W tej grze masakruję tysiące przeciwników i to jest piękne. Tak absurdalnie szalonych bitew nigdy wcześniej nie widziałem
Dynasty Warriors Origins to obecnie moja ulubiona gra dla relaksu i na wieczorne sesje po ciężkim dniu pracy. Tak przyjemnej produkcji akcji nie miałem w rękach od lat.
Możecie szukać do woli, ale tak spektakularnych bitew wielkich armii nie znajdziecie w żadnym innym tytule. Dynasty Warriors Origins po prostu przegina, a twórcom puściły wszelkie hamulce. Sceny, w których atakują nas setki, tysiące przeciwników to tutaj chleb powszedni, a ja nie potrafię się oderwać od ich wyrzynania.
Zobacz Dynasty Warriors Origins w RTV Euro AGD
Masakra, ile razy z niedowierzaniem komentowałem walki z Dynasty Warriors Origins. Trudno pojąć, co tu się potrafi wyprawiać – i to ogromna zaleta tej gry. Jestem pod gigantycznym wrażeniem, jak te starcia się prezentują i ile radości potrafią dostarczyć podczas wielogodzinnych sesji przy konsoli.
Zostań wcieleniem śmierci
W ramach szybkiego wyjaśnienia: pozycje typu „musou” to segment gier akcji istniejący od czasów PS2 – produkcje te jednak zawsze trzymały się swojej niszy, a to z uwagi na braki budżetowe czy specyficzny charakter. Postać gracza jest tutaj absolutnym masakratorem i w pojedynkę potrafi rozprawić się z całą armią, pokonując ogromne hordy przeciwników. Dynasty Warriors Origins to nowe rozdanie w tej serii, próbujące zainteresować kolejnych graczy. Dlatego gra w końcu wygląda pięknie, ma śliczne animacje, a system walki został niesamowicie rozbudowany i nabrał głębi. Do tego samą fabułę przedstawiającą początek Epoki Trzech Królestw podano w bardziej angażujący sposób.
W efekcie dostaliśmy absurdalnie szaloną grę akcji, bo jak inaczej określić produkcję, w której jedna osoba potrafi zabić tysiące przeciwników. W najbardziej efekciarskich bitwach nasz bohater zostaje dosłownie przykryty falą wrogów do tego stopnia, że go zwyczajnie nie widać, a najpotężniejszy z wyprowadzonych ataków potrafi za jednym zamachem posłać w zaświaty ponad tysiąc adwersarzy. Wygląda to spektakularnie efekciarsko, zaś skala bitew jest czymś totalnie „epickim”. Takich szalonych doznań nie dostarcza żadna inna gra. To my jesteśmy tutaj bossem o niemal boskich umiejętnościach, który dosłownie kosi przeciwników niczym przerośniętą trawę.
Zdecyduj o losie Trzech Królestw
I to właśnie największa siła Dynasty Warriors Origins, za sprawą której nie mogę przestać o tej grze myśleć. To doskonała pozycja do zrelaksowania się po męczącym dniu. Niezobowiązująca sieka pozwalająca zarówno się wyżyć, jak i odpocząć. Tytuł, w którym bez problemu możemy wyłączyć mózg i rzucić się w szalony wir walki, a gdy najdzie nas ochota – wybieramy bardziej wymagającą misję, w której zmysł taktyczny już się nam w jakiś sposób przyda.
Dynasty Warriors Origins w sam raz na odstresowanie
Nie mieliście okazji zmierzyć się z tym gatunkiem? Zachęcam więc, byście dali mu szansę. Dynasty Warriors Origins to istna świeżynka. Gra trafiła do sprzedaży 17 stycznia tego roku i zebrała bardzo wysokie oceny. Cieszy się dużą popularnością na Steamie, a konsolowa wersja jest do kupienia w pudełku za 299,99 zł w takich sklepach jak np. RTV Euro AGD. Rok dopiero się zaczął, a ja już jestem pewien, że ten tytuł znajdzie się w mojej tegorocznej topce ulubionych gier.
Ten materiał nie jest artykułem sponsorowanym. Jego treść jest autorska i powstała bez wpływów z zewnątrz. Część odnośników w materiale to linki afiliacyjne. Klikając w nie, nie ponosisz żadnych dodatkowych kosztów, a jednocześnie wspierasz pracę naszej redakcji. Dziękujemy!