba wszyscy o czyms tu zapominacie!
Film jest zawsze kompromisem. Jeszcze nie udało się nakręcić takiego filmu który by w 100% odzwierciedlał ksiązke.
Więc czemu wszyscy się dziwicie że jest tak i w tym przypadku.
Dla mnie film przedstawia na tyle realistycznie książke ze ja osobiscie jestem w stanie go zakceptować.
Musiałoby powstać miliony ekranizacji LOTRa aby wszyscy bylo zadowoleni.
druzil --> popieram, popieram, a malkontentów i marudzielców zawsze się znajdzie pełno. LOTR napewno nie jest cudem świata, szczególnie w odniesieniu do oryginału ale jako filmowa adaptacja jest bardzo OK.
zarith; jest nas dwoch uprzedziles mnie z ta Galdriela - Galadriela w koncu ma tego "kopa" ze sie tak wyraze i nie jest czarno - biala jak to powiedziales a to jest momentami nudne u Tolkiena. Tam caly swiat jest czarno - bialy i jest przez to mniej prawdziwy. Chociaz taki Boromir na przyklad juz nie dokonca jest czarno - bialy, pojawiaja sie w nim pewne odcienie szarosci... I w tym wzgledzie ale tylko w tym i nie innym, Sapek wypada lepiej (mowa o ksiazkach nie filmie). Swiat jest zdecydowanie bardziej prawdziwy i blizszy czytelnikowi - wlasnie dzieki "odcieniom szarosci" i niejednowymiarowemu ukazywaniu bohaterow.
panowie... wariant czarno-bialy jest oczywiscie troche nudny i doskonale was rozumiem. Ale mowiac, ze nie podobala mi sie Galadriela nie chodzi mi o 'kontrowersyjnosc' postaci, bowiem owej w filmie nie ma.
Filmowa Galadriela jest napuszona, pelna podziwu dla siebie, znudzona swiatem i bogowie wiedza, co jeszcze.... nawet ksiazkowa wersja jest bardziej gleboka. Pamietny dialog z Frodem jest raczej pytaniem do siebie, czy wzielaby pierscien i co by z nim zrobila... dialogiem ze soba, prowadzonym na glos w obecnosci Froda, a nie oznajmianiem z pozycji wyzszej swoich przemyslen na temat z efektami specjalnymi.
Ona nie jest w zaden sposob gleboka czy kontrowersyjna, tylko patetyczna i zalosna!
I zanim ktos mi odpowie, ze wlasnie w tej zarozumialosci jest cale piekno postaci.... To typowa kontrowersyjna postacia u Tolkiena jest Boromir, jakby nie patrzec..... a w filmie z tej postaci nie zostalo nic! tylko ten kawalek z nauka fechtunku i scena smierci (ktora w kontekscie jest po prostu glupia, ominmy GENIALNE polskie tlumaczenie podajace 'nasz lud' za 'naszych poddanych') swiadcza, ze jest on czyms wiecej, niz slabym i godnym pogardy zdrajca.
Jezeli wedlug was o 'glebi' postaci Bilba ma swiadczyc ten atak na Froda i placzliwa scena po nim... to szukacie raczej innej glebi, niz ja.
Nie wiem czy jużktoś tego nie pisał tutaj bo nie chce mi się czytać tego wszystkiego. Chciałbym tylko wypowiedzieć sięw kwestji krytyki Władcy Pierścieni. Śródziemie jest potężnym i dopracowanym w niemal w każdym calu światem stworzonym w wyobraźni Tolkiena. Tak jest przedstawione w książkach opisjących losy bohaterów tego świata. Film natomiast, jest produkcją przygotowaną PRZEDE WSZYSTKIM dla ludzi którzy nie czytali książki, ani nie mieli wcześniej styczności z Tolkienem. Autor chciał poprostu zachęcić do przeczytania książki. To zadanie wykonał na 6+. No ale ogólnie myślę, że film jak na tak wielką ekranizację nie jest najgorszy. Jest fajny. Jeśli odrzucicie wsoje zawody związane np z brakiem jakichśscen (Bombadil :-( ) na bank będziecie się obrze bawić. Takie jest moje zdanie . HOUGH ! ;)
jirian; nie zgodze sie z toba ze z kontrowersyjnosci boromira w filmie nic nie zostalo... Sean Bean wg mnie znakomicie oddal jego charakter. Wykreowna przez niego postac jest zarazem zadna wladzy (gdyz chce zatrzymac pierscien i uzyc go przeciw wrogowi, wiedzac przy tym jaka moca dysponowalby posiadajacy go czlowiek) ale i zarazem dbajacy o "swoj lud" ksiaze. Dlaczego tak uwazam? Posluchaj w jaki sposob, z jaka artykulacja i jak aktor interpretuje slowa kreowanego przez siebie bohatera. Zwroc uwage na mimike, na gesty itd, itp. Jest to jedna z lepszych rol w tym filmie (obok Gandalfa, Elronda i Gimliego... Aragorna tez... ;-)).
A co do Galadrieli to jakos nie odebralem jej jako napuszonej i z mania wielkosci... ;-)
ciemek; dobrze gadasz ale mysle ze do fanow (nie szukajacych dziury w calym wiecznie niezadowolonych fanatykow) ten film rowniez, chocby po czesci, byl adresowany...
HOWGH!
;-)
gizol --> w Boromirze nie czepiam sie aktora, tylko scenariusza, bo on mial za male pole do popisu.... A co do Galadrieli, to jak niby interpretujesz ta scene z jej wyjsciem (podniesiona glowka i zmruzone oczka) i ta scena wrozenia i monolog po niej..... rowniez zwroc uwage na gesty i intonacje
podniesiona glowka i zmruzone oczka... moze ja slonce w oczy razilo hehehe ;-)
chyba przeoczylem... moze masz racje...
ale scena wrozenia i monolog po kuszeniu (ktore nota bene uwazam za jedna z bardziej zaskakujacych i pomyslowych scen w filmie) jest wg mnie ok - zachowany charakter dumnej, opiekunczej wladczyni...
wlasnie...! dumna, nie wyniosla i napuszona chyba bardziej pasuje... zreszta Galadriela taka byla - dumna, opiekuncza wladczyni...
dumna tak, napuszona nie..... a co do tego monologu to masz racje, moze rzecz gustu, ja sie bardziej sceny powitania czepiam i samego wrozenia.....
Wladca pierscieni bardzo mi sie podobal. Wedlug mnie film oddawal klimat ksiazki, muzyka byla bardzo dobra, wiekszosc aktorow pasowala do swych rol, swietna charakteryzacja, wspaniala grafika... Co bylo jeszcze fajne? Hmm... na przyklad to ze hobbici byly tacy mali w porownaniu do ludzi;))
Wyszukac minusy, to co nam sie nie podoba jest zawsze najlatwiej. Przy wiekszosci komentarzy kazdy pisal tylko o wadach, o tym czego brakowalo, jakos malo kto napisal co bylo ciekawe, po prostu fajne.
Szkoda tylko, ze w filmie nie bylo kilku watkow, ktore dla mnie byly bardzo wazne.. mialam tez zastrzezenia do siedzib elfow, ktore wydaly mi sie zbyt mroczne, a jesli chodzi o Galadriele, to ona mi sie nie podobala, nawet sama nie wiem dlaczego...
Ja nie zgadzam sie z Borysem, pewnie ze nikomu nigdy nie uda sie w calosci owego dziela przeniesc na ekran , ale Jackon wg mnie byl najblizszy idealowi... A propos kilka kwesti juz wczesniej bylo wspomnianych: Gandalf "rozmawial" z cma (dla mnie nie byl to motyl), Merry i Pippin byli oczywiscie wczesniej, w Hobbitonie pokazani, ale gdy sie spotykaja z Frodem, Sam mowi "zaufac Tukowi i Brandybuckowi", ironicznie of cos, tak wiec uwazny widz zrozumie o co chodzi. Sean Bean byl dobrym trafem , jako Boromir mogl pokazac swoj talent aktorski, a jako 006 nie robil tego, odkrywamy go jako nowego aktora... Kwestia Sarumana, cos tam mgliscie wspomina o przeprawie, ale czyz pozniej nie wyprawia Uruk-Hai? A jezeli chodzi o indian, ja nie mam przeciw nim nic ... Przeciez nie mogl zwerbowac orkow... A moze masz cos do koloru ich skory? Opinie osob ktore nie czytaly trylogii mowia mi ze jednak Jackson postaral sie, bo jakos wszyscy wiedza o co chodzi w filmie, wiec nie ma niedopatrzen... A Liv Tyler tez niezle zagrala, choc jej nie lubie...A poza tym najpier Shuck mowi ze ciezko usiedziec a pozniej ze zjedli watki i za krotko... A jezeli uwazasz ze imc Tolkien w grobie sie przewraca to moze sam pomozesz w powiedzmy polskiej ekranizacji dziela profesora? Film podobal mie sie, nie jest doskonaly, ale jej jest bliski...
^quqoch^ - "A jezeli uwazasz ze imc Tolkien w grobie sie przewraca to moze sam pomozesz w powiedzmy polskiej ekranizacji dziela profesora?"
A moze dasz mi na to pieniadze? Mysle, ze sa osoby, ktore zrobilyby to znacznie lepiej, ale nie maja takiej mozliwosci.
The Dragon --> amen!
moim zdaniem, wszyscy krytycy tutaj zapominaja, że film rządzi się innymi prawami niż książka.
Osobiście też parę rzeczy mi się nie podobało (Aragorn np. za bardzo lalusiowaty i za mało zniszczony, pojedynek między czarodziejami (moim zdaniem wyglądał śmiesznie), czy skrócenie do granic możliwości jednej z moich ulubionych scen w karczmie jak Aragorn ujawnił kim jest), ale przecież wiadomo ,że każdy miał jakąś swoją wizję poszczególnych scen i nie sposób zadowolić wszystkich.
Coz, czesciowo sie musze zgodzic z wypowiedziami o "czarno-bialej" ksiazce. A czesciowo nie. Gollum na przyklad nie jest calkowicie ani czarną ani biala postacia. ALE NIE PISAC MI CO Z NIM BEDZIE bo nie zaczelam "Powrotu króla"!!!!!:)
Swiat Tolkiena jest pieknie rozbudowany i opisany, ale chwilami jakby opisy miejsc przycmiewaja postacie. Zauwazylam to zwlaszcza w "2 Wiezach". Co mysli Sam jest super opisane, ale co mysli Frodo juz prawie wcale! chodzi mi o brak dluzszych przemyslen bohatera, ktore cenie w innych ksiazkach. Nie znaczy to ze chcialabym by Frodo przez pol ksiazki stal nad przepascia i myslal :"Zejsc czy nie zejsc, oto jest pytanie:";)
ale pierwsza polowe "Druzyny P." i "2 Wiez"-przyznam przeczytalam z trudem:) opisy nudzily, zwlaszcza bitew, ktore nie kazdego fascynuja!:)
okok-napiszcie czy ktos sie ze mna zgadza i czy dostalam bana od fanatyklow Tolkiena;)
Dragon>> A czy ktos Ci bronil zadzwonic do Jacksona? Jezeli mialbyc naprawde duzo samozaparcia mogblys sie do nich przylaczyc, Jackson zbieral fanow...A ten przyklad z polska byl na przyklad... Chcodzilo mi o to ze krytycy zawsze krtytkuja, a jezeli sami cos zrobia na 99% przypadkow im nie wyjdzie, oni maja krytykowac, co niektorzy umieja, a nie robic np. filmy...
Dragon>> A czy ktos Ci bronil zadzwonic do Jacksona? Jezeli mialbyc naprawde duzo samozaparcia mogblys sie do nich przylaczyc, Jackson zbieral fanow...A ten przyklad z polska byl na przyklad... Chcodzilo mi o to ze krytycy zawsze krtytkuja, a jezeli sami cos zrobia na 99% przypadkow im nie wyjdzie, oni maja krytykowac, co niektorzy umieja, a nie robic np. filmy...
Wiesz... mam 19 lat. nie jestem ani filmowcem, ani ekspertem, nie mam tez pieniedzy na podroze na spotkania z PJ, itd .. jestem fanem tworczosci Tolkiena. Mam tak jak kazdy czlowiek prawo do krytykowania tego co mi sie nie podoba. A nie podoba mi sie w ekranizacji bardzo duzo... I przypuszczam, ze gdybym ja pisal scenariusz, to bylby on dla osob nie czytajacych nudny i niezrozumialy... ale coz.. jest jak jest... szkoda tylko, ze cale pokolenie nowych fanow JRR T bedzie mialo dosc okreslona wizje srodziemia...
Niekoniecznie, w moim kregu wielu ludzi zabralo sie za ksiazke i nie chce isc na film przed przeczytaniem jej...A a propos PJ, zawsze moglbyc zadzwonic, albo czy Wood placil za bilet? Chodzi mi o to ze kazdy wielki fan profesora mogl tam byc i zablysnac pomyslem... Ale jezeli chodzi o wlasne zdanie to zgadzam sie, moje jest inne, ale wlasne, chociaz podobne do tlumow...
Na hobbita tez sie nie nadaje ;)) (co najwyzej na golluma, ale musieliby mnie mocno kurczyc, bo jestem dosc wysoki)
A tak serio, to zebym wiedzial, ze wyjdzie taki a nie inny film, to bym byc moze skrobnal jakiegos maila, albo cus... ale wierzylem w swej naiwnosci, ze bedzie super
Ciekawe, jak wy zrobilibyście ten film mając do dyspozycji te same środki co Jackson ...
skrocenie przedstawiania sie Aragorna --> no coz, ja bym raczej plakala nad 'jest twoim krolem i masz go sluchac' na naradzie Erlonda.
co d srodkow.... o ile mi wiadomo LOTR byl najdorzszym filmem w historii kina.......
Cóż... jako jeden z większości nie zgadzam się z autorem tekstu. Film wprawdzie jest znacznie ukrócony i 'wzbogacony' o parę mniej lub bardziej udanych pomysłów jego twórców, jednak napewno nie jest beznadziejny. Imho jest wspaniały :) I nie jestem jednym z tych 10-latków, które kreują się na znawców twórczości Tolkiena bez dotknięcia okładki WP. A co do 'zrozumiałości' ;) filmu, o której pisał Shuck - moi kumple, którzy o WP słyszeli tylko tyle, że 'o hobbitach' wcale nie pogubili się w sensie filmu. Jest bardzo łatwy do zrozumienia, w przeciwieństwie do takie 'Wieśmina' (do czego ja WP porównouję?? :)), który był przedstawiony bardzo niezrozumiale i, ponieważ nie czytałem książki, paru rzeczy nie zrozumiałem.
Może wreszcie ktoś z krytykantów zrobi swój film ? co ? za trudne ? niemożliwe, przecież doskonale wiecie co chcecie zmienić, pokazać inaczej i to z pewnością będzie hit :))) Dalej jazda do wytwórni, oni już z kasą czekają.
Facet zrobił film bo miał do tego serce. Zrobił go wedle prawideł filmu i w celu zarobienia pieniędzy. Udało mu się. Więc teraz hurra na niego, bo pominął pieczarki, Toma i Czarodzieje się "czaskali". Sporo osób przyznaje się, że "właśnie kończy pierwszy tom, drugi lub czytało dwa razy :) No z pewnością pozwala im to na wyrażenie własnego zdania ale nie na pouczanie reżysera co ma robić :)
Jakoś po piętnastokrotnym czytaniu "Władcy" nie czuję się upoważniony do pouczania reżysera o jego robocie. Film jest świetnym fantasy na dużym ekranie. Książka jest doskonałą książką i niech tak zostanie. Widziałem sporo marnych adaptacji, ale były one marne moim zdaniem i tyle.
No dalej do roboty bo nie mam nic przeciwko oglądaniu co roku kolejnych wersji "Wyprawy" (a może od razu wszystkich trzech części :) bo przecież Tolkien nie pisał trylogii (sprawdźcie sobie w biografii) tylko jedną opowieść. Powieść podzielili na trzy części wydawcy. O kurcze! wypaczyli dzieło Mistrza, dalej, huzia na wydawców :))))
Konkretnie syn wydawcy wymyslal tytuly (po przejeciu biznesu), ale Deser zgadzam sie, i winszuje przeczytania WP 15 razy.
Deser - hmm ale jest tu bardzo niewiele osob, ktore przedstawiaja taka opinie jaka opisujesz, wiec moze sie tak nie ekscytuj...
Ja mam przygotowane zdanie na takie okazje :)
"Ten film jst świetny i nie wyobrażam sobie lepszego filmu na podstawie tej książki, super"
RIVEN : Wręcz przeciwnie, wybra,łeś świetne porownanie. Zgadzam się z tobą, żę "Wedźmak" nie był najwyższych lotów ... I dlaczego ? Nieumiejętne próby ogarnięcia tak bogatego świata spełzły na nicznym. A Jackson zrobił to czysto i zrozumiale dla każdego. Nie ukrywajmy, że gdyby film powstał by dla zapaleńców Tolkiena, to nikt by go po piwersze nie wydał, po drugie nikt poza zapaleńcami by go nie obejrzał raczej, albo wypowiedzi NIE-maniaków byłyby całkiem inne ... Teraz jest tak, że ci którzy nie czytali książki są zadowoleni i film sięim podobał ... A zapeleńcy ...Sami widzicie zresztą ...
---> quqoch - co roku w wakacje od piętnastu lat :) po prostu wtedy czuję, że są wakacje. I to nie jest jedyna książka którą czytałem wiele razy :) ot "Paragraf 22" też w podobnej ilości :P
---> The Dragon - daj się troszkę poekscytować, w końcu w moim wieku to już niewiele rzeczy ekscytuje :))) a zresztą prawie każde zdanie kończyły mordki :)))
---> Soul - i to jest właściwe zdanie :)))
---> ciemek - znam mnóstwo fanów Tolkiena i pomimo gadania przy piwie "ech szkoda pieczarek" i tak wszyscy zadowoleni :)
Czego i innym życzę :)
DESER : ja też znam kilku fanów Tolkusia ... I przy piwie mamy troche inne texty ..."ehhh..co za zaje***sty film ...chlup..."
Ten film jest B E Z N A D Z I E J N Y !
Juz od pierwszych minut mialem wrazenie, ze wyrzucilem pieniadze w bloto. Im dluzej siedzialem w kinowym fotelu, tym dluzej sie w tym utwierdzalem. Ten poczatek... Sauron przedstawiony jako mega-wypasiony gosc o sile smoka rozwala polowe wojsk przeciwnika. Zenada, prawie jak Power Rangers. Juz od poczatku roslo we mnie oslupienie - jak ten marny rezyser - Peter Jackson - mogl tak haniebnie pozmieniac fabule tak swietnej ksiazki! Dalej bylo juz tylko gorzej... Akcja przeniosla sie do Shire. Zobaczylem smiesznego staruszka jadacego na wozie. Okazalo sie, ze to byl Gandalf. Straszne. Skad oni tego aktora wzieli? Wygladal jak zul spod budki z piwem u mnie pod blokiem. A ten Frodo!! Wygladal na 15-latka niedorozwinietego umyslowo! W dodatku pod drzewem czytal ksiazke (znowu haniebna zmiana oryginalu przez PJ)! Cala akcje w Shire pomine milczeniem, bo o tym sie nawet pisac nie da, wystarczy sobie wyobrazic slawnego Gandalfa Szarego zabawiajacego dzieci puszczaniem sztucznych ognii. Smiechu warte. Coraz bardziej rozbawiony popijalem sobie moja cole i obserwowalem czym jeszcze uraczy mnie ten film. Ludzie!!! Pippin i Merry wygladali jak clowny z drugorzednego cyrku! W dodatku do Froda dolaczaja sie "tak sobie", uciekajac z pola, gdzie kradli kapuste!! W tym momencie, zastanawialem sie, czy nie opuscic sali kinowej. Zostalem jednak, by moc sie podzielic z Wami moimi wrazeniami. Nie uwierzycie, ale PJ wycial okolo 200 stron dalszej czesci ksiazki! Nie ma Toma Bombadilla (ktory przeciez jest niezwykle istotna postacia!!!), nie ma niesamowitych przygod w Starym Lesie i na Kurhanach (zgroza!), wreszcie Bree wyglada jak wiocha miedzy Czarnym Piecem, a Zgnilocha na Mazurach! W karczmie Frodo NIE OTRZYMUJE LISTU, no po prostu parodia. Za to pierscien spadajac z wysokosci metra (Froda sie posliznal) spada mu prosto na palec. Po prostu bez komentarza. Sam chce sie bic z Obiezyswiatem, Merry nie idzie na spacer, pokazana jest scena jak Czarni Jezdzcy niszcza kukly Froda i reszty. PJ przeklinam Cie!!! Nasza wesola gromadka rusza jednak dalej. Sceny, ktore niedlugo potem dzieja sie na Wichrowym Czubie to po prostu parodia parodii. Aragorn sam jeden walczy z piecioma Nazgulami POCHODNIA, kilku pali, reszte odstrasza, a Frodo prawie umiera. Ale to nic, bo na cudowny ratunek przyjezdza oczywiscie nie kto inny tylko niejaka Arwena (skad ona sie tu wziela, przeciez jest dopiero pod koniec powiesci!!). Oczywiscie zabiera naszego Froda i ucieka z nim przed Nazgulami, sama wzbudza fale na rzece i pokonuje Nazgule. Baba prawie jak chlop. W ten oto wesoly sposob druzyna dociera do Rivendell. A tu co? Rivendell wyglada jak na rysunku trzylatka! Gdzie ten przepych i piekno Ostatniego Przyjaznego Domu opisane przez Tolkiena? A Elrond!?!?! Wyobrazcie sobie Agenta Smitha z Matrixa z dlugimi wlosami i w elfim stroju!! Zgroza i smiech na sali!! Tu znowu mialem wyjsc, ale zostalem. Narada u Elronda przeszla moje wszelkie oczekiwania. Wszyscy ochoczo zglosili sie na ochotnika na wyprawe (standardowy tekst "tylko gdzie idziemy?"). Narada trwala jakies 5 minut. Bilbo nie zostal zaproszony. Straszne. Ale jednak wyruszyli. Najazdy kamery nad wedrujaca druzyna byly po prostu okropne. Widok jak z 50-tego pietra wiezowca, nic nie widac, do tego jakas sztampowa muzyka w ogole nie pasujaca do calosci. Przeprawa przez Caradhas to niezla komedia. Sniegu po kostki, lawine wywoluje Saruman ze swojej wiezy w Isendardzie. Niezle nie? PJ kocham cie! W koncu Frodo, dowodca druzyny, decyduje, ze zawracaja. Ku radosci krasnoluda Gimlego ruszaja przez Morie. Oczywiscie i tutaj bez pomocy Froda sie nie obejdzie, wiec ku zdziwieniu madrego Gandalfa (ktory za duzo tego piwa pod budka wypil) odkrywa, ze haslem jest "przyjacielu" (mimo ze pisze na drzwiach). Po krotkiej rozprawie z jakims stworem z bagien i rozdzierajacym rozstaniu z kucykiem (zaraz, a skad oni go mieli?) weszli do srodka. Po drugiej stronie byli po jakichs dwudziestu minutach. Niezly ekspres. W miedzyczasie zabawiali sie z jaskiniowym trolem (szpetny, ze hej, a w ogole to trole inaczej wygladaja) i orkami (orki jeszcze gorsze). W dodatku calosc zwabia Merry wrzucajac do studni jakiegos kosciotrupa przypadkiem. Oczywiscie to w tych pierwszych dziesieciu minutach tej sceny. W drugich dziesieciu nastepuje ucieczka (ah, zapomnialem o tym jak Legolas stojac na glowie trola pakuje mu strzaly w mozg), orki chodza po scianach, ale uciekaja, bo zbliza sie niejaki Balrog. A ten to chyba z Diablo przyszedl, wyglada jak polaczenie Mefisto, Diablo i Baala. Smieszna mieszanka. Gandalf do konca zachowuje swoje filmowe poczucie humoru krzyczac "uciekajcie glupcy". Boromir pokazuje swoje prawdziwe oblicze mocno trzymajac Froda, zeby ten nie pomogl biednemu magowi (bo by nie zdazyl, trwalo to jakas minute, w minute nie da sie uratowac czlowieka). Po wyjsciu z Morii widzimy idiotyczna scene udawanego placzu ekipy. Tylko Frodo nie bardzo umie udawac, bo jeno lezke toczy. Za to Aragorn to swoj chlop, widzi, ze udaja, wiec zrywa ich do dalszego marszu, bo szkoda czasu. Lothlorien pomine milczeniem. Elfy wygladaja jak peruwianscy przebierancy, Galadriela jak obecnie Miss Polonia '66, a sam las jak lasek sosnowy u mnie za osiedlem. W dodatku Galadriela ma jakies schizy i wydaje sie jej, ze jest wiedzma. Uciekaja stamtad jak moga najszybciej i ruszaja lodkami dalej. Tutaj kolejny skandal! Postacie kamiennych krolow maja wyciagniete lewe dlonie, a z tylu jedna postac ma wyciagnieta prawa dlon!!! Ekipa laduje na brzegu i tutaj nastepuje zdrada Boromira. Nie wiem skad oni wzieli tego aktora, ale wyglada jak ostatni patalach, zero barow, masywnosci i dostojnosci. Nawet ja bym lepiej zagral ta scene. A potem walka. Smiechu warte! Jakies mutacje orkow i goblinow stworzone przez Sarumana (!!) pojawiaja sie z nikad i Boromir walczy z nimi wszystkimi. Oczywiscie pokonuje kilkudziesieciu wrogow nim zjawia sie reszta, ale podczas tej akcji ginie. Na szczescie, bo juz dluzej nie moglem na niego patrzec. A ta smierc!! Wyglada jak smierc Rodrigeza z serialu Goraca Milosc. PJ to niezly plagiator. I ta muzyke tez juz gdzies slyszalem. Jak mozna tak zepsuc film? Topiacego sie w rzece Sama wylawia Frodo i dalej ruszaja w podroz sami, bo tamci stali sie podejrzani. Tamci zreszta ich olali, pod pretekstem ruszenia na pomoc porwanym clownom. I co dalej? KONIEC!! Na szczescie, bo te trzy godziny ledwo wysiedzialem. Film konczy sie bez sensu, nie wiem jak mozna krecic film bez koncowki. Nigdy wiecej! Jeszcze slowko o aktorach. Nie wiem skad PJ wzial taka bande nieudacznikow. Powierzenie glownych rol nieznanym aktorom bylo totalnym bledem, graja jak lamerzy. Wyobrazcie sobie za to w roli Gandalfa takiego Seana Connery'ego (ah, miod), a w rolach Aragorna i Boromira odpowiednio Bruce'a Willisa i S.L.Jacksona (co z tego, ze czarny, ale za to jak gra!). To bylby film przyciagajacy tlumy. A hobbici? Naprawde, Zebrowski zagralby ich wszystkich czterech lepiej niz oni razem jednego, albo na odwrot. Postacie kobiece to jakies parodie. Jedyna swietna postacia byla przyszla pani Roza Gamgee, idealnie pasowala do roli. Ogolnie musze stwierdzic, ze film nie jest wart obejrzenia. Totalnie kpi sobie z milosnikow ksiazkowego Wladcy Pierscieni. Szkoda czasu i nerwow. Za to Hamerykanska Hakademia Filmowa po raz kolejny zblaznila sie przyznaniem tylu nominacji do Oskarow holywoodzkiej szmirze.
Ten film jest S W I E T N Y !
Juz od pierwszych minut mialem wrazenie, ze spelnily sie moje marzenia. Ten poczatek... swietny. Pierwsza bitwa to istne arcydzielo wsplczesnego kina. Nikle niezgodnosci z fabula ksiazki sa tutaj absolutnie do pominiecia. To po prostu trzeba zobaczyc, te potege Saurona i bezradnosc (nie do konca) jego wrogow. A im dalej, tym bylo lepiej. Shire przepiekne. Idealnie zielone, barwne, sielskie, zupelnie tak jak sobie wyobrazalem na podstawie opisow Mistrza. Gandalf - niemal ideal. Przyjazny kiedy trzeba, ale rownoczesnie potezny i dostojny, ale nie na codzien. Slusznie aktor dostal nominacje do Oskara. Frodo prawie rownie dobry. Mlody Wood spisal sie na medal, tak jak jego charakteryzatorzy. Wydarzenia w Shire sa praktyczne zgodne z dzielem Mistrza, a drobne zmiany w postaci Gandalfa (aby widzowi uswiadomic, ze jest bardziej "czlowieczy" niz sie wydaje) sa calkowicie do zaakceptowania. Pieknie zrobione sztuczne ognie uswietniaja urodziny Bilba i Froda, po czym ten pierwszy odchodzi. Tutaj niestety maly niuans - gdy Frodo dalej wyrusza, nie jest powiedziane, ze mija nascie lat. Ale to taki nieistotny blad. Kiedy wreszcie Frodo wyrusza wraz z Samem zaczyna sie prawdziwa przygoda! Zgodnie z zapowiedziami ta nieistotna dla glownego watku powiesci czesc ksiazki zostala znacznie skrocona. Mysle, ze to dobrze, bo musialby to byc musical, aby przedstawic Bombadilla i hobbitow w Starym Lesie czy na Kurhanach. Docieramy wiec do Bree. Ladnie przedstawione miasteczko, karczma niczego sobie. Idealnie pasuje do klimatu. Tutaj kolejna zmiana w scenariuszu, na szczescie tak sprawnie zrobiona, ze widz, ktory nie czytal powiesci nie czuje zadnego dyskomfortu (nie ma listu, ale dzieki wczesniejszym retrospekcjom wiemy co sie dzieje). Tutaj rowniez pominieto i skrocono czesc akcji, ale to co jest - jest idealne. Nazgule atakujace podczas nocy wzbudzaja prawdziwy strach. Podobnie jak na Wichrowym Czubie, gdzie PJ pokazuje prawdziwa sile Czarnych Jezdzcow. Frodo zostaje smiertelnie ranny (swietna scena), a Aragorn z niemalym trudem odgania - lub tez sami uciekaja (jak w powiesci) - Czarnych Jezdzcow. Tutaj PJ wykazal sie po raz kolejny swoim kunsztem scenarzysty i rezysera. Aby widz w trzeciej czesci nie czul sie dziwnie widzac na ekranie postac Arweny postanowil wprowadzic ja juz teraz, korzystajac z wielu dodatkow do powiesci i pokazujac widzowi piekna milosc Aragorna i elfki. W istocie skutecznie omija w ten sposob kilka calkowicie nieistotnych dla powiesci postaci, ktore skutecznie moglyby zaciemnic obraz widzowi. Arwena ryzykujac zyciem ratuje Froda, druzyna dociera do Rivendell. Tutaj az oniemialem z wrazenia. Przepiekny wrecz krajobraz, widoki zapierajace dech w piersiach. Mysle, ze Mistrz przewraca sie w grobie z zachwytu. Elrond aktorsko bardzo dobrze, choc twarz jest nieco zbyt znana (Agent Smith). Podczas filmu calkowicie sie jednak o tym zapomina, dla mnie gdy teraz ogladam Matrixa Smith jest Elrondem. Dlugi rozdzial narady u Elronda z powiesci zostaje sprawnie zastapiony wczesniejszymi retrospekcjami z dziejow Srodziemia i przygod Gandalfa, przeto reszty zostaje juz niewiele. Druzyna formuje sie po zgloszeniu sie Froda na ochotnika, po czym wyrusza! Najazdy kamer nad wedrujaca druzyna zapieraja dech w piersiach. Do tego przepiekna muzyka. Cos wspanialego. Genialne ujecia. Przeprawa przez Caradhas nieco skrocona, ale za to bardzo logiczne wytlumaczenie, dlaczego gora byla nie do przejscia. Po trudnej decyzji (tak trudnej, ze nawet Gandalf nie chce jej podjac i obarcza nia Froda) ruszaja przez Morie. Od tego momentu filmu mozna juz tylko piac z zachwytu. Swietna walka z potworem przed drzwiami Morii sprawia, ze widz oczekuje wiele i otrzymuje to! Przepych i miniona swietnosc krasnoludzkiego krolestwa poraza. Jest przedstawiona niemal idealnie. Calkowicie w tym momencie wybaczam rezyserowi, ze nie pokazal w filmie scen noclegu w kopalni. Byly nieistotne, a doskonale widac, ze przeprawa przez Morie to nie bulka z maslem. Z tego tez powodu zostala zmieniona scena z atakiem orkow na druzyne, ale to tez malo istotne. Walki sa przepiekne i niezwykle realistyczne. A trol? Po prostu cud. Najlepszy efekt specjalny jaki w zyciu widzialem. Do tego swietna gra aktorow podczas walki z nim. Pozniej ta atmosfera poscigu i nie moznosci zatrzymania sie! Idealnie jak w ksiazce, te emocje! Wreszcie spotkanie z Balrogiem! Gandalf poswieca sie dla druzyny (niezwykle wzruszajaco i sugestywnie przedstawione), Boromir przejawia swoja chec zawladniecia pierscieniem (powstrzymuje Froda pod pretekstem jego bezpieczenstwa przed rzuceniem sie na pomoc Gandalfowi) - uwaznemu widzowi wlasnie takie sceny robia smaczka, widac, ze rezyser docenia swojego widza. Druzyna po wydostaniu sie z podziemi jest zalamana. A widz razem z nimi. Wszyscy, postacie i widzowie czuja, ze stracili kogos niezwykle cennego. Najgorsze w tym jest to, ze nie ma czasu. Jedynie Aragorn czuje sile, by poderwac druzyne do dalszego marszu. W atmosferze przygnebienia docieraja do Lothlorien. Opis Lothlorien pomine, bo tego po prostu nie da sie opisac. Cos pieknego. Ah, do tej pory mam ten obraz przed oczami. Niesamowite. Elfy przepiekne. Dostojne, dumne, az bije od nich witalnosc i sila zycia. Jednoczesnie jakies smutne i przygnebione rowniez. Na twarzy Galadrieli widac wyraznie ilosc jej przezytych lat i doswiadczen, a jednoczesnie ciagle sprawia wrazenie mlodej i pieknej (choc to jest kwestia gustu). Jej postac pokazana jest niesztampowo, nie jest krystalicznie czysta, rowniez pozada pierscienia (jak kazdy), ale udaje jej sie to zwyciezyc. Druzyna po krotkim odpoczynku rusza dalej. Ponownie przepiekne ujecia kamery pokazuja nam piekno Srodziemia (filmowego, bo filmowego, ale jakze sugestywnego). Przy posagach krolow widz uswiadamia sobie, jak genialne musialy byc rasy, ktore je stworzyly. Druzyna przybija do brzegu. Tutaj dochodzi do pierwszego duzego konfliktu w druzynie. Boromir nie moze juz dluzej opierac sie woli pierscienia i zdradza. Frodowi udaje sie jednak uciec, a Boromir dopiero po chwili uswiadamia sobie co uczynil. Zalamany Frodo wie, ze nie moze na nikogo liczyc i postanawia dalej ruszyc sam jeden, mimo ze maly i slaby, jednak bezpieczniejszy niz z wrogami we wlasnej druzynie. Wykorzystuje moment gdy druzyna zostaje zaatakowana przez wrogow. Boromir chcac sie zrehabilitowac i nie hanbic swojego ukochanego Gondoru podejmuje nierowna walke w obronie pozostalych hobbitow. Walczy niezwykle dzielnie (niemal tak jak opisal to sam Mistrz), ale w koncu legnie pod naporem wroga. Jego smierc niezwykle mocno dziala na widza, ktory uswiadamia sobie, ze druzyna tak naprawde sie wlasnie rozpada. Najpierw Gandalf, teraz Boromir... ten ostatni w pelni rehabilituje sie, za to co zrobil. Ginie jak prawdziwy bohater. Hobbici jednak zostaja porwani, a reszta druzyny pozwala odejsc Frodowi (i Samowi) rozumiejac jego role, sami udaja sie na ratunek porwanym. W tym momencie film sie konczy, genialnie wzmagajac chec przeczytania Wladcy Pierscieni. Zarowno tym, ktorzy juz go czytali, jak i tym, ktorzy chca wiedziec do dalej. Miod. Trzeba sie bedzie przejsc na pewno jeszcze nie jeden raz. Jeszcze slowko o aktorach. Nie wiem skad PJ wzial taka grupke doskonalych fachowcow, ale niemal kazda postac jest grana idealnie. Aragorn tajemniczy, ale jednoczesnie dostojny, waleczny i przystojny. Boromir na to cos w oczach, jego ruchy i gesty zdradzaja wielka sile i znamienitego wojownika. Itd. Niemal kazda postac jest swietna. Ogolnie musze stwierdzic, ze film wart jest obejrzenia co najmniej kilka razy. Doskonale obrazuje swiat i klimat tolkienowskiego Srodziemia, to odczucia zarowno fanow Mistrza, jak i osob, ktore nie potkaly sie do tej pory z jego dzielem (w formie ksiazki). Amerykanska Akademia Filmowa wreszcie pokazala klase i nominowala do 13 Oskarow film, ktory w pelni na to zasluguje, a nie jest do konca dzieckiem Hollywoodu. I za to chwala im, oraz Peterowi Jacksonowi. Polecam wszystkim!
Nie, nie mam schizofreni. Chcialem tylko pokazac, ze jak sie chce to mozna napisac dowolna recenzje tego filmu. Zalezy jak kto chce na ten film spojrzec. I to jest wlasnie w nim rownie dobre, jak w ksiazce. Podobnie jak dzielo Mistrza film nie zostawia nikogo obojetnym. Albo sie je kocha, albo nienawidzi. Z filmem jest podobnie.
A chetnym polecam do poczytania ponizszy watek, najlepiej od numeru 1...
"....konkluzja:
mozna nie odrózniać gówna od budyniu czekoladowego lub udawać ,ze sie nie odróznia-bo jest to towarzysko poprawne lub obie substancje stoją za szybą w nieprzezroczystych naczyniach i widac jedynie ich kolor......"Dokładnie jest z recenzjami czegokolwiek.....jak kto chce moze spozywac gówno i mówić że to budyń czekoladowy jego sprawa:)ale niech nie bierze za to pieniedzy ,bo czasami prawda jest zupełnie inna........
część cytatu zapożyczona -za co przepraszam autora:)
dobranoc
Theddas - ta pierwsza recenzja jakoś szczerzej brzmi....
jirian --> wracam do Galadrieli :-). Twoja interpretacja tej sceny jest OK. Ale.... widziałaś kiedyś elfa? Rozmawiałaś z takim? Więc skąd wiesz jak ma się zachowywać? Oczywiście, oczywiście, Tolkien zapodał nam jednowymiarową bo jednowymiarową ale dosyć dokładną instrukcję. Niemniej jednak od czasów Profesora minęło parę latek, spopularyzowały się, przynajmniej w pewnych kręgach, takie pojęcia jak na przykład relatywizm moralny... Oczywiście, że 'monolog' Galadrieli był skierowany bardziej do Niej niż do Froda, owszem, może on się wydawać napuszony... ale wiesz co Ci powiem? I z Tolkiena, i z innych autorów klasycznego fantasy taką właśnie opinię o Elfach sobie wyrobiłem. Napuszone, 'wszystkowiedzące' istoty, niepotrafiące w prosty sposób odpowiedzieć na żadne pytanie, nawet na 'czy jesteś głodny?' :PPP. Elfy bardzo różnią się od ludzi czy hobbitów. Ich zachowania zwykle odbierane są mylnie. Tak więc to, co dla Ciebie było żenujące, dla mnie było właśnie bardzo dobre :-). Nareszcie ktoś oddał naturę elfa tak, że różni się od człowieka. Bowiem gdyby wszyscy zachowywali się w społecznie zaakceptowalny sposób, mielibyśmy ludzi z uszami jako elfy, ludzi wielkości 1.30 jako hobbici i ludzi wielkości 1.40 + topór jako krasnoludy :-). Nie wspomnę o ludziach wysokości 4 m. jako Sauron :-).
Joanna => wydaje Ci sie :). Zreszta obie sa przekoloryzowane, poza tym nie sa stricte recenzjami, tylko luznymi uwagami o filmie, poszczegolnych scenach i niektorych aktorach. To tylko przyklady majace cos uswiadomic.
zarith --> hmm..... moze i racja, tylko elfy u Tolkiena sa napuszne.... (patrz powitanie Gimlieg), a wlasnie Galadriela jako madra i piekna istota ma byc inna (idlatego 60% druzyny sie w niej zakochuje.
Theddas -> :-) Nie wiem, chłopie, jak to powściągliwie wyrazić, żebyś nie nabrał podejrzeń, że się w tobie zakochałem, ale nie mogę się oprzeć spontanicznej potrzebie złożenia na twe złote ręce podziękowań za twój trud, który bezapelacyjnie otworzy umysły wszystkim tu obecnym, przygłupim forumowiczom. Otwartość umysłu, którą zaprezentowałeś rozbudza we mnie nadzieję, że żyją pośród nas jeszcze prawdziwie wartościowi ludzie, nie dający się zbałamucić wszechobecnej demagogii. Raz jeszcze dzięki, przygotowałeś prawdziwą ucztę dla ducha budząc niejako przy okazji podziw swoją pracowitością i perfekcjonizmem wypowiedzi.
Theddas -> :-( Schizofrenii może i chłopie jako takiej nie masz, ale czy masz własne zdanie? Na ten i na jakikolwiek inny temat? Czy może najwyższą wartością dla ciebie jest godzenie zwaśnionych bez względu na rachunek krzywd pomiedzy nimi nagromadzony. A może ustawiasz się zawsze zgodnie z kierunkiem wiatru, bojąc się odnieść jakichkolwiek obrażeń zaprezentowawszy minimum poczucia ludzkich wartości? Wyrażając ubolewanie, że taki kawał tekstu nie służy niczemu pytam: co chciałeś w ten sposób udowodnić, bo to, że każdy fakt można przedstawić w dowolnym świetle wiadome jest od czasów starożytnej Grecji.
A tak ode mnie: naprawdę każdy fakt da się przedstawić przynajmniej dwojako, ale zarówno ta jak i każda inna dyskusja służy wymianie poglądów i ewentualnie ich ujednoliceniu, a nie za wszelką cenę udowodnieniu, że poglądów nie ma, bo mogą być i takie i takie. :-)
To i ja dorzucę swoje zdanie, ponieważ nareszcie udało mi się oglądnąć film. Poszedłem do kina z wielką nadzieją, w wyśmienitym humorze, a wróciłem pogrążony z goryczy. To co opisał Shuck w swym tekście dokładnie odzwierciedla moje odczucia. Po prostu przeleciano na sucho, po łebkach po całym pierwszym tomie dzieła. Gdzie uczucia, emocje?? Wszystko na pozór poprawnie zrobione, scenografia, aktorzy, itp. ale całkowicie wyprute z uczuć. Mówiąc szczerze wychodząc z kina poczułem się jak po oglądnięciu jakieś tajwańskiej produkcji karate (oczywiście wysoko budżetowej).
Shuck =>
Tym tekstem (a raczej dwoma) pisanymi napredce i bez wiekszego przykladania sie (a propo perfekcjonizmu wypowiedzi) chcialem udowodnic, ze mozna plesc glupoty na kazdy temat w logiczny sposob i tym samym sugerowac cos innym, mniej wyedukowanym jednostkom, ktore nie osiagnely jeszcze pelni dojrzalosci umyslowej i szukaja wzorow czy autorytetow. Jak slusznie zauwazyles jest to wiadome od czasow starozytnej Grecji (albo i dluzej?), jednak - jak pewnie sie zgodzisz - nie wszystkim.
Odnoszac sie do Twojego artykulu na temat Wladcy chcialem pokazac, ze mozliwe jest napisanie takiego tekstu w zaleznosc od checi i wlasnych odczuc co do tematu, na sposob pejoratywny lub pozytywny.
Jak to jest mozliwe, ze jeden film wywoluje takie emocje?
Jak to jest mozliwe, ze jeden zapalony fan Tolkiena w pelni akceptuje dzielo Petera Jacksona, a drugi nie?
Jak to jest mozliwe, ze jeden fan odnajduje w filmie magie tolkienowskiego Srodziemia, a drugi w ogole "nie czuje bluesa" ?
Jak to jest mozliwe, ze ta sama postac, wezmy chociazby Gandalfa, jednym pasuje znakomicie i idealnie odpowiada ich wyobrazeniom, a innym wrecz przeciwnie?
Czy Tolkien tak niedokladnie (lub wieloznacznie) opisal pewne fakty, postacie czy zdarzenia, ze mozliwe jest cale multum wyobrazen i interpretacji? A moze po prostu Ci, ktorzy bulwersuja sie, ze im sie Balrog nie podoba, nie dokladnie czytali dzielo Mistrza? A z drugiej strony, moze Ci, ktorym podobaja sie zmiany wprowadzone przez Petera Jacksona udowadniaja, ze maja za nic napisana przez Mistrza nieco inna wersje? Czy kazdy czytal aby na pewno ta sama ksiazke?
W moim przekonaniu najwieksze znaczenie dla odbioru tego filmu ma odpowiednie nastawienie tuz przed jego obejrzeniem. Osoba, ktora naczyta sie takich recenzji jak Twoja bedzie zwracala bardzo uwage na poruszone przez Ciebie kwestie i byc moze wyjdzie z kina mniej zadowolona, niz gdyby przeczytala druga zamieszczona recenzje na GOLu. Wtedy byc moze zwracala by bardziej uwage na najlepsze sceny i odniosla nieporownywalnie lepsze wrazenie. Nie znaczy to oczywiscie, ze przez to nalezy zaprzestac pisania recenzji, o nie! Chodzi o to, ze mi osobiscie bardzo nie podoba sie gdy ktos nie potrafi (lub robi to celowo, co jest duzo gorsze) spojrzec na dane zagadnienie w sposob w miare obiektywny (do w pelni obiektywnego zawsze mu bedzie duzo brakowalo), odrzucic uprzedzenia i napisac po rowno o tym, co mu sie podoba i o tym, co mu sie nie podoba. Natomiast po Twojej recenzji odnioslem niestety wrazenie, ze szukales dziury w calym, nie dajac sie porwac magii tego filmu. Byc moze oczekiwales czego innego... Byc moze rowniez napiszesz mi, ze starales sie byc jak najbardziej obiektywny, oraz naprawde szukales dobrych stron filmu. Ja tego jednak w Twoim tekscie nie odnajduje. Oczywiscie KAZDY ma prawo do wlasnego zdania, ale osoby piszace "pod publike", majace swiadomosc kreowania postaw, pogladow powinny szczegolnie uwazac na to co pisza i jak pisza. Przykro mi, ze Ci sie film nie podobal. Nalezysz do tych dziesieciu procent ludzi, ktorzy wychodza z kina zawiedzeni. Z drugiej strony masz sie jednak duzo lepiej, bo nie czekasz z utesknieniem na druga czesc, jak np. ja.
Aha, jeszcze dla Twojej informacji - tak (chlopie?) mam wlasne zdanie. Wielokrotnie je juz wypowiadalem, dlatego w tym watku nie zamierzam sie powtarzac. Zreszta ten watek dotyczy Twojej alternatywnej recenzji filmu, nieprawdaz?
Theddas --> wybacz, ale jesli ktos tu jest uprzedzony, to ty. Ok 70% moich znajomych znalazla we wladcy te same wady co ja i Shuck, a ci z bractwa rycerskiego nawet wiecej. To TY jestes w tym wypadku osoba piszaca pod publike. Ale pociesze cie, dolaczasz tym samym do grona, do ktorego nalezy tez tak bardzo kochany i szanowany przez ciebie rezyser wladcy pierscieni.
Qrcze ... Po co te wywody ... Przecież nawet jeśli film się wam nie podobał ... To i tak pójdziecie do kina na następne części ... Jeśli tak narzekacie to ..nie wiem ...zastrzelcie się z łuku Legolasa, a inni niech idąsiędobrze bawićna następne 2 części które (mam nadzieję) będą równie dobre co jedyneczka, bo jest to naprawde kawał dobrej roboty uważam.
Łosiu -> Cieszę się, że nie jestem sam, bo bałbym się już na GOL zajrzeć. :-)
Theddas -> Recenzja z natury rzeczy jest subiektywna. Jeśli jakiś krytyk twierdzi, że pisze recenzje obiektywne, wówczas albo jego wiedza jest boska (w pełnym tego słowa znaczeniu), albo jest zwyczajnym bufonem. To zaś czy hollywoodzkie papki się komuś podobają, czy nie, jest nie tylko kwestią gustu... Cały mój tekst jest o tym, że "Władca pierścieni" zasłużył na ekranizację będącą czymś więcej, niż taką papką.
jirian => Ja pisze pod publike? W zyciu. Dawno moglem napisac porzadna recenzje i wyslac ja gdziekolwiek i nie watpie, ze by sie gdzies ukazala, ale nie mam takiego hobby/pracy, moje zainteresowania sa inne. To zagadnienie jest dla mnie jednak czyms wyjatkowym. Moje nieudolne przyklady byly pewna prowokacja, a skierowane byly do tych, ktorym do gustu przypadla recenzja Shucka. Tych wielka publika bym nie nazwal. A co do Twoich 70% znajomych, ktorym film sie nie podobal - coz, widocznie masz znajomych o podobnych pogladach, podobnie jak ja. Spotkalem osobiscie jak narazie jednego, ktoremu film sie nie podobal. A wiekszosc tych, co nie czytala jeszcze oryginalu chce go ode mnie pozyczyc (kolejka liczy juz 7 osob).
Shuck => Oczywiscie, ze wszystko jest subiektywne (napisalem "w miare obiektywne"), bo nie moze byc inaczej. O ile jednak pod wzgledem stylu, zdolnosci pisarskich i zasobu uzytych wyrazen Twoja recenzja jest znakomita, o tyle jej tresc kuleje. W skrocie mozna powiedziec, ze podeszles z gruntu negatywnie do calej sprawy, bo:
* PJ stworzyl cos co Ty sobie wyobrazales zupelnie inaczej
* ogladajac film nie czules tego czegos, co ma ksiazka (klimat, magia, czy jak to nazwac)
* odniosles w wiekszosci negatywne wrazenia potegowane nieudanymi scenami
* zmiany w fabule filmu Ci sie nie podobaly.
Natomiast wg. mnie:
* PJ stworzyl cos, co niemal w 90% sam sobie tak wyobrazalem
* ogladajac film czulem magie Srodziemia
* odnioslem w wiekszosci pozytywne wrazenia potegowane udanymi scenami
* zmiany w fabule uznalem za logiczne i w wiekszosci udane.
Oczywiscie nie pieje z zachwytu, film wg. mnie mogl byc znacznie lepszy, ale i tak jest swietny.
I w tym pogladzie sie roznimy, Ty widzisz w wiekszosci zle strony, a ja dobre. A ja nie mam totalnie nic przeciwko temu, z jednym zastrzezeniem, ze nie podoba mi sie taki styl oceniania, napisany sprawnie i przemycajacy w umysl czytelnika uwagi, ktore podczas ogladania filmu moga mu sie przypominac zmniejszajac tym samym jego ogolne pozytywne wrazenie. Stwierdzenia typu "hollywodzka papka" tym bardziej sa nie na miejscu. Jak rozumiem, gdyby PJ stworzyl cos, co Tobie by sie podobalo, a 90% ludziom nie, to bys tego nie nazwal "hollywodzka papka" (pomimo, ze Hollywood mialo by w tym taki sam udzial), bo by nie wypadalo? Tak sie sklada, ze nawet z Hollywood wychodza czasem naprawde dobre filmy i tak jest w tym przypadku. Wladca zasluguje na jeszcze lepsza ekranizacje, ale ta i tak jest znakomita. Moim zdaniem oczywiscie.
A ta dyskusja niestety jest bezcelowa, bo tutaj dyskutujemy nie o jakims wazkim problemie, ale o gustach. Czego sie nie powinno robic z gustami, chyba wszyscy wiedza :).
Thaddas-gratuluje wysilku:) niezle sie naharowales by napisac takie 2 recenzje;)
przez tyle mieszanych wypowiedzi sama juz nie wiem co mysle o filmie...ale jutro ide znowu,....z klasa:O!
Ale o ile pamietam:) to przed przeczytaniem tych postow mialam baaardzo pozytywna opinie o filmie
czy mi sie zdaje, czy ci narzekajacy nie potrafia docenic dziela? i czy wy wiecznie narzekacie?? po premierze pelno bylo ochow i achów a teraz sama krytyka?!ludzie...
Theddas -> Nie wiem, co powiedzieć w obliczu takiej dozy obiektywizmu... :-) Chyba tylko tyle, że gdyby każdy recenzent uważał, że film mógłby być znacznie lepszy, ale i tak nie jest zły, to pewnie w ogóle nie zabierałbym się za spisywanie własnych wrażeń.
FoXXXMagda => To zaden wysilek, po prostu pisalem "od serca" dwie wersje najpierw wczuwajac sie w totalnego negatywa, a potem pozytywa. Wysilek moglby byc, gdybym chcial to ubrac w jakies ladne slowa :).
Shuck => Powiedz mi, czy z reka na sercu mozesz wszem i wobec powiedziec, ze nie czujesz ducha tolkienowskiego Srodziemia w tym filmie? Ani troche? :/
Theddas--->Po tylu przeczytanych recenzjach i postach sama zaczelam sie gubic w moim zdaniu o filmie;) ale przed chwila obejrzalam scene w Rivendell na Divxie i prawie mi lyz w oczach stanely:)) Wykapane RIvendell z książki! Boskie! i juz nawet Elrond mi nie wadzil;)
p.s. masz gg:P?
Theddas -> Dotychczas nie podejrzewałeś mnie, że napisałem swoją recenzję dla draki. Ręki na sercu kłaść nie będę, bo do wyższych celów ten gest przeznaczam :-) ale zapytam ciebie: gdzie ty u licha widzisz w tym filmie jakiegokolwiek ducha? Piękne plenery, kostiumy i charakteryzacja to jedynie pozłota, zresztą biorąca się też niemal wyłącznie z wyobraźni Nasmitha. No niech będzie, położę rękę na sercu: środki wyrazu, których Jackson w filmie używają aktorzy pod wodzą Jacksona są skrajnie prymitywne. Cóż wyrażają rozślimaczone spojrzenia i źrenice akomodujące na nieskończoność, podczas gdy orkiestra zagłusza własne myśli? Obejrzyj sobie dla porównania... na przykład... o, "Tony'ego Arzenta" z Allanem Delonem - niby też film akcji. Mafia chce zabić jego, ale omyłkowo zabija mu rodzinę - sytuacja sztampowa, ale ileż w niej głębi tworzy sam Delon jednej łzy nie roniąc nad trumną żony i dziecka. Kamienna twarz jak we wszystkich filmach, ale aż dreszczyk przebiega, na widok jego niemej przysięgi. W ekranizacji WP jest kakofonia dźwięków, wysilone miny, strzępki patetycznych dialogów i wieje nudą z ekranu, jeśli tylko widz oczekuje czegokolwiek ponad ucztą audiowizualną. Miało byc z ręką na sercu i znowu mi się to serce poruszyło. :-\
hmm..... ciekawi mnie to, ze ludzie chwalacy film w wiekszosci pokazuja na charakterycazje i krajobrazy, pdczas gdy my, ktorym film sie niezbyt podobal, tez wyrazamy zachwyt nad wyzej wimienionymi, tylko z pprawka na to, ze w filmie oprcz nich nie ma nic wartego obejrzenia.
jirian-->Tak, ale film jest konkretna wizja PJ. On sobie tak wyobrazil Srodziemie i tak je stworzyl. To nie jego wina, ze tobie sie akurat nie podoba. Gdyby powstal LoTR na podstawie twojego "widzi mi sie" to moze na przyklad mnie by sie nie spodobalo:)
JA po prostu dodalabym pare scen wiecej z ksiazki(list od Gandalfa, wiecej Lothlorien, scena z wreczeniem plaszczy elfow) i rozwinela kilka postaci. I juz.
moze...... ale obrazki naprawde sa ladne!
Ok, dopiszę się raz jeszcze :)
Krytykanci do roboty !!! Ja chcę więcej filmow z Władcy Pierścieni :) I nie mowcie, ze nie można bo przecież wiecie lepiej.
Nie bedę się powtarzał, jak ktoś chce to jestem gdzieś wyżej :)
Deser -> Ile masz lat?
deser->to z ciebie stara du.a yest
lizard - :)))) młodzieży świata łączmy się :)))
Shuck - mam nadzieję, że można jeszcze ze mną podyskutować :)
Deser -> Można, można, poszedłem spać - taki kaprys. :-) Jeżeli rzeczywiście nie masz 15 lat, to czemu tak głupio (mam 29, więc mi wolno :-) ) gadasz? Nie smakuje ci czekolada, to zrób sam; nie podoba ci się auto, to skonstruuj sam. Jesteś na Grach-OnLine, serwisie, którego jednym z podstawowych filarów jest recenzowanie pojawiających się gier - może zaczniesz w komentarzach do każdej złej recenzji dopisywać: nie podobało się - zaprogramuj sam. Kwestia tego, czy krytyka i krytycy są potrzebni, czy nie to temat na odrębną dyskusję. Sam swego czasu uważałem, że krytyk to takie stworzenie, które krytykuje innych, bo sam nic stworzyć nie potrafi. Teraz jednak widzę to już inaczej: po pierwsze jest zapotrzebowanie na recenzje, a po drugie opinia ludzi zajmujących się zawodowo taką czy inną twórczością na pewno poziomowi tej twórczości nie przeszkadza, a być może nawet pomaga w jego utrzymaniu i podnoszeniu.
Oczywiście ja się filmem zawodowo nie zajmuję - jestem widzem takim jak każdy (chociaż w świetle całej dyskusji, w której widzowie zachwyceni WP twierdzą, że film jest piękny dla oka, a ci rozczarowani twierdzą, że jest piękny dla oka, ale pusty dla duszy - nie waham się zauważyć, że ci rozczarowani zwyczajnie dostrzegają więcej warstw dzieła filmowego) i tak jak każdy mam prawo do własnego zdania. Zauważ również, że w miarę poprawnie napisany tekst każdy może w Hyde Parku zawiesić i ja tę okazję wykorzystałem dla ogłoszenia wszem i wobec, że jestem poziomem ekranizacji rozczarowany.
Shuck --> mam nadzieję że pozwolisz mi mieć zdanie że to Wy, którym się film nie podobał, nie dostrzegacie go w pełni - ach, gruboskórni :-))))
zarith -> Masz to u mnie - jeśli tylko potrzebujesz takiego pozwolenia.
Shuck - bardzo zgrabnie napisane, gratuluję. Co do czekolady i samochodów to się z Tobą zdecydowanie nie zgodzę. Nie smakuje Ci, nie podoba się - to nie kupuj więcej i nie korzystaj :) Ale tak się dziwnie składa, że do krytykowania filmów, muzyki, poezji czy prozy upoważniony czuje się każdy. Oczywiście, że każdy może, lecz uważam, że należy posiadać sporo wiedzy i tzw. "obycia" aby się do tego zabierać. Klepiąc sobie na forum, można pleść każde własne spostrzeżenie lecz wyrażając się w formie artykułu należy brać pod uwagę, że własne, subiektywne odczucia mają mało wspólnego z rzetelnym omówieniem tematu. Tobie się film nie podobał bo był pusty. Dla mnie był pełny :) i tego sądzę nie rozwiążemy :))) Film jest stworzony zgodnie z zasadami jakimi kieruje się kino odkąd istnieje i nie ma mowy na żadne awangardowe wygłupy w tak poważnym i kosztownym przedsięwzięciu.
Poza tym wcale nie żartuję twierdząc, że każdy może robić filmy. Pozostaje tylko kwestia jak mu one wyjdą :))) Ale ostatnio coraz częściej filmy tworzone przez ludzi wiedzących o co im chodzi osiągają spore zainteresowanie i to również w naszym niewesołym kraju.
Deser -> ... uparłeś się mnie zadręczyć, zmuszając mnie do dyskusji o duperelach. Po pierwsze do krytykowania czekolady, aut i proszków do prania również czuje się upoważniony każdy i tak jak w każdym innym przypadku każdy ma do tego pełne prawo, jako odbiorca tychże produktów. Ja na przykład wolę Milkę od Alpen Gold, uważam, że czekolada ze skórką pomarańczową jest pomyłką, z rodzynkami zaś czymś wspaniałym i uduchowionym - zwłaszcza Cadbury z rodzynkami i z rumem. Rolls-Royce'y są brzydkie, ale akurat nie z tego powodu przestałem je kupwać - po prostu bardziej mi się podoba włoska linia nadwozia. :-)
A teraz najważniejsze: błąd!!! "Władca pierścieni" zrobiony został zgodnie z zasadami zapisanymi w amerykańskich podręcznikach robienia filmów i naprawdę nie tylko ja na tym świecie uważam, że Hollywood produkuje efektownie się palące siano. Oczywiście Amerykanie stworzyli również mnóstwo świetnych filmów, niniejszy jednak nie jest dziełem stworzenia lecz wynikiem produkcji. Porozumienie między nami jest niemożliwe nie tyle przez upór, ile przez różne oczekiwania, jakie wobec filmu jako takiego żywimy. Ja im jestem starszy tym mniej mnie błyski i kopniaki na ekranie rajcują, a glicerynowe łzy przestały wzruszać. A propos dobrych amerykańskich filmów z ostatnich lat: ogladałeś "Nobody's Fool", w tłumaczeniu "Naiwniak"? Oto jest przykład, że z użyciem kasowych gwiazd można zrobić fantastyczny obraz, w którym postaci nie dość na tym, że żyją własnym życiem, to jeszcze każda z nich posiada kilka różnych twarzy. Albo wybierając z kina akcji - "Heat". W tym ostatnim jest zarówno najlepsza miejska strzelanina, jaką w życiu na ekranie widziałem, jak i kilka postaci, z których każdą coś od wewnątrz rozrywa na dwie.
Shuck - :))) Co do amerykańskich filmów to owszem lubię kilka :) Wszystko Woody Allena i Jarmusha :) A kopaniny i strzelania nie znoszę :) Nie znoszę również popularnych aktorów, amerykańskiej muzyki i McDonalda :)
Siedząc sobie i nudząc okropnie, postanowiłem dobrać się do Twojej wypowiedzi nieco uważniej i również powytykać błędy jakie rzucają się przy lekturze każdemu kto czytał książkę uważnie i na filmie nie drzemał. Myślę również, że posiadam prawo do recenzji Twojej recenzji, bo niby czemu nie :)
- "Czym zastąpiono w filmie ogrom fabuły" - a o którym ogromie fabuły się wypowiadasz ? całości ? czy tomie pierwszym ? I gdzie w pierwszym tomie jest ten ogrom ? Zerknij proszę ile miejsca zajęło w Silmarilionie streszczenie ogromu fabuły "Władcy Pierścieni" Tolkienowi :)))
- Cielęce spojrzenia, miny i orkiestra ? - no coż kwestia gustu ale jeśli Gandalf dostanie Oscara to chyba racja niekoniecznie jest po stronie recenzenta :) Ale jak mówiłem to Twoja wersja i masz do niej prawo.
- "Dlaczego na litość najpierw kamera przez pięć minut leci nad drużyną przedzierającą się przez krzaki, by potem zostały dwie minuty na wygłoszenie zaczerpniętego z książki dialogu" - dlatego, że w tej książce oni łażą przez cały czas :) i wygłaszają dialogi jak gdzieś dojdą :) To jest powieść drogi.
- "Nie wiadomo, czemu Pippin i Merry poszli razem z Frodo, ani w ogóle skąd się wzięli i kim są." - przysnąłeś ??? Bo ja się tego dowiedziałem :) I na przyjęciu i w kapuście i pod korzeniami drzewa.
- "Nie wiadomo, skąd się wziął Aragorn, bo tym razem Frodo już naprawdę żadnego listu pod Rozbrykanym Kucykiem nie dostał" - Arragorn wziął się z gościńca, był w końcu Strażnikiem co też stwierdzono w filmie, a później sam się przedstawił.
- Nie wiadomo, skąd się wziął jakiś wielki orzeł, gdy Saruman bił się z Gandalfem na szczycie swojej wieży (sic!) i nie wiadomo, czemu Gandalf na tego orła tak ufnie skoczył - Orzeł wziął się z tego powodu, że zGandalf po niego posłał ? Nie zauważyłeś ?
I to nie jest jakiś tam orzeł tylko Gwaihir :))) który nie raz Gandalfa ratował (nie tylko Gandalfa) ale o tym film nie mówi, a może powie później :)
Nie wiadomo w końcu, kim jest Galadriela, bo choć postacią dumną i na swój sposób groźną była zawsze, to w filmie zachodzi podejrzenie, iż jest przebranym Gollumem, starającym się ssswój ssskarb odzyssskać. - sądzę, że oczekiwałeś bajki, a nie filmu dla starszego widza. Najpierw były protesty, że "co od 12 lat, bajkę zrobią" a teraz żal że Galadriela nie jest milutką i głupiutką królową.
Wiadomo za to, że orki Uruk-hai miały rodowód indiański, gdyż nawet kryjąc twarze w hełmach nie zapominali ich pomalować farbą. - spory błąd. Warto zerknąć do II tomu i stwierdzić sobie, że Uruk Hai wszyscy mieli godło Sarumana - Białą Dłoń wymalowaną (na tarczach z reguły), a w filmie mają na twarzy - sądzę, że to bardzo ważny i tak drastyczny błąd, że dyskryminuje film całkowicie :)
Wiadomo, że Saruman od wyjścia drużyny z Rivendell dokładnie wiedział, którędy drużyna idzie i rzucał im kłody pod nogi, ilekroć mu się przypomniało. - widzisz, tu też się mylisz :) II tom się kłania i pościg za bandą, która porwała Hobbitów. W pewnym momencie padają tam słowa o tym, że pewna siła kłody rzuca pod nogi i spowalnia pościg ( i mowa tam o Sarumanie).
To tylko niektóre z miejsc do których można się przyczepić. Mogę więcej, tylko po co ? Ja nie zamierzam zmieniać Twojego punktu widzenia filmu, bo każdy może sobie wybrać co mu się podoba ale wytykanie nieistniejących (lub mało poważnych błędów) jest czepiactwem, a nie recenzją.
Mam nadzieję, że nie poczujesz się urażony ale skoro (jak twierdzisz) masz 29 lat to zrozumiesz, że jest to tylko jałowa dyskusja, w której każda ze stron ma swoją rację :)))
a titanic mial 11 oskarow........... tylko ze nie wszyscy zachwycaja sie "monumentalnymi" filmami w stylu holywood.
Fajny, to jest "Ostatni władca pierścienia" Yeskov'a. Tylko trzeba miec wiecej niż "naście" lat żeby to czytać....
Wiesz co, Deser... do zbyt dużych poświęceń jesteś gotów po to tylko, żeby się pokłócić. A ja nie mam już siły, ani czasu się powtarzać, bo mam kupę roboty, a trwonię czas na forumowanie. Też lubię sobie podyskutować, ale nie zgodzić się na jeden temat wystarczy raz. Bywaj i może ktoś inny się z tobą pokłóci. :-)
Shuck - a gdzie tu kłótnia ??? No, co najwyżej kilka razy mi coś insynuowałeś :))) Dziękuję za wymianę zdań, też idę popracować :)
griz636 - rzeczywiście świetna lektura. Zwłaszcza dla ortodoksów :)
Widze, ze dyskusja sie potoczyla do przodu, wiec nie bede za bardzo wracal. Jednego tylko nie przepuszcze.
Shuck => Przesadziles chyba w momencie gdy napisales, ze Ci, ktorzy zauwazaja, ze film WP jest pozbawiony duszy po prostu widza wiecej warstw tego obrazu. Na jakiej podstawie tak twierdzisz?! Na takiej, ze TY i PARU (w porownaniu do drugiej grupy) Tobie podobnych nie dostrzega w tym filmie duszy? A moze to jednak WY, ktorzy nie dostrzegacie "duszy" tego filmu jestescie "uposledzeni" ? Co Ty na to? Moglbym rownie dobrze napisac, ze przytoczony przez Ciebie tutaj film "Heat" jest nudny i pozbawiony duszy, a Ty tego po prostu nie dostrzegasz. Nie zrobie tego jednak, bo kazdy sam dostrzega w filmie to co chce, ale nie masz prawa odbierac tym, co dostrzegaja wiecej niz Ty jakichs cech zarezerwowanych tylko dla tych, ktorzy tego nie zauwazaja (pomijam juz fakt, ze mnie sie tez "Heat" podobal).
Theddas -> 90% tej całej duszy i głębi każdego filmu tworzą na planie aktorzy swoją grą. Aby ta ich gra była pełna, muszą mieć na nią materiał w postaci dobrze napisanych dialogów i równie dobrze nakreślonych przez reżysera postaci. Podpisz się więc pod stwierdzeniem, które jeszcze w zadnej z obu dyskusji nie padło ze strony tych, którzy w tym filmie widzą jakąś nie istniejącą dla reszty głębię wyrazu: uważam, że środki wyrazu używane przez aktorów są super. Aktorzy bowiem, w ogóle tych ról nie czuli, nie wiedzilieli, co i kogo grają, a reżyser im zadania nie ułatwił ani nie wyjaśnił.
To Ty jednak jakis inny film ogladales. Tak, teraz jestem tego zupelnie pewien.
Theddas - dokładnie !
Shuck - może masz na myśli tego "Władcę Pierścieni", którego Ralph Bakshi robił ?
Acha, czyli dotarliśmy wreszcie do sedna całej sprawy z tą duszą, co to jest albo jej nie ma. Wy uważacie zaprezentowane w filmie aktorstwo za przynajmniej dobre, ja za beznadziejne (trochę nadto generalizuję, zdaję sobie z tego sprawę). To znowu jest temat na odrębną dyskusję. Może zabrzmi to dla was obraźliwie (a jeśli tak to, proszę, zastanówcie się dlaczego to dla was brzmi obraźliwie, jeśli od kilku dni tego bronicie), ale wytknę wam, że tak głęboko zapadł wam do głów lansowany przez większość produkcji zza wielkiej wody schemat gry "uczucie-mina-luz", że wydaje się wam ona naturalnym filmowym środkiem wyrazu. Porównajcie tę grę z polskimi filmami z lat trzydziestych oraz z serialami brazylijskimi, to zauważycie różnicę wyłącznie w nasileniu, bo tamci aktorzy byli/sa uczeni jeszcze gorzej: bez rozluźnienia. Dobre aktorstwo tym się przede wszystkim różni od złego, że się go nie da zdefiniować za pomocą trzech słów. Ogólnie rzecz ujmując opiera się na wczuciu się w postać, co każdy oczywiście wie i dlatego owo "wczuwanie się" straciło znaczenie.
Koniec tego, bo tak naprawdę, nie dam rady was przekonać, ani tym bardziej wam opowiedzieć, jak się powinno grać, żeby było dobrze. Przecież ja bym aktora do roli nie ustawił. Są jednak od tego fachowcy, którzy to potrafią. Mógłbym jedynie rzucać przykładami ról dobrych i złych, co jednak nie ma sensu dopóki uważacie, że rzemiosło aktorskie we WP stało na tak samo wysokim poziomie jak ciesielskie.
Shuck - bardzo przepraszam, że znów pozwalam sobie na odpowiedź ale mam jeszcze kilka godzin pracy :) (z domu też mogę pisać) zwłaszcza, że chyba coraz bardziej gubisz się w swojej alternatywnej wersji.
"Podobnie rzecz się ma z obsadą aktorską, która jest absolutnie wspaniała, a oddanie głównych ról w ręce nieznanych widzom twarzy jest jak najbardziej godne pochwały do tego stopnia, iż niewiarygodne wydało mi się jedynie tych kilka postaci, które wykreowali aktorzy zbytnio przeze mnie opatrzeni".
Masz pełne prawo czepiać się aktorów przez Ciebie opatrzonych, z tym się zgadzam.
Wytłumacz mi ten lansowany w filmach Woody Allena, Jima Jarmusha lub Davida Lyncha styl "uczucie-mina-luz" i sugeorowanie, że amerykańskie kino mnie skaziło :)
W każdym poście nie odpowiadasz na pytania tylko uparcie próbujesz coś sugerować. A to czekoladę, a to upierdliwość lub inne równie miłe cechy charakteru :)
Przytoczyłem całą listę błędów, które znalazłem w Twojej recenzji i co ? Ano to "Wiesz co, Deser... do zbyt dużych poświęceń jesteś gotów po to tylko, żeby się pokłócić" Ja nie chcę się kłócić :) Ja chcę odpowiedzi na zwykłe fakty.
Tu też przykład jasności "uważam, że środki wyrazu używane przez aktorów są super. Aktorzy bowiem, w ogóle tych ról nie czuli, nie wiedzilieli, co i kogo grają, a reżyser im zadania nie ułatwił ani nie wyjaśnił" - przepraszam nie wiem o co chodzi. Są super tylko nie wiedzą kogo grają ?
I to z mojej strony chyba też tyle, a może aż tyle.
O Ś W I A D C Z E N I E:
Zmęczyła mnie już ta dyskusja. Z natury nie lubię się kłócić, unikam kłótni jak diabeł święconej wody. Swoją recenzję napisałem wiedząc wprawdzie, że musi pociągnąć za sobą dyskusję, ale wierzyłem, że poznam dzięki niej argumenty, dla których film się może bezkrytycznie podobać. Tymczasem jedyny argument jaki padł to ten, że film był polemiką z dziełem literackim. Dlaczego ta polemika ma głębię, która się jej należy - nadal nie wiem. Ciągłe powtarzanie, że coś jest dobre, bo nam się podoba jest argumentem średnim w dowolnej dyskusji. Swoje argumenty wskazujące na to, czemu film jest płaski i bez wyrazu zawarłem już w recenzji, po czym je powtórzyłem jeszcze kilka razy w różnych odmianach.
Ani ja was nie przekonam, ani wy mnie. Dlaczego ja was nie dam rady przekonać do swojej opinii może wiecie sami, tylko nie chcecie się tym podzielić. Wy mnie nie dacie rady przekonać zaś do swojej z szeregu wymienionych przeze mnie w obu wątkach powodów oraz z tego, iż ekranizacja "Władcy pierścieni" nie jest pierwszym filmem, jaki w życiu widziałem i choćby przez proste porównanie mogę wskazać szereg filmów, które mają to, czego ten nie ma - żeby rzecz całą maksymalnie uprościć. Jeślibym od ekranizacji oczekiwał wyłącznie tego, żeby sprawdzić, czy poprawnie sobie wyobrażałem wnętrza, plenery, twarze postaci oraz ich ubiór, wówczas byłbym absolutnie zadowolony i ekran na wyjściu z kina bym ucałował.
Koniec oświadczenia. Zmykam sprawdzić, jak się rozwija super-wątek o seksie w kąpieli.
Brawo, brawo, brawo :)))
Odpowiedzi jak zwykle brak :) Kilka kolejnych sugestii i dyskretny odwrót :)
Sadzę, że cały artykuł miał na celu wykreowanie autora i pozbawiony był mocnej podstawy, czyli błyszczał jeno z wierzchu. Przez te kilka lat które nas dzielą widziałem równie wiele, jeśli nie więcej filmów i też znam lepsze ale sądzę, że nie o to chodziło w recenzji, a to jest kolejny unik :)
Pozdrawiam i też idę rozrabiać gdzie indziej :)))
Deser - mysle, ze w tym artkule chodzilo o wyrazenie swojej opinii. (ktora kazdy moze miec przeciez wlasna)
Kurcze, Deser, ty to żywemu nie przepuścisz. Na upór nie ma rady. Wiem, że nawet jak ci w punktach podam odpowiedzi na twoje niby zarzuty, to i tak nic to nie zmieni, ale niech już będzie:
1. Przeczytaj moją recenzję, bo jest w niej wszystko, na co chciałem zwrócić uwagę. Pisałem ją cztery dni temu i nadal luk w niej nie dostrzegam. Podobnie jak odpowiedzi na postawione w niej zarzuty.
2. Ogrom fabuły. Policz wątki istniejące w książce oraz przeniesione do filmu. Żebyś się nie czepiał: w tym momencie nie twierdzę, że w ekranizacji powinno się znaleźć wszystko, twierdzę jedynie, że wycięto zbyt wiele, a uzyskany tym sposobem czas zmarnowano na niepotrzebne efekty oraz na wstawianie elementów i wątków wymyślonych po to by powiązać ze sobą fragmenty naturalnie po cięciach przestające się trzymać kupy. Patrz recenzja.
3. Roli Gandalfa się akurat nie czepiam, chociaż nie uważam, by należał się za nią oscar. Czepiam się hobbitów, Gimliego, Arweny, Galadrieli... Cielęce spojrzenia i orkiestra wskazująca rykiem, że coś się dzieje, albo ktoś coś myśli, to nie kwestia gustu tylko zaistniały na ekranie fakt.
4. Loty kamery zabierające czas na dialog. Zwykle cięcia robi się dokładnie na odwrót: wycina się kilkadziesiąt stron opisów przyrody (niech się scenografowie i inni graficy martwią, że ich praca pokazała się na ekranie na kilka chwil), zostawia się zaś stronę z ważkim dialogiem.
5. Owszem zostało w filmie powiedziane, jak Merry i Pippin mają na nazwiska. Motyw jednak udawanej przeprowadzki oraz w ostatniej chwili dekonspiracji przyjaciół, którzy nie zostawią Froda w potrzebie nie zaistniał w filmie z powodu zresztą znacznie większych cięć niż to. Dlatego pisałem w recenzji o przyjaźni.
6. Pod Rozbrykanym Kucykiem znalazło się wielu podróżnych z gościńca. Wspomniałeś o tym, że Aragorn został w filmie nazwany Strażnikiem - to też woda na mój młyn, bo już nie zostało wspomniane, kto to taki. Motyw zaufania do niego został poruszony jedynie raz, gdy hobbici zdążają już na Wichrowy Czub i pada pytanie "czemu mamy mu ufać?". Tyle że aż do tego czasu, jak i potem jakoś mu ufali.
7. Gandalf złapał ćmę i naszeptał jej w ucho. Potem pojawił się orzeł podczas bójki. Widz, który książki nie zna, domyśla się, że to ćma tego orła sprowadziła. Albo się w niego zamieniła. Tylko co to za orzeł? Czy w Śródziemiu było to popularnym procederem prosić ćmy o zapewnienie transportu orłem? Dobrze, że ty wiesz, co to za orzeł.
8. Galadriela. Pogadaj z jirian, jeśli się jej będzie chciało po raz enty powtarzać.
9. To że orki Sarumana nie miały tarcz z białą dłonią, lecz pomalowane twarze nie dyskryminuje filmu całkowicie, lecz stanowi jedno z dziesiątek zaistniałych w filmie wypaczeń.
10. Tego już w ogóle nie rozumiem. Saruman w drugim tomie wiedział o pościgu, okej. Ale co to ma do przeprawy z Rivendell do Lothlorien? To że w filmie to on sam nie przepuszcza drużyny przez góry, jest tylko kolejnym wypaczeniem, nie wartym zapewne ani wspominania ani dostrzegania.
11. Obsada mi się podobała (obsada to dobór aktorów do roli przez wzgląd na ich wygląd zewnętrzny oraz umiejętności aktorskie). Gra większości obsadzonych aktorów nie. Za ich złą grę winię w większości przypadków reżysera, który nieprawidłowo aktorów do roli ustawił. Co tu jest do rozumienia?
12. Strzeliłeś nazwiskami z grubej rury. Tylko po co? Wyraźnie napisałem o "większości produkcji" i wyraźnie napisałem, że Amerykanie stworzyli również wiele dobrych filmów. Parę przykładów na takie nawet podałem.
13. Tym razem odpowiedziałem ci na bodaj wszystkie pytania, ale również ci coś zainsynuuję, zważywszy na fakt, że prawie wszystkie te odpowiedzi zawarłem już w recenzji: "mądrej głowie..."
14. Nie mam pojęcia jak to możliwe (to znaczy mam, ale nie chcę ci niczego już insynuować :-) ), że przyznając się do uwielbienia, a przynajmniej dostrzegania zalet twórczości Allena, Jarmusha czy Lyncha uparcie nie dostrzegasz elementarnych, wydawałoby się, braków nieszczęsnej ekranizacji Jacksona.
15. Spójrz powyżej, do ilu niepotrzebnych, często już przeze mnie wcześniej wymienionych uwag mnie zmusiłeś i na ostatnie pytanie odpowiedz sobie sam: czy naprawdę nie lubisz się kłócić?
I jeśli przyjdzie ci ochota jeszcze się do czegoś przyczepić, to najpierw sprawdź, czy odpowiedzi na to już gdzieś nie ma. Niniejszym sam sobie obiecuję, że już się na żadną taką prowokację nabrać nie dam. No, chyba że ktoś przytoczy jakiś argument nie polegający li tylko na tym, że jemu się podoba.
Shuck - Bardzo dziękuję, że odpowiedziałeś :) i przepraszam jeśli zmusiło Cie to do pisania po raz kolejny rzeczy dla Ciebie oczywistych. Z kilkoma moge się zgodzić, z wszystkimi raczej nie ale to już moje prawo (tak jak i Twoje), że na szczęście nie we wszystkim ludzie muszą byc tacy sami :) Może czepiałbym się zdecydowanie mniej gdybys częściej podkreślał "moim zdaniem", "mnie" itd. co w recenzji jest często wskazane dając autorowi furtkę do ucieczki od "upierdliwych" czytelników :)
Kończę już dyskusję bo uzyskalem co chciałem :)
Film nie jest doskonałą ekranizacją książki (a jest taki???) ale jest doskonałym, MOIM zdaniem filmem :)))
Pozdrawiam Cię i mam nadzieje, że uda nam się jeszcze albo skrzyżowac kopie, albo stanąć w tym samym szeregu :)
Deser, wolę cię mieć po swojej stronie, bo potrafisz zamęczyć każdego. :-) Na razie.
TO MI PRZYPOMINA JAK GRAŁEM W MOIM KLUBIE SPORTOWYM W PIŁKĘ ,WSZYSTKO CACY A JAK PRZEGRYWALISMY TO ZAGORZALI KRYTYCY WYSMIEWALI SIĘ OBRZUCALI BŁOTEM TAK JAK TEN FILM ALE JAK BYŁY WYNIKI TO PRZYZNAWALI ZE SPUSZCZONYMI ŁBAMI ŻE NO DOBRZE GRAJĄ BO NIEMOGLI SIĘ PRZYCZEPIĆ TAK SAMO JEST Z TYM FILMEM ZROBIŁ WIELKĄ FURORĘ KINA SIĘ POZAPYCHAŁY DLACZEGO BO JEST NIESAMOWICIE DOBRY WY WIELCY KRYTYCY POPACZCIE SOBIE NA FREKWENCJĘ W KINACH NA TEN FILM CIAGNĄ LUDZIE KTÓRZY NIGDY NIECHODZILI DO KINA ZNAM SWOICH ZNAJOMYCH CO BYLI TYM FILMEM PORUSZENI ZACHWYCENI I BÓG WIE JAK JESZCZE GO PRZEŻYWALI DLA MNIE JEST TO JEDEN Z NAJLEPRZYCH FILMÓW JAKI BYŁO MI OGLĄDAĆ W CIĄGU MOJEGO ŻYCIA TYM BARDZIEJ ŻE UWIELBIAM FANTASĘ , A WIĘC KRYTYCY DAJCIE SOBIE SPOKUJ I IDŹCIE SADZIĆ BURAKI NA POLE .TEN FILM POPROSTU PODOBA SIĘ LUDZIOM I BASTA!!!!!!!!.
hriss --> to samo polecam tobie. Bo jak na razie, nikt z moich znajomych (wyksztalcenie wyzsze, zadnych sportowcow niestety, moze tylko czlonkowie bractw rycerskich), nie byl tym filmem 'zachwycony'. Nawet spora ilosc kinomanow, ktorzy malo ktory film przepuszacza i M razy chodzili na Shreka stwierdzial, ze tak kiepskiej fabuly nie widzieli od dawna, chyba ze w wiesminie.
Z calym szacunkiem dla twoich krytykow, ale ja nie zamierzam udawac, ze cs mi sie podoba tylko dlatego, ze jest popularne... Chociaz kazdy ma swoj styl, I jesli Tobie wydaje sie, ze takie postepowanie jest sluszne (co sam wlasnie stwierdziles), to idz, moj drogi, i popracuj w ogrodku.
tak a propos, panie sportwcu, swojego czasu na wiedzminie sale tez byly pelne, w Bajce przez jakis czas lecial TYLKO wesmin, i wszystkie bilety byly wyprzedane. To tez troche neguje twoje argumenty.
CZŁOWIEKU IDŹ DO OKULISTY .A NA WIEDXMINA CHODZILI PIERWSZY TYDZIEŃ DOPUKI SIE NIEOKAZAŁO ŻE TO CHŁAM WOGULE JAK MOŻESZ TAKIEGO POMYJA PORÓWNYWAĆ Z WŁADCĄ FILMEM DOSKONAŁYM TAKICH LUDZIKÓW KRYTYKUJĄCYCH JAK TY JEST GARSTKA NATOMIAST TYM CO SIĘ PODOBAŁ JEST MASA I TEGO NIEZAPRZECZYSZ .
No dobrze. (Od razu przyznaje, że zgodnie ze współczesną nomenklaturą nie mam jeszcze wyższego wykształcenia:(). W ramach obrony tego filmu powiem tak: 4 razy widziałem to cudo (2*Kinepolis, Raz Multikino, raz Divx). Różnica w odbiorze jest przeogromna (Kinepolis rules). Cóż więc na mnie podziałalo. Muzyka(zaraz jak wyszła), Frodo, Boromir, Elrond, Arwena. Co mi się relatywnie mało podobało: sceny walk wręcz( z wyjatkiem strzał Legolasa). Co zaakceptowałem:ganianie - filmowi brakuje tak z godzinę, żeby przejścia pomiędzy poszczegółnymi ważnymi lokacjami stały się bardziej płynne. W filmie nie ma na to czasu - rozumiałbym wasze zarzuty co do scen gdyby w tym filmie były jakieś dłużyzny - ja ich nie moge na razie znaleźć. Po prostu z wielu rzeczy trzeba było zrezygnować - w książce co chwila ktoś coś komentuje , śpiewa, recytuje. W filmie to nie miałoby sensu, i co gorsza czasu. Może gdyby był to serial .... ale musielibyśmy wykreślić z jedno 0 z budżetu i wyszłoby coś jak nowa Diuna. Ponieważ siedzę w neci ejuż trochę za długo ujmę to tak: Jak dla wieluy moich znajomych jestem nieżle popieprzony, ale tak jak rewelacyjny był Final Fantasy ( 3 razy, w tym 2 razy w Kinepolis, tak samo podobał mi się Władca Pierścieni. Gdyby nie było tego filmu nigdy nie wyobrażiłbym sobie z takimi detalami Śródziemia, a tak jakoś łatwiej jest umierać...
Shuck => Ah, teraz juz wreszcie wiem wszystko, co chcialem wiedziec. Napisales recenzje taka, a nie inna, bo oczekiwales zupelnie czego innego po tym filmie niz ja. Oczekiwales idealnej adaptacji filmowej Wladcy i w takim razie musiales sie zawiesc, bo ten film tym na pewno nie jest. Jest za to swietnym filmem fantasy, opartym w najwazniejszych watkach i klimacie na swietnej ksiazce. Jak wyglada beznadziejny film fantasy oparty na losowo wybranych watkach ze swietnej ksiazki widzielismy juz w przypadku Wiedzmina. Ten film jest przykladem zupelnie innego kina, ktore byloby rownie dobre nawet bez tych wszystkich kosztownych efektow. Zapewniam Cie, ze nie poszedlem drugi raz do kina dla pieknie zrobionego trola, czy sztucznych ognii puszczanych przez Gandalfa. Ocenianie tego filmu przez porownywanie go na kazdym kroku z ksiazka mija sie z celem i jest z gruntu bledne. To co najwazniejsze udalo sie Jacksonowi do filmu z dziela Mistrza przeniesc i to jest naprawde istotne. Czepianie sie, ze Uruk-Hai'e mieli znaki Saurona na twarzy, a nie na tarczach, czepianie sie zredukowania postaci Merrego, Pippina, rozbudowania postaci Arweny, wreszcie czepianie sie, ze Saruman odgrywa zbyt duza role w przeszkadzaniu druzyny - to przyslowiowe szukanie dziury w calym. Jezeli ktos chce, to w KAZDYM filmie znajdzie podobne bledy. Gdyby to jednak one mialy decydowac o koncowym odbiorze obrazu to chyba nie obejrzalbym zadnego filmu wiecej, bo w kazdym musialbym patrzec tylko na to, co mi nie odpowiada.
Komentarz do gry aktorow wg. Ciebie pomine. Moze tylko napisze, ze nie jestem zadnym rezyserem, ani zawodowym aktorem, ani krytykiem, ale role Gandalfa, Boromira, Sama czy nawet Aragorna stawiam na jednej z najwyzszych swiatowych polek. Nie, nie ogladam seriali brazylijskich. Nie, nie ogladam seriali polskich.
BTW. Nie pisales czasem kiedys recenzji Diuny Lyncha? Chetnie bym cos takiego przeczytal w Twoim wykonaniu. Tam mialbys prawdziwe pole do popisu nad biednym rezyserem, ktory "troche" sobie pozmienial fabule swietnej ksiazki :).
BTW2. Wlasnie wrocilem po raz kolejny z kina. Specjalnie zwracalem uwage na wszystko co opisales w recenzji. Po raz kolejny mam wrazenie, ze piszesz o innym filmie. Pojde jeszcze pare razy, a potem sobie kupie DVD i moze wtedy zauwaze te ukryte warstwy, ktorych teraz nie dostrzegam. Chyba, ze dane mi jest dostrzec je dopiero przy II lub III czesci... :(.
FoXXXMagda => Rivendell w moich wyobrazeniach bylo nieco inne, aczkolwiek te filmowe takze jest w porzadku (jak dla mnie). Natomiast niemal tak samo (na 99%) wyobrazalem sobie Morie oraz Shire. GG nie mam, mam ICQ, ale nie uzywam od czasu gdy przesiadlem sie na modem. Bylem zbyt popularny (ee, to znaczy rozchwytywany, zartuje ;) i teraz go nie wlaczam, bo jak wlacze, to co najmniej pol godziny nie moje, a impulsy leca i leca.. :). Poza tym mam maila ;).
Thaddas zgadzam się na 100% a naszym krytykom przydałoby się małe puk od trolla jaskiniowego ale pewnie głupota i tak by pozostała
Theddas nie Thaddas przepraszam .
hriss --> obawiam sie, ze mowisz o sobie. O ile Theddas przynajmnie ma wlasne zdanie i je wydlasza (chociaz chetnie uslysze jakis komentarz odnosnie Galadrieli, bo z lista postaci, ktore tobie sie spodobaly jednak sie zgadzam.... za to Galadriela mi BARDZO przeszkadza. Tak samo jak "szanuje dawnych krolow, ale ich miecz to zwale na podloge, moze nikt nie zauwazy" Boromira i walka czarodziejow, ktora wygladala conajmniej glupio, bo skoro juzgo tak pobil, to czemu go zamykal, a potem sie wacal na dalsza czesc bojki. I mam takie same pretensje do scen walki, jak Sky. Zauwaz, ze nigdzie nie czepiam sie scenerii.) Hriss natomiast nie ma ZADNEGO innego dowodu oprocz tego, ze film jest popularny. Dobra, z innej beczki, brazylijskie telenowele oglada vardzo duzo ludzi, i to co tydzien. Przepraszam, ale sa to ludzie na poziomie, podobnym do twojego, sadzac z wypowiedzi (ton "skoro nie myslisz tak jak ja, to idz sie puknij w glowe". Przy calem mojej krytyce do wladcy.... on jednak zostal zrobiony lepiej, wiec pewnie dlatego ci sie tak podobal. A teraz wielka prosba, skoro nie masz nic do powiedzenia, to sie nie pchaj do dyskusji tylko po to, by obrazac ludzi.
Theddas -> Szanuję Twoje zdanie, ale nie walcz z moim kładąc mi na usta (na palce :-) ) zdań, ktorych nie napisałem i opinii, które są nie moje. Stos moich odpowiedzi na pytania Desera potraktowałeś jako listę najistotniejszych dla mnie walorów i niedomagań filmu - bez przesady. W swojej recenzji podałem zaś jedynie kilka przykładów na wygłoszone przeze mnie tezy.
Owszem, jak się nad tym zastanowię, to muszę ci przyznać, że WP jest świetnym filmem fantasy - gdyby nie telewizyjna ekranizacja "Robin Hooda" z Michaelem Praedem, byłby może i najlepszym. Dalej się nad tym zastanawiając jestem pewien, że nie oczekiwałem od WP identyczności i nie mam nic przeciwko polemikom i grom intelektualnym z widzem, dopóki wprowadzają wariacje na temat postaci - nie fałszują zaś ich natury. Oczekiwałem zaś z całą pewnością, że WP będzie dobrym filmem w ogóle, a nie tylko dobrym filmem fantasy. Wielkokrotnie burzyłem się na krytyków, którzy uważają film i literaturę fantasy za coś gorszego. Burzyłem się, bo uważam, że wcale czymś gorszym być nie musi. Niestety zwykle jest. I cały czas mam na myśli warstwę targających postaciami w każdej opowieści uczuć.
Trochę nie zrozumiałem twoich uwag dalszym o poszukiwaniu warstw, których teraz nie dostrzegasz. Cały czas spór był o to, że Ty i inni dostrzegacie warstwy, których istnieniu ja i inni zaprzeczamy.
Jalowa dyskusja.
Nie Shuck. Caly spor-dyskusja (od pewnego momentu) byl o to jedno Twoje zdanie:
[...] "nie waham się zauważyć, że ci rozczarowani zwyczajnie dostrzegają więcej warstw dzieła filmowego" [...]
Z tego wynika, ze to Ty dostrzegasz wiecej warstw i o tym byla moja mala dygresja w "BTW", ze moze kiedys i mi bedzie dane dostrzec ta pustke tkwiaca w filmowym Wladcy. Poki co jej nie dostrzegam, a film mi sie bardzo podoba. Zarowno jako film i jako film fantasy. Robin Hood z Praedem jest u mnie w rankingu jeszcze wyzej, ale to serial. Serial jest DUZO dluzszy, ma mozliwosc przedstawienia szeregu watkow, pojedynczych historii, itd. Porownywanie serialu z filmem mija sie z celem.
BTW. Ma ktos informacje czy i kiedy (jesli w ogole) ma niedlugo gdzies leciec Robin ? Moze byc telewizja Polska lub jakas anglojezyczna, byle nie z niemieckim dubbingiem :).
Cholera, Theddas, za szybko czytasz, za szybko piszesz, a ja jak ten głupi czuję się w obowiązku wszystko tłumaczyć. Niech i tak będzie:
1. Człowiek A dostrzega więcej warstw dzieła filmowego (w ogóle, nie tego jednego) i w związku z tym oczekuje ich istnienia.
2. Człowiek A nie dostrzega tych warstw we "Władcy pierścieni", więc pisze, że ich nie ma. Gdyby był skromniejszy napisałby, że jego zdaniem ich nie ma.
3. Człowiek B tych warstw w przypuszczalnie w żadnym dziele nie dostrzega, na co dowodem dla A jest fakt, że pisze o ich istnieniu w odniesieniu do filmu, w którym ich nie ma. Większość ludzi dopóki nie sprawdzi, że pudełko jest puste, podejrzewa, że coś w nim jest zamknięte.
4. Człowiek A przytoczył gro argumentów i porównań z innymi filmami na poparcie swojej tezy, że "Władca pierścieni" tych warstw nie ma.
5. Człowiek B powtórzył kilkakrotnie, że jemu się film podoba i że człowiek A z pewnością oglądał jakiś inny film i nie wie, o czym gada.
Ja naprawdę uczciwie piszę i o tym, co myślę i o tym, co wiem. I nie zmieniam swoich opinii ze zdania na zdanie. Już kilkakrotnie zmuszony byłem udzielać odpowiedzi na usilne, choć niezręczne próby wykazania mi, że sam sobie przeczę. Ponadto lepiej dla argumentujących zawsze jest przytoczyć własne argumenty, niżli tylko bazować na usiłowaniach zbycia cudzych.
Cieszę się, że uważasz "Robin Hooda" za film od "Władcy pierścieni" lepszy. A czy zdajesz sobie sprawę z tego, dlaczego tak uważasz, bo przecież chyba nie tylko dlatego, że jest dłuższy i więcej przez to się w nim dzieje?
człowiek B nie zauważył kilq argumentów, że WP jednak coś w sobie ma (patrz moje posty). Człowiek B, wydaje mi się, generalnie bardzo lubi się czytać.
A jednak miałem rację głupota pozostała .Władca Pierścieni to bardzo dobry film fantasy i nie szkalujcie więcej tego filmu .
hriss --> doskonaly przyklad czlowieka, ktory umie tylko klepac bez sensu, a nawet czytac nie potrafi (lub tez nie jest w stanie rozumiec sensu tekstu pisanego).
theddas --> i wlasnie TAKIM ludziom jak Hriss wladca sie podoba. Wybacz, ale na korzysz owego filmu to nie swiadczy. To zdaje sie potwierczac teorie Shucka, ze film sie bardzo podoba tym, ktorzy za wiele nie oczekuja. A to, ze lepszych nie ma, swiadzy nie o wysokiej jakosci Wladcy, tylko o nizkiej jakosci calej reszty.
jirian --> a to, co napisałaś, za dobrze nie świadczy o Tobie :-(. cyt.:i wlasnie TAKIM ludziom jak Hriss wladca sie podoba. Wybacz, ale na korzysz owego filmu to nie swiadczy. To zdaje sie potwierczac teorie Shucka, ze film sie bardzo podoba tym, ktorzy za wiele nie oczekuja.
A czym na przykład ja Ci zawiniłem? Tym, że mi się władca podoba? I to jest powód, aby mnie i innych zwolenniqw tego filmu zrównywać i stawiać w złym świetle? I dzięki, że się dowiedziałem, że jestem kiepskiej jakości. Późno, bo późno, ale lepiej teraz niż wcale.
zarith --> przepraszam, to nie bylo skierowane ani przeciwko Tobie, ani przeciwko Teddasowi. Wy macie agrumenty, ktorymi jestescie w stanie poprzec fakt, ze film wam sie podoba. Ale fakt, ze ktos mi usiluje wmowic, ze ja nie mam racji i mam sie zamknac tylko dlatego, ze ON ma inne zdanie zwykle doprowadza mnie do bialej goraczki. A oprocz tego, ze film podoba sie idiotom i analfabetom (nadal inaczej nie nazwe), spokojnie moze podobac sie ludziom wyksztalconym i normalnym. Wcale nie wliczylam ani Ciecie, ani Theddasa do pierwszej grupy. Jest to tylko argument przeciwko temu, ze ludzie, ktorzy doszukuja sie w filmie niedociagniec, sa w mniejszosci (bo calkowicie sie zgodze, ze istnieja idioci i analfabeci, ktorym film sie NIE podobal, bo calkowicie nie byli w stanie go zrozumiec, a poszli tylko dlatego, ze wszedzi sie o tym mowi)
Alez bojowe z was zwierzaki!;-)))))))))
Jedno male spostrzezenie - falm jest taki, za kazdy niemal, kto wychodzi z kina jest albo zachwycony, zakochany i wogole... w Tolkienie, albo wsciekly, zdegustowany, poirytowany, wkur***** itp.:-)))))))
Ergo - w filmie musi byc COS. COS, co moze budzic takie kontrowersje.
attyla --> z toba sie powyklocam, jak obejrzysz!
Ach kocico Ty drapiezna!!!:-))))))
co, i tak sie przeciez bedziemy wyklocac!
Czyli zakladasz, ze ja bede ten zachwycony? A jesli nie? Zalozymy towarzystwo wzajemnej adoracji?:-)))))
Czyli zakladasz, ze ja bede ten zachwycony? A jesli nie? Zalozymy towarzystwo wzajemnej adoracji?:-)))))
zachwycony, czy nie, ale zawsze sie wyklocasz!
Alez z nas dwojga to Ty jestes asystentka Abadony!:-))))))) ja moge najwyzej dawc wam robote!:-)))))))
Film jak film.
Mi w pamieci pozostalo Les Pactes des Loupes (Braterstwo Wilkow) czy jak mu tam bylo.
attyla --> heh, adwokatem diabla to mnie juz nazywali :)
Mozesz im wybaczyc, bo nie wiedzieli co czynia:-))))))
obawiam sie, ze wiedzieli. Okolicznosci byly takie, ze bronilam przed kolega goscia, ktorego oboje nie znosimy.... i oboje o tym wiemy.
Wow! Wychodzi na to , ze jestes uczciwa osoba. Ktos taki, kto potrafi oderwac sie od swoich wlasnych uprzedzen nie ma nic wspolnego z diablem:-))))
heh, moze.....
btw, link do nowej czesci watku, bo Shuck go utworzyl, ale adresu nie podal: